Po co Polsce telewizja

Brytyjczycy chlubią się swoją renomowaną BBC, której kodeks stanowi wzór dla licznych światowych stacji. We Francji istnieje silna telewizja publiczna, a regulacje jej dotyczące uchodzące za najlepsze w świecie stały się przed ponad trzydziestu laty inspiracją dla polskiej ustawy medialnej, uchwalonej po zmianie ustrojowej. Niemcy mają zarówno ARD jak ZDF, czyli dwie mocne publiczne stacje. Zaś Włosi – RAI Uno. 
 
Zaś na pytanie, czy Polakom potrzebna jest telewizja publiczna, wystarczająco twierdzącą odpowiedź daje słabość – zarówno profesjonalna jak kulturowa – istniejących ogólnokrajowych stacji prywatnych, z których żadna nie tylko nie potrafiła ale nawet nie próbowała zastąpić TVP w jej zadaniach pomimo kryzysu, jaki w czasach prezesury Jacka Kurskiego a potem Mateusza Matyszkowicza miotał przez ostatnich osiem lat tą ostatnią. Komercyjne telewizje nie zbudowały konkurencyjnej oferty.
 
Polsat trzyma się jak najdalej od polityki, dzienniki nadaje krótkie, przynajmniej na głównej antenie, publicystyki tyle, ile musi. Specjalizuje się raczej w widowiskach, przekazie lekkim łatwym i przyjemnym. Pozostaje przede wszystkim telewizją polskiego interioru, oczekującego rozrywki i wytchnienia po pracy a nie wyzwań intelektualnych.
 
Tym bardziej TVN, na swoich antenach nadające programy, gdzie w roli pozytywnych bohaterów występują właścicielki agencji towarzyskich (“Królowe życia”) lub w najlepszym wypadku celebryci znani z tego, że są znani – nie pretenduje wcale do zluzowania TVP w jej kulturotwórczej roli. Nie miejsce na teatr telewizji czy z Szekspirem czy z awangardą, tam, gdzie antena służy promocji przyjemności życia i użycia, być może z powodu, że taki “content” przyciąga reklamodawców od proszków do prania i zup. 
Amerykański właściciel TVN, Warner Bros. Discovery nie szanuje przy tym reguł rzetelności, skoro tylko w ostatnim roku na antenie stacji miał miejsce bezpardonowy atak na dobrą pamięć o Janie Pawle II za domniemane tolerowanie przez niego pedofilii wśród księży oparty na materiałach dawnej komunistycznej służby bezpieczeństwa. Zaś znana poza tym z czupurności Monika Olejnik nawet nie próbowała sprzeciwić się “naukowczyni” Barbarze Engelking, gdy ta w programie na żywo zarzuciła Polakom naganne podejście do Żydów podczas wojny, czemu dobitnie zaprzecza rekordowa liczba drzew w Instytucie Yad Vashem, upamiętniających naszych rodaków, którzy podczas okupacji współobywateli tej narodowości ratowali nierzadko kosztem własnego życia.

 

Zamiast kształcić gwiazdy, konkurenci kaperowali z publicznej

Powstające przed ponad 30 laty – jak Polsat – czy przed ćwierćwieczem jak TVN stacje prywatne, zamiast kształcić własne kadry, obficie korzystały z transferów z TVP. Wśród założycieli Polsatu znaleźli się m.in. autor nadawanego przedtem z Woronicza programu “Bez znieczulenia” Wiesław Walendziak, sekretarz redakcji Wiadomości Bogusław Chrabota oraz Jarosław Sellin, także mający za sobą doświadczenia zawodowe z telewizji państwowej. Format Faktów TVN stanowi zasługę Grzegorza Miecugowa, wieloletniego wydawcy i czołowego dziennikarza relacjonującego dla Wiadomości prace Sejmu. Po debiucie w TVP Tomasz Lis zaliczył wszystkie stacje prywatne, z każdej go wyrzucano. Podobną drogę odbył nieżyjący już Kamil Durczok. Zarówno Zygmuntowi Solorzowi jak Mariuszowi Walterowi taniej przychodził transfer kadr niż dorobienie się własnych: wiadomo zresztą, że to trwa. I wymaga mistrzów zawodu.

Tych właśnie, artystów sztuki telewizyjnej, od dekad znajdujemy w TVP. I nigdzie indziej. To operatorzy obrazu i dźwięku, montażyści i realizatorzy, scenografowie i nawet kierownicy produkcji od których wszystko w programie zależy – budują od lat i utrzymują wysokie standardy telewizji w Polsce. Widać to na sejmowych korytarzach, gdy Władysław Malarowski, Jerzy Ernst czy Marek Pakowski wielokrotnie napominają wchodzących im w kadr kolegów z prywatnych stacji, nierzadko dawnych pracowników wydziałów zdjęciowych na placu Powstańców Warszawy, 

Fot: Pixabay.
gdzie przez lata mieściły się dzienniki oraz “na Woro” (Woronicza) gdzie znajduje się gł. siedziba TVP. Dla nich ci prywatni to żadni konkurenci, co najwyżej profani. 
 
Operator Jerzy Ernst niedawno obchodził pięćdziesięciolecie pracy zawodowej dla TVP, uhonorowano go materiałami w programach informacyjnych. Zasługą Ernsta pozostaje nie tylko zawodowy dorobek artysty ale i krew przelana w Iraku w imię prawa do informacji dla nas wszystkich, kiedy to został ranny w trakcie tego samego ataku na ekipę zdjęciową TVP, w którym zginęli Waldemar Milewicz i Mounir Bouarane. Tego się nie zapomina. 
 
A ściślej pamiętać o ponad 70-letnim dorobku TVP zdają się wszyscy poza politykami. Nowa koalicja rządowa potraktowała stację państwową niczym twierdzę do zdobycia. Użycie do jej przejęcia likwidacji firmy poza wątłymi podstawami prawnymi wzbudza obawy o jej przyszłość. “Przejście przez likwidację” może stanowić tylko dogodną drogę do szybkiego pozbycia się stamtąd propagandystów odpowiedzialnych za osiem lat rządów PiS w TVP, wyjątkowo dla jej dobrego imienia destrukcyjnych – ale też może prowadzić do ostatecznego zgruzowania firmy. Nie od rzeczy przypomnieć, że za całkowitą likwidacją TVP jako instytucji opowiada się zaledwie 11 proc Polaków [1]. Zaś co czwarty wyborca partii tworzących rządzącą “koalicję 15 października” nie aprobuje sposobu przejęcia przez ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza TVP i innych mediów państwowych [2]. 
 
Kształt tych ostatnich po dokonanej zmianie wydaje się, rzec można – minimalistyczny. Do TVP trafili niektórzy tylko dziennikarze identyfikowani z lepszym dla niej czasem sprzed 2016 r (Maciej Orłoś, Justyna Dobrosz-Oracz) oraz desant z TVN (nowy szef głównego programu informacyjnego Paweł Płuska) i radia RMF (Roch Kowalski, którego postacią znacząca nie da się w żaden sposób nazwać – w nowym Info). Więcej zainteresowania wzbudza pasmo telewizji śniadaniowej (gdzie falstart zanotowała Katarzyna Dowbor) niż nudnawe dzienniki. W rozmowie przedstawicieli trzech największych stacji z premierem Donaldem Tuskiem reprezentujący “19,30” niby to odnawiającej się publicznej wypadł bez porównania bardziej blado niż dwoje jego kolegów z telewizji prywatnych. Pytania naprawdę dziennikarskie zadał tylko Piotr Witwicki z Polsatu.

 

Prywatny nie znaczy wolny

Jednak chociaż obrona koncesji stacji TVN, którą ostatecznie uratowało weto prezydenta Andrzeja Dudy do pisowskiej ustawy już w poprzedniej kadencji przepchniętej przez parlament, pozostawała obowiązkiem demokratów – wspieramy przecież również wolność słowa tych, których poglądów nie podzielamy nawet jeśli styl ich przekazu nas razi, bo odczuwamy go jako kulturowo pauperyzujący widzów – trudno przypisać stacjom prywatnym w Polsce niezależność, jaka stanowić mogłaby wzór dla odradzającej się publicznej. Niechlubnym tego przykładem stała się transmisja na jednym z kanałów TVN przejazdu autokaru z ministrami rządu Donalda Tuska ulicami Warszawy. Przypominał się sposób w jaki w latach 70. telewizja, w której budował swoją pozycję przyszły założyciel prywatnej stacji Mariusz Walter, relacjonowała ówczesne wizyty Leonida Breżniewa. Zresztą jak wiemy Waltera rekomendował w stanie wojennym w lutym 1983 roku rzecznik rządu Jerzy Urban wicepremierowi i ministrowi spraw wewnętrznych Czesławowi Kiszczakowi do mającego powstać zespołu propagandowego, przygotowującego m.in, zaangażowane reportaże o ludziach Kościoła. Chociaż formalnie zespół nie powstał, jego cel został zrealizowany w czterdzieści lat później i to już po śmierci Waltera ale na antenie powołanej przez niego telewizji w postaci sławetnego materiału o Karolu Wojtyle jakoby tolerującym pedofilskie skłonności podległych mu księży z archidiecezji krakowskiej. 
Fot: Sam McGhee-Unsplash.

Polsat nie ma za sobą tradycji podobnie gorszących, bo jego założyciel Zygmunt Solorz stanowił raczej typ przemytnika-prekursora wolnego rynku i biznesu, ale stacja zawsze zabiegała o polityków, starała się utrzymywać z nimi dobre kontakty, czasem nawet ich zatrudniała, w tym Marka Markiewicza, który podpisał Solorzowi koncesję na nadawanie programu, redaktora postkomunistycznej “Trybuny” Dariusza Szymczychę i Ryszarda Czarneckiego ze Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, w Polsacie szefa redakcji katolickiej; do wyboru do koloru, można więc powiedzieć. 

Gdy PiS tracił władzę, to samo spotkało wpływy, jakimi w stacji cieszyła się sympatyzująca z obozem rządzącym z lat 2015-23 Dorota Gawryluk.
 
Zresztą zapobiegliwość jeśli o utrzymanie koncesji chodzi nie uchroniła wcale Zygmunta Solorza przed inwigilacją z użyciem systemu Pegasus przez pisowskie służby.
 
Oczywiście jeśli Donald Tusk wraz z wybierającym się zresztą do europarlamentu ministrem kultury Bartłomiejem Sienkiewiczem zdecydują się na zgruzowanie TVP, to nie po to, żeby spłacić długi wdzięczności wobec Polsatu, lecz te zaciągnięte w kampanii przedwyborczej wobec TVN.
 
TVN nadająca program – jeśli użyć eufemizmu – popularny, oparty głównie na niewyszukanej rozrywce, nie jest w stanie zastąpić TVP w jej dotychczasowej kulturotwórczej roli, nawet gdyby tego chciała. Nie będzie zresztą miała do tego motywacji. Mowa oczywiście o telewizji publicznej funkcjonującej, jak potrafiła w latach 1990-2015, a nie za czasów Kurskiego nadającej disco polo i niby to ludowe sylwestry w Zakopanem, gdzie wyłącznie honoraria celebrytów w tym uczestniczących cechował wysoki poziom. Ideał sięgnął wtedy bruku, ale żaden to dowód, że tak musi być zawsze.
 
W tej sytuacji pytanie o potrzebę istnienia telewizji publicznej w Polsce wydaje się mieć sens podobny, co zadawane przez dzieci: a po co nam filharmonia? A Muzeum Narodowe? Albo Ekstraklasa piłkarska bądź giełda? Dzieciaki, co je stawiają, uchodzą za natarczywe. Jeśli te same pytania powtarzają dorośli, pojawia się obawa, że mają coś do ukrycia.  
 
[1] sondaż United Surveys z 3-5 listopada 2023         
[2] badanie SW Research z 27-29 grudnia 2023
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Pożegnanie Papieża

Jeszcze w niedzielę Wielkanocną Papież Franciszek spotkał się z wiernymi, chociaż orędzie dla nich przeznaczone odczytał już jego sekretarz; Ojciec Święty nie miał już siły, aby to uczynić osobiście. I tak podziwiano go za to, że publicznie się pojawił. Dzień później, w Wielki Poniedziałek, w Polsce potocznie zwany lanym, zakomunikowano

Wybór na najtrudniejszą kadencję

Niska jakość kampanii, jaką obserwujemy, a także format samych kandydatów, z których żaden jeszcze jako mąż stanu się nie zaprezentował nie zwalnia nas od monitorowania wszystkiego, co się w kampanii dzieje. Zaowocuje to bowiem wyborem prezydenta, który stawi – lub nie stawi – czoła zagrożeniom, z jakimi nie mieli do

Ani plebiscyt ani konkurs piękności

Skoro zasadnie utyskujemy na “płaskoziemców” i antyszczepionkowców, tym bardziej warto sprzeciwić się działaniom tych, co zachowują się jakby chcieli nam obrzydzić zbliżające się wybory prezydenckie. Nawet jeśli z ich kalkulacji wynika, że niska frekwencja sprzyja ich własnym szansom.Czytaj więcej ..

40 lecie Ruchu Wolność i Pokój

W czasach schyłkowych PRL, trudnych jednak także dla opozycji, WiP wyrywał najmłodsze roczniki z marazmu, oferując pomysłowe formy protestu i zaangażowania społecznego. Oprócz samej legendy jego dorobkiem stało się urzeczywistnienie umiejętnie stopniowanych zamierzeń, co stanowiło wyjątek w niełatwych realiach Polski.Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments