Templariusze po polsku

Proszę się nie obawiać, rzecz nie traktuje o Magdalenie Ogórek, jak mógłby sugerować tytuł, skoro była gwiazdeczka pisowskiej telewizji napisała książkę o średniowiecznym zakonie rycerskim, francuskim odpowiedniku złowrogo zapisanych w naszej historii Krzyżaków. Chodzi o całkiem inną opowieść, z klimatu fantasy, potwierdzającą, że pisarze z nowych roczników nie tylko podążają za niewiele młodszym od prezydenta Joe’go Bidena papieżem tego gatunku Andrzejem Sapkowskim – najlepiej po Oldze Tokarczuk rozpoznawalnym w świecie autorze piszącym po polsku – ale nie naśladują go, lecz wypracowują własny styl. Dowodzi tego “Dziennik Sir Collina” Maksymiliana Jakubiaka.
 
Jego twórca – mam oczywiście na myśli Jakubiaka, pisarza który całkiem niedawno dopiero przekroczył dwudziesty rok życia, a nie tytułowego szlachcica – wykazuje się całkiem dojrzałą wyobraźnią, doskonałym pomysłem na zawieszoną poza czasem i przestrzenią opowieść oraz erudycją, pozwalającą na swobodną grę konwencjami, nie tylko właściwymi gatunkowi fantasy. Nie ulega wątpliwości, że poza Sapkowskim, autor najwięcej zawdzięcza Umberto Eco i jego niezapomnianemu “Imieniu Róży” rozgrywającemu się w opactwie, stanowiącym symbol średniowiecznego świata. Chociaż w klasztorze z “Dziennika Sir Collina” reguły obowiązują nieco inne, bo też jak na fantasy przystało, określają je raczej znane z “Gwiezdnych wojen” George’a Lucasa słowa: “inna galaktyka, inny czas”.

 

Fantazja i realia wielkiej wojny

Od sześciuset lat trwa wielka wojna z potężnymi skośnookimi barbarzyńcami ze wschodu, z jakiego powodu wybuchła, tego nie pamiętają nawet klasztorni kronikarze. Bronią są w niej zarówno czołgi jak ogniste kule, wyczarowywane od ręki (dosłownie, bo z niej wypuszczane) przez magów, których w tym świecie namnożyło się bez liku. Ale także miecze, topory i halabardy. Prawdziwe życie toczy się tylko w dobrze chronionych zamczyskach, pomiędzy nimi znajdują się głównie ruiny i pogorzeliska, zasłane wrakami czołgów oraz pozostałościami trafionych w walce robotów – golemów. Trudno się dziwić, że w tej sytuacji wielu nie wystarcza doktryna Żywiciela – zbieżna z pewnością co do najważniejszych spraw z nauką Pana Jezusa – więc sięgają po magię, chociaż ta ostatnia stanowi domenę wroga ze wschodu.  
 

Szlachetnie urodzony tytułowy Collin zostaje przez ojca oddany do zakonu rycerskiego. Bowiem chociaż jego ojciec pozostaje wielmożą, dzieci ma tyle, że nie jest w stanie własnej schedy podzielić między wszystkich potomków. Trafiający do bojowego zakonu Collin zgodnie z konwencją powieści edukacyjnej przekonuje się stopniowo, że nic w jego pobożnej twierdzy nie okaże się takie, jak oczekiwał. Nowe średniowiecze powtarza bowiem błędy tego starego, nam znanego i nawet świeże technologie z czołgami i robotami-golemami włącznie tego przeświadczenia nie zmienią. Zakonnicy pracują nad samodoskonaleniem, dzielą się rolami, tworzą perfekcyjną z punktu widzenia zewnętrznego społeczność. Logistyka okazuje się niezawodna.

Podobnie jak u templariuszy z francuskiego zakonu powołanego w trakcie wypraw krzyżowych. Stworzyli na dwieście lat największą potęgę chrześcijańskiej Europy. Zanim dybiący na ich bogactwa król Francji Filip IV Piękny oskarżył ich o herezję i przywódców spalił na stosie. Wielki mistrz umierając przeklął władcę, co zaciążyć miało ponuro wedle powszechnego przekonania na losach potomków Filipa. 

Obowiązuje jednak w zakonnej twierdzy – już w powieści młodego polskiego autora Maksymiliana Jakubiaka, a nie prawdziwej historii templariuszy – brutalnie egzekwowana hierarchia, korzystna tylko dla tych, co najwyżej. Mnożą się donosicielstwo i intrygi. Zaś fakt, że magia jest w zakonnym świecie zakazana nie oznacza, iż nie odegra w życiu bohaterów rozstrzygającej roli. Na losie Collina zaważy ona z pewnością, zwłaszcza, gdy przyjdzie mu wybierać pomiędzy wiernością zakonnym hierarchiom i przykazaniom, a własną rodziną i lojalnością wobec najbliższych. 

 

Hełm jak Zbroja Kaczmarskiego

Bo jest to naprawdę, pomimo fantastycznych konceptów, opowieść o sztuce dokonywania wyborów. I ich konsekwencjach. Chociaż to bowiem fantasy, w powieściowym świecie ważną rolę odgrywają honor i godność nazwiska, wymogi przyjaźni i rodzinna tradycja. Problem pojawia się wówczas, gdy nie da się służyć wszystkim tym wartościom równocześnie. W tym sensie też Collin przypomina bohaterów Henryka Sienkiewicza, najbardziej zapewne Andrzeja Kmicica: pozostaje żarliwy i chce dobrze, co nie zawsze jednak prowadzi do najlepszych następstw. Przekonuje nas jednak do tego stopnia, że kibicujemy mu szczerze. Nie tylko wówczas, gdy za wrogów ma wilkołaka czy demona. Ale również wtedy, gdy trzeba okpić ojców duchowych i sprzeciwić się zakonnym ślubowaniom, żeby nie wyrzec się pochopnie rodziny i zachować cząstkę samego siebie. Symbolem trwałości okazuje się hełm, otrzymany na drogę od ojca. Zresztą on właśnie skutecznie umożliwi pokonanie najgorszego z demonów. To trochę jak zbroja z pamiętnej piosenki Jacka Kaczmarskiego. Napisanej – o czym nie wszyscy już pamiętają – przez barda dla gdańskiej struktury Konfederacji Polski Niepodległej. 
 
Warto poddać się tej wizji, wsłuchać w tę opowieść, nie znudzi nas na pewno.
 
Maksymilian Jakubiak. Dziennik Sir Collina. Akces, Warszawa 2024     
 
Zdjęcie główne: NadineDoerle(Pixabay).
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Piramida demokracji

Jeden bunt przy urnach dopiero co nastąpił. Obywatele w ostatnim głosowaniu zawstydzili polityków, powtarzających przedtem, że życie publiczne przeciętnego Polaka nie pasjonuje. Zaprzeczyły temu długie wieczorne kolejki do urn wyborczych.Czytaj więcej ..

Jedziemy na Euro

Po wyeliminowaniu Walii rzutami karnymi w barażowym meczu na wyjeździe – polscy piłkarze pojadą na Mistrzostwa Europy. Nie ma sensu narzekanie, że awans zdobyli w ostatnim momencie albo nie w takim stylu jak trzeba. Kto nie umie cieszyć się z sukcesów, kolejnych już nie odniesie.Czytaj więcej ..

Między nami a Walijczykami

Ustrzegliśmy się podobnie niemiłej niespodzianki, jaką w grupie eliminacyjnej stała się porażka z Mołdawią. Piłkarze Michała Probierza zgodnie z planem i rankingami pokonali Estonię 5:1 i o awans do finałów Euro zagrają w Cardiff z Walią. To symboliczne dla nas miejsce i przeciwnik.Czytaj więcej ..

Jaka tragedia taka Balladyna

Minął czas, kiedy Nową Lewicę uosabiały miła buzia i posągowa sylwetka Magdaleny Ogórek. Z sejmowej trybuny gorszą twarz postkomunizmu zaprezentowała przewodnicząca klubu Anna Maria Żukowska, zapowiadająca, że znane ze “strajku kobiet” błyskawice powrócą i jedna z nich porazi Szymona Hołownię ..Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Inline Feedbacks
View all comments