Strach się bać

czyli Tablica Mendelejewa po polsku

Czym się różni tablica Mendelejewa w wersji podawanej przez polityków i media głównego nurtu od kanonicznej, odkrytej przez wybitnego XIX-wiecznego chemika? Ta pierwsza zawiera wyłącznie trucizny. Ta druga – całe bogactwo świata. Jednak zarówno PiS jak PO i tak samo TVN jak Info dostrzegają wyłącznie gorszą część tego ostatniego. W przekonaniu, że najskuteczniej zarządza się strachem. A ciemny lud to kupi, jak powtarzał były już prezes TVP Jacek Kurski.
 
Ruch pilota? Spokojnie, nie o Smoleńsk chodzi. Obojętnie, jaki kanał włączamy, właśnie to słowo – kanał – pasuje do sytuacji. Znajdziemy się pośrodku ponurej historii w stylu filmu “Ostatni brzeg”, gdzie chmura radioaktywna po zakończonej właśnie wojnie atomowej zbliża się do brzegów Australii, ostatniego kontynentu, na którym jeszcze przetrwało życie [1]. Oddajmy rzecz słowem Kurtza z “Jądra ciemności” Josepha Conrada: groza. Horror.  
 
Polski wyborca żyje w koszmarze, w którym znad płonących odpadów wyrasta toksyczna chmura, ale na lekarza też nie może liczyć – skoro medyczka z Krakowa okazała się donosicielką, kapującą na pacjentkę. Co w tym najgorsze, nie została za to pozbawiona prawa wykonywania zawodu, chociaż złamała nie tylko prawo, które rządzący zawsze mogą zmienić, lecz przysięgę Hipokratesa obowiązującą od tysięcy lat.
 
Smutne, że Kraków kiedyś kojarzyć się mógł z Pierwszą Kadrową, a teraz z… pierwszą kablową wyłącznie. Oceny postawy lekarki nie zmieni nie wzbudzające zaufania uparte, czy wręcz obsesyjne tytułowanie poszkodowanej przez media głównego nurtu “panią Joanną”. Jakby chciały ukryć jej nazwisko, które brzmi: Parniewska. I z niczym się szerokiej opinii nie kojarzy. Nie ma powodu, by je maskować, skoro w tej sprawie pozostaje pokrzywdzoną. Jak rozumiem, idzie o ukrycie jej wcześniejszego zaangażowania w radykalne działania feministyczne, co akurat pozostaje bez znaczenia dla oceny sytuacji, w której stała się ofiarą, szpetnie potraktowaną przez funkcjonariuszy. A tym bardziej dla kwalifikacji moralnej donosu, jakiego dopuściła się medyczka. 
 
Skoro w podobny sposób zachowuje się przedstawicielka zawodu zaufania publicznego, to czego wymagać od zwykłych policjantów. Zaś dla obywatela to kolejny przykład, że zewsząd oczekiwać może opresji nie pomocy.
                           

 

To oni nam tak Polskę urządzili

Politycy w ten sposób urządzili nam kraj, jeszcze nie tak dawno podziwiany za pokojową drogę do demokracji, Solidarność i Papieża Jana Pawła II. Teraz jednak NSZZ “Solidarność” a raczej resztówka, co z legendarnego związku pozostała, odgrywa przy PiS podobną rolę jak niegdyś przy PZPR Centralna Rada Związków Zawodowych a potem OPZZ, zaś pamięć Papieża opluwa jak potrafi posiłkująca się esbeckimi archiwami prywatna stacja TVN, zarzucając Karolowi Wojtyle domniemane tolerowanie pedofili wśród podległych mu księży diecezji krakowskiej. 
Nie wróży to wysokiej frekwencji przy urnach jesienią. Strach się bać. Prowadzenie prekampanii to zarządzanie lękiem. 
 
Politycy straszą rządzonych ile wlezie: jedni Niemcami, inni rodzimym autorytaryzmem, pierwsi dyktatem ideologii gender, drudzy dominacją toruńskiego koncernu ojca dyrektora.
 
Nie przypadkiem słyszymy, że przy okazji pożaru pod Zieloną Górą do powietrza wokół przedostała się cała tablica Mendelejewa. 
Analogia z toksyczną chmurą z Lubuskiego okazuje się zasadna: jeśli poprowadzić ją dalej, można rzecz ująć tak, że w wersji polityków tablica ta zawiera wyłącznie trucizny. Nie wiem, co w szkole mieli z chemii zarządzający mediami głównego nurtu a przy okazji także naszym strachem – ale istnieją również pierwiastki dobroczynne. Jak choćby rad i polon, odkryte przez naszą wielką rodaczkę Marię Skłodowską-Curie, co przyczyniło się do zwalczania chorób nowotworowych. 
 
Politycy dzielą się jednak z nami wyłącznie gorszą stroną rzeczywistości. Dobitnie świadczy to o nich. Nie o nas.
Straszą, bo są bezradni. Przykład idzie z góry. Arogancja ministrów udziela się pomniejszym funkcjonariuszom. A ta z kolei operatorom telefonów ratunkowych.  Pamiętam, jak kiedyś wracałem z lecznicy z chorym psem w towarzystwie mojej przyjaciółki i natrafiliśmy na leżącego na chodniku mężczyznę. Wysoki i postawny, zapewne był pijany. Ale pewności nie mieliśmy. Zadzwoniłem więc na 112, bo pora była już nocna a temperatura zimowa. Ratowniczka, z którą mnie połączono, zamiast natychmiast zadysponować wysłanie karetki, zaproponowała mi zrobienie osobnikowi, któremu chcieliśmy pomóc, sztucznego oddychania. A gdy ją wyśmiałem, próbowała mnie straszyć odpowiedzialnością karną za nie udzielenie pomocy. Bełkotała przy tym strasznie, bo był to dzień popularnych imienin. Rozłączyłem się więc, zadzwoniłem jeszcze raz, streściłem przebieg rozmowy operatorowi, zaś on zachował się przytomnie i zamiast znowu mnie z tą pijaczką łączyć, po prostu sam karetkę pogotowia dokąd trzeba wysłał. O takich przykładach warto pamiętać również po doświadczeniach wysokiej fali pandemii, kiedy to zwyczajni ludzie ofiarnie  przykładnie pomagali sobie nawzajem, a władza zapisała się w pamięci raczej dziwnymi interesami z instruktorem narciarskim czy handlarzem bronią, którego później tak pospiesznie skremowano w albańskiej Tiranie, że mało kto uwierzył, że rzeczywiście umarł a nie pod przybranym nazwiskiem uciekł z pieniędzmi. Po rozlicznych dealach pozostał sprzęt medyczny nie nadający się do użytku. Za to zwykli Polacy informowali siebie nawzajem, w której aptece czy żabce dostać można maseczki, kiedy jeszcze nie były one powszechnie dostępne.   
                                           

 

Lecz ludzi dobrej woli jest więcej   

Nie po raz pierwszy jednak w Polsce rządzeni okazują się mądrzejsi od klasy politycznej. Podobnie działo się w stanie wojennym, kiedy to pomagaliśmy sobie nawzajem, bo nawet Zbigniew Bujak z Władysławem Frasyniukiem – z całym dla nich szacunkiem – nie byli w stanie, w odróżnieniu od nas, dostarczyć w trzaskający mróz codziennych zakupów osiemdziesięcioletniej emerytce za ścianą. Także w trakcie powodzi stulecia (latem 1997 r.) zawiedli wprawdzie wojewodowie spóźnieni z akcją ratowniczą, a premier Włodzimierz Cimoszewicz tłumaczył poszkodowanym, że trzeba się było wcześniej ubezpieczyć – ale nie wpłynęło to na powszechną ofiarność akcji pomocowej. Nie przypadkiem Czesław Niemen podczas dobroczynnego mityngu w Pałacu Kultury połączonego z kwestą na powodzian zaśpiewał słynne “ludzi dobrej woli jest więcej”, co w tamtych okolicznościach zabrzmiało ja nigdy dobitnie. 
  
Prawdziwość tych słów potwierdziła się w dobie walki z COVID-19 począwszy od lutego 2019 oraz przy okazji przyjmowania wojennych uchodźców ukraińskich. Rola władzy ograniczyła się wówczas do tego, że Polakom… nie przeszkadzała.  Nie trzeba też nas było zachęcać, abyśmy przed poszkodowanymi w napastniczej wojnie Putina otworzyli nasze serca i portfele a także drzwi mieszkań.
 
Społeczeństwo wciąż działa u nas sprawniej od instytucji państwa. Utwierdza to nas w przekonaniu, że nie dzieje się aż tak źle, jak utrzymują politycy i suflują media głównego nurtu. Jeśli zaś nawet mają trochę racji, to i tak pretensje mogą mieć wyłącznie do siebie. 
 
[1] Ostatni brzeg. Film fab. z 1959, reż Stanley Kramer
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Nieludzka twarz demokracji walczącej

Barbara Skrzypek była przesłuchiwana w środę w prokuraturze przez cztery godziny, bez obecności pełnomocnika, którego do udziału nie dopuszczono. Zmarła w sobotę. Jednak ta sama prokurator Ewa Wrzosek, która przesłuchanie prowadziła, straszy odpowiedzialnością karną tych, co oba te fakty połączą. Mimo, że ich związek przyczynowo-skutkowy wydaje się oczywisty dla myślącego

Śmigłowce, papierowy tygrys i szczerzenie zębów

Władza, raczej bezradna wobec codziennych prostych spraw obywateli, zapewnia wobec narastającego zagrożenia, że jesteśmy silni, zwarci, gotowi. Co ciekawe, tromtadracja ta łączy zwalczających się nawzajem premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudę. Wzbudza obawy, wynikające nie tylko ze smutnych analogii historycznych.Czytaj więcej ..

Panika aż Trzaska

Postrzeganie Trzaskowskiego przez resztę kraju przez pryzmat awarii Czajki czy potiomkinowskich inwestycji w Warszawie wydaje się czymś naturalnym, bo zabrakło przez siedem lat rządów tego prezydenta w stolicy projektów naprawdę wizjonerskich i potrzebnych mieszkańcom, a nie tylko atrakcyjnych jak kładka dla turystów wpadających do Warszawy na jeden weekend.Czytaj

Kruche sojusze i linia Wisły

Wstrzymanie przez Donalda Trumpa pomocy dla Ukrainy dało się przewidzieć. Polska płaci dziś krańcowym niepokojem za zaniechania kolejnych ekip nią rządzących. Zarówno naiwny proamerykanizm Prawa i Sprawiedliwości jak opcja niemiecka Koalicji Obywatelskiej nie okazują się przydatne do odnowienia systemu bezpieczeństwa.Czytaj więcej ..

Żegnamy Wojciecha Gawkowskiego (1966-2025)

Miał niepowtarzalny styl zarówno w sądowej sali, gdy występował w adwokackiej todze, reprezentując m.in. Tomasza Sakiewicza na długo przed obecną dekadą, ale też w polityce, w której kariery sam wprawdzie nie zrobił, ale jako szef młodzieży w KPN utorował drogę mnóstwu znakomitych inicjatyw. Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments