Odrażający brudni źli

Tytuł włoskiego filmu sprzed niemal półwiecza najtrafniej opisuje społeczne postrzeganie polityków w Polsce. Jednak w znacznej mierze sami są temu winni. Ich podejście niewiele się zmieniło od czasów opłakanego “społeczeństwo nie dorosło” jakim zwolennicy Tadeusza Mazowieckiego podsumowali jego przegraną ze Stanisławem Tymińskim w pierwszej turze wyborów (w drugiej prezydentem i tak został Lech Wałęsa). Uderza egoizm samozwańczej klasy panującej. Ale z pewnością próżniaczej.
 
Kampania wyborcza służyć mogłaby pokazaniu ludzkiej twarzy władzy ale również jej konkurentów. Nic podobnego się nie dzieje. O głosy zabiega się w inny sposób niż demonstrując troskę o Polskę i jej przyszłość – albo choćby nawet “fajniactwo” jak swego czasu prof. Paweł Łączkowski określił publiczny sposób bycia Aleksandra Kwaśniewskiego, prezydenta przez dwie kadencje.
 
Wybory parlamentarne, dalece od prezydenckich ważniejsze, bo to one w polskim systemie rozstrzygają, kto rządzi państwem – wygrywa się u nas wypłaceniem czternastej emerytury lub obietnicą podwyższenia “pięćset plus” do ośmiuset plus. Zapewne to świadczenia rozstrzygną o najbardziej dziś prawdopodobnym październikowym zwycięstwie Prawa i Sprawiedliwości a tym samym trzeciej kadencji partii Jarosława Kaczyńskiego u steru, oznaczającej dwanaście lat nieprzerwanych rządów, najpewniej też przy swoim prezydencie, bo dziś najbardziej prawdopodobnym następcą Andrzeja Dudy wydaje się Mateusz Morawiecki. W Końskich na konwencji wygłosił wystąpienie sytuujące go na czele stawki “presidentiables” jak we francuskiej demokracji określa się polityków mających realną szansę, aby prezydentem zostać.
 
Nikt nie powie za to konkretnie, chociaż pojawienie się legionelli stanowi znakomity ku temu powód, o konkretnych planach powstrzymania zagrożenia następnymi zarazami takimi jak koronawirus COVID-19 – ani przy okazji spekulacji co do losu Prigożyna o sposobach zastopowania presji białoruskiego KGB i wspieranych przezeń imigrantów nielegalnych na polską granicę wschodnią. A tym bardziej o putinowskim zagrożeniu.
 
Politycy gardzą wyborcami. Z wzajemnością. Po części wynika to z ich demoralizacji, po części z autentycznego przekonania zwerbalizowanego w pamiętnej kuluarowej kwestii byłego już prezesa reżimowej TVP Jacka Kurskiego, że ciemny lud to kupi.
 
Inżynieria społeczna pisowskiej ekipy ogranicza się do tworzenia jak najszerszej grupy obywateli uzależnionych od państwa. Zarazem ponieważ to ostatnie pieniędzy na loterii nie wygrało, nie dysponuje też, jak Chiny cenionymi i drogimi metalami ziem rzadkich – wszelkie świadczenia adresowane do mniej zaradnych lub niezbyt pracowitych obywateli finansują ich bardziej przedsiębiorczy sąsiedzi. Zaś beneficjenci “socjalu” biorą co się im daje i głosują na rozdawców – bo o to chodzi władzy – ale nie zmieniają porażająco negatywnej opinii o politykach. Im się należy, więc dobrze, że są wybory. Ale brak przekonania, że o sprawy Polski w nich chodzi. 

Jeśli mowa o postawach polityków, to szczególnie pouczające okazało się w trakcie konwencji w Końskich wystąpienie Pawła Kukiza, teraz lidera opolskiej listy PiS-owskich kandydatów do Sejmu. Polityk, który zaledwie osiem lat temu zyskał w wyborach prezydenckich za sprawą obietnicy odnowicielskiej altruistycznej zmiany głos co piątego Polaka – rozprawiał wyłącznie o sobie. O tym jak dobrze chciał i jak go za to atakują. Obiecał też wprowadzenie sędziów pokoju, rozstrzygających drobne sprawy. Ich ustanowienie skróciłoby czas oczekiwania na sądowe wyroki. Tyle, że Kukiz zasiadając przez dwie kadencje w Sejmie, najpierw w barwach własnych, później Polskiego Stronnictwa Ludowego – nawet tej sprawy nie załatwił. Ale rockman obiecuje niezmiennie, jakby chciał się pod sławetną opinią Kurskiego o wyborcach podpisać.

Wcześniej miarą klęski narracji Koalicji Obywatelskiej stało się odrzucone przez parlament żądanie wprowadzenia “800 plus” nie od początku przyszłego roku lecz okolicznościowo na Dzień Dziecka. Nie tylko punktów nie przyniosło ale przyczyniło się do odpływu znacznej części młodych wyborców PO-KO do Konfederacji, która dziś jeśli obiecuje to raczej – podobnie jak dekady temu wymieniony już raz w tym skromnym artykule Wałęsa – Polakom “możliwość brania losu w swoje ręce”.  
 
Fot: Opinia - Krzysztof Turowski rozmawia z Tadeuszem Zenczykowskim

Z estymą, czasem nawet przesadną, jeśli zważyć na Brześć, Berezę Kartuską i klęskę wrześniową zawinioną przez polityków, co wtedy uciekli gromadnie szosą na Zaleszczyki – przywołuje się często w debatach o jakości życia publicznego polską państwowość międzywojenną. Nie od rzeczy więc przypomnieć, jak przed ostatnimi w II RP wyborami do Sejmu w 1938 r. prowadził kampanię Tadeusz Żenczykowski, wtedy wybrany najmłodszym w całej izbie posłem, po latach zaś znany z fal Radia Wolna Europa.

“W czasie swych spotkań przedwyborczych nigdy nie mówiłem o sobie. Mówiłem o konieczności głosowania, dlaczego powinniśmy to robić. Tłumaczyłem, że nie muszą głosować na mnie, ale wysoka frekwencja jest potrzebna by wykazać siłę Polski” – wspominał w pół wieku później Tadeusz Żenczykowski w rozmowie zamieszczonej niedawno na łamach “Opinii” [1].

Kontrastuje to chyba wyraziście z obecnymi inwektywami, jakimi politycy w kampanii obrzucają konkurentów. I z ich ostentacyjnym egoizmem, w sytuacji gdy osobnicy, od lat znani nam z sejmowych ław, obiecują od ręki rozstrzygnięcie problemów, których przez parę kadencji rozwiązać nie byli w stanie. A co gorsza, nawet nie próbowali.

[1] Krzysztof Turkowski rozmawia z Tadeuszem Żenczykowskim. “Opinia” nr XXXVII (135), wyd. specjalne 2022

Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Nieludzka twarz demokracji walczącej

Barbara Skrzypek była przesłuchiwana w środę w prokuraturze przez cztery godziny, bez obecności pełnomocnika, którego do udziału nie dopuszczono. Zmarła w sobotę. Jednak ta sama prokurator Ewa Wrzosek, która przesłuchanie prowadziła, straszy odpowiedzialnością karną tych, co oba te fakty połączą. Mimo, że ich związek przyczynowo-skutkowy wydaje się oczywisty dla myślącego

Śmigłowce, papierowy tygrys i szczerzenie zębów

Władza, raczej bezradna wobec codziennych prostych spraw obywateli, zapewnia wobec narastającego zagrożenia, że jesteśmy silni, zwarci, gotowi. Co ciekawe, tromtadracja ta łączy zwalczających się nawzajem premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudę. Wzbudza obawy, wynikające nie tylko ze smutnych analogii historycznych.Czytaj więcej ..

Panika aż Trzaska

Postrzeganie Trzaskowskiego przez resztę kraju przez pryzmat awarii Czajki czy potiomkinowskich inwestycji w Warszawie wydaje się czymś naturalnym, bo zabrakło przez siedem lat rządów tego prezydenta w stolicy projektów naprawdę wizjonerskich i potrzebnych mieszkańcom, a nie tylko atrakcyjnych jak kładka dla turystów wpadających do Warszawy na jeden weekend.Czytaj

Kruche sojusze i linia Wisły

Wstrzymanie przez Donalda Trumpa pomocy dla Ukrainy dało się przewidzieć. Polska płaci dziś krańcowym niepokojem za zaniechania kolejnych ekip nią rządzących. Zarówno naiwny proamerykanizm Prawa i Sprawiedliwości jak opcja niemiecka Koalicji Obywatelskiej nie okazują się przydatne do odnowienia systemu bezpieczeństwa.Czytaj więcej ..

Żegnamy Wojciecha Gawkowskiego (1966-2025)

Miał niepowtarzalny styl zarówno w sądowej sali, gdy występował w adwokackiej todze, reprezentując m.in. Tomasza Sakiewicza na długo przed obecną dekadą, ale też w polityce, w której kariery sam wprawdzie nie zrobił, ale jako szef młodzieży w KPN utorował drogę mnóstwu znakomitych inicjatyw. Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments