
Na celowniku
Przyczyny są dwie: to lektura sondaży, z których wynika, że TVP zarówno przed podbiciem jej przez PiS jak w czasach Jacka Kurskiego i Mateusza Matyszkowicza oceniana była jako tendencyjna a wymiar sprawiedliwości niezmiennie uznawany jest za działający opieszale, przy czym za czasów sprawowania funkcji ministerialnej przez Zbigniewa Ziobro przeciętny czas trwania sprawy jeszcze się wydłużył. Pomimo to nowy szef resortu Adam Bodnar nie zabiera się za biurokratów z togach, by ich ponaglić, lecz za Trybunał
Konstytucyjny, od którego dobrostan zwykłego Polaka zależy w stopniu nieporównanie mniejszym niż od sądu rejonowego czy okręgowego.
Nawet gdy ministrem sprawiedliwości pozostawał niewątpliwie wrażliwy społecznie Jarosław Gowin – bardziej niż o przyspieszenie postępowań troszczył się o znormalizowanie typu używanych do akt spinaczy, co wytrawni adwokaci i doświadczeni sędziowie powtarzają teraz jako anegdotę. Oczywiście za rządów Julii Przyłębskiej nastąpił krach powagi i propaństwowej roli Trybunału Konstytucyjnego. Powszechnie wyśmiewana “kucharka Jarosława Kaczyńskiego” (okrutny to przydomek ale pani sędzia rzeczywiście gotuje obiady prezesowi) nadwerężyła autorytet własnego urzędu i sądu konstytucyjnego w stopniu wcześniej nieznanym. Jednak teraz Bodnar, wybierając drogę na skróty, nie umocni z pewnością poczucia praworządności w Polsce. Tak jak Przyłębską kompromituje mąż – były ambasador w Berlinie a wcześniej tajny współpracownik służb PRL o kryptonimie “Wolfgang” Andrzej Przyłębski, tak Bodnara – wątłe przesłanki prawne zapowiadanej zmiany. Jeśli spełnić się ma postulat znany z “Kwiatów polskich” Juliana Tuwima i tylekroć powracający w czasach pierwszej Solidarności z lat 1980-81: “niech prawo zawsze prawo znaczy” – nie można się opierać na ekspertyzach zaprzyjaźnionych doradców. Z kolei minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz po przejęciu telewizji w ogóle odmawiał żądaniom organizacji społecznych, żeby ujawnił przywoływane przez siebie analizy eksperckie. Gdy nacisk się wzmógł, znalazły się raptem dwie. Krytykowanie podobnych praktyk nie oznacza rehabilitacji Jacka Kurskiego ani Mateusza Matyszkowicza, a tym bardziej ich całkiem już operetkowego następcy tytułowanego nawet przez swoich pogardliwie “prezesikiem” niedawnego gwiazdora Wiadomości Michała Adamczyka, wcześniej uznanego przez sąd za sprawcę fizycznej przemocy wobec bliskiej mu osoby. Uderza paskudna symetria jego problemów z prawem i podobnych kłopotów Tomasza Lisa, wylansowanego na celebrytę przez przeciwny obóz polityczny.
Druga przyczyna twardych działań, jakie forsują rządzący w czasie 2023/24 podobnie jak czynili to ich poprzednicy w latach 2015/16 tkwi w tym, że jedni i drudzy w drugim podejściu do władzy we własnym przekonaniu… naprawiają własne błędy. Ale nie w tym sensie, żeby działać tak, by spodobało się to wyborcom – lecz żeby zlikwidować domniemane przyczyny poprzednich porażek. Jarosław Kaczyński naprawdę pozostaje w przekonaniu, że to Trybunał Konstytucyjny, uwalający dobre ustawy (w tym m.in. o lustracji dziennikarzy) odpowiada za porażkę PiS w 2007 r,
chociaż to on jako premier doprowadził wtedy do wyborów przed terminem, mogąc spokojnie – tyle, że to do niego nie pasuje – rządzić jeszcze przez dwa lata.
Z kolei Donald Tusk sromotną porażkę Platformy Obywatelskiej, poprzedniczki obecnej Koalicji w podwójnych wyborach z 2015 r. skłonny jest łączyć nie z własną ucieczką z funkcji premiera do Brukseli w celu objęcia tam prezydentury europejskiej – lecz z postawą mediów, które rok wcześniej nagłośniły aferę podsłuchową, gdy prominenci władzy wygadywali gorszące głupstwa w spelunce “Sowa i Przyjaciele”. Pamiętamy niesławne odbieranie laptopa w redakcji “Wprost”.
Nie chodzi wcale o wykazywanie, że jedni i drudzy są siebie warci, czyli o wyklinany na łamach “Gazety Wyborczej” przez jej publicystów “symetryzm”: to pseudonaukowa nazwa poglądu, streszczającego się w znanej rymowance: “PiS, PO – jedno zło”. Raczej o wskazanie na potrzebę poszukiwania dobra w polskiej polityce. Nie jest to wcale żaden właściwy pięknoduchom slogan.
Tylko w ostatnich latach w polskim życiu publicznym ujawniały się postawy szlachetne, świadczące też dobitnie o istnieniu i mocnej kondycji społeczeństwa obywatelskiego w Polsce, nawet rządzonej przez kiepską władzę.
W tych kategoriach odbierać można wszystko, z czego możemy być dumni i za co wolny świat znów nas podziwia niczym w czasach wspomnianej już masowej Solidarności: wzajemną pomoc w czasie pandemii oraz szczodrość i empatię, kosztem licznych wyrzeczeń, z jaką powitaliśmy w naszych granicach a rychło i domach przybywających do nas wojennych uchodźców ukraińskich. Polska w powszechnym przekonaniu objawiła swoją “miękką siłę”, a właśnie “soft power” to kluczowa kategoria nowoczesnej polityki. Na tym wszystkim warto budować, byleby tylko politycy się ocknęli.

Łukasz Perzyna

Zawsze po złej stronie
Różne ksywy noszą politycy ale w tej tak nieprzyjaznej ujawnia się oczywisty fakt: Giertycha nikt nie lubi. Zwłaszcza we własnym ugrupowaniu. Nie inaczej jest dzisiaj w Platformie Obywatelskiej, której posłem został półtora roku temu ze Świętokrzyskiego. Nie przypadkiem pobranie przez Giertycha partyjnej legitymacji ujawniono dopiero po wyborach prezydenckich, żeby jeszcze

Jak pisać o polityce, by nas nie przerosła
Jeśli z dwóch powieści, zaliczanych do gatunku political fiction, słabsze wrażenie wywiera książka celebryty i skandalisty, a lepsze debiut samorządowca dotychczas z pióra się nie utrzymującego – daje to do myślenia. I wiele mówi nie o literaturze tylko. Czytaj więcej ..

Lewandowski, bój się Boga
Jakie czasy tacy bohaterowie. Nikt oczywiście nie odbierze Lewandowskiemu tego, co sobie na boisku wywalczył. Nie ma też chyba sensu go zmuszać, żeby na nie wybiegał, w biało-czerwonych barwach. Mamy go jednak prawo oceniać. I tego powinien się bać jako celebryta, wieloletni bohater wyobraźni zbiorowej. Niby tak wielki, a okazał

Pięć lat Polski z prezydentem Nawrockim
Prezydentura Karola Nawrockiego, od poniedziałkowego poranka staje się jednym z elementów stabilizujących układ władzy w Polsce. Wyborcy wypowiedzieli się 1 czerwca przeciw temu, żeby prezydentem został Rafał Trzaskowski, zastępca premiera Donalda Tuska w partii PO.Czytaj więcej ..

Wartość naszego głosu
Tylko w wyborczą niedzielę nasz głos znaczy tyle samo, co każdego z polityków, na co dzień zasadnie przez nas krytykowanych. Warto skorzystać z tej równości. To nie casting. Ani konkurs piękności. Nie dla polityków tego dnia głosujemy lecz dla Polski i dla siebie. Wskazujemy głowę państwa na trudne czasy.<a
© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka