Po złote runo .. do Brukseli

Wybory do Parlamentu Europejskiego w najbliższą niedzielę przychodzą w czasie rozpoczętego już procesu upadku państwa i postępującej utraty jego zdolności do samodzielnego bytu. Wewnętrzne wstrząsy które przechodzi Polska od kilku miesięcy są początkiem długotrwałego procesu odbierania naszemu krajowi jego suwerenności ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Wydawałoby się więc, że w tych wyborach patriotyczne ugrupowania polityczne w kraju zdecydują się wystawić do Brukseli jego elitę intelektualną pozostawiając w kraju swoich najbardziej sprawczych i zdolnych do działania polityków. Jest bowiem jasne, że polityczny sprzeciw wobec wasalizacji Polski w Unii Europejskiej wyjść może wyłącznie z kraju a nie Brukseli. Tu właśnie, w kraju, ugrupowania patriotyczne będą miały najważniejsze zadanie do spełnienia, mając za sobą intelektualne wsparcie naszej elity w Brukseli.

Te właśnie oczekiwania sprawiały, że na kluczowych pozycjach list polskich kandydatów do Europarlamentu powinni byli znaleźć się zarówno ci którzy rozumieją procesy integracyjne Unii Europejskiej i ich zagrożenia, ale także wewnętrzną scenę polityczną. 

Po stronie PiS, w grę wchodzili Jacek Saryusz-Wolski i profesor Ryszard Legutko, obaj auroposłowie obecnej kadencji z ogromnym doświadczeniem z pracy w Unii Europejskiej, a także profesor Zdzisław Krasnodebski, socjolog, znany profesor niemieckich uniwersytetów. Nieprzypadkowo wspominam tych trzech – mają znaczący rekord zasług dla polskiej państwowości w wymiarze działalności politycznej a także akademickiej. Dodajmy, że prof. Krasnodębski pełnił nawet funkcję wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego.

Lektura list wyborczych wszystkich niemal ugrupowań poraża zdumiewającym nawet jak na dzisiejsze czasy brakiem wyobraźni politycznej liderów. Początkowo, żaden ze wspomnianych powyżej intelektualistów PiS nie znalazł się na liście kandydatów tej formacji do Parlamentu Europejskiego. Kto się znalazł? O tym za chwilę.

Z list wyborczych Konfederacji wynika, że ta koalicja politycznych ugrupowań nie ma nawet zdolności planowania politycznego, nie mówiąc o zdolnościach organizacyjnych. Listy pełne są aktywnych jak dotąd polityków w różnych regionach ale mających ze sobą bardzo niewiele wspólnego a czasem wrogo do siebie nastawionych.

Fot: Frederic Köberl (Unsplash).

Konrad Berkowicz i Grzegorz Braun startujący z okręgu 10 (małopolskie i świętokrzyskie) to dobrze znane twarze w Konfederacji. Ale sami, mają ze sobą niewiele wspólnego: ten pierwszy jest rasowym politykiem i taką działalność prowadzi, ten drugi jest showmanem grającym na własną popularność a nie zysk grupy. Najgorsze, ze obaj mają niewiele wspólnego z liderami list wyborczych z innych okręgów jak na przykład Przemysław Wipler. Podobnie jak lider Konfederacji z okręgu 5 (mazowieckie), Rafał Foryś, ma niewiele wspólnego ze startującym z okręgu 2 (kujawsko-pomorskie) Sławomirem Ozdykiem. Ten pierwszy, to zdolny przedsiębiorca, rolnik, pomysłodawca fundacji Rolnik Handluje ze wsparciem wielu lokalnych rolnikow, ten drugi to bezrobotny sympatyk niemieckiej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD), partii jawnie sprzyjającej prezydentowi Federacji Rosyjskiej Putinowi. 

Niemal wszystkie pierwsze kandydatury Konfederacji są chybione. Z wyjątkiem Jacka Wilka, okręg 6 (łódzkie) i Anny Bryłki, okręg 7 (wielkopolskie) oraz Mirosław Piotrowskiego, okręg 8 (lubelskie) można mieć poważne zastrzeżenia do intencji i zdolności niemal wszystkich kandydatów na europoslow. Począwszy od pierwszego miejsca P. Wiplera w okręgu 1 (pomorskie), który znany jest z uprawiania polityki intryg raczej niż organicznego politycznego działania a skończywszy na Stanisławie Tyszce, startującym z okręgu 12 (dolnośląskie i opolskie), który wsławił się stwierdzeniem, że polscy pacjenci “umierają z powodu ukraińskich pielęgniarek“. 

Otwierający listę kandydatów Konfederacji okręgu 2, Sławomir Ozdyk to żart z elektoratu Konfederacji. Pisaliśmy o Ozdyku i jego politycznych przekonaniach na łamach Gruszki kilka miesięcy temu. To człowiek znikąd i bez przeszłości, jak o sobie mówi jest specjalistą od bezpieczeństwa, od lat przyboczny konsultant samego Brauna, w bezpośredniej rozmowie przyznaje się do ścisłej współpracy z AfD. Co sprawia, że liderzy Konfederacji taką właśnie osobę widzą jako swojego reprezentanta w Brukseli? 

Bodaj najbardziej demoralizującą formacją polityczną w Polsce jest partia Rafała PiechaPolska Jest Jedna. Poświęciliśmy tej formacji sporo miejsca na portalu prezentując przed wyborami 13 października zarówno jej lidera jak i lokalnych działaczy regionu świętokrzyskiego nie kryjąc nadziei, że formacja Piecha może odegrać znaczącą rolę na polskiej scenie politycznej, skoro w ciągu kilku miesięcy udało jej się pozyskać aż 350 tysięcy głosów w wyborach parlamentarnych. 

Zarówno Piech jak i zarząd partii całkowicie zmarnowali ten kapitał nie oferując wyborcom nic w zamian za ich głos. Od czasu powstania partii w marcu ub. roku formacja PJJ nie była w stanie zorganizować żadnych struktur partyjnych czy nawet zorganizować w skuteczny sposób procesu rekrutacji do partii i zbierania składek. 

Partia PJJ nie istnieje w sposób zorganizowany a dziś widzimy, że nawet członkowie jej Zarządu mają ambicje reprezentowania Polaków w Parlamencie Europejskim startując z list wyborczych Konfederacji na 4 pozycji każdej listy.

Działacze PJJ nie byli w stanie stać się reprezentacją aż 350 tysięcy wyborców którzy poparli ich w kraju 13 października, ani nawet wysłac na czas do Państwowej Komisji Wyborczej zestawienia środków finansowania partii kwitując w oficjalnym oświadczeniu Zarządu, że powstrzymała ich przed tym “siła wyższa“. 

Jaka była to siła, nie wskazali .. Pozostaje pytanie: Czy oprócz siebie działacze PJJ mogą zatem reprezentować kogokolwiek w europarlamencie? Czy mamy do czynienia z poważnymi ludźmi?

Cynizm tych z PJJ warto szczególnie zapamiętać – startują z 4 miejsca na każdej liście wyborczej Konfederacji.

Fot: Alexander Mills (Unsplash).

Z innych niż PiS i Konfederacja kandydatur na posłów w Parlamencie Europejskim warto szczególnie zwrócić uwagę na pierwsze miejsce na liście kandydatów Trzeciej Drogi z okręgu 10 (małopolskie i świętokrzyskie). Jedynką na tej liście jest Adam Jarubas, aktualnie europosel, który wsławił się w Brukseli głosowaniem za przejęciem kontroli Polskich Lasów przez Unię Europejską. Pisaliśmy o Jarubasie w artykule “Poker z szulerem” o kontraktowym charakterze w wyborach gdzie w grę wchodzi reprezentacja interesów elektoratu. Jarubas to szczególnie niebezpieczny przykład oderwania się polityka od rzeczywistości i sprzeniewierzenia się interesom wyborców którzy oddali na niego głos.

Wybory do Europarlamentu są jednym z sekwencji wydarzeń które nas czekają, a które dotyczą centralizacji (bo przecież nie federalizacji) Unii Europejskiej. Centralizacji zarówno władzy i kompetencji jak i kapitału (unijne podatki) a przez to zdolności wywierania wpływu na kraje członkowskie. Wstrząsy polityczne które przeżywamy w Polsce są zwiastunem nadejścia najbardziej niebezpiecznego okresu czyli konsolidacji zarządzania krytycznymi aspektami funcjonowania państwa członkowskiego jak jego obronność, gospodarka, pieniądz czy edukacja. 

Kandydaci na liderów w wyborach parlamentarnych w większości nie spełniają kryteriów moralnej odpowiedzialności za swoje działania nie mówiąc o ich zdolności do samo-organizacji w Unii Europejskiej w interesie Polski. A przeciez to wlasnie powinno byc kluczowym elementem w nachodzących wyborach.

W przesłaniu tekstu “Pogoda dla posłusznych” postawiłem tezę, że szeroko pojęty elektorat w życiu publicznym nowoczesnego państwa szuka przede wszystkim własnej reprezentacji politycznej, zdolnej realizować jego podmiotowość. Tytuł tekstu – nieprzypadkowy. Spójrzmy na te reprezentację w świętokrzyskim.

W regionie kandydatem na europosła jest Anna Krupka, wybrana do Sejmu kilka miesięcy temu przez społeczność regionu. 

Powierzchowna lektura “dokonań” Krupki w poprzedniej kadencji Sejmu gdzie również była posłanką świętokrzyskiego skłania do refleksji. Krupka ma jeden z najgorszych rekordów sejmowych w zakresie wystąpień na posiedzeniach Sejmu czy interpelacji poselskich albo uczestniczenia w pracach nad projektami poselskimi. W poprzedniej kadencji Sejmu wg liczby zgłoszonych interpelacji poselskich Krupka jest na 411 miejscu, wg liczby zapytań poselskich na ostatnim (nie złożyła żadnego), wg liczby wygłoszonych oświadczeń w Sejmie na jednym z ostatnich miejsc (złożyła jedno, przeprosiny, dotyczyło pomyłki w głosowaniu i trwało 1 minutę), wg liczby przedstawionych sprawozdań jest także na ostatnim miejscu (nie złożyła żadnego), wg liczby wypowiedzi na posiedzeniach Sejmu Anna Krupka jest na 409 miejscu. 

Fot:YouTube.

Dziś, Krupka jest kandydatką PiS do reprezentowania nas w Parlamencie Europejskim. Musi zdumiewać decyzja władz partii by takiej jakości polityka wysyłać do Brukseli z realną nadzieją, że będzie zdolna reprezentować kogokolwiek oprócz siebie.

Ale w przypadku PiS, oprócz braku na listach wyborczych wspomnianych przeze mnie wcześniej przedstawicieli polskiej elity w jej dobrym znaczeniu, za to obecności na nich Anny Krupki, zdumiewa coś jeszcze. Głos samego lidera partii Jarosława Kaczyńskiego który na spotkaniu z mieszkańcami w OSiR w Siedlcach, 12 maja, mówił w kontekście wyborów do Parlamentu Europejskiego o wojskach “jednorazowego przeznaczenia“.

– Do walki (red: w PE) “trzeba rzucić ludzi najbardziej doświadczonych, takich można powiedzieć żołnierzy z wojsk jednorazowego przeznaczenia”. “To są wojska spadochronowe, to są proszę państwa kutry torpedowe i rakietowe, to są takie jednostki, które właściwie mają być użyte tylko raz.

Co miał na myśli Kaczyński? Trudno powiedzieć. Jest pewne, że takie wypowiedzi muszą niepokoić nawet jeśli pochodzą od lidera jedynej patriotycznej formacji na polskiej scenie politycznej. Jeśli takim żołnierzem “jednorazowego przeznaczenia” jest Anna Krupka ze świętokrzyskiego, być może jest nadzieja. 

Nadziei dodaje tez fakt, że Jacek Saryusz-Wolski otrzymał w końcu zgodę liderów PiS na kandydowanie 29 kwietnia. Dlaczego wcześniej nie znalazł się na listach? Nie wiemy.

Jedno jest pewne: jest szczególnie nikczemnym ze strony polityka przyjąć mandat do polskiego parlamentu z rąk elektoratu który go wybrał tylko po to, by kilka miesięcy później wyrzucić go na śmietnik i ubiegać się już o inny mandat, ten poza Polską. 

Nikczemny to sposób uprawiania polityki ale dotyczy wszystkich formacji i wszystkich polityków którzy traktują elektorat jak środek do celu a brukselską dietę jak złote runo. Ta wyprawa źle się skończy dla wszystkich, nie tylko tych w drodze po gadżety i poselskie diety w Brukseli.

Zdjęcie główne: Kristian Dubovan (Unsplash).

Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Politycy i kabareciarze

Ma miejsce kabaret, tym razem politycznych klaunów których występom daleko do mistrzów w stylu Pietrzaka czy Laskowika. Występów o których warto pisać bo są probierzem nadchodzących zmian w relacjach do których kabaret w przeszłości raczej nie zaglądał.Czytaj więcej ..

Wojsko i polityka czyli na salonach głupców

Wciąganie służb wywiadu czy kontrwywiadu do polityki jest politycznym barbarzyństwem. Wciągnięcie wojska do polityki w 1981. cofnęło Polskę w rozwoju o całe lata. Nie ma wątpliwości, że reperkusje wydarzeń ostatnich dni będą równie głębokie i długotrwałe.Czytaj więcej ..

Zmierzamy do konfrontacji

Wczorajsze wystąpienie prezydenta Andrzeja Dudy w polskim parlamencie było z pewnością jednym z najlepszych w jego prezydenturze. Duda pokazał w Sejmie, że jest go stać na wystąpienie godne męża stanu, polityka z solidną zdolnością do rozpoznawania zagrożeń dla państwa i równie dobrym zrozumieniem czym jest jego interes. Czytaj

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments