
Telewizja musi zostać
Dobro wspólne i Koalicja Herostratesów
Zdarzenie to oddaje ówczesną rolę i rangę telewizji publicznej. Rzecz działa się w połowie lat 90 a nie za pierwszych Piastów. W tej samej dekadzie, przechodząc przez Dworzec Centralny, zorientowałem się, że na emisję głównego wydania o 19,30 nie zdążę ani do domu ani do redakcji, więc postanowiłem własny materiał obejrzeć na jednym z umieszczonych w dworcowej hali ogromnych telewizorów. Poszedł sygnał, przywitała się Jolanta Pieńkowska a mój temat okazał się pierwszy w “szpiglu” jak w telewizyjnym slangu nazywa się scenariusz programu.
– Cicho. Wiadomości idą, a ja słucham – tak jeden ze stałych mieszkańców Centralnego karcił rozgadanego kolegę. Ten dowód uznania i uwagi do dziś cenię sobie szczególnie jako argument, że warto ten zawód uprawiać.
Wiadomości odwdzięczały się też zwykłym ludziom żywym zainteresowaniem ich sprawami codziennymi. Gdy z operatorem Markiem Tittlem pojechaliśmy do supermarketu “Panorama”, podałem tylko temat zdjęć:
Młoda i piękna dziewczyna wzięła z półki mandarynkę. Obejrzała, powąchała i długo obracała w palcach. Aż odłożyła owoc z powrotem. W jej oczach zalśniły łzy. Być może była absolwentką jednej z niezliczonych pod koniec komuny “odzieżówek”, po których potem nie dało się znaleźć pracy, bo fabryki pozamykano w ramach planu Leszka Balcerowicza a ciuchy zaczęto sprowadzać a Chin. A jej ortalionowa kurtka i włosy poprawiane jakąś ruską “chną” z bazaru miały barwy skóry tej mandarynki, na którą nie było jej stać… Taką właśnie małą ale przejmującą operatorską etiudę obejrzeli widzowie o 19,30.

Powtórzonej przez szefa posłów PO-Koalicji Obywatelskiej Borysa Budkę dzień po marszu tej partii na rzecz – a jakże – wolności i demokracji – zapowiedzi likwidacji TVP nie da się wytłumaczyć szewskim poniedziałkiem, chociaż bankietowe skłonności jej autora pozostają znane od czasu osławionej imprezy, w trakcie której bratał się przy kielichu z posłami PiS, których na co dzień od czci i wiary w publicznych wypowiedziach odsądza.
“Nie niszczcie” czyli warto posłuchać Jana Pawła II
Pomysł likwidacji TVP czy nawet w wariancie soft wyłącznie jej kanału Info podszyty jest nie tylko zemstą lecz lobbingowym interesem jej medialnej konkurencji. Logicznie zaś okazuje się absurdalny: nikt nie zamierza przecież zamknąć słynnej łódzkiej “filmówki”, chociaż rzeczywiście w ostatnich latach doszło tam do gorszących przypadków molestowania seksualnego i mobbingu. Jednak wyższa szkoła filmowa od czasów gdy nauki pobierali tam Andrzej Wajda i Roman Polański pozostaje dumą Polaków a państwo nieźle zarabia na zagranicznych studentach przyjeżdżających tam dla prestiżu. Dlaczego więc akurat TVP ma płacić likwidacją za nieprawości prezesów Jacka Kurskiego i Mateusza Matyszkowicza sprawujących tam z poręki PiS władzę w sumie przez siedem lat: mniej niż dziesiątą część jej historii?
Oglądaliśmy w niej Papieża, nie tylko generała
Jeśli zaś pojawi się argument, czym była TVP w stanie wojennym – przypomnieć wypada, że również inne wydarzenia mające miejsce w jego trakcie: wizytę papieską z 1983 r. oraz piłkarskie Mistrzostwa Świata w Hiszpanii rok wcześniej gdzie drużyna Antoniego Piechniczka w pięknym stylu zdobyła trzecie miejsce wygrywając z Peru, Belgią i Francją i utrzymując symboliczny ale jakże ważny dla morale narodu zwycięski remis z ZSRR – również na jej antenie oglądaliśmy.
W tym samym czasie, gdy setkom osób negatywnie zweryfikowanym za sympatie dla Solidarności unieważniano naprędce przepustki do gmachów przy Woronicza i placu Powstańców Warszawy a Dziennik TV w obawie przed tymi właśnie pracownikami nadawano z bunkra wojsk obrony powietrznej kraju – rzecznik rządu Jerzy Urban rekomendował wicepremierowi Czesławowi Kiszczakowi do mającego powstać przy MSW zespołu do propagandowego zwalczania podziemnej Solidarności… Mariusza Waltera późniejszego założyciela stacji TVN, obecnie głównej obok Polsatu prywatnej konkurentki TVP i pierwszej beneficjentki ewentualnego upadku TVP.
Gdy Urban składał Walterowi “propozycję nie do odrzucenia”, jeśli użyć języka Mario Puzo i Francisa Coppoli, twórców literackiego i filmowego “Ojca chrzestnego” – zespół nie powstał, bo nie zgodzili się inni – władza na masową skalę używała mafijnych metod do zastraszania niepokornych księży. Po latach zaś stworzona przez Waltera stacja TVN już po śmierci założyciela posłużyła się podobnymi środkami, by próbować zohydzić Polakom pamięć ich największego autorytetu społecznego Jana Pawła II pod absurdalnymi zarzutami, że jako arcybiskup tolerował pedofilię wśród podległych księży. Użyto sfabrykowanych materiałów pozostałych po dawnej komunistycznej służbie bezpieczeństwa. Teraz wedle zamysłu głównej formacji opozycji Platformy Obywatelskiej – Koalicji Obywatelskiej to TVN ma na rynku zastąpić zlikwidowaną (względnie zmniejszoną o kanał Info) TVP. Tym samym długi polityczne wobec stacji założonej przez pupila Kiszczaka zostaną spłacone, a zemsta dokonana. Nawet pies nie zaskowyczy, co najwyżej etos, ale kto w Platformie po odejściu Bogusława Sonika pojmuje znaczenie tego słowa… Za to powszechnie rozumiane pozostają zemsta i rewanż oraz interes “naszej telewizji” jak określił TVN wielki reżyser Andrzej Wajda jako członek komitetu wyborczego kandydatów PO. Czas odwetu nadejdzie. I ideałem żurnalistyki w miejsce kukłowatej Holeckiej stanie się Agata Adamek na aroganckie i obraźliwe wypowiedzi Donalda Tuska reagująca bezradnym “że co” kojarzącym się z odzywką dawnej służby folwarcznej wobec jaśnie państwa. Służba nie drużba. A porządek być musi.
Dziennikarz to jest ktoś: czyli kto zamiast niego skarci Macierewiczów i Danielewskich
Politycy PO pamiętają bowiem, jak Miłosz Kłeczek wypytywał wiceprzewodniczącego klubu Koalicji Obywatelskiej Cezarego Tomczyka o jego luksusowe BMW. Tyle, że dla opinii publicznej nie jest obojętne, w jaki sposób młody jeszcze polityk dorobił się pojazdu tak kosztownego, skoro zarobki posłów pozostają wprawdzie gorsząco wysokie i w żaden sposób nie odpowiadające jakości ich pracy, ale jednak na podobną rozrzutność nie pozwalają.
Dociekliwość flagowego dziennikarza TVP Miłosza Kłeczka tak dała się we znaki Tomczykowi, że zestresowany zaczął swoją beemwicę…. parkować jak najdalej od sejmowego wejścia. Podobnie zbieżne z interesem publicznym okazały się odkrycia programu “Kasta”, też autorstwa Kłeczka, który ujawniał nieprawości sędziów z pospolitymi kradzieżami na stacjach benzynowych włącznie. Autor tego wszystkiego nie wymyślił, na arogancję i niekompetencję feudałów w togach pewnych swojej bezkarności Polacy narzekali na długo zanim program się pojawił – jak wtedy, gdy śląski sąd wydał ośmieszające Temidę orzeczenie, że… właściciel budynku nie ma obowiązku odśnieżać jego dachu. Zaś już gdy program
Cześć i chwała za to wszystkim, którzy czynią to również nie dysponując machiną tak potężną jak państwowa telewizja. Wojciech Czuchnowski od lat obnaża matactwa Antoniego Macierewicza w sprawie smoleńskiej i ujawnia spory w jego zespołach do zbadania katastrofy oraz esbeckie powiązania ich gwiazd. Od lat tropi nieprawości tegoż Macierewicza renomowany autor Tomasz Piątek (“Niebezpieczne związki…”). Jarosław Jakimczyk jeszcze za rządów Jerzego Buzka ogłosił wykaz agentów wywiadu rosyjskiego pracujących pod przykryciem dyplomatycznym. Wielu z nich wydalono z Polski, niektórych ich współpracowników skazano. Wtajemniczeni przysięgali, że funkcjonariusze Urzędu Ochrony Państwa (protoplasta obecnej Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego) pracowali wówczas z kserokopią artykułu Jakimczyka na czołówce “Życia” Tomasza Wołka w ręku.
Podobnie “Dziennik Gazeta Prawna” ujawnił popierane przez prezydenta Rafała Trzaskowskiego zalecenia organizacji międzynarodowej C 40 Cities, nakłaniające do drastycznego zmniejszenia spożycia mięsa i nabiału w imię zdrowia i przyszłości planety. Zaś fotoreporterzy “Faktu” uchwycili przewodniczącego klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej (sejmowo-senacka emanacja PO) Borysa Budkę, bratającego się przy kielichu z czołowymi posłami PiS Markiem Suskim i Łukaszem Szumowskim w trakcie obficie zakrapianej imprezy zorganizowanej przez pisowskiego żurnalistę (kiedyś pracował dla partyjnego “Nowego Państwa”) Roberta Mazurka, teraz zarabiającego w niemieckim ale polskojęzycznym radiu RMF, bo to ostatnie o koncesję dbać musi.
Miłosza Kłeczka przestał się ukazywać, sędzina z kolei warszawska oddaliła wniosek pozwanego przez spółdzielnię mieszkaniową o zapłatę, nakazujący zbadanie, czy podobne kroki podjęto wobec najemców lokali użytkowych w tym samym budynku jako… nie mający związku ze sprawą. Chociaż zbadanie, czy nie ma miejsca wypadek dyskryminacji lub naruszenia nadrzędnej wobec roszczeń wynikających z prawa cywilnego, bo konstytucyjnej zasady równości obywateli wobec prawa jest jej oczywistym obowiązkiem. Podobnie
sędzina warszawska nie zareagowała gdy mec. Jerzy Danielewski próbował pozwanemu w sprawie cywilnej uczynić zarzut z faktu, że został odznaczony za działalność w KPN i “S” podziemnej Krzyżem Wolności i Solidarności – i niewiele wskazuje, aby tenże pogrobowiec mecenasów z procesów kiblowych z lat 50. w wystąpieniach obrończych deklarujących obrzydzenie wobec bezmiaru domniemanych win klientów, został za to sprawiedliwie z palestry usunięty, chociaż niezbędne kroki już podjęto. Polski wymiar sprawiedliwości jest chory niezależnie od faktu czy Miłosz Kłeczek nakręci o nim kolejny program. A patologie trzeba demaskować.
Paradoksalnie ten sam Borys Budka, którego dwulicowość wtedy za sprawą dzielnych “paparazzi” poznała opinia publiczna, wystąpił teraz ponownie z pomysłem likwidacji TVP. Wcześniej lansował go inny poszkodowany przez niezależnych dziennikarzy – Rafał Trzaskowski. Ponieważ pozostaje prezydentem stolicy, trudno nie odnieść tego do sposobu odwracania uwagi przez praskich “doliniarzy”, co w zatłoczonym tramwaju drą się “łapaj złodzieja”, a we własnej kieszeni dzierżą już cudzy portfel. Teraz więc słyszymy kojarzące się z podejściem Mieczysława F. Rakowskiego do Stoczni Gdańskiej słowo: zlikwidować. Ostatni premier z PZPR chciał się na jej robotnikach zemścić, bo na spotkaniu tam poradzili mu, żeby krawata nie zdejmował, bo się przyda… a wszyscy wiedzieli o co chodzi.
Komu nie wystarczy wyobraźni
Zdrowy rozsądek i przyzwoitość nakazuje pójść drogą odwrotną. Racja stanu przemawia raczej za podjęciem kolejnej próby ocalenia a nie likwidacji TVP i przywrócenia misji telewizji publicznej upaństwowionej i upartyjnionej przez PiS wkrótce po wyborach z 2015 r, co symbolizują czasy Kurskiego. Nie da się pominąć ani ukryć, że w wyniku udanego demokratycznego eksperymentu wspieranego, chociaż w różnym czasie, realnie przez wszystkie główne siły polityczne telewizja publiczna w Polsce na wzór francuski (tamtejsza ustawa uchodzi za najlepszą w świecie) działała już w latach 1990-2015 a więc przez ćwierć wieku. Nie idealnie z pewnością, ale sprawnie.
Powrót do tamtych czasów jest możliwy, ponieważ pomimo zwalniania z pracy wielu cenionych dziennikarzy, potencjał TVP został zachowany i wciąż pozostaje nieosiągalny dla konkurencji jeśli chodzi o kunszt artystów sztuki telewizyjnej: operatorów obrazu i dźwięku, realizatorów, kierowników produkcji czy montażystów.
Teatr telewizji? A agencja towarzyska nie wystarczy?

Łukasz Perzyna

Pochód pierwszomajowy, przepraszam, październikowy
Ordynacja wyborcza, jasno zabrania przedstawicielom jednych komitetów wyborczych uczestnictwa w imprezach masowych organizowanych przez inne komitety. Kuszeni przez PO-KO powinni o tym pamiętać.Czytaj więcej ..

Lumpen liberałowie, Konfederacja i ruska narracja
Doktryna liberalna stała się nie tylko modą ale i inspiracją w polskim podziemiu w latach 80. Chyba nigdzie poza gorączkowo konspirującą Polską nie czytano z takim zacięciem Miltona Friedmana i innych liberalnych proroków.Czytaj więcej ..

Odrażający brudni źli
Kampania wyborcza służyć mogłaby pokazaniu ludzkiej twarzy władzy ale również jej konkurentów. Nic podobnego się nie dzieje. O głosy zabiega się w inny sposób niż demonstrując troskę o Polskę i jej przyszłość ..Czytaj więcej ..

Lekcja z Wieruszowa
Prawybory w liczącym 8,5 tys mieszkańców a wraz z wiejską częścią gminy 14 tys. Wieruszowie, położonym dokładnie na dawnej granicy rozbiorowej (stąd wieloletnia zbieżność lokalnych wyników z ogólnopolskimi), pokazały, że nic w polskiej polityce nie jest przesądzone. Wynik głosowania mieszkańców różni się od rezultatów sondaży.Czytaj więcej ..

V Kolumna korupcji
Za miskę soczewicy biurokraci ze służb konsularnych sprzedawali nasze poczucie bezpieczeństwa. W aferze wizowej poraża nie tylko ogromna liczba nielegalnych imigrantów, którzy stali się jej beneficjentami wraz z urzędnikami wyzbytymi uczciwości i skrupułów – ale i niska taksa korupcyjna, jaką uiszczali. Czytaj więcej ..
© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka