Czy Ziobro zostanie w rządzie

Wybór władzy z Europą w tle

Zbigniew Ziobro okazuje się tym politykiem, o którym mówi się dziś w Polsce najwięcej. Ukradł show nawet objeżdżającemu Polskę – jakby kampania już trwała – Jarosławowi Kaczyńskiemu. Pojawiają się pogłoski o rychłym odwołaniu ministra sprawiedliwości, a nawet nazwisko jego następcy w resorcie: Przemysława Czarnka. Napięcie rośnie, a w tle mamy spór o granice suwerenności z Unią Europejską.

 

Jeśli rząd Mateusza Morawieckiego – chociaż decyduje oczywiście prezes PiS Jarosław Kaczyński – zdecyduje się ugiąć przed stanowiskiem Brukseli w uznanej już przedtem przez premiera formule “pieniądze za praworządność”, partia władzy będzie mogła w kampanii zaskarbić sobie poparcie za sprawą pieniędzy napływających w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Ale wtedy Ziobro – zapewne już poza klubem PiS i rządem – przedstawi siebie jako jedynego obrońcę polskiej suwerenności. Być może właśnie do tego zmierza. 

Zmienią się wówczas bieguny polskiej polityki. Gra toczyć się będzie nie tak, jak dzisiaj, między eurosceptycznym Jarosławem Kaczyńskim a probrukselskim liderem największej partii opozycji Platformy Obywatelskiej Donaldem Tuskiem, do niedawna prezydentem Zjednoczonej Europy. Polaryzacja dotknie sam obóz obecnej władzy. I to Kaczyński, jeśli Ziobrę z rządu wyrzuci, znajdzie się na tej osi w miejscu Tuska, którego nie znosi. Zaś Ziobro wywiesi sztandar obrońcy niepodległości.

Co nie oznacza, że w ekspresowym tempie uda mu się budowa własnej formacji. Raz już tego bezskutecznie próbował. Jednak polityka to nie prawo brytyjskie, którym rządzi reguła precedensu. Teraz rezultat może okazać się inny.

Ofensywna narracja ministra, dopóki nim pozostaje

Szczególnie pouczający wydaje się środowy przebieg wydarzeń. Najpierw w południe własną konferencję na rzecz umorzenia “podatku europejskiego” – chodzi o emisyjne opłaty energetyczne – zorganizował Ziobro. Dopiero ok. godz. 16 i raczej niespodziewanie do dziennikarzy wyszli: przewodniczący klubu PiS Ryszard Terlecki, wicemarszałek Senatu Marek Pęk oraz poseł Marek Ast. Przedstawili inicjatywę zmiany Konstytucji, konkretnie zaś ograniczenia immunitetu parlamentarzystów.

Różnica jedna i zasadnicza: inicjatywę Ziobry Sejm mógłby uchwalić zwykłą pisowską większością, gdyby tylko Kaczyński tego chciał. Za to do zmiany ustawy zasadniczej potrzeba głosów opozycji, a PiS nie ma co na nie liczyć, skoro tyle razy już Konstytucję nie zmieniał, lecz naginał, niczym przedwojenny prawnik obozu sanacyjnego Stanisław Car albo dawny minister

z Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy, prof. Lech Falandysz. Tę rundę jak się wydaje wygrał więc Zbigniew Ziobro. Dzień później wyszedł z kolejnym projektem ustawy o ochronie uczuć i symboli religijnych. Podaje ton narracji. Zaś pisowski “zakon” co najwyżej mu odpowiada. 

Lepiej być Katonem niźli miękiszonem

Z psychologicznego punktu widzenia Ziobro przewagę zyskał już dawno. Ustępstwa Morawieckiego, nazwanego z ich powodu “miękiszonem” przez ministra sprawiedliwości, wcale nie sprawiły, żeby pieniądze w ramach KPO popłynęły szerokim strumieniem do Polski. Pozostaje więc dylemat, czy cofać się dalej, czy raczej utwardzić swoje stanowisko. Przegłosowywanie posłów Solidarnej Polski, formacji Ziobry, przez pozbawiony wtedy większości PiS, wyłącznie dzięki wsparciu części opozycji, może okazać się kosztowne jeśli chodzi o wizerunek rządzących. Pamiętamy przecież, co sami mówili półtora roku temu. A przy okazji Kaczyński pozaciąga długi, które mogą później okazać się trudne do spłacenia bez ruiny własnego prestiżu. 

Ziobro, zresztą kierownictwo resortu sprawiedliwości sprawujący już dziesiąty rok, chociaż z dłuższą przerwą, wydaje się rozumieć, że ministrem… się bywa. Natomiast twardym politykiem jest się, albo nie. Woli więc być Katonem – lubi przecież, gdy tak go przezywają, w nawiązaniu do nieugiętego Rzymianina – niż miękiszonem. Co się bardziej opłaca Polsce, oceni już niedługo prawicowa część opinii publicznej. Dla reszty różnice pomiędzy prezesem a jego nie tak dawnym ulubieńcem pozostają mało czytelne, zaś dla opozycji odsunięcie od głównej osi sporu – trudno sobie przecież wyobrazić, że otwarcie wspiera któregokolwiek z graczy – może się okazać dotkliwą stratą. Zwykle bowiem w wyborach głosuje się przecież na tych, o których wiele się słyszy i mówi. 

Nieludzka twarz demokracji walczącej

Barbara Skrzypek była przesłuchiwana w środę w prokuraturze przez cztery godziny, bez obecności pełnomocnika, którego do udziału nie dopuszczono. Zmarła w sobotę. Jednak ta sama prokurator Ewa Wrzosek, która przesłuchanie prowadziła, straszy odpowiedzialnością karną tych, co oba te fakty połączą. Mimo, że ich związek przyczynowo-skutkowy wydaje się oczywisty dla myślącego

Śmigłowce, papierowy tygrys i szczerzenie zębów

Władza, raczej bezradna wobec codziennych prostych spraw obywateli, zapewnia wobec narastającego zagrożenia, że jesteśmy silni, zwarci, gotowi. Co ciekawe, tromtadracja ta łączy zwalczających się nawzajem premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudę. Wzbudza obawy, wynikające nie tylko ze smutnych analogii historycznych.Czytaj więcej ..

Panika aż Trzaska

Postrzeganie Trzaskowskiego przez resztę kraju przez pryzmat awarii Czajki czy potiomkinowskich inwestycji w Warszawie wydaje się czymś naturalnym, bo zabrakło przez siedem lat rządów tego prezydenta w stolicy projektów naprawdę wizjonerskich i potrzebnych mieszkańcom, a nie tylko atrakcyjnych jak kładka dla turystów wpadających do Warszawy na jeden weekend.Czytaj

Kruche sojusze i linia Wisły

Wstrzymanie przez Donalda Trumpa pomocy dla Ukrainy dało się przewidzieć. Polska płaci dziś krańcowym niepokojem za zaniechania kolejnych ekip nią rządzących. Zarówno naiwny proamerykanizm Prawa i Sprawiedliwości jak opcja niemiecka Koalicji Obywatelskiej nie okazują się przydatne do odnowienia systemu bezpieczeństwa.Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments