Jedna ojczyzna, jeden patriotyzm
- Dodano:
- Kategorie: Kraj, Polityka Krajowa
Zasób wiedzy przeciętnego licealisty wystarczy, żeby się zorientować, że kiedy Polska pozostawała w wieku XV, XVI i XVII mocarstwem europejskim, osiągnęła ten status dzięki tolerancji i wielobarwności, jako “państwo bez stosów”, atrakcyjne kulturowo również dla przybyszów ale przede wszystkim zamieszkujących ją nacji. Z bogactwa inspiracji zrodziły się myśl Pawła Włodkowica i Andrzeja Frycza Modrzewskiego, dzieła Jana Kochanowskiego i Wita Stwosza a także sukcesy
militarne (aż po Wiktorię Wiedeńską Jana III Sobieskiego) i gospodarcze (wielowiekowy status zbożowego spichlerza Europy). Również odrodzona w międzywojniu z popiołów I wojny światowej Polska osiągała doskonałe efekty, dopóki już po śmierci Józefa Piłsudskiego jego następcy nie sprostali zadaniu i zamiast nawiązania do jagiellońskiej tradycji skupili się na zwalczaniu inaczej myślących, co skrupiło się na braku przygotowań do kolejnej wojny i pomimo bohaterstwa żołnierza i poświęceń wspierającej go ludności cywilnej doprowadziło do klęski wrześniowej i upadku państwa. Nie trzeba jednak sięgać aż tak daleko, by wskazać, że to, co osiągnęliśmy i za to jesteśmy podziwiani zawdzięczamy zgodzie wokół celów nadrzędnych a nie mnożeniu podziałów.
Razem a nie przeciw sobie
Niedawno obchodziliśmy pięćdziesiątą rocznicę “zwycięskiego remisu” piłkarzy z Anglią na Wembley, kiedy to Polska po raz pierwszy po wojnie awansowała do finałów mistrzostw świata. Stało się to okazją do masowych przemarszów z flagami, których nie organizowała władza, chociaż żadnej opozycji wtedy nie było. Powtórzyły się w pięć lat później po wyborze Karola Wojtyły na Papieża. I dały początek dumie narodowej, która sprawiła, że policzyliśmy się w dobie pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski w czerwcu 1979 r. A także fenomenowi pierwszej, dziesięciomilionowej Solidarności.
Kiedy zaś został on nie zduszony wprawdzie ale zepchnięty do podziemia przez wprowadzenie stanu wojennego, inny obecny arbiter polskiego patriotyzmu Jarosław Kaczyński “13 grudnia spał do południa” ,co do dziś wypominają mu skandowaniem demonstranci przed żoliborską willą. Wtedy – nie bez racji – odmawialiśmy patriotyzmu rozbijającym drzwi cudzych mieszkań milicjantom, ale obecny lider partii rządzących wolał się wyspać. Podobnie w roku 1989 “Gazeta Wyborcza” przespała wolę społeczeństwa wyrażoną jasno w wyniku wyborczym z 4 czerwca i przystała na objęcie funkcji głowy państwa przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego, który w pamiętnym grudniu wraz ze swoim zastępcą Czesławem Kiszczakiem tym rozbijaniem mieszkań komenderował. Za sprawą rozwiązania zawartego w tytule tekstu naczelnego “Gazety” Adama Michnika “Wasz prezydent, nasz premier”, Polska – wcześniej liderka przemian w naszej części Europy – już wkrótce wlokła się w ich ogonie [2]. Gdy na praskich Hradczanach prezydentem był już dawny dysydent i dramaturg Vaclav Havel, u nas pozostawał nim Jaruzelski.
Zaś red. Kublik mam prawo krytykować, skoro mocą przypadku przyczyniłem się do jej kariery. Wiosną 1990 r. pracowałem w “Gazecie Wyborczej”. Poprosił mnie na rozmowę kierownik działu krajowego Piotr Pacewicz. Zaproponował, żebym pojechał z prezydentem Jaruzelskim na gospodarską wizytę do Piotrkowa Trybunalskiego.
Ochoczo na to przystałem, dodając, że na pewno oddam w artykule, jak przyjmują go niedawni wyborcy Solidarności. Na co usłyszałem od red. Pacewicza: – Tylko napisz… tak ciepło.
W odpowiedzi, jak łatwo się domyślić, parsknąłem śmiechem.
Do Piotrkowa z Jaruzelskim pojechała w imieniu “Wyborczej” początkująca wtedy, choć starsza ode mnie (dopiero co przeszła do nas z CBOS) red. Kublik.
Nie wybieram się także jako dziennikarz na zapowiadaną konferencję środowisk patriotycznych, którą zamierza organizować w styczniu Kaczyński. W dobie telewizji 24-godzinnych relacjonujących wszystko w czasie rzeczywistym nie ma potrzeby, żebym “robił tam tłum”. Zwłaszcza, że przez osiem lat rządów PiS nie byłem nawet sms-ami powiadamiany o żadnych imprezach partii władzy, chociaż ogromny wywiad z Jarosławem Kaczyńskim o jego pomysłach na przyszłość przeprowadziłem równo przed ćwierćwieczem dla “Życia” w czasie, kiedy nikt z nim nie rozmawiał, bo wydawał się politykiem skrachowanym. Nie pasował przecież ze swoimi małostkowymi fobiami do formatu nowoczesnej proreformatorskiej prawicy uosabianej przez Akcję Wyborczą Solidarność. A w dodatku miał na sumieniu poświęcenie w imię wyimaginowanej oświeconej koalicji z Unią Demokratyczną rządu mec. Jana Olszewskiego, pierwszego, który po zmianie ustrojowej osiągnął wzrost gospodarczy, co dla milionów zwykłych Polaków stanowiło dowód, że warto było komunizm demontować.
Innej Polski nie mamy
Tegoż 11 listopada w odległym waszyngtońskim Białym Domu Roman Dmowski namówił prezydenta Stanów Zjednoczonych Woodrowa Wilsona żeby wywarł wpływ na aliantów, aby z kolei z ziem wschodnich pokonani przez nich Niemcy nie ewakuowali się pospiesznie, tak by w ich miejsce nie wkroczyli bolszewicy. Zaś premier lewicowego rządu lubelskiego Ignacy Daszyński podporządkował się Piłsudskiemu i rozwiązał gotowy już gabinet. Nawet współpracująca wcześniej z Niemcami Rada Regencyjna z arystokratą Zdzisławem Lubomirskim, ziemianinem Józefem Ostrowskim
i arcybiskupem Aleksandrem Krakowskim w składzie stanęła na wysokości zadania i powierzyła Komendantowi dowództwo nad wojskiem i misję tworzenia rządu narodowego.
Podobnie w niedawną niedzielę wyborczą za sprawą mądrości zbiorowej Polaków ujawnił się budzący podziw w świecie cud masowego udziału obywateli w wyborach. Jak większość cudów polskiej historii – ten nad Wisłą z 1920 r, ten październikowy z 1956 r. co pod strajkującym Żeraniem zatrzymał gotowe już do akcji sowieckie tanki, wreszcie ten papieski, sierpniowy z 1980 r. i czerwcowy z 1989 r. – również i ten znajduje racjonalne wytłumaczenia.
Połączyły się tej niezwykłej niedzieli obywatelskie motywacje Polaków. Ich przeświadczenia o tym, co się należy krajowi. W kolejkach do urn ustawili się jedni po to, by bronić świadczenia 800plus oraz trzynastych i czternastych emerytur, kojarzonych ze sprawiedliwością społeczną, drudzy aby powstrzymać zagrożenia dla swobód obywatelskich oraz przejmowanie państwowych firm i mediów na zmarnowanie przez partię rządzącą. Jeszcze inni zapragnęli sprzeciwić się narzucanemu zgodnie przez TVN i TVP Info, “Gazetę Wyborczą” i “Gazetę Polską” szkodliwemu plemiennemu podziałowi, nie przypadkiem nazywanemu dwubiegunowym – bo wiemy od psychiatrów, że dla nich dwubiegunowość oznacza jednostkę chorobową. Kolejni zaś poszli do urn, by bronić suwerenności, zagrożonej w ich przekonaniu bądź przez proniemieckie zamierzenia Koalicji Obywatelskiej bądź przez niebezpieczne związki PiS z agentami wpływu Władimira Putina w Budapeszcie, Francji czy Hiszpanii i Włoszech. Na szacunek zasługuje każda z tych motywacji, która zaowocowała udziałem w wyborach. Podobnie jak ci wszyscy, co nie poszli do urn. Przymusu nie ma. Przekonamy ich może następnym razem.
Prawo do flagi i… trzymania się faktów
Współczesną formą patriotyzmu pozostaje, co oczywiste, nie tylko skrupulatne płacenie podatków (przeciętny Kowalski nie ma z tym problemów jak gwiazdor TVN Piotr Kraśko) ale i aktywność obywatelska. Najdoskonalszym jej przejawem okazuje się udział w wyborach. Dzięki temu stanowimy o sobie. Ale manifestuje się ona również udziałem w akcjach ulicznych, czy jest to Marsz Miliona Serc z 1 października czy Marsz Niepodległości z 11 Listopada. Stanowią formę wyrażania opinii bardziej zauważalną niż sondaże.
– Wybiera się pani na marsz? – spytała w ten drugi świąteczny dzień moją przyjaciółkę 22-letnia Diana, ekspedientka z pobliskiej Żabki.
– A pani?
– Nie. Ale jak byłam na Ukrainie, to chodziłam.
Może nawet niosła jedną z tych czarno-czerwonych flag, które tak rażą obserwatora z Polski, bo nawiązują do barw UPA. Nie o to jednak chodzi. Niedawno musieliśmy przywoływać przeszłość i telewizyjne archiwalia obrazujące spowite chmurą gazu łzawiącego ulice i place sprzed 40 lat, żeby przypomnieć, że prawo do swobody demonstrowania przekonań wywalczyliśmy sobie niedawno. Teraz dla podkreślenia zalet demokracji i zachęty, by z jej możliwości skorzystać, wystarczy porównanie z sytuacją o kilkaset kilometrów na wschód, gdzie udział w zgromadzeniu publicznym w każdej chwili przerwany może zostać rykiem syreny alarmowej obwieszczającej rakietowy albo lotniczy atak. Nasi goście nam o tym przypominają. Dlatego tak uważnie ich wysłuchujemy.
Jest też patriotyzm flagi. Odżył wiele lat temu, po zmianie ustrojowej. Znajdują w nim wyraz pozytywne emocje. Ujawnia się przy okazji świąt narodowych ale też sukcesów sportowych, kiedyś Adama Małysza, potem Kamila Stocha, teraz Dawida Kubackiego. Wspólne oglądanie meczów piłkarskich też nie przeszkadza nikomu. Nikt nie zamierza nikogo dusić biało-czerwonym szalikiem ani okładać drzewcem sztandaru.
Co nie oznacza oczywiście braku sprzeciwu wobec prób nie tylko fałszowania historii ale wręcz odwracania jej ocen, jak w wypadku zarzutów Barbary Engelking pod adresem Polaków za postawy w stosunku do żydowskich współobywateli w dobie okupacji niemieckiej czy oczerniania Jana Pawła II na podstawie materiałów dawnej komunistycznej służby bezpieczeństwa, że miał jakoby tolerować pedofilię wśród księży. Kalumnie na antenie telewizji TVN, mającej amerykańskiego właściciela, ale osadzonej zarazem w tradycji władzy sprzed 1989 r. (założyciela stacji Mariusza Waltera rzecznik rządu stanu wojennego Jerzy Urban rekomendował w 1983 r. wicepremierowi
Czesławowi Kiszczakowi do zespołu propagandowego przy ministerstwie spraw wewnętrznych) nie zmienią faktów: spośród drzew w Instytucie Yad Vashem, upamiętniających osoby ratujące Żydów podczas wojny, najwięcej posadzono ku czci ich polskich gospodarzy. Zaś Jan Paweł II pozostaje symbolem moralnej siły walki ze złem upostaciowanym przez komunizm, więc nikogo nie przekonają fałszywe dokumenty, wytworzone przez służby, które ten ustrój podtrzymywały. Podobnie jak “Gazeta Wyborcza” prezydenturę Jaruzelskiego do końca 1990 r.
Polskość jest wspólna
Teraz zaś, już po święcie 11 Listopada, które nie połączyło zwaśnionych ale roztropniejszym z nas jak co roku przypomniało wagę nie tylko wspólnej tradycji ale podobnie nierozdzielnej odpowiedzialności, choćby za bezpieczeństwo wschodniej granicy i miejsce w wielobarwnej Europie suwerennych państw – zarówno do “Gazety Wyborczej” piórem Agnieszki Kublik odmawiającej patriotyzmu polskim kibicom jak do Jarosława Kaczyńskiego, uzurpującego sobie prawo ustalania, kto jest patriotą, skierować można to samo retoryczne pytanie Antoniego Słonimskiego sprzed 85 lat: jakże mnie wygnasz z ziemi ojczystej, skoro jej nie znasz?
Polskość po raz kolejny objawiła się w masowej formie przy urnach 15 października jako całość i wspólnota.
Zwłaszcza teraz nie ma najmniejszego powodu, żebyśmy zawężali ją tylko do jej wycinka. Nie dlatego nawet, że razem jest fajniej. Tylko z tego powodu, że Polska jest jedna.
[1] Agnieszka Kublik. Po czym poznać patriotę. “Gazeta Wyborcza” z 10-12 listopada 2023
[2] Adam Michnik. Wasz prezydent, nasz premier. “Gazeta Wyborcza” z 3 lipca 1989
Łukasz Perzyna
Sto lat dla ministra czyli podziękowanie dla Józefa Kasprzyka
Nie został nawet “ministrem konstytucyjnym” ale na pewno najmocniejszym punktem ekipy rządzącej Polską w latach 2015-23. Za jego rządów urząd osiągnął najwyższy poziom po 1989 roku.Czytaj więcej ..
Piramida demokracji
Jeden bunt przy urnach dopiero co nastąpił. Obywatele w ostatnim głosowaniu zawstydzili polityków, powtarzających przedtem, że życie publiczne przeciętnego Polaka nie pasjonuje. Zaprzeczyły temu długie wieczorne kolejki do urn wyborczych.Czytaj więcej ..
Jedziemy na Euro
Po wyeliminowaniu Walii rzutami karnymi w barażowym meczu na wyjeździe – polscy piłkarze pojadą na Mistrzostwa Europy. Nie ma sensu narzekanie, że awans zdobyli w ostatnim momencie albo nie w takim stylu jak trzeba. Kto nie umie cieszyć się z sukcesów, kolejnych już nie odniesie.Czytaj więcej ..
Między nami a Walijczykami
Ustrzegliśmy się podobnie niemiłej niespodzianki, jaką w grupie eliminacyjnej stała się porażka z Mołdawią. Piłkarze Michała Probierza zgodnie z planem i rankingami pokonali Estonię 5:1 i o awans do finałów Euro zagrają w Cardiff z Walią. To symboliczne dla nas miejsce i przeciwnik.Czytaj więcej ..
Jaka tragedia taka Balladyna
Minął czas, kiedy Nową Lewicę uosabiały miła buzia i posągowa sylwetka Magdaleny Ogórek. Z sejmowej trybuny gorszą twarz postkomunizmu zaprezentowała przewodnicząca klubu Anna Maria Żukowska, zapowiadająca, że znane ze “strajku kobiet” błyskawice powrócą i jedna z nich porazi Szymona Hołownię ..Czytaj więcej ..
© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka