Telewizja musi zostać

Dobro wspólne i Koalicja Herostratesów

Kiedy za rządów postkomunistów brygady antyterrorystyczne plombowały nadajniki nadających bez koncesji prywatnych stacji radiowych i telewizyjnych, w newsroomie Wiadomości TVP już po godz. 20 odebrałem dramatyczny telefon z Konina.
 
– Mówi Beata Pieczyńska, jestem dziennikarką radia. Pan podał w “głównych”, że wciąż nadajemy, a nas właśnie wyłączyli antyterroryści – w głosie rozmówczyni dało się wyczuć, że tamuje łzy.
 
– Dziś już nie ma sensu. Przyjadę rano. O dziewiątej u was w Koninie – obiecałem. I szybko zamówiłem ekipę zdjęciową na wyjazd o świcie. Pojechaliśmy przydziałowym escortem z Damianem Skórą łączącym talent operatorski z szoferskim. Autostrady na tym odcinku jeszcze wtedy nie było.
 
Po dotarciu na miejsce wcześniej jednak niż do spacyfikowanego radia udałem się do prezydenta Konina z ramienia SLD Kazimierza Pałasza, żeby go zapytać, po co nasyła antyterrorystów na prywatną rozgłośnię, skoro w tym czasie mogliby zwalczać rozkwitające wtedy gangi samochodowe i zbierające kokosy za prochy sprzedawane w Polsce międzynarodowe grupy przestępcze. Albo choćby rekieterów ściągających haracze po bazarach.    
 
– Nie wiem, czy słyszał pan wczorajszą wypowiedź prokuratora generalnego Jerzego Jaskierni… – zaczął buńczucznie mój rozmówca, wcześniej za rządów PZPR szef biura PRON w województwie konińskim gdy tenże Jaskiernia kierował ogólnopolskim ZSMP.
 
– Słyszałem, bo sam ją nagrałem, zmontowałem i puściłem na antenę… – osadziłem naprędce nadętego aparatczyka. Szczęka mu opadła a mina zrzedła.

Zdarzenie to oddaje ówczesną rolę i rangę telewizji publicznej. Rzecz działa się w połowie lat 90 a nie za pierwszych Piastów. W tej samej dekadzie, przechodząc przez Dworzec Centralny, zorientowałem się, że na emisję głównego wydania o 19,30 nie zdążę ani do domu ani do redakcji, więc postanowiłem własny materiał obejrzeć na jednym z umieszczonych w dworcowej hali ogromnych telewizorów. Poszedł sygnał, przywitała się Jolanta Pieńkowska a mój temat okazał się pierwszy w “szpiglu” jak w telewizyjnym slangu nazywa się scenariusz programu.

– Cicho. Wiadomości idą, a ja słucham – tak jeden ze stałych mieszkańców Centralnego karcił rozgadanego kolegę. Ten dowód uznania i uwagi do dziś cenię sobie szczególnie jako argument, że warto ten zawód uprawiać. 

Wiadomości odwdzięczały się też zwykłym ludziom żywym zainteresowaniem ich sprawami codziennymi. Gdy z operatorem Markiem Tittlem pojechaliśmy do supermarketu “Panorama”, podałem tylko temat zdjęć: 

21 lipca 356 roku p.n.e. Herostrates podpalił Świątynię Artemidy w Efezie
kontrasty biedy i bogactwa. OBOP zrobił dla Wiadomości specjalny sondaż, jakie jest zdanie Polaków na ten temat.

Młoda i piękna dziewczyna wzięła z półki mandarynkę. Obejrzała, powąchała i długo obracała w palcach. Aż odłożyła owoc z powrotem. W jej oczach zalśniły łzy. Być może była absolwentką jednej z niezliczonych pod koniec komuny “odzieżówek”, po których potem nie dało się znaleźć pracy, bo fabryki pozamykano w ramach planu Leszka Balcerowicza a ciuchy zaczęto sprowadzać a Chin. A jej ortalionowa kurtka i włosy poprawiane jakąś ruską “chną” z bazaru miały barwy skóry tej mandarynki, na którą nie było jej stać… Taką właśnie małą ale przejmującą operatorską etiudę obejrzeli widzowie o 19,30.
 
Reporter Jan Szul przebrał się wtedy za żebraka, operatora poprosił, by filmował go zza rogu i przez jeden dzień zarobił tyle, co średnia krajowa, zbierając do czapki. Za sprawą jego materiału Polacy dowiedzieli się więcej o sobie samych niż z relacji z sejmowych debat, w których specjalizowała się znana z wyniosłości tak wobec widzów jak kolegów z redakcji a dziś już całkiem zapomniana Iwona Maruszak. Ale ona przynudzała a Szul porywał. 
 
Absolwenci iberystyki Filip Łobodziński i anglistyki Jan Strupczewski bez kłopotu zarejestrowali na siebie gabinet lekarski i wyrobili poświadczające to dokumenty i pieczątki, bo żaden urzędnik ich nie spytał o niezbędne uprawnienia. A potem stanęli w białych fartuchach przed kamerą, żeby przestrzec, że przez beztroskę biurokratów zdrowie telewidzów znaleźć się może w rękach psychopaty bądź szarlatana. Misja TVP to nie slogan.
 
W trakcie powodzi stulecia pustoszącej Polskę operator Jan Paweł Pełech oddał na chwilę kamerę asystentowi żeby samemu zrzucić portki, wskoczyć do wody i uratować z wezbranych nurtów Wisły walczącego z wodą koziołka. Asystent nie w ciemię bity kręcił dalej i ta sekwencja mistrza kamery z ocalonym kozim dzieckiem w ramionach więcej powiedziała Polakom o wyzwolonej potędze żywiołu niż fachowe wypowiedzi meteorologów.
Artemida na polowaniu. Rzeźba Artemidy w Luwrze.
Gdy okolice Włocławka ogarnęła pogłoska, że w okolicznych lasach włóczą się lwy, mieszkańcy kazali dzieciom zostać w domach zamiast iść na lekcje. Panika ustąpiła dopiero, gdy Monika Sieradzka pokazała o 19,30 zbiegłe z hodowli owczarki kaukaskie, pewnie groźne, ale już wyłapane i ustępujące rozmiarami królowi zwierząt. 
 
Zdjęcia zdobywaliśmy zewsząd. Upiłem operatora “telewizji prezydenckiej” w Belwederze – sam sobie był winien, że polewał tak mocną whisky – a mój operator w tym czasie sfilmował z ekranu tamtejszej przeglądarki nagranie Lecha Wałęsy pląsającego wraz z żoną Danutą na Sylwestrze w rządowym ośrodku w Zakopanem. Cała Polska miała prawo obejrzeć jak niedawny przywódca robotników i związkowiec zabawia się w czasach trzymilionowego bezrobocia. Jak zawsze odważny szef “Wiadomości” Karol Małcużyński (z dobrej szkoły BBC, dla którego pracował za komuny) materiał wyemitował – znalazł się w nim nawet tańczący ale solo, a budzący wtedy grozę bo wszechwładny były kierowca noblisty a wtedy już wysoki urzędnik Mieczysław Wachowski – ale już następca charyzmatycznego Małcużyńskiego Jarosław Gugała, bardziej wobec polityków, 
układny starał się respektować histerycznie odtąd powtarzane życzenie Belwederu, że na nagranie Wałęsy lub jego rzecznika Andrzeja Drzycimskiego przyjechać może “każdy dziennikarz Wiadomości, byle tylko nie był to Łukasz Perzyna“. 

Powtórzonej przez szefa posłów PO-Koalicji Obywatelskiej Borysa Budkę dzień po marszu tej partii na rzecz – a jakże – wolności i demokracji – zapowiedzi likwidacji TVP nie da się wytłumaczyć szewskim poniedziałkiem, chociaż bankietowe skłonności jej autora pozostają znane od czasu osławionej imprezy, w trakcie której bratał się przy kielichu z posłami PiS, których na co dzień od czci i wiary w publicznych wypowiedziach odsądza.

 
O tym, że “Dzień po” (“The Day After”) zwykle okazuje się trudny wiedzą nie tylko widzowie amerykańskiego filmu Nicholasa Meyera z 1983, obrazującego skutki wojny atomowej, pokazywanego więc w telewizji na osobiste polecenie rzecznika rządu Jerzego Urbana.
  
Najpierw warto było się wstrzymać z komentarzem. Nie ukrywam, że jako zawiedziony ale jednak wieloletni wyborca Platformy z lat 2005-18 (przed czterema laty głos oddałem już na PSL) nie doceniłem jej degrengolady. Liczyłem, że w samej PO-KO znajdzie się polityk od Budki mądrzejszy – choćby Rafał Grupiński, znający TVP, bo w niej pracował – który jego wypowiedź zdezawuuje. Czekać dalej dziś nie ma już powodu, bo wszystko wskazuje, że zamysł odzwierciedla sposób rozumowania czołówki PO-KO. Źle wróży to polskim mediom w przyszłości.
 

 

“Nie niszczcie” czyli warto posłuchać Jana Pawła II

Skutki okazać się mogą podobne jak we wspomnianym już “The Day After”: spalona ziemia, pogorzelisko. 
Obecna TVP pozostaje bezideowa i biurokratyczna, jej celu nie stanowi wzbudzenie entuzjazmu wobec rządzących, ale filtrowanie informacji tak, by podawane były po myśli władzy. Funkcji kierowniczych nie sprawują tam przekonani zwolennicy PiS lecz kameleony doskonale poukładane jeszcze z dawną postkomunistyczną ekipą tam rządzącą jak Danuta Holecka czy Magdalena Tadeusiak, co na dominację SLD nie miały powodu narzekać. 
 
Zawsze jednak – przy zachowaniu potencjału twórczego, uosabianego przez artystów sztuki telewizyjnej – TVP rokuje nadzieje na naprawę. Za to wdrożenie koncepcji PO-KO oznacza zgruzowanie kolejnej ważnej dla Polski instytucji, podobnie jak w początkach transformacji uczyniono z krajowym przemysłem motoryzacyjnym (pozostały tylko montownie zagranicznych koncernów) czy rodzimą elektroniką.
 
Nie niszczcie. Zbyt długo niszczono – nauczał Jan Paweł II w trakcie pierwszej po zmianie ustrojowej pielgrzymki do Ojczyzny (1991 r.). Dziś to pamięci Ojca Świętego przychodzi nam bronić przed TVN, co w zamyśle PO-KO zająć ma miejsce TVP zachowując przy tym dotychczasowy potencjał na rynku.

Pomysł likwidacji TVP czy nawet w wariancie soft wyłącznie jej kanału Info podszyty jest nie tylko zemstą lecz lobbingowym interesem jej medialnej konkurencji. Logicznie zaś okazuje się absurdalny: nikt nie zamierza przecież zamknąć słynnej łódzkiej “filmówki”, chociaż rzeczywiście w ostatnich latach doszło tam do gorszących przypadków molestowania seksualnego i mobbingu. Jednak wyższa szkoła filmowa od czasów gdy nauki pobierali tam Andrzej Wajda i Roman Polański pozostaje dumą Polaków a państwo nieźle zarabia na zagranicznych studentach przyjeżdżających tam dla prestiżu. Dlaczego więc akurat TVP ma płacić likwidacją za nieprawości prezesów Jacka Kurskiego i Mateusza Matyszkowicza sprawujących tam z poręki PiS władzę w sumie przez  siedem lat: mniej niż dziesiątą część jej historii?

Popiersie Artemidy

 

Oglądaliśmy w niej Papieża, nie tylko generała

Jeśli zaś pojawi się argument, czym była TVP w stanie wojennym – przypomnieć wypada, że również inne wydarzenia mające miejsce w jego trakcie: wizytę papieską z 1983 r. oraz piłkarskie Mistrzostwa Świata w Hiszpanii rok wcześniej gdzie drużyna Antoniego Piechniczka w pięknym stylu zdobyła trzecie miejsce wygrywając z Peru, Belgią i Francją i utrzymując symboliczny ale jakże ważny dla morale narodu zwycięski remis z ZSRR – również na jej antenie oglądaliśmy.

W tym samym czasie, gdy setkom osób negatywnie zweryfikowanym za sympatie dla Solidarności unieważniano naprędce przepustki do gmachów przy Woronicza i placu Powstańców Warszawy a Dziennik TV w obawie przed tymi właśnie pracownikami nadawano z bunkra wojsk obrony powietrznej kraju – rzecznik rządu Jerzy Urban rekomendował wicepremierowi Czesławowi Kiszczakowi do mającego powstać przy MSW zespołu do propagandowego zwalczania podziemnej Solidarności… Mariusza Waltera późniejszego założyciela stacji TVN, obecnie głównej obok Polsatu prywatnej konkurentki TVP i pierwszej beneficjentki ewentualnego upadku TVP.

Gdy Urban składał Walterowi “propozycję nie do odrzucenia”, jeśli użyć języka Mario Puzo i Francisa Coppoli, twórców literackiego i filmowego “Ojca chrzestnego” – zespół nie powstał, bo nie zgodzili się inni – władza na masową skalę używała mafijnych metod do zastraszania niepokornych księży. Po latach zaś stworzona przez Waltera stacja TVN już po śmierci założyciela posłużyła się podobnymi środkami, by próbować zohydzić Polakom pamięć ich największego autorytetu społecznego Jana Pawła II pod absurdalnymi zarzutami, że jako arcybiskup tolerował pedofilię wśród podległych księży. Użyto sfabrykowanych materiałów pozostałych po dawnej komunistycznej służbie bezpieczeństwa. Teraz wedle zamysłu głównej formacji opozycji Platformy Obywatelskiej – Koalicji Obywatelskiej to TVN ma na rynku zastąpić zlikwidowaną (względnie zmniejszoną o kanał Info) TVP. Tym samym długi polityczne wobec stacji założonej przez pupila Kiszczaka zostaną spłacone, a zemsta dokonana. Nawet pies nie zaskowyczy, co najwyżej etos, ale kto w Platformie po odejściu Bogusława Sonika pojmuje znaczenie tego słowa… Za to powszechnie rozumiane pozostają zemsta i rewanż oraz interes “naszej telewizji” jak określił TVN wielki reżyser Andrzej Wajda jako członek komitetu wyborczego kandydatów PO. Czas odwetu nadejdzie. I ideałem żurnalistyki w miejsce kukłowatej Holeckiej stanie się Agata Adamek na aroganckie i obraźliwe wypowiedzi Donalda Tuska reagująca bezradnym “że co” kojarzącym się z odzywką dawnej służby folwarcznej wobec jaśnie państwa. Służba nie drużba. A porządek być musi.

 

Dziennikarz to jest ktoś: czyli kto zamiast niego skarci Macierewiczów i Danielewskich

Politycy PO pamiętają bowiem, jak Miłosz Kłeczek wypytywał wiceprzewodniczącego klubu Koalicji Obywatelskiej Cezarego Tomczyka o jego luksusowe BMW. Tyle, że dla opinii publicznej nie jest obojętne, w jaki sposób młody jeszcze polityk dorobił się pojazdu tak kosztownego, skoro zarobki posłów pozostają wprawdzie gorsząco wysokie i w żaden sposób nie odpowiadające jakości ich pracy, ale jednak na podobną rozrzutność nie pozwalają.

Dociekliwość flagowego dziennikarza TVP Miłosza Kłeczka tak dała się we znaki Tomczykowi, że zestresowany zaczął swoją beemwicę…. parkować jak najdalej od sejmowego wejścia. Podobnie zbieżne z interesem publicznym okazały się odkrycia programu “Kasta”, też autorstwa Kłeczka, który ujawniał nieprawości sędziów z pospolitymi kradzieżami na stacjach benzynowych włącznie. Autor tego wszystkiego nie wymyślił, na arogancję i niekompetencję feudałów w togach pewnych swojej bezkarności Polacy narzekali na długo zanim program się pojawił – jak wtedy, gdy śląski sąd wydał ośmieszające Temidę orzeczenie, że… właściciel budynku nie ma obowiązku odśnieżać jego dachu. Zaś już gdy program 

Miłosz Kłeczek, dziennikarz TVP - źródło Twitter

Cześć i chwała za to wszystkim, którzy czynią to również nie dysponując machiną tak potężną jak państwowa telewizja. Wojciech Czuchnowski od lat obnaża matactwa Antoniego Macierewicza w sprawie smoleńskiej i ujawnia spory w jego zespołach do zbadania katastrofy oraz esbeckie powiązania ich gwiazd. Od lat tropi nieprawości tegoż Macierewicza renomowany autor Tomasz Piątek (“Niebezpieczne związki…”). Jarosław Jakimczyk jeszcze za rządów Jerzego Buzka ogłosił wykaz agentów wywiadu rosyjskiego pracujących pod przykryciem dyplomatycznym. Wielu z nich wydalono z Polski, niektórych ich współpracowników skazano. Wtajemniczeni przysięgali, że funkcjonariusze Urzędu Ochrony Państwa (protoplasta obecnej Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego) pracowali wówczas z kserokopią artykułu Jakimczyka na czołówce “Życia” Tomasza Wołka w ręku.

Podobnie “Dziennik Gazeta Prawna” ujawnił popierane przez prezydenta Rafała Trzaskowskiego zalecenia organizacji międzynarodowej C 40 Cities, nakłaniające do drastycznego zmniejszenia spożycia mięsa i nabiału w imię zdrowia i przyszłości planety. Zaś fotoreporterzy “Faktu” uchwycili przewodniczącego klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej (sejmowo-senacka emanacja PO) Borysa Budkę, bratającego się przy kielichu z czołowymi posłami PiS Markiem Suskim i Łukaszem Szumowskim w trakcie obficie zakrapianej imprezy zorganizowanej przez pisowskiego żurnalistę (kiedyś pracował dla partyjnego “Nowego Państwa”) Roberta Mazurka, teraz zarabiającego w niemieckim ale polskojęzycznym radiu RMF, bo to ostatnie o koncesję dbać musi.

Miłosza Kłeczka przestał się ukazywać, sędzina z kolei warszawska oddaliła wniosek pozwanego przez spółdzielnię mieszkaniową o zapłatę, nakazujący zbadanie, czy podobne kroki podjęto wobec najemców lokali użytkowych w tym samym budynku jako… nie mający związku ze sprawą. Chociaż zbadanie, czy nie ma miejsca wypadek dyskryminacji lub naruszenia nadrzędnej wobec roszczeń wynikających z prawa cywilnego, bo konstytucyjnej zasady równości obywateli wobec prawa jest jej oczywistym obowiązkiem. Podobnie 

Gmach Telewizji Polskiej, Woronicza 17, Warszawa.

sędzina warszawska nie zareagowała gdy mec. Jerzy Danielewski próbował pozwanemu w sprawie cywilnej uczynić zarzut z faktu, że został odznaczony za działalność w KPN i “S” podziemnej Krzyżem Wolności i Solidarności – i niewiele wskazuje, aby tenże pogrobowiec mecenasów z procesów kiblowych z lat 50. w wystąpieniach obrończych deklarujących obrzydzenie wobec bezmiaru domniemanych win klientów, został za to sprawiedliwie z palestry usunięty, chociaż niezbędne kroki już podjęto. Polski wymiar sprawiedliwości jest chory niezależnie od faktu czy Miłosz Kłeczek nakręci o nim kolejny program. A patologie trzeba demaskować. 

Paradoksalnie ten sam Borys Budka, którego dwulicowość wtedy za sprawą dzielnych “paparazzi” poznała opinia publiczna, wystąpił teraz ponownie z pomysłem likwidacji TVP. Wcześniej lansował go inny poszkodowany przez niezależnych dziennikarzy – Rafał Trzaskowski. Ponieważ pozostaje prezydentem stolicy, trudno nie odnieść tego do sposobu odwracania uwagi przez praskich “doliniarzy”, co w zatłoczonym tramwaju drą się “łapaj złodzieja”, a we własnej kieszeni dzierżą już cudzy portfel. Teraz więc słyszymy kojarzące się z podejściem Mieczysława F. Rakowskiego do Stoczni Gdańskiej słowo: zlikwidować. Ostatni premier z PZPR chciał się na jej robotnikach zemścić, bo na spotkaniu tam poradzili mu, żeby krawata nie zdejmował, bo się przyda… a wszyscy wiedzieli o co chodzi.

 

Komu nie wystarczy wyobraźni 

Zdrowy rozsądek i przyzwoitość nakazuje pójść drogą odwrotną. Racja stanu przemawia raczej za podjęciem kolejnej próby ocalenia a nie likwidacji TVP i przywrócenia misji telewizji publicznej upaństwowionej i upartyjnionej przez PiS wkrótce po wyborach z 2015 r, co symbolizują czasy Kurskiego. Nie da się pominąć ani ukryć, że w wyniku udanego demokratycznego eksperymentu wspieranego, chociaż w różnym czasie, realnie przez wszystkie główne siły polityczne telewizja publiczna w Polsce na wzór francuski (tamtejsza ustawa uchodzi za najlepszą w świecie) działała już w latach 1990-2015 a więc przez ćwierć wieku. Nie idealnie z pewnością, ale sprawnie.

Powrót do tamtych czasów jest możliwy, ponieważ pomimo zwalniania z pracy wielu cenionych dziennikarzy, potencjał TVP został zachowany i wciąż pozostaje nieosiągalny dla konkurencji jeśli chodzi o kunszt artystów sztuki telewizyjnej: operatorów obrazu i dźwięku, realizatorów, kierowników produkcji czy montażystów.

Także w gmachu Sejmu to operatorzy TVP, zwłaszcza Jerzy Ernst czy Władysław Malarowski, uparcie pilnują standardów zawodowych, nierzadko napominając wchodzących im w kadr czy przepychających się chaotycznie żurnalistów stacji prywatnych. I cieszą się szacunkiem, na który konkurenci z tychże jeszcze nie zapracowali.
Nie mam kłopotu z wyobrażeniem sobie odnowionej telewizji publicznej, w której za relacjonowanie działań PiS dla kanału informacyjnego i “Wiadomości” odpowiada Miłosz Kłeczek zaś aktywność PO-KO odnotowuje na antenie Justyna Dobrosz-Oracz. Tematami śledczymi zaś wymieniają się Jarosław Jakimczyk, Wojciech Czuchnowski czy znany tyleż z prawicowych sympatii co z rzetelności zawodowej Witold Gadowski. Całością zaś kierować mógłby zarówno Karol Małcużyński jak Piotr Sławiński, skoro obaj już robili to znakomicie a pozostają w pełni możliwości twórczych. Kto tego nie ogarnia, ten nie rozumie demokracji, być może najpiękniejszego z ludzkich osiągnięć, gdzie skuteczność polega na dogadaniu się i wspólnocie a nie pognębieniu i poniżeniu.    
 
Sam przecież, w czasach wcale nie zamierzchłych, pracowałem w Wiadomościach TVP barwnych i pluralistycznych ale też bez porównania bardziej profesjonalnych niż dzisiejsze, relacjonując dla nich aktywność Akcji Wyborczej Solidarność i Ruchu Odbudowy Polski Jana Olszewskiego, podczas gdy Katarzyna Kolenda-Zaleska powiadamiała w tym samym programie o działaniach Unii Wolności. Zaś redaktorami głównych wydań pozostawali zarówno Grzegorz Miecugow jak i Agnieszka Romaszewska-Guzy, chociaż niedościgniona okazywała się Renata Łęska czasem zamawiająca temat na kilka dni naprzód i zawsze dbająca o jakość tego, co daje na antenę. Za sprawą ich wszystkich Wiadomości TVP cieszyły się wtedy wysokim prestiżem i oglądalnością.
 

 

Teatr telewizji? A agencja towarzyska nie wystarczy?

Paradoksalnie niektóre przyjęte przez PiS regulacje – jak wyznaczanie władz TVP i Polskiego Radia przez Radę Mediów Narodowych łatwą z kolei… do odwołania i powtórnego powołania, a przede wszystkim zapewnienie telewizji corocznie prawie trzymiliardowego dofinansowania z budżetu zwalniającego ją z zapamiętanego z czasów prezesury Roberta Kwiatkowskiego dylematu “tyle misji, ile abonamentu” – ułatwiają przeprowadzenie szybkiej odnowy TVP zaraz po zmianie układu sił w Polsce, co może nastąpić już po jesiennych wyborach. 
 
Zaś smutny fakt, że PiS po wygranych wyborach sprzed ośmiu lat kopnęło w stół nie stanowi argumentu, że stół ten należy spalić ani nawet sprzedać nabywcom prywatnym. TVN ani nawet Polsat nie zrobią przecież teatru telewizji na miarę potrzeb kulturowych 40-milionowego narodu, który szczyci się aż piątką literackich noblistów od Henryka Sienkiewicza po Olgę Tokarczuk. Bo im się to zwyczajnie i komercyjnie nie opłaca. To domena telewizji publicznej, istniejącej w dojrzałej formie we Francji, Wielkiej Brytanii (kodeks BBC pozostaje wzorem dla innych nadawców) czy Niemczech. TVN-owi zaś pozostawmy programy w których budującym wzorcem sukcesu i osobowości pozostają właścicielki agencji towarzyskich.
  
Nikt też na szczęście nie wpadnie na pomysł, żeby Filharmonię Narodową zlikwidować z powodu błędów czy nawet nieprawości któregoś z jej dyrektorów. O Łódzkiej Szkole Filmowej była już w tym kontekście mowa. Podobnie jak one – TVP również pozostaje dobrem ogólnonarodowym. Nie patos to, lecz stwierdzenie faktu.      
 
Herostrates podpalił świątynię Artemidy żeby utrwalić swoje imię. Pomysłodawcy zamiany TVP w pogorzelisko mogą liczyć na sławę podobną, co wspomniany szewc z Efezu. Po upływie wieków nikt nie zajmuje się jakością butów jakie wytwarzał. Być może była podobna jak medialne koncepcje jego polskich następców.     
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Odrażający brudni źli

Kampania wyborcza służyć mogłaby pokazaniu ludzkiej twarzy władzy ale również jej konkurentów. Nic podobnego się nie dzieje. O głosy zabiega się w inny sposób niż demonstrując troskę o Polskę i jej przyszłość ..Czytaj więcej ..

Lekcja z Wieruszowa

Prawybory w liczącym 8,5 tys mieszkańców a wraz z wiejską częścią gminy 14 tys. Wieruszowie, położonym dokładnie na dawnej granicy rozbiorowej (stąd wieloletnia zbieżność lokalnych wyników z ogólnopolskimi), pokazały, że nic w polskiej polityce nie jest przesądzone. Wynik głosowania mieszkańców różni się od rezultatów sondaży.Czytaj więcej ..

V Kolumna korupcji

Za miskę soczewicy biurokraci ze służb konsularnych sprzedawali nasze poczucie bezpieczeństwa. W aferze wizowej poraża nie tylko ogromna liczba nielegalnych imigrantów, którzy stali się jej beneficjentami wraz z urzędnikami wyzbytymi uczciwości i skrupułów – ale i niska taksa korupcyjna, jaką uiszczali. Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

Dodaj komentarz