Polityka na wysypisku

Jeśli nie pojawi się mocny kandydat niezależny – za rok warszawiacy, głosując na prezydenta miasta, do wyboru będą mieli aktualnego włodarza, którego najbliżsi współpracownicy odpowiadają za aferę śmieciową oraz przybysza z Chełma Lubelskiego, który rządząc tam, właśnie zamyka dzieciom dwa internaty.
 
Paradoksalnie, tak obciążone hipoteki obu konkurentów – aktualnego prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego oraz jego przyszłego rywala Jakuba Banaszka, teraz zarządzającego Chełmem – wcale nie zaprzeczają opinii, że samorządy mogą odnowić polską politykę. Wciąż potwierdza ją wysokie zaufanie dla lokalnych gospodarzy: dwie trzecie Polaków uznaje, że dobrze pracują, podczas gdy senatorów podobnie ocenia ledwie jedna trzecia, a posłów jedna czwarta z nas. Włodarze lokalnych “Małych Ojczyzn” zasłużyli sobie na wysokie noty. Problem stwarzają zsyłani do samorządu nominaci partyjni, ciągnący za sobą polityczne aparaty. Nie wójtowie przecież lecz prezydenci miast.
To przypadek zarówno Trzaskowskiego, zarazem wiceprzewodniczącego Platformy Obywatelskiej, jak Banaszka, uchodzącego za nadzieję Prawa i Sprawiedliwości.    
 

 

Przecież dzieci do szkoły mogą dojść na piechotę…

Trzy i pół roku temu warszawiacy gremialnie zagłosowali na Trzaskowskiego, dając mu zwycięstwo już w pierwszej turze, ponieważ jego konkurentem był popierany przez partię rządzącą Patryk Jaki. Z kolei Jakub Banaszek, chociaż syn posłanki PiS, za sprawą młodego wieku i jak się wydawało dynamicznego wizerunku, zyskał sobie poparcie mieszkańców Chełma. Rządy ich obu okazały się pasmem rozczarowań. Mimo to wystartują w kolejnych wyborach, przy czym Banaszkowi marzy się teraz awans do Warszawy. Wykorzystując jego pozycję najmłodszego prezydenta miasta w Polsce, PiS chciałby zdobyć stolicę, uchodzącą za polityczną twierdzę Platformy Obywatelskiej. Problem w tym, że Banaszek u siebie w “mieście manifestu lipcowego” jak Chełm tytułowano za poprzedniego ustroju – pozostawi po sobie spaloną ziemię.

Prezydent Jakub Banaszek postanowił zlikwidować dzieciom dwa internaty: miejscowego liceum oraz zespołu szkół budowlanych i geodezyjnych. Dach nad głową w trakcie roku szkolnego straci tym samym 130 uczniów. A rzecz dzieje się w Polsce wschodniej, gdzie po zmianie ustrojowej masowo likwidowano komunikację kolejową i autobusową. Decyzje domorosłego włodarza Chełma godzą też w tamtejsze szkoły, bo zgodnie z przyjętymi zasadami, subwencja idzie za uczniami i zależy od ich liczby, wysoka jest w wypadku wychowanków internatu. Zaś gdy uczniów jest 

mniej, szkoła nie zarabia. Dlaczego zresztą mieliby rezygnować z nauki? Bo urodzili się w niewłaściwym miejscu i czasie? Bo ich miasto ma bezmyślnego prezydenta? Przecież sami nawet jeszcze nie głosują, więc temu ostatniemu zupełnie nie są winni. Zaś 31-latek Banaszek nie ma czasu, by się zajmować szansami edukacyjnymi dzieci wiejskich czy nawet podmiejskich: zajmuje się bowiem – to nie żart – udzielaniem wywiadów szwajcarskiemu tygodnikowi “Die WeltWoche” (50 tys egz. nakładu).  

Chełmską aferę internatową nagłośniła posłanka Porozumienia Iwona Michałek oraz przewodniczący AgroUnii Michał Kołodziejczak. Nieudolnie tłumaczącego się w mediach społecznościowych Banaszka zgromiła tam eurodeputowana PiS i dawna wicemarszałek Sejmu Beata Mazurek, tytułując go przy tym – jak sobie na to zasłużył – “drogim dzieckiem”. Aż dziw, że raptem 31-letni prezydent miasta zupełnie nie rozumie potrzeb osób o zaledwie kilkanaście lat młodszych. A ściślej: może je rozumie, ale lekceważy. Jeden z internatowych budynków bowiem świeżo wyremontowano a później dopiero zapadła decyzja, żeby go dzieciom odebrać. Rodzi to podejrzenia o uwikłanie lokalnej władzy w szpetne interesy.

 

Póki smrodu nie czuć, wszystko jest w porządku

W stolicy, o którą ma za rok powalczyć Banaszek, te ostatnie stały się faktem. Pokazuje to afera śmieciowa, jaka rozegrała się dokładnie pod okiem prezydenta Rafała Trzaskowskiego. Właśnie został aresztowany sekretarz Warszawy Włodzimierz Karpiński, przedtem kierujący miejskim przedsiębiorstwem oczyszczania, a jeszcze wcześniej minister skarbu w rządzie Donalda Tuska. W grę wchodzić ma łapówka w wysokości 5 mln złotych. Wartość kontraktów objętych korupcyjnymi procedurami sięga nawet 600 mln. Wcześniej zatrzymano w tej samej sprawie – jako rozwojowej – byłego wiceministra z PO Rafała Baniaka, teraz szefa jednego ze stowarzyszeń przedsiębiorców.

Jak wiadomo, Neapol, chociaż pozostaje jednym z najpiękniejszych miast europejskich, z wywozem śmieci od lat nie może sobie poradzić, ponieważ ich wywóz pozostaje domeną mafii, co szanują lokalni politycy, pobierający w zamian za umowy z firmami powiązanymi z Cosa Nostra regularną rentę korupcyjną. Ponieważ mafia tylko na nich zarabia ale nie sprząta, śmieci są wszędzie a latem od ich fetoru uciec się nie da.

 

W trakcie zakończonego późną nocą z piątku na sobotę posiedzenia Rady Warszawy jeden z wiceprezydentów stolicy Tomasz Bratek tłumaczył – przy czym znów zaznaczyć wypada, że to nie żart – jakoby do władz miasta nie docierały sygnały o nieprawidłowościach, związanych ze zbieraniem, wywozem i utylizacją śmieci, dowiedziały się o nich dopiero w momencie akcji Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Sam Trzaskowski na radzie nie był obecny.

Nie muszę nawet pisać na zakończenie: nie zazdroszczę warszawiakom. Bo sam mieszkam w stolicy. Głosowałem na Trzaskowskiego, bo trudno żebym wspierał Jakiego, w sytuacji gdy formacja rządząca nie radziła sobie z tym co już opanowała, więc nie zamierzałem brać na siebie odpowiedzialności za dodanie jeszcze rodzinnego miasta do listy miejsc, gdzie Prawo i Sprawiedliwość… rządzi i czyni to fatalnie.

 

Spadochroniarz czy patron układu

W głosowaniu samorządowym za rok staniemy przed wyborem między spadochroniarzem, zrzuconym przez rządzących z miasta manifestu PKWN, a co grosza facetem, który nie lubi dzieci, a takich typów lepiej się wystrzegać – a aktualnym gospodarzem stolicy, niezdolnym, jak się okazuje, do powściągnięcia apetytów korupcyjnych najbliższych współpracowników.

Atutem Banaszka pozostaje mamusia – posłanka PiS z dostępem do prezesa, lekarka Anna Dąbrowska-Banaszek. Walorem Trzaskowskiego – jak na celebrytę przystało – okazuje się to, że jest znany z tego… że jest znany. Przez trzy i pół roku jego rządów w Warszawie nie doczekaliśmy się nawet jednego wizjonerskiego, godnego stolicy średniej wielkości europejskiego państwa, projektu. Takiego, jakie przeprowadził tu w XIX jeszcze wieku Sokrat Starynkiewicz, Rosjanin ale myślący po polsku, po którym zostały tu tramwaje i telefony, filtry i kanalizacja. W kolejnym stuleciu Stefan Starzyński przeszedł do historii jako bohaterski obrońca stolicy, pozostający na miejscu w sytuacji, gdy władze państwowe w niesławie uciekły szosą na Zaleszczyki, ale gdyby Niemcy nie zaatakowali – miał w zanadrzu projekty budowy nowoczesnej dzielnicy na Polu Mokotowskim. A niespełna ćwierć wieku temu na początku nowego stulecia walczący o fundusze na budowę stołecznego metra prezydent stolicy Paweł Piskorski dramatycznym, utrwalonym przez telewizyjne kamery gestem pokazał ówczesnemu premierowi Jerzemu Buzkowi w tunelu kolei podziemnej… ścianę możliwości finansowych miasta. 

Co pokaże Trzaskowski swoim wyborcom w kampanii za rok? Górę śmieci, jak w Neapolu? A jego konkurent Banaszak, czym przekona: poparciem matki posłanki czy wdzięcznością rodziców pozbawionych bursy dzieciaków spod Chełma Lubelskiego wobec partii, że go wreszcie stamtąd zabrała, by już więcej w mieście nie psuł?

 

Porządzili… i wystarczy?

Gołym okiem dostrzegamy, do czego prowadzi zdominowanie samorządu lokalnego przez ogólnopolskie partie polityczne. A latem, jak nastaną upały, własnym nosem to poczujemy. Wysypiska nie pachną przecież… Rossmannem.

Odoru afery śmieciowej Trzaskowski nie zneutralizuje zaleceniami raportu C40 Cities aby spożycie mięsa ograniczyć do mniej niż jednej czwartej dotychczasowego, zaś nabiału do niespełna połowy a najlepiej jedno i drugie zastąpić jadalnymi owadami: to nie żart, na związane z hodowlą tych ostatnich gusła cwaniacy potrafią wydębić niezłe pieniądze od miasta. Tyle, że Ratusz tych środków na giełdzie nie wygrał. Pochodzą z naszych podatków.

Albo pojawią się kandydaci niezależni, albo polska polityka, nawet w warszawskim wymiarze, toczyć się będzie na wysypisku i rozgrywać kosztem łez dzieciaków, pozbawionych przez partyjnego karierowicza i pisowskiego maminsynka bezpiecznego miejsca do nauki.
 
System finansowania oparty na dotacjach i subwencjach, obowiązujący od prawie ćwierćwiecza, sztucznie faworyzuje partie polityczne kosztem kandydatów i komitetów niezależnych nawet w wyborach do samorządu. Skutki właśnie widzimy.
Warto też jednak pamiętać, że trudne nie zawsze znaczy niemożliwe. I akurat teraz, na 55. rocznicę wydarzeń 1968 r, nie od rzeczy wydaje się powtórzyć ówczesne hasło, rozlegające się na całym świecie i przekraczające nawet żelazną kurtynę: bądźcie realistami, żądajcie niemożliwego. W tym wypadku po prostu po to, żebyśmy znów nie musieli się wstydzić za tych, których wybraliśmy. Wielu troszczy się dziś o uczciwość przyszłych wyborów. Ale równie realnym niebezpieczeństwem okazać się może wybór… między dżumą a cholerą. Przesada? Wszak paskudne choroby rodzą się… na śmietnisku właśnie.         
Odrażający brudni źli

Kampania wyborcza służyć mogłaby pokazaniu ludzkiej twarzy władzy ale również jej konkurentów. Nic podobnego się nie dzieje. O głosy zabiega się w inny sposób niż demonstrując troskę o Polskę i jej przyszłość ..Czytaj więcej ..

Lekcja z Wieruszowa

Prawybory w liczącym 8,5 tys mieszkańców a wraz z wiejską częścią gminy 14 tys. Wieruszowie, położonym dokładnie na dawnej granicy rozbiorowej (stąd wieloletnia zbieżność lokalnych wyników z ogólnopolskimi), pokazały, że nic w polskiej polityce nie jest przesądzone. Wynik głosowania mieszkańców różni się od rezultatów sondaży.Czytaj więcej ..

V Kolumna korupcji

Za miskę soczewicy biurokraci ze służb konsularnych sprzedawali nasze poczucie bezpieczeństwa. W aferze wizowej poraża nie tylko ogromna liczba nielegalnych imigrantów, którzy stali się jej beneficjentami wraz z urzędnikami wyzbytymi uczciwości i skrupułów – ale i niska taksa korupcyjna, jaką uiszczali. Czytaj więcej ..

Wierzę Wajdzie nie Maziarskiemu

Kiedyś wielki reżyser Andrzej Wajda, występując w roli członka komitetu poparcia Platformy Obywatelskiej nazwał TVN “naszą telewizją”. Teraz, nie legitymujący się podobnym uznaniem Wojciech Maziarski przekonuje nas, że to całkiem bezstronna stacja.Czytaj więcej ..

Lizus PiS-u, Lis PiS-u

Michał Adamczyk jak w lustrze odbija wcześniejszy upadek Tomasza Lisa, żurnalisty z kolei antypisowskiego. Nie chodzi jednak o proporcje. Najważniejsze w obu aferach pozostają krzywdy, zadane ofiarom przez pewnych własnej bezkarności celebrytów.Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

Dodaj komentarz