
Pukać do każdych drzwi
O Fundacji Rolnik Handluje i sprzedaży bezpośredniej rolników mówi Rafał Foryś
- Dodano:
- Kategorie: Wywiad
Gruszka: Dwa lata temu założył Pan fundację “Rolnik Handluje”. Skąd powstał pomysł założenia fundacji o tym tytule i dlaczego właściwie polski rolnik ma handlować zamiast zająć się tym co robi najlepiej czyli produkcją żywności?
Rafał Foryś: “Fundacja Rolnik Handluje” to inicjatywa społeczna o zasięgu ogólnopolskim której celem jest promowanie sprzedaży produktów spożywczych wytworzonych przez rolnika, następnie trafiających bezpośrednio do odbiorcy żywności. Jest to Fundacja, którą założyłem dwa lata temu wspólnie z grupą rolników. Promujemy i pomagamy w sprzedaży zdrowej żywności od rolnika bez pośredników, z pominięciem giełdy, z uniknięciem stania w kolejkach i marży nakładanej przez tychże pośredników. Pół roku wcześniej założyłem portal internetowy pomagający rolnikom w sprzedaży ich produktów bezpośrednio, a który cieszy się dużym zainteresowaniem. Fundacja to nastepny krok w realizacji tego modelu sprzedaży żywnosci.
Jest kilka ważnych powodów dlaczego wspieramy ten model. Po pierwsze, w procesie sprzedaży pośredniej, konsument żywności, jej odbiorca, nie wie tak naprawdę skąd pochodzi żywność którą kupuje, jaka jest jakość tychże produktów, jak długo produkt był składowany, co jeszcze oprócz żywności dany produkt zawiera. To bardzo poważne mankamenty.
Gospodarstwa rodzinne zostały pozbawione w Polsce możliwości sprzedaży bezpośredniej a produkcja w tych gospodarstwach stanowi poważny procent ogólnej produkcji żywności w kraju. Stąd pomysł na portal i fundację.
Sama idea jest prosta: chodzi o to, by każdy rolnik mógł na portalu pokazać swoje produkty w formie ogłoszeń, zaprezentować ich zalety i jakość swoich produktów. Konsument zaś, w oparciu o te informacje może wybrac lokalnego producenta czy miejsce gdzie sprzedaje on swoje produkty, skontaktowac sie z nim, może pojechać do gospodarstwa, tam zobaczyć produkt, zakupić go czy ocenić jego jakość. Tym samym konsument wie od kogo kupuje, zna jakosc towaru, moze tym samym wspierac lokalnego rolnika.
Portal nie uczestniczy w bezpośrednim procesie sprzedaży a jedynie go ułatwia. Pełni funkcję marketingową z której korzystają zarówno rolnicy producenci jak i konsumenci. Konsument jest w tym procesie świadomym odbiorą tego co kupuję a to bardzo ważne. Co równie ważne, ma możliwość wspierania swojego lokalnego producenta dobrej żywności a przez to lokalnej ekonomii.
Sprzedaż żywności bezpośrednio od rolnika ma wiele zalet. Wartość dodana leży po obu stronach. Rolnik zwiększa swoje dochody poprzez skrócenie łańcucha dostaw, kupujący bezpośrednio zaś otrzymuje produkt od producenta z pominięciem transportu, składowania, pośrednika, czyli po bardziej korzystnej cenie.
Gruszka: Jak duża na dzień dzisiejszy jest skala sprzedaży bezpośredniej od rolnika do konsumenta?
Rafał Foryś: Trzeba powiedzieć, że dotychczas sprzedaż bezpośrednia żywności przez rolnika do konsumenta jest marginalna jeśli chodzi o całokształt produkcji żywnościowej w Polsce. Jest tak dlatego, że rolnik nie zawsze ma czas by jechać na bazar, na targ czy na giełdę by sprzedać produkt. Konsument powinien wiedzieć, ze w jego sąsiedztwie jest rolnik który produkuje doskonałą żywność. To jest naszym celem. To niezwykle ważne.
Żeby zachować suwerenność i bezpieczeństwo żywnościowe w kraju muszą być spełnione pewne warunki. Mamy do czynienia z produkcją, hodowlą, uprawianiem czy wytwarzaniem żywności ale także z procesem dystrybucji i przetwórstwem produktów. Przeciętny konsument nie zdaje sobie sprawy z tego jak niekorzystna dla rolnika jest struktura cen żywności w Polsce, jak niewiele pozostaje po stronie producenta żywności a jak duże są profity dystrybutorów i przetwórców. To poważny problem bo w efekcie niekorzystnej dla rolnika struktury cen produkcja żywności przestaje być dla niego opłacalna. Problem w tym, że dystrybucja czy przetwórstwo żywności w Polsce jest zdominowane przez zachodnie korporacje. W tej sytuacji nie ma mowy, by rolnik dostał godziwe wynagrodzenie za swoje produkty. Produkcja żywności staje się przez to mniej lub całkowicie nieopłacalna.
By zilustrować problem powiem, że przed wejściem Polski do Unii Europejskiej mieliśmy w kraju pogłowie świń na poziomie ok 20 milionów w skali rocznej. Większość świń pochodziła z małych i średnich gospodarstw rolnych a jakość mięsa była bardzo dobra. Dziś, mamy około 8 milionów pogłowia świń rocznie z czego większość bo ponad 5 milionów stanowi tucz kontraktowy, czyli tucz nakładczy. O co chodzi? O to, że przywozi się do nas małe świnki na przykład z Holandii, wraz z pożywieniem, wiadomo jakim bo do tego dodawane są różne antybiotyki i substancje chemiczne by świnka szybciej urosła, żeby była odporna na choroby, itp. Wszystko to powoduje obniżenie jakości mięsa. Co gorsza, sprowadza polskich rolników do roli biernych producentów trzody minimalizując drastycznie opłacalność ich produkcji a tym samym obniżając suwerenność i bezpieczeństwo żywnościowe kraju. Sprawa jest naprawdę poważna.
Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku produkcji jabłek. Mieszkam w okolicy Grójca, naszego zagłębia jabkowego I rozmawiam z producentami. Jeszcze kilka lat temu produkowaliśmy i sprzedawaliśmy za granicę w
granicach 5-6 milionów ton jabłek rocznie. Teraz sprzedajemy zaledwie 1,5 miliona jabłek deserowych za granicę, reszta idzie za marne pieniądze na przetwórstwo, na przemysł, przede wszystkim do niemieckich firm. To drastycznie obniża wielkosc i opłacalność produkcji.
Gruszka: Skąd pomysł by sprowadzać trzodę chlewną z Holandi do Polski? Dlaczego importujemy zamiast sami, jak kiedyś, produkować?
Rafał Foryś: Bylibyśmy w stanie i to w bardzo dużych ilościach sami hodować, szczególnie w małych i średnich gospodarstwach rolnych. Rolnicy niestety dali się nabrać na obietnice. Mieliśmy nadzieję, że wejście Polski do Unii Europejskiej pomoże rozwinąć jeszcze bardziej polskie rolnictwo. Tymczasem dopłaty Unii do polskiego rolnictwa spowodowały zmianę jego struktury. Rolnicy nabrali kredytów pod duże obory, podpisali kontrakty na hodowlę świń do stanu dojrzałego tak by można było je sprzedać na mięso, zamiast samemu hodowac. Dzis, dostają 30-40 zł za sztukę tucznika i zostaje im posprzątać po produkcji. Gotowy surowiec zaś odbierają duże konglomeraty z krajów Zachodu, na przykład Holandia czy Dania. Produkty są częściowo eksportowane, częściowo trafiają do dyskontów, sieci zachodnich sklepów w Polsce i tu następuje dystrybucja. Wszystko dzieje się kosztem małych i średnich, rodzimych gospodarstw rolnych które powoli upadają.
Dlatego dziś, tak ważne jest odwrócenie tych tendencji. Stad promocja sprzedaży bezpośredniej. Dziś, droga żywności od pola do stołu nie jest do końca sprawiedliwa, szczególnie dla małych rolników którzy dostają niewiele pieniędzy przy ubojniach trzody. Nie mając własnej sieci dystrybucji, sklepów czy targowisk, gdzie mogliby się dogadać z odbiorcą końcowym, otrzymać lepsza cenę za swoje produkty, zmuszeni są zamykać swoje gospodarstwa. Ilustracją skali problemu jest fakt, ze przed wejściem do Unii Europejskiej mieliśmy ponad 800 tysięcy hodowców trzody chlewnej.
Dziś mamy ich około 80 tysięcy, z czego większość to, jak wspomniałem, producenci kontraktowi którzy są głównie zależni od zagranicy. Podpisują niekorzystne umowy, że są zobligowani do produkcji dla dużych korporacji, ale nie mogą robić nic na własną rękę. Pozbawiają się tym samym możliwości produkcji dla siebie, na rynek lokalny.
Gruszka: Co stoi na przeszkodzie żeby rolnik mógł na własną rękę handlować? Czy na przeszkodzie stoją regulacje Unii Europejskiej czy nasze własne, polskie prawo, które uniemożliwia produkcję trzody chlewnej na rynek lokalny? Jakie są ograniczenia?
Rafał Foryś: Obserwuję od lat co się dzieje w tym zakresie na polskim rynku bo sam jestem rolnikiem – wygląda na to, że mamy być narodem magazynierów i niewolników. Małej rodzimej produkcji żywności ma w Polsce nie być. Także polskiego małego rolnictwa i gospodarki. To co mówią w mediach by chronić małe gospodarstwa ma się nijak do rzeczywistości bo z roku na rok małych gospodarstw ubywa. Dzieje się to w zastraszającym tempie. Polscy rolnicy potrafili odnaleźć się w Uni i są doskonałymi producentami żywności, ale cały czas małych i średnich gospodarstw
ubywa. Jeżeli doda się do tego fakt, że nawet w małych gminach powstaje masowa liczba sieciowek jak Lidl, Biedronka czy Dino, które bazują na kontraktowej żywności o czym mówiliśmy, to stanowi to poważne zagrożenie dla rodzimej produkcji i handlu żywnością z korzyścią dla jej lokalnych producentów.
Gruszka: Czy wobec tego nie ma świadomości wśród polskich polityków że problem jest poważny? Że stanowi to zagrożenie dla bezpieczeństwa żywnościowego kraju?
Rafał Foryś: Niestety nie ma tej świadomości. Jest tak jak powiedziałem: w sferze medialnej padają hasła o skróceniu łańcucha dostaw od pola do stołu ale nie przekłada się to na konkretne działania. Mam kontakt z kołami gospodyń wiejskich. Te, zamiast korzystać z oferty lokalnych producentów żywności, biorą produkty z dyskontów, Lidla, Biedronki czy Dino. Dla przykladu, nie mogę na przykład sprzedać a nawet podarować swojemu sąsiadowi nasion ponieważ jest to zabronione artykułem 84 ustawy o nasiennictwie. To bardzo niekorzystne zapisy – coś jest nie tak.
Rolnik ma cały czas dokręcana śrubę nie tylko przez Unię Europejska ale także przez naszą rodzimą administrację. Mam kontakt z producentami papryki z zagłębia na południowym Mazowszu czy z producentami jabłek w krainie jabłoni, jak to mówię, czyli okolic Grójca.
Rolnicy, by się organizować i wspólnie reprezentować swoje interesy, zaczęli tworzyć tak zwane grupy producenckie. Chodziło o to, by jednoczyć rolników i chronić swoje interesy, na wzór niegdyś istniejących spółdzielni producentów. Były to inicjatywy oddolne, a grupy często zakładano dla obrony swoich interesów. Z reguły mają własnego prawnika, własną księgowość a co równie ważne własną osobowość prawną. Grupy te mogą znacznie efektywniej konkurować na rynku detalicznym niż pojedynczy rolnik.
Grupy, w założeniu uczestniczą w procesie dystrybucji żywności ale bardziej hurtowej. Niestety, z ponad 300 grup producenckich które wstępnie powstały, pozostało dziś mniej niż setka. Odpowiedzialność za to spada na Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa która mocno atakuje grupy producenckie a także na rodzimą administrację lokalną która nęka rolników. Nęka a to kontrolami, a to koniecznością oceny stanu obiektów czy wykorzystaniem sprzętu, a to zamrożeniem konta bankowego, itp. Sama koncepcja tworzenia grup producenckich to dobre założenie bo mają one więcej siły by przeciwstawić się administracji niż pojedynczy rolnik. Administracja zwalcza te grupy, na przykład zamrażaniem jej konta bankowego pod byle pozorem. Takie działanie oznacza w praktyce likwidację takiej grupy. A mamy też przykłady gdy sami dygnitarze Unii Europejskiej przyjeżdżają do Grójca na kontrolę. Mamy rozprawy sądowe między Agencja Restrukturyzacji i poszczególnymi grupami producenckimi które administracja przegrywa ale nękając grupydoprowadza do ich upadku.
Korzystnym dla rolnika modelem byłyby grupy producenckie które miałyby własną sieć dystrybucji w postaci sieci sklepów czy targowisk ale niestety nie mają na to kapitału a administracja zamiast troszczyć się o producenta żywności w kraju zwalcza go działając tym samym w interesie wielkich dyskontów i sklepów wielkopowierzchniowych. Te zaś są w rękach najczęściej zachodniego kapitału. To fundamentalny problem. Fundacja “Rolnik Handluje” jest małym ale ważnym krokiem na drodze do organizowania się rolników i promowania sprzedaży ich produktów z pominięciem sieci dyskontowych.
Gruszka: Jak wyglądałby według Pana najlepszy i najbardziej korzystny dla rolnika model sprzedaży produktów żywnościowych? Jak taki model mógłby funkcjonować w praktyce by zapewnić rolnikom największe zyski i promować produkcję żywności w kraju?
Rafał Foryś: Powiem na przykładzie tego co sam robię w tym zakresie. Uważam, że najważniejsze jest w tej chwili stworzenie bazy producentów żywności. Od tego trzeba zacząć. Jesteśmy jako rolnicy podzieleni i rozdrobnieni. Gdyby na przykład udało się zorganizować rolników wokół dużego miasta takiego jak Radom czy Kielce, bo tu jest najwięcej konsumentów, i stworzyć bazę na przykład stu gospodarstw wokół Kielc, to wystarczy znaleźć kogoś kto ma local, plac w mieście, lub miejsce na sprzedaż produktów by dogadując się z rolnikami stworzyć własną sieć dystrybucji, własny “dyskont”.
Mamy bazę producentów, osoby czy organizacje wspierające pomysł bezpośredniej sprzedaży przez rolników, potrzebujemy więc promocji by najpierw poinformować a potem przyciągnąć konsumentów. Przyciągnąć na wiele sposobów, niższą ceną produktów, lepszą ich jakością czy wręcz obietnicą, że wspierają swoich lokalnych producentów. To byłby wielki krok do przodu. W efekcie takiej współpracy rolnicy wspólnie z konsumentami mogliby założyć własny “dyskont”, profesjonalny i nasz, polski. Wyspecjalizowany właśnie w sprzedaży bezpośredniej, realizujący koncepcję krótkiej drogi z pola do stołu. I taki właśnie model realizuje fundacja “Rolnik Handluje”. Mamy już sukcesy w okolicach Radomia, chcemy zapalić innych do realizacji tego pomysłu.
Mówi się wiele na temat złej dystrybucji żywności. Obwinia się dystrybutorów nie rozumiejąc, że ci zależni są od cen dyktowanych przez zachodnie dyskonty. Godziwa zapłata za produkcję żywności lokalnemu rolnikowi przez lokalnego konsumenta jest tu najlepszą alternatywą. Trzeba ta klamrę wokół problemu zapiąć i trzeba ja zapiąć po polsku. Żeby obieg żywności od pola do stołu był w naszych, polskich rękach. Skorzysta na tym rolnik, konsument, lokalna społeczność czy samorządy, a złotówka wydana na żywność pozostanie w Polsce.
Są jeszcze inne korzystne aspekty takiego rozwiązania, w tym zdrowotny czy dotyczący ekologii. Proszę wziąć pod uwagę na przykład minimalne koszty transportu – skrócenie drogi z pola do stołu to realne oszczędności. W szczycie sprzedaży pomidorów sprowadzamy je z Turcji czy Portugalii, tysiące kilometrów, zamiast z małej lokalnej chłodni pod miastem lub nawet jej pominięciem. Mamy świeżutki towar, każdy zarabia a my jemy polską zdrową żywność.
Gruszka: Stworzenie bazy producentów to jedno, stworzenie polskiego “dyskontu” to znacznie trudniejsze zadanie ktore wymaga także woli politycznej. Jakie przemiany musiałyby zajść w swiadmosci polityków by aktywnie wsparli taki projekt. Co jest głównym hamulcowym w realizacji pomysłu?
Rafał Foryś: Odpowiem przykładem. W centrum Radomia chciałem otworzyć mały, stumetrowy sklep. Mam stały kontakt z rolnikam i chciałem stworzyć takie małe konsorcjum rolnicze, które prowadziłoby taki sklep. Miałem obietnicę dostawy dobrego mięsa i pomysł. Otrzymałem kontakt na głównego lekarza weterynarii w Radomiu, zatelefonowałem, zreferowałem pomysł a w odpowiedzi otrzymałem poradę, by taki pomysł wybić sobie z głowy. Z Ciechanowa nie przywiozę do Radomia świni, ze względu na istnienie stref ASF, strefy związane z afrykańskim pomorem świń. Są tam takie różnokolorowe strefy, żółta, czerwona, ale mamy do czynienia ze zwykłym “uwalaniem” pomysłu bez podjęcia tematu bo ASF nie jest zagrożeniem dla człowieka, jest za to dobrym sposobem na zamykanie małych i średnich gospodarstw hodujących świnie. Co więcej, w Polsce nie kontrolujemy napływającego na nasz rynek mięsa. Nie wiemy tak naprawdę w jakich ilościach mięso do nas przyjeżdża i jaka jest jego jakość. Natomiast, jeśli otworzyłbym taki sklep w centrum Radomia to pierwszego dnia przyjdzie do mnie kontrola z Państwowej Inspekcji Sanitarnej, przyjedzie urzędnik, lekarz weterynarii i inni. Szybko okaże się, że lada chłodnicza nie chłodzi jak należy, że półka jest za krótka albo wejście do magazynu jest za wąskie. Chciałem wszystko to zrobić z logiką właściwego prowadzenia sklepu ale nie ma klimatu. System jest tak skonstruowany by utrącić taką inicjatywę. Chciałem, żeby w takim sklepie rolnicy sami dbali o składowanie produktu, półki, chłodnie tak, by sklep był własnością samych rolników którzy dbaliby o własną dostawę, jakość produktów. Proszę sobie wyobrazić jakim zagrożeniem byłby taki sklep dla wielkich sieci handlowych które największe profity czerpią właśnie ze sprzedaży żywności.
Gruszka: A może warto zainteresować taką inicjatywą lokalne samorządy, wójtów gmin, starostów?
Rafał Foryś: Brałem udział w pracach zespołu parlamentarnego nad ustawą o Ułatwieniach w Handlu Detalicznym w piątki i soboty dla rolników. Ustawa weszła w życie 1 stycznia tego roku i została podpisana przez Prezydenta Rzeczpospolitej. Zawierała zaledwie 8 punktów i mówiła, że każda gmina w Polsce jest zobowiązana do wspierania rolników poprzez nieodpłatnie udostępnianie targowisk rolnikowm w te właśnie dni. Fundacja “Rolnik Handluje” wysłała więc listy do poszczególnych gmin, że nieodpłatnie pomoże w przygotowaniu targowisk dla rolników. Tak jest na przykład w Szwajcarii gdzie lokalni rolnicy są specjalnie oznaczeni na targowiskach by odróżnić ich od sprzedawców, którzy są tylko pośrednikami w handlu żywnością. W Polsce 80% sprzedawców żywności na bazarach to pośrednicy, handlarze a nie producenci.
Chciałbym na bazarze odróżnić producenta żywności od handlarza ale dzisiaj jest to prawie niemożliwe. A przecież jest to moje naturalne prawo jako
konsumenta. Niestety, zainteresowanie ze strony gmin było niewielkie. List wysłałem do kilkunastu gmin, sukcesem zakończyło się to tylko pod Radomiem w gminie Jedlnia-Letnisko gdzie trafiłem na pomocnego wójta. Pomogliśmy, wspólnie z lokalnym rolnikiem, producentem lokalnym i wyszło dobrze.
W Radomiu czy innych miastach jest tak jak było zawsze. Ustawa jest więc martwa. Gminy nie podjęły odpowiednich uchwał w tym zakresie by można było realizować ten model. Politycy czy samorządowcy, o czym już wspomniałem, często robią sobie kampanie wyborcze wokół hasła “od pola do stolu”. Medialnie wygląda to świetnie ale nie ma za tym konkretnych działań. Nie rozumiem tego bo fundacja która stworzyliśmy chciała tu pomoc za darmo, przede wszystkim w zakresie marketingowym.
Jeśli Polacy będą jeść żywność z sieci handlowych to za jakiś czas zamiast budować targowiska żywności będziemy zmuszeni budować szpital bo jakość żywności pochodzącej z tych sieci jest często bardzo niska. Innym czynnikiem wpływającym na to co jemy jest polityka państwa w tym zakresie. Polityka w naszym życiu jest bardzo ważna, ale politycy muszą być mądrzejsi, ogarnięci, a tak nie jest.
Gruszka: Co można więc zrobić by pomoc fundacji “Rolnik Handlu”?
Rafał Foryś: Największą bolączką rolników jest to, że nie mamy dotarcia do medialnego main-streamu. Najważniejsze jest nagłośnienie koncepcji, pokazanie jej zalet i próba jej promocji. Z tym wiąże się stworzenie możliwie największej bazy informacji o lokalnych producentach żywności i nawiązanie z nimi kontaktu, tak by można ich było odnaleźć, udzielić im informacji. O konsumenta się nie boję. Ludzie będą przychodzić do lokalnych producentów żywności bo znajdą tam lepszy produkt za konkurencyjną cenę. Będą mogli pojechać do gospodarstwa, zobaczyć tę kurę biegającą po podwórku, zabrać dzieci by pokazać gospodarstwo. To wielkie atuty tej inicjatywy.
Ja wiem, że wygodniej jest wyjść do najbliższego dyskontu, kupić tam wszystko. Wielkie dyskonty wiedzą co robią dzierżawiąc najcenniejsze działki w centrach miast. To właśnie przejęcie ziemi, handlu i przemysłu o którym dwieście lat temu mówił Wielkopolanin z Poznania, Hipolit Cegielski mówiąc, że podstawą materialną narodu jest ziemia, przemysł i handel. Kto ziemię, przemysł i handel oddaje w cudze ręce, ten sprzedaje tym samym narodowość swoją. Ten zdradza swój kraj. W pełni zgadzam się z tym stwierdzeniem.
Gruszka: Wiemy, że jest Pan współzałożycielem ambitnej fundacji. Kim jest Rafał Foryś?
Rafał Foryś: Przede wszystkim jestem mężem i ojcem. Od urodzenia związany jestem z rolnictwem. Wychowałem się na wsi. Po części jestem rolnikiem, przejąłem gospodarstwo rolnicze po rodzicach. Jestem przedsiębiorcą ale oprócz rolnictwa
interesuje się także polityką. Jestem także społecznikiem bo nie czerpię korzyści z działalności fundacji, choć niewykluczone, że w przyszłości fundacja zajmie się także dystrybucją żywności. Będę pukał do każdych drzwi w poszukiwaniu wsparcia w realizacji naszego projektu bezpośredniej sprzedaży żywności, bo jej zalety są oczywiste zarówno dla producentów jak i konsumentów. To szczególnie ważne także dlatego, że być może będziemy musieli zmierzyć się z kryzysem żywnościowym. Jestem przekonany że polski rolnik nie zawiedzie, chodzi o to by stworzyć mu odpowiednie warunki do producji żywności jak i godne wynagrodzenie za jego pracę.
Gruszka: Dziękujemy za rozmowę.

Jack Malik

Nieludzka twarz demokracji walczącej
Barbara Skrzypek była przesłuchiwana w środę w prokuraturze przez cztery godziny, bez obecności pełnomocnika, którego do udziału nie dopuszczono. Zmarła w sobotę. Jednak ta sama prokurator Ewa Wrzosek, która przesłuchanie prowadziła, straszy odpowiedzialnością karną tych, co oba te fakty połączą. Mimo, że ich związek przyczynowo-skutkowy wydaje się oczywisty dla myślącego

Śmigłowce, papierowy tygrys i szczerzenie zębów
Władza, raczej bezradna wobec codziennych prostych spraw obywateli, zapewnia wobec narastającego zagrożenia, że jesteśmy silni, zwarci, gotowi. Co ciekawe, tromtadracja ta łączy zwalczających się nawzajem premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudę. Wzbudza obawy, wynikające nie tylko ze smutnych analogii historycznych.Czytaj więcej ..

Panika aż Trzaska
Postrzeganie Trzaskowskiego przez resztę kraju przez pryzmat awarii Czajki czy potiomkinowskich inwestycji w Warszawie wydaje się czymś naturalnym, bo zabrakło przez siedem lat rządów tego prezydenta w stolicy projektów naprawdę wizjonerskich i potrzebnych mieszkańcom, a nie tylko atrakcyjnych jak kładka dla turystów wpadających do Warszawy na jeden weekend.Czytaj

Kruche sojusze i linia Wisły
Wstrzymanie przez Donalda Trumpa pomocy dla Ukrainy dało się przewidzieć. Polska płaci dziś krańcowym niepokojem za zaniechania kolejnych ekip nią rządzących. Zarówno naiwny proamerykanizm Prawa i Sprawiedliwości jak opcja niemiecka Koalicji Obywatelskiej nie okazują się przydatne do odnowienia systemu bezpieczeństwa.Czytaj więcej ..

Żegnamy Wojciecha Gawkowskiego (1966-2025)
Miał niepowtarzalny styl zarówno w sądowej sali, gdy występował w adwokackiej todze, reprezentując m.in. Tomasza Sakiewicza na długo przed obecną dekadą, ale też w polityce, w której kariery sam wprawdzie nie zrobił, ale jako szef młodzieży w KPN utorował drogę mnóstwu znakomitych inicjatyw. Czytaj więcej ..
© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka
[…] roli Agencji i jej percepcji ze stronych samych rolników dowiadujemy się z wywiadu Gruszki z Rafałem Forysiem, prezesem Fundacji „Rolnik […]