
Barbarzyńcy i autorytety
Nie poszliście na czołgi to teraz trzeba będzie wiele wytrzymać
Podwójną moralność i podobne standardy, cały ten rozkurz, jeśli użyć określenia Mirona Białoszewskiego doskonale przewidział przed czterema dekadami dziś dotknięty wspominaną niesprawiedliwością Piesiewicz. W “Bez końca” Kieślowskiego wedle jego scenariusza adwokat broniący aresztowanego za zorganizowanie strajku robotnika zwraca się do tegoż klienta.
– Nie poszliście na czołgi.
– Nie poszliśmy.
– To teraz… trzeba będzie wiele wytrzymać.
Przekonali się o tym prawie stuletni weterani Powstania Warszawskiego, wygwizdywani w trakcie rocznicowych uroczystości, bo zdaniem buczącej publiki pojawiali się tam w niewłaściwym towarzystwie. Ciekawe, czy to nienawistne jodłowanie hejterów kojarzyło im się z odgłosem niemieckich “szaf” i “krów” w pamiętnym sierpniu 1944, chociaż w tym wypadku złowrogi hałas wzniecały raczej cielęta z klubów “Gazety Polskiej”.
Armia Krajowa odchodzi. Nie w boju. Na raka i wieńcowe choroby – pisał jeszcze w latach 80. w drugim obiegu znakomity poeta Tomasz Jastrun. To nieubłagane prawo biologii. Ale wstyd za tych, co ostatnie lata życia bohaterów próbowali zatruć nienawistnym jadem. Na zawsze zapamiętałem przekaz rządowej telewizji francuskiej, gdy przed laty pięknym materiałem w głównym dzienniku pożegnała ostatniego kombatanta I wojny światowej.
Partyzanci ostatniej godziny wyłażą z nor
U nas cenzurki bohaterom historii, także tej najnowszej, wystawiają “partyzanci ostatniej godziny”. Tak właśnie we Francji nazwano tych odważnych, co do lasu poszli w 1944 r. dopiero, gdy Niemcy już się wycofali, a wychynęli z niego już po wkroczeniu Amerykanów, od razu ze świeżą energią i żądni zemsty na kolaborantach. W Polsce zaś wtedy – jak wyśpiewał pięknie po latach bard prawicy Leszek Czajkowski – “po lasach i po rowach Armia kryła się Ludowa”. Spadkobiercy jej przetrwali w głównym nurcie mediów.
Dzisiaj u nas dawni sekretarze KC PZPR w prawicowej podobno telewizji jak Marek Król recenzują wojnę na Ukrainie, jakby licząc na zapomnienie, że to ich była formacja służyła wiernie bratniej i zwierzchniej KPZR, ówczesnej partii Władimira Putina.
Zaś z kolei założonej przez Mariusza Waltera – przed czterdziestoleciem typowanego przez Jerzego Urbana do zespołu mającego wspierać Czesława Kiszczaka – telewizji TVN moralność Karola Wojtyły pryncypialnie oceniają byli księża, co niegdyś porzucili stan kapłański z powodu niezdolności dochowania celibatu.
Pod pretekstem lustracji opluto Leszka Moczulskiego, założyciela Konfederacji Polski Niepodległej, pierwszej
niezależnej partii politycznej między Łabą a Władywostokiem (1979 r.) oraz współtwórcę statutu pierwszej wielkiej dziesięciomilionowej Solidarności (1980 r.) mec. Wiesława Chrzanowskiego. Życiorys i pewne uwikłania przewodniczącego tejże i laureata Pokojowej Nagrody Nobla Lecha Wałęsy warte są starannych badań ale miejsca w historii nie będzie najsłynniejszemu elektrykowi świata wyznaczał marny prawnik Jarosław Kaczyński, choćby z tego powodu, że sam, jak co roku wypominają mu do rymu przed jego willą demonstranci “13 grudnia spał do południa”.

Bohater Powstania Warszawskiego, zesłany przez Sowietów na Syberię Witold Kieżun był w swojej bogatej biografii niszczony wielokrotnie. Przez okupantów, co oczywiste. Ale także przez rodaków. Za czasów Edwarda Gierka pozbawiono go katedry, więc zamiast w Polsce zajął się uczeniem skutecznego zarządzania w afrykańskim Burundi. Znów prawem paradoksu nie tylko tam, ale w Montrealu, Paryżu i Nowym Jorku spotykał się z podziwem i uznaniem. Za to po powrocie do wolnej już Ojczyzny, którą tak umiłował – z plugawym oskarżeniem lustracyjnym, które dotknęło go w wieku już prawie stu lat.
Pozostał po nim mural na Ochocie, gdzie walczył i konspirował. Z dumą spogląda z niego prosto w oczy wszystkim hejterom.
Do nikogo nie żywił nienawiści. Gdy po raz ostatni pojawił się w życiu publicznym, wtedy u boku Pawła Kukiza narodzonego wtedy, gdy on sam uczył Murzynów prakseologii – wciąż snuł uparcie plany naprawy Polski i trwałego uzdrowienia jej życia publicznego.
Celebryckie święte krowy czyli na świeczniku ponad prawem
Razi dziś zwykłego Polaka oczywista nierówność wobec prawa, gwarantująca faktyczną bezradność “znanym z tego, że są znani”. Co bowiem, poza niesławą w kręgach wyższych nad przeciętność, spotyka bohatera afery, w której poszkodowane były kobiety i podwładni pracownicy, ale których w obronę nie wzięły środowiska mające to hasło na sztandarach. Opinii publicznej pozostaje uwierzyć – lub nie, bo to do niej należy wybór – prawdziwości oskarżeń jakie wobec Lisa sformułował dziennikarz (a nie celebryta) śledczy Szymon Jadczak, wcześniejszy demaskator powiązań kiboli krakowskiej Wisły ze środowiskami mafijnymi, co stało się kanwą filmu “Bad Boy” Vegi, w którym główną rolę, wtedy bez wspomagania farmakologicznego jak niedawno za kierownicą zagrał, Królikowski.
I znów wracamy do punktu wyjścia. Bo ta sama opinia spostrzega też, jak niewiele z takich odkryć wynika. Gdy artykuły o Watergate doprowadziły do upadku Richarda Nixona, stanowiło to dla Ameryki i całego świata czytelny sygnał, że nawet prezydent USA nie stoi ponad prawem. A u nas potrafi to byle celebryta, z definicji znany z tego, ze jest znany, bo nie z osiągnięć zawodowych przecież. Dysponuje immunitetem mocniejszym niż poselski, chociaż otwarcie nieformalnym a zwłaszcza niemoralnym.
Gdyby brygadzista “na zakładzie” – jak mawia lud już wspomniany, “nagrabił sobie” podobnie jak gwiazdeczka wszystkich rodzimych telewizji (dokąd kolejno go z nich nie wyrzucono) i męska odmiana lalki Barbie, Tomasz Lis – wyprowadzony w kajdankach trafiłby “na dołek”, gdzie zapewne recydywa zrobiłaby mu z czterech liter jesień średniowiecza, jak głosi lista dialogowa kultowego filmu “Pulp fiction”. A nie popisywałby się w mediach społecznościowych ordynarnymi komentarzami: niedawno Szymona Hołownię z powodu braku uległości tegoż wobec Donalda Tuska nazwał “kałownią”. Celebrycka finezja…
Dla codziennego odbiorcy środków masowego przekazu, zwłaszcza jeśli nie jest wielbicielem sieciowego hejtu, w którym celuje osobnik swego czasu nagrodzony przez
branżowy “Press”, to nie żart, tytułem dziennikarza roku – wszystko to zazębia się w sposób niepokojący. Nie tylko z powodu wciąż trwającej pandemii i wojny za wschodnią granicą, ale także za sprawą mediów głównego nurtu przeciętny Polak utwierdzany jest w głębokim poczuciu niesprawiedliwości i krzywdy. Na zawsze? Do czasu… Zawsze przecież mamy w ręku pilota. A niebawem również kartkę wyborczą. Z obu uczyńmy właściwy użytek.

Łukasz Perzyna

Nieludzka twarz demokracji walczącej
Barbara Skrzypek była przesłuchiwana w środę w prokuraturze przez cztery godziny, bez obecności pełnomocnika, którego do udziału nie dopuszczono. Zmarła w sobotę. Jednak ta sama prokurator Ewa Wrzosek, która przesłuchanie prowadziła, straszy odpowiedzialnością karną tych, co oba te fakty połączą. Mimo, że ich związek przyczynowo-skutkowy wydaje się oczywisty dla myślącego

Śmigłowce, papierowy tygrys i szczerzenie zębów
Władza, raczej bezradna wobec codziennych prostych spraw obywateli, zapewnia wobec narastającego zagrożenia, że jesteśmy silni, zwarci, gotowi. Co ciekawe, tromtadracja ta łączy zwalczających się nawzajem premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudę. Wzbudza obawy, wynikające nie tylko ze smutnych analogii historycznych.Czytaj więcej ..

Panika aż Trzaska
Postrzeganie Trzaskowskiego przez resztę kraju przez pryzmat awarii Czajki czy potiomkinowskich inwestycji w Warszawie wydaje się czymś naturalnym, bo zabrakło przez siedem lat rządów tego prezydenta w stolicy projektów naprawdę wizjonerskich i potrzebnych mieszkańcom, a nie tylko atrakcyjnych jak kładka dla turystów wpadających do Warszawy na jeden weekend.Czytaj

Kruche sojusze i linia Wisły
Wstrzymanie przez Donalda Trumpa pomocy dla Ukrainy dało się przewidzieć. Polska płaci dziś krańcowym niepokojem za zaniechania kolejnych ekip nią rządzących. Zarówno naiwny proamerykanizm Prawa i Sprawiedliwości jak opcja niemiecka Koalicji Obywatelskiej nie okazują się przydatne do odnowienia systemu bezpieczeństwa.Czytaj więcej ..

Żegnamy Wojciecha Gawkowskiego (1966-2025)
Miał niepowtarzalny styl zarówno w sądowej sali, gdy występował w adwokackiej todze, reprezentując m.in. Tomasza Sakiewicza na długo przed obecną dekadą, ale też w polityce, w której kariery sam wprawdzie nie zrobił, ale jako szef młodzieży w KPN utorował drogę mnóstwu znakomitych inicjatyw. Czytaj więcej ..
© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka