Vox populi rozumie przyjaciół Moskali

48 procent Polaków opowiada się za wspieraniem i wpuszczeniem do Polski rosyjskich demokratów, przeciwników Władimira Putina. Nie chce tego 42,5 procent indagowanych w październiku przez IBRIS.

 

Kiedy niedawno pisałem artykuł, zachęcający do otwarcia przejść granicznych przed rodzimymi oponentami kremlowskiej dyktatury, spodziewałem się raczej gwałtownego sprzeciwu. Tymczasem Polacy – podobnie jak wobec ukraińskich uchodźców wojennych, którym pomocy udziela całe społeczeństwo – wykazują się również w tej kwestii daleko idącym współczuciem i empatią. 

Wschodnią granicę po 24 lutego br, kiedy to na Ukrainę runęły putinowskie zagony pancerne, przekroczyło 7,5 mln Ukraińców. Większość z nich pojechała dalej, sporo pozostało u nas. Sygnalizowane przez ekspertów z profesorskimi tytułami kolejne bariery – 3  mln lub 4 mln uchodźców – po których miała już nieuchronnie nastąpić zapowiadana katastrofa humanitarna, nie potwierdziły się. Goście z Ukrainy czują się u nas coraz lepiej. Przyjmujemy z nich zgodnie ze staropolską zasadą “gość w dom, Bóg w dom”.

Opinia publiczna – jak z najnowszego sondażu IBRIS niezbicie wynika – nie podziela również lęków czynników oficjalnych, że wśród napływających do Polski przybyszy z Rosji, zmuszonych opuścić kraj ze względu na własne demokratyczne przekonania, masowo znajdą się nasłani przez FSB i GRU agenci.

Gdy takimi obawami dzielą się z nami urzędnicy odpowiedzialni za nasze bezpieczeństwo, wystawiają świadectwo sobie i służbom im podległym. 

Doskonałym dziełem literackim pozostaje “Montaż” Władimira Wołkowa, opowieść o infiltrowaniu przez KGB jeszcze za radzieckim czasów “białej” emigracji rosyjskiej we Francji. Jednak odnoszenie opisanego tam świata do współczesności przypomina… uprawianie współczesnej polityki zagranicznej według fabuł serii filmów o superagencie Jamesie Bondzie.

Wiadomo, że obecna Jamajka słynie ze sprinterów i turystyki a nie walki wywiadów. Również Czarnogóra, obecnie już nasz sojusznik w NATO, nie przypomina miejsca akcji “Casina Royale”, jednej z bardziej wartkich produkcji o agencie 007. Zresztą nawet Rosjanie wzięli się już na sposób i zgodnie z dialektyczną zasadą, że każdemu działaniu towarzyszy przeciwdziałanie, wykreowali na użytek świata filmu własnego asa wywiadu Jegora Kremniowa (“Niepobiedimyj”, nakręcony z hollywoodzkim rozmachem i brawurową rolą Władimira Epifancewa).

Jeśli otworzymy drzwi przed demokratami z kraju zniewolonego przez Putina, nie przyjadą ich do nas miliony. Ulubionym kierunkiem, zwłaszcza dla niepokornych Rosjan z klasy średniej pozostaje bowiem Finlandia, skąd blisko do Sankt-Petersburga, a klimat pozwala czuć się jak w ojczyźnie. Informatycy z Rosji masowo emigrują do Kazachstanu, też po dyktatorsku wprawdzie rządzonego, ale nie wywołującego awantur międzynarodowych, a przy tym wciąż intensywnie się rozwijającego.

Biała emigracja dobrze czuła się w Polsce międzywojennej. Nieformalnym doradcą Józefa Piłsudskiego w polityce wschodniej pozostawał intelektualista Dmitrij Filosofow. Wydawane przez niego pismo “Za swobodu” wywarło znaczący wpływ na młodego sanacyjnego urzędnika Jerzego Giedroycia. W klubie antybolszewickich emigrantów pod nostalgiczną nazwą “Domik w Kołomnie” bywali Józef Czapski, Julian Tuwim i Maria Dąbrowska.

Sama tradycja “przyjaciół Moskali” liczy sobie sto lat więcej, datuje się od czasów dekabrystów – towarzyszy rozmów i dylematów zesłanego w głąb Rosji Adama Mickiewicza. Reprezentował ją również Aleksander Hercen, który poparł Powstanie

Styczniowe, chociaż z powodu tego szlachetnego odruchu wydawany przez niego na emigracji “Kołokoł” stracił co drugiego prenumeratora. 

Uchwalone przez historyczny I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ “Solidarność” w gdańskiej hali Olivii 8 września 1981 r.  “Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej” wyprzedziło swoje czasy. Dało drogowskaz pamiętnej jesieni ludów 1989 r, kiedy to jeden po drugim jak kostki domina padały dyktatorskie reżimy sekretarzy w naszej części Europy. Po raz kolejny mamy szansę nawiązać do tej tradycji. A przy okazji zbudować grunt pod przyjazne stosunki z przyszłą Rosją, w której – jak pokazały już losy caratu i komunizmu – żadna dyktatura nie jest wieczna. Głos polskiej opinii publicznej powinien więc dać do myślenia urzędnikom i politykom.   

Jeffrey Sachs przyleciał z Moskwy

W wyborach 4 czerwca 1989 r. Polacy zagłosowali na kandydatów Solidarności ale nie terapię szokową Leszka Balcerowicza: za sprawy gospodarki w Komitecie Obywatelskim odpowiadał wtedy jeszcze nie pozbawiony wrażliwości społecznej prof. Witold Trzeciakowski. Zaś przyszły wicepremier pozostawał znanym tylko środowiskowo ekonomistą. Kluczowa okazała się zupełnie inna postać.Czytaj więcej

Lewicy… może nie być

I nikt jej nie będzie żałował. W Sejmie Lewica organizuje konferencje prasowe bez pomysłu i na każdy – czyli w praktyce żaden – temat. Nie istnieje w walce z drożyzną, ani nawet w obronie praw pracowniczych.Czytaj więcej ..

Celebryci, żurnaliści i zboczeńcy

Kolejny żurnalista, któremu zamarzyła się polityka, padł ofiarą własnych złych skłonności. Paweł Siennicki były pracownik “Nowego Państwa” podał się do dymisji z funkcji wiceprezesa Polskich Portów Lotniczych.Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *