Polski Październik, poprzednik Sierpnia

Dzięki rozwadze i mobilizacji społeczeństwa Polska poszerzyła margines swobody, a represje straciły masowy wcześniej charakter. Uniknęliśmy też losu Węgier, brutalnie najechanych przez armię radziecką. W Październiku 1956 r. Polacy okazali się solidarni i rozsądni. 

 

Paradoks Października 1956 r. polega na tym, że ponieważ na szczęście udało się uniknąć ofiar – nikt nie stawia pomników bohaterów ówczesnych wydarzeń. Tymczasem zarówno wcześniejsza o kilka miesięcy masakra protestujących w

Czerwcu robotników Poznania, jak późniejsza krwawa interwencja ZSRR na Węgrzech pokazują, jakich niebezpieczeństw udało się uniknąć. Zamiast dramatu mieliśmy jednak demokratyczne zdobycze. Władza zaniechała kolektywizacji rolnictwa, wolność odzyskał Prymas Tysiąclecia Stefan Wyszyński, ograniczono represje i masową indoktrynację marksistowsko-leninowską. Wiele wskazuje na to, że w ówczesnych warunkach Polacy uzyskali maksimum tego, co możliwe. A pokojowy przebieg przemian zapowiadał późniejszy o prawie ćwierćwiecze Sierpień 1980 r. oraz finałowe zwycięstwo pokojowej walki Solidarności w 1989 roku.   

Jak rzecz ujmował kultowy dziennikarz Stefan Bratkowski: “Całe pokolenie moich rówieśników (..) zbuntowało się samo. Buntował nas przeciw sobie reżim. Jego kłamstwa sypały się same. Brud, nadużycia, sobkostwo, pozorowanie demokracji – nie było niczego, co by świadczyło na korzyść systemu. Już mówiło się – system (..). Szukałem podobnych do siebie (..)” [1].

I zwolennicy krytycznej postawy wobec systemu odnajdowali się nawzajem bez trudu, o czym świadczyła choćby działalność pokoleniowego Studenckiego Teatru Satyryków i podobnego mu Bim-Bomu. A także działania, których jeszcze wtedy nie

nazywano happeningami, jak w 30 lat później, chociaż taki właśnie miały charakter. Jak relacjonuje historyk Paweł Machcewicz: “4 października we wrocławskich domach akademickich zabrakło światła. 500-osobowa grupa studentów z pochodniami w rękach i okrzykami “chcemy światła” (..) doszła pod gmach W[ojewódzkiej] R[ady] N[arodowej], zatrzymując po drodze wszystkie służbowe samochody. W gmachu WRN przerażeni urzędnicy zaryglowali się i pogasili światła. Młodzież ruszyła następnie w kierunku ratusza, w połowie drogi zatrzymana została przez MO” [2].   

Jednak gdy studenci łączyli siły z robotnikami, władzy trudniej już przychodziło sobie z nimi poradzić. W wiecu na Uniwersytecie Warszawskim 9 października uczestniczyły delegacje dwudziestu zakładów pracy oraz ponad tysiąc żaków. Jego rezolucja domagała się samorządu robotniczego, jawności życia publicznego, ograniczenia cenzury a nawet powołania nowej “rewolucyjnej organizacji” w miejsce zmurszałego Związku Młodzieży Polskiej. 

Przebieg dalszych wydarzeń okazał się dramatyczny, jak nigdy od zakończenia II wojny światowej. Wiecowano w zakładach pracy, szykowano się do ich obrony. Szczególną rolę odegrała Fabryka Samochodów Osobowych na Żeraniu z charyzmatycznym przywódcą robotniczym Lechosławem Goździkiem.

W dniu rozstrzygającego o zmianach w partii i państwie VIII plenum KC PZPR rano 19 października niespodziewanie wylądowała na warszawskim lotnisku delegacja radziecka z sekretarzem generalnym Nikitą Chruszczowem, głównodowodzącym sił Układu Warszawskiego Iwanem Koniewem oraz jednoznacznie Polakom się kojarzącym Wiaczesławem Mołotowem.

Na przemian więc toczyły się w Belwederze pertraktacje z “towarzyszami radzieckimi” i w Domu Partii obrady plenum. Już dzień wcześniej stacjonujące w Polsce czołgi radzieckie wyruszyły z baz. Dotarły do Łęczycy i Gostynina, a jeden z batalionów aż na Żerań. Na wody Zatoki Gdańskiej wpłynął krążownik “Żdanow”. W odpowiedzi postawiono w stan gotowości polski Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego. 

Chruszczow ustąpił, przystał na demokratyzację w Polsce i odwołanie marszałka Konstantego Rokossowskiego, wtedy ministra obrony w polskim rządzie. Delegacja radziecka odleciała o 6,45 rano 20 października. Oddziały radzieckie wracały do baz, ale ich ruchy trwały aż do 23 października, często wzbudzając krańcowy niepokój. 

Podobnie jak wezwanie nowego I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułki, który wielki wiec pod Pałacem Kultury 24 października zakończył słowami: “Dość wiecowania”. Sprawujący później władzę przez czternaście lat Gomułka

sprzeniewierzył się tym, wobec których w 1956 r. zaciągnął dług wdzięczności: Kościołowi, wzywającemu wtedy do umiarkowania, przeciwko któremu po dziesięciu latach wszczął kampanię propagandową po liście biskupów na rzecz pojednania polsko-niemieckiego i przy okazji milenium chrztu Polski (władza wolała świętować “tysiąclecie polskiej

państwowości”), a także studentom, których brutalnie rozpędzał w Marcu 1968 r. i robotnikom, do których kazał strzelać, gdy na Wybrzeżu strajkowali i wyszli na ulice w Grudniu 1970 r. Powrotu do stalinizmu już jednak nie było. Polska zyskała sobie nawet ironiczne miano najweselszego baraku w obozie socjalistycznym. Zaś pokojową drogą Października 1956 r. poszli później na jeszcze bardziej masową skalę uczestnicy dziesięciomilionowego ruchu Solidarności.


[1] Stefan Bratkowski. Pod znakiem pomidora [w:] Październik 1956. Pierwszy wyłom w systemie. Prószyński i S-ka. Warszawa 1996, s. 69  

[2] Paweł Machcewicz. Polski rok 1956. Oficyna Wydawnicza Mówią Wieki, Warszawa 1993, s. 150

Nieludzka twarz demokracji walczącej

Barbara Skrzypek była przesłuchiwana w środę w prokuraturze przez cztery godziny, bez obecności pełnomocnika, którego do udziału nie dopuszczono. Zmarła w sobotę. Jednak ta sama prokurator Ewa Wrzosek, która przesłuchanie prowadziła, straszy odpowiedzialnością karną tych, co oba te fakty połączą. Mimo, że ich związek przyczynowo-skutkowy wydaje się oczywisty dla myślącego

Śmigłowce, papierowy tygrys i szczerzenie zębów

Władza, raczej bezradna wobec codziennych prostych spraw obywateli, zapewnia wobec narastającego zagrożenia, że jesteśmy silni, zwarci, gotowi. Co ciekawe, tromtadracja ta łączy zwalczających się nawzajem premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudę. Wzbudza obawy, wynikające nie tylko ze smutnych analogii historycznych.Czytaj więcej ..

Panika aż Trzaska

Postrzeganie Trzaskowskiego przez resztę kraju przez pryzmat awarii Czajki czy potiomkinowskich inwestycji w Warszawie wydaje się czymś naturalnym, bo zabrakło przez siedem lat rządów tego prezydenta w stolicy projektów naprawdę wizjonerskich i potrzebnych mieszkańcom, a nie tylko atrakcyjnych jak kładka dla turystów wpadających do Warszawy na jeden weekend.Czytaj

Kruche sojusze i linia Wisły

Wstrzymanie przez Donalda Trumpa pomocy dla Ukrainy dało się przewidzieć. Polska płaci dziś krańcowym niepokojem za zaniechania kolejnych ekip nią rządzących. Zarówno naiwny proamerykanizm Prawa i Sprawiedliwości jak opcja niemiecka Koalicji Obywatelskiej nie okazują się przydatne do odnowienia systemu bezpieczeństwa.Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments