Giertych na każdą okazję

Promotorzy porozumienia formacji opozycyjnych w wyborach do Senatu popełnili poważny błąd, gdy ogłaszając wspólną na nie zgodę nie podali nazwiska nawet jednego kandydata. Sytuację wykorzystał Roman Giertych i zgłosił się sam. Jego osoba może odstraszyć wielu wyborców od poparcia tej inicjatywy.
 
Gdy przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej (sekretarz generalny Platformy Marcin Kierwiński), Polskiego Stronnictwa Ludowego (wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski), Lewicy (Dariusz Wieczorek) oraz Polski 2050 (Jacek Bury) i przedstawiany jako lider części środowisk samorządowych Zygmunt Frankiewicz ogłosili we wtorek po południu, że do Senatu uzgodnią wspólnych kandydatów, tak, żeby w wyborach reprezentanci  opozycyjnych partii nie rozbijali głosów sobie nawzajem – nie zaprezentowali nawet jednego wspólnego kandydata. A aż się prosiło, by wskazać przy tej okazji społeczne autorytety ponadpartyjne z kręgu kultury, nauki czy sportu, samorządu lub działalności dobroczynnej, które w barwach zawartego porozumienia do Senatu wystartują. Nazwisk jednak zabrakło.
 
Nie tylko futbol jest grą błędów, jak głosi znane piłkarskie powiedzenie, polityka okazuje się rządzić podobnymi prawami. W 24 godziny po prezentacji wspólnej inicjatywy opozycji zamiar kandydowania w jej ramach ogłosił Roman Giertych. 
 
Jego kariera przez ostatnie ćwierć wieku stanowi niezwykłą peregrynację przez środowiska i ugrupowania polityczne. Wielokrotnie zaprzeczał sam sobie, dawni jego sojusznicy okazywali się wrogami i odwrotnie. Jako autor bojowej książeczki “Kontrrewolucja młodych” i wcześniejszy lider Młodzieży Wszechpolskiej bezskutecznie ubiegał się o sejmowy mandat w 1997 r. w barwach narodowo-demokratycznego Bloku dla Polski, który uzyskał jednak śladowy wynik. Powiodło mu się dopiero w 2001 r, kiedy jako jeden z trójki liderów Ligi Polskich Rodzin (pozostałymi byli adwokat ojca dyrektora Radia Maryja Tadeusza Rydzyka Marek Kotlinowski oraz radykalny lider związkowców z Ursusa Zygmunt Wrzodak) wprowadził do Sejmu 38-osobową załogę. Przeciwny przystąpieniu do Unii Europejskiej, największy wyborczy sukces odniósł w pierwszych polskich wyborach do europarlamentu, kiedy to w 2004 r. jego Liga zajęła drugie miejsce za Platformą Obywatelską. W kolejnym głosowaniu do Sejmu LPR w 2005 r. była wprawdzie dopiero piąta (za PiS, PO, Samoobroną Andrzeja Leppera i Sojuszem Lewicy Demokratycznej) za to po kilku miesiącach weszła do rządu. W ekipie Kazimierza Marcinkiewicza a później Jarosława Kaczyńskiego Roman Giertych pełnił funkcję wicepremiera i ministra edukacji. To wtedy wpadł na pomysł, żeby uczniów obowiązkowo poubierać w mundurki, północnokoreańskim obyczajem. Na szczęście rządził za krótko, by zamiar trwale zrealizować.
 
Kres parlamentarnej karierze Giertycha przyniosły przedterminowe wybory w 2007 r, do których sam się przyczynił, buntując się przeciw promotorowi własnej kariery Kaczyńskiemu. Dotychczasowi zwolennicy Ligi zagłosowali na PiS, ale i tak wygrała Platforma Obywatelska, bo przeliczył się również marzący o prolongowaniu władzy – stąd rozpisanie wyborów w połowie kadencji – Kaczyński.  

 

Czy kampanię poprowadzi z Włoch i co na to karabinierzy

 
Roman Giertych wrócił więc do pracy w kancelarii prawniczej i z czasem stał się adwokatem rodziny Tusków. Wcześniej przedstawiany przez “Gazetę Wyborczą” jako czarny charakter, teraz został jej ulubieńcem. Specjalizował się w wypowiedziach i wywiadach, dotyczących zagrożenia demokracji ze strony PiS. 
 
Dwa i pół roku temu Centralne Biuro Antykorupcyjne dokonało w związku z aferą spółki Polnord przeszukania domu i kancelarii Giertycha, w trakcie tych czynności mecenas źle się poczuł i znalazł w szpitalu. Później bezskutecznie występowano o nakaz jego aresztowania. Karabinierzy włoscy, na wniosek polskich władz, przeszukali też jego dom w Italii. W kraju wciąż ma status podejrzanego w sprawie o przywłaszczenie 72 mln zł. Wiadomo, że przeważnie we Włoszech Roman Giertych teraz przebywa. Czy stamtąd zamierza prowadzić kampanię do polskiego Senatu, a o mandat ma się ubiegać, jak wiadomo nieoficjalnie, z jednego z okręgów wielkopolskich?
 

 

Roman czy Jonasz

 
Nie na tym polega główny problem. Giertych nie okaże się zapewne Jonaszem, za którego sprawą miałaby utonąć wspólna lista opozycji w wyborach senackich. Wielu już zapomniało, kim był i ile razy sobie zaprzeczał. Ale wciąż pamięta o tym wystarczająco wielu głosujących, żeby osoba Giertycha mogła zrazić sporą część elektoratu do głosowania na uzgodnionych przez opozycję kandydatów również w innych okręgach, niż ten pod Poznaniem.   
 
Nie zazdroszczę rzeczywistym społecznym autorytetom, które zdecydują się kandydowaniem do Senatu wesprzeć polityków opozycji, gdy przyjdzie im stanąć na konferencji prasowej obok Giertycha jako dawnego zastępcy Kaczyńskiego w rządzie, by argumentować, że zbawiennym dla Polski celem pozostaje odsunięcie tegoż Kaczyńskiego od władzy. Tak finezyjnej konstrukcji zapewne zwłaszcza wyborcom… z wyższym wykształceniem nie uda się zrozumieć. 
 
W tym kontekście pytanie: kim pan jest panie Giertych?… jawi się jako nawet nie pomocnicze, ale całkiem pozbawione znaczenia. 
 
Wszystko to bardzo w stylu Witolda Gombrowicza, wielkiego pisarza, którego tenże Giertych jako wicepremier i minister edukacji próbował usunąć z listy lektur szkolnych, bo w “Trans-Atlantyku” doszukał się promocji homoseksualizmu (równie dobrze można by dowodzić, że “Zbrodnia i kara” Fiodora Dostojewskiego zachęca do popełnienia przestępstwa) a “Ferdydurke” też uznawał za szkodliwe dla młodzieży.    
  
Senat ma być izbą refleksji. To trafne określenie jego roli. Kandydatura Giertycha skłania do niej z pewnością, jeszcze przed udaniem się do komisji wyborczej. Dla polityków, żyrujących koncepcję wspólnej listy, istotna staje się kwestia, czy ma ona służyć płaceniu prywatnych długów rodziny Tusków.
 
W średniowiecznych procesach występował adwokat diabła. Byłemu premierowi udało się tę sytuację poniekąd odwrócić. Wśród uzgodnionych kandydatów opozycji do Senatu znaleźć się ma adwokat, którego jej elektorat właśnie za diabła wcielonego uważa. Zapowiada się trudny wybór. 
Odrażający brudni źli

Kampania wyborcza służyć mogłaby pokazaniu ludzkiej twarzy władzy ale również jej konkurentów. Nic podobnego się nie dzieje. O głosy zabiega się w inny sposób niż demonstrując troskę o Polskę i jej przyszłość ..Czytaj więcej ..

Lekcja z Wieruszowa

Prawybory w liczącym 8,5 tys mieszkańców a wraz z wiejską częścią gminy 14 tys. Wieruszowie, położonym dokładnie na dawnej granicy rozbiorowej (stąd wieloletnia zbieżność lokalnych wyników z ogólnopolskimi), pokazały, że nic w polskiej polityce nie jest przesądzone. Wynik głosowania mieszkańców różni się od rezultatów sondaży.Czytaj więcej ..

V Kolumna korupcji

Za miskę soczewicy biurokraci ze służb konsularnych sprzedawali nasze poczucie bezpieczeństwa. W aferze wizowej poraża nie tylko ogromna liczba nielegalnych imigrantów, którzy stali się jej beneficjentami wraz z urzędnikami wyzbytymi uczciwości i skrupułów – ale i niska taksa korupcyjna, jaką uiszczali. Czytaj więcej ..

Wierzę Wajdzie nie Maziarskiemu

Kiedyś wielki reżyser Andrzej Wajda, występując w roli członka komitetu poparcia Platformy Obywatelskiej nazwał TVN “naszą telewizją”. Teraz, nie legitymujący się podobnym uznaniem Wojciech Maziarski przekonuje nas, że to całkiem bezstronna stacja.Czytaj więcej ..

Lizus PiS-u, Lis PiS-u

Michał Adamczyk jak w lustrze odbija wcześniejszy upadek Tomasza Lisa, żurnalisty z kolei antypisowskiego. Nie chodzi jednak o proporcje. Najważniejsze w obu aferach pozostają krzywdy, zadane ofiarom przez pewnych własnej bezkarności celebrytów.Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

Dodaj komentarz