
Kasa w torbie z Biedronki i ruska bania
Z obecnej wymiany ciosów zwykły Polak zapamięta zapewne 600 tys. euro w reklamówce z Biedronki i rozmowę o polskich sprawach w rosyjskiej łaźni w prowincjonalnym mieście Zagłębia Kuźnieckiego. Utrwalają się kolejne złe symbole.
Gdyby brakowało innych argumentów, przemawiających za radykalną odnową polskiej polityki, wystarczyłyby te, których jej aktorzy sami nam dostarczyli w ostatnim tygodniu. Chociaż ich intencją pozostawało wykazanie nieprawości konkurentów, wiele nam powiedzieli również o sobie.
Zapewne nie miał dobrych intencji doradca, co suflował Donaldowi Tuskowi uczynienie wielkiego tematu z opublikowanych przez springerowski “Newsweek” materiałów, dotyczących spotkania w Kemerowie w Kuzbasie, w trakcie którego handlarz węglem Marek Falenta przekazał rosyjskiemu gubernatorowi Amanowi Tułajewowi nagrania rozmów polityków Platformy z warszawskiej restauracji “Sowa i Przyjaciele”, gdzie po kielichu bluzgali i natrząsali się bezpośrednio z państwa, którym wówczas kierowali. Dało się przewidzieć, że opinia publiczna nie przyjmie bezkrytycznie argumentu, że o utracie władzy przez PO i przejęciu jej przez PiS w 2015 r. rozstrzygnęły rosyjskie służby specjalne – bo pozostaje on dla polskich wyborców obraźliwy. Nie po myśli Platformy okazuje się przypomnienie szczegółów pogawędek z “Sowy”, zwłaszcza utyskiwań Bartłomieja Sienkiewicza na własne państwo (w którym był on ministrem spraw wewnętrznych) i wulgarnych enuncjacji Radosława Sikorskiego. Źródłem wiadomości o spotkaniu w Kemerowie był wspólnik Falenty w węglowych interesach na Wschodzie, Marcin M.
Jak się okazało, start kampanii propagandowej Tuska uruchomił podobną lawinę z drugiej strony. Dla inicjatora akcji okazuje się to niezbyt opłacalne. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro przywołuje bowiem zeznania tego samego Marcina M., którego opozycja skłonna była potraktować jak wyrocznię. Z nich zaś wynika, że synowi byłego premiera Michałowi Tuskowi wręczono kwotę 600 tys. euro w zamian za przychylność dla biznesowych planów Falenty i jego wspólnika. Miał ją dostać w reklamówce sieci Biedronka. Łapówkodawcy nie szanowali bowiem kontrahenta, jeśli tego słowa da się w korupcyjnym kontekście użyć, i na swój sposób tę rezerwę mu okazali. Za plecami nazywali go “żulem”.
Niełatwo Tuskowi przyjdzie udowodnić, że ten sam Marcin M. mówi prawdę w sprawie rosyjskiej łaźni, ale łże, gdy opowiada o przekupieniu jego syna.
Z kolei Zbigniewowi Ziobro jeszcze trudniej przyjdzie znaleźć sensowne wytłumaczenie, dlaczego dokumentację przesłuchań, pochodzącą z lat 2014-21 dopiero teraz upublicznił. Jak to się stało, że decyzja zapadła w ostatnich trzech dniach, czyli po publikacji springerowskiego “Newsweeka” i podjęciu tematu przez Tuska. I co jeszcze podległy mu resort “ma na Tuska” i jego familię. Pobieżna nawet lektura protokołów przesłuchań Marcina P. pokazuje, że nie stanowią one materiału… skłaniającego do opieszałości. Raczej do stanowczego działania.
Donald Tusk wprawdzie może dziś użyć argumentu, że władza i partia rządząca atakują dziś jego rodzinę. Ale mało kogo tym wzruszy. Pamięta się przecież, jak związani z opozycją publicyści traktowali żonę ministra sprawiedliwości Patrycję Kotecką, przypisując jej nawet związki z gangsterami.
Platforma może domagać się komisji śledczej, ale opinia publiczna przy okazji przypomni sobie, że przeciwko jej powołaniu w tej samej sprawie zagłosowała przed siedmiu laty i nikt się wtedy nie wyłamał.
Politycy umacniają swoje twarde elektoraty. Zaś zwykły Polak – o czym była już mowa – zapamięta z tego wszystkiego to, co najgorsze. Polityka zacznie kojarzyć się z ruską łaźnią i lewą kasą z biedronkowej reklamówki.
Nie wróży to wysokiej frekwencji w kolejnych wyborach, dających szansę, żeby Polskę zmienić. To kolejny paradoks, związany z wlokącą się od ośmiu lat aferą. Trudno się dziwić, że o ile zawód strażaka zalicza się w Polsce do najbardziej cenionych, to profesja polityka znajduje się na biegunie przeciwnym. Demaskatorzy z obu stron sporu, piorąc brudy poza własnym domem, stracili kolejną szansę na to, żeby wyborcy uwierzyli im, że zmierzają do naprawienia reguł gry, a nie tylko doraźnego pognębienia konkurentów.


Nieludzka twarz demokracji walczącej
Barbara Skrzypek była przesłuchiwana w środę w prokuraturze przez cztery godziny, bez obecności pełnomocnika, którego do udziału nie dopuszczono. Zmarła w sobotę. Jednak ta sama prokurator Ewa Wrzosek, która przesłuchanie prowadziła, straszy odpowiedzialnością karną tych, co oba te fakty połączą. Mimo, że ich związek przyczynowo-skutkowy wydaje się oczywisty dla myślącego

Śmigłowce, papierowy tygrys i szczerzenie zębów
Władza, raczej bezradna wobec codziennych prostych spraw obywateli, zapewnia wobec narastającego zagrożenia, że jesteśmy silni, zwarci, gotowi. Co ciekawe, tromtadracja ta łączy zwalczających się nawzajem premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudę. Wzbudza obawy, wynikające nie tylko ze smutnych analogii historycznych.Czytaj więcej ..

Panika aż Trzaska
Postrzeganie Trzaskowskiego przez resztę kraju przez pryzmat awarii Czajki czy potiomkinowskich inwestycji w Warszawie wydaje się czymś naturalnym, bo zabrakło przez siedem lat rządów tego prezydenta w stolicy projektów naprawdę wizjonerskich i potrzebnych mieszkańcom, a nie tylko atrakcyjnych jak kładka dla turystów wpadających do Warszawy na jeden weekend.Czytaj

Kruche sojusze i linia Wisły
Wstrzymanie przez Donalda Trumpa pomocy dla Ukrainy dało się przewidzieć. Polska płaci dziś krańcowym niepokojem za zaniechania kolejnych ekip nią rządzących. Zarówno naiwny proamerykanizm Prawa i Sprawiedliwości jak opcja niemiecka Koalicji Obywatelskiej nie okazują się przydatne do odnowienia systemu bezpieczeństwa.Czytaj więcej ..

Łukasz Perzyna
© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka