Jaka polityka wobec Niemiec? – cz. 1

Polska polityka wobec Niemiec jest nierówna, szarpana, niekonsekwentna, czasem bojaźliwa, czasem prowokacyjna. Na pewno warto obalić kilka mitów i wskazać najważniejsze jej podstawy.

Jest to trudne, ponieważ i Niemcy są państwem nierównym,  posiadającym „złamany kręgosłup historyczny” i przez to nieco zakompleksionym. Ponadto, Niemcy są naszym partnerem handlowym – według statystyk – nr 1, ale tkwią po obu stronach zadry historyczne. Niemcy wciąż chorują na manię wielkości, chcą być państwem „rozgrywającym”, czy wręcz dominującym w Europie, ale nie mają na to ani siły, ani kompetencji, ani legitymizacji. Od ok. 300 lat Niemcy prowadzą politykę partnerstwa z Rosją i podporządkowania wszystkich, którzy leżą między nimi a Rosją. Wcześniej było to „Święte Przymierze”, potem układ Ribbentrop-Mołotow, a po II wojnie światowej „polityka wschodnia” RFN zwana „Wandel durch Handel” (zmiana [Rosji na demokratyczną] poprzez współpracę handlową), aż wreszcie „kleszcze energetyczne” czyli Nordstream 1 i 2. Polska zawsze była „kością w gardle” tego partnerstwa i wciąż stawało pytanie:  trzymać z Rosją czy z Niemcami? Niektórzy (Amerykanie?) chcieli nawet zrobić z Polski klin między Niemcami a Rosją.

Ale na przełomie wieków XX i XXI weszliśmy jako Polska do NATO i do UE. Jesteśmy w tych organizacjach razem z Niemcami. I trzeba przyznać – także w kontekście wojny na Ukrainie – że bliżej nam do Europy zachodniej i do Niemiec niż do Rosji. Sama idea zjednoczenia Europy – gospodarczego i obronnego – jest słuszna, byle nie narzucać nam ideologii i dominacji jednego państwa. Zatem dobrze byłoby poukładać sprawy z Niemcami i zmotywować ich do partnerskiego nas potraktowania. Ale trzeba to robić umiejętnie. Jak?

Fot: Marius Serban (Unsplash).

Najpierw trzeba wiedzieć, z kim mamy do czynienia. Niemcy, czy też Germanie, Sasi – jakkolwiek te plemiona nazwiemy – od początku średniowiecza wojowali, podbijali, niszczyli – Rzym, Słowian, Franków. Niemcy, a właściwie Germanie, nie mieli swoich terytoriów, gdzie uprawiali przez wieki ziemię, lecz zdobywali tę ziemię mieczem wydzierając ją innym. Niemcy nie mają swojej 1000-letniej tradycji państwowej. Byli do II połowy XIX wieku podzieleni na wiele księstw i królestw. Nie byli nigdy też jednolitym narodem. Niemcy nie mają jednolitej tradycji religijnej, ponieważ każdy władca ksiąstewka ustanawiał u siebie swoją religię, a potem doszła reformacja Lutra, Kalvina i zrobił się religijny misz-masz, a także zrodził Kulturkampf.

Niemcy mieli szansę stać się wiodącą nacją kultury i nauki w Europie, rozwinęli dużo wartościowych ośrodków myśli, nauki i techniki. Lecz zaprzepaścili tę szansę z dwóch powodów: w wyniku swojego idealistycznego (w sensie filozoficznym) perfekcjonizmu oraz dlatego, że popadli w pychę i zaczęli się wywyższać. Za czasów i za sprawą Bismarcka – po zjednoczeniu – zaczęli budować państwo, które miało być sprawne, karne, silne, zdyscyplinowane. To ten tzw. pruski dryl nauczył Niemców „porządku”, czyli posłuszeństwa. Hasło „Ordnung muss sein” zna chyba każdy Europejczyk. Niemcy wpadli, więc, w historyczną huśtawkę – od klęski do sukcesów i odwrotnie – huśtawkę, która doprowadziła ich do historycznego i cywilizacyjnego wykolejenia, do zbiorowej choroby umysłowej i do nazistowskiego zbydlęcenia.

Fot: Walter Martin (Unsplash).

Niemcy wydali wojnę jednemu „narodowi wybranemu”, by samych siebie „koronować” na „naród wybrany” – naród, któremu „należy się” więcej „Lebensraumu” (przestrzeni życiowej), więc trzeba ją zabrać sąsiadom. Po rauszu chorego upojenia ideologią rasy panów („uebermensch”; „Deutschland, Deutschalnd ueber alles…”; „Niemcy, Niemcy ponad wszystko”) zostali podzieleni na dwa państwa o wrogich systemach politycznych, a podział zabetonowany murem i drutem kolczastym przebiegał w poprzek rodzin i środowisk. Niemcy nie usunęli do końca robaczywych korzeni nazizmu i hitleryzmu.

Bardzo wielu niemieckich zbrodniarzy okresu II wojny światowej zdobyło schronienie w Niemczech, USA, Argentynie i innych zakątkach świata. Kac powojenny był stanem umysłu pokoleń wojennych często aż do końca życia.

Niemcy byli pod kontrolą czterech mocarstw, a w praktyce – część wschodnia – pod butem Sowietów, a część zachodnia – pod butem amerykańskim. Pozory własnego, suwerennego państwa nie zmieniają faktu, że każde państwo niemieckie podlegało kontroli i silnym wpływom swojego okupanta. Po „Solidarnościowej” rewolucji i obaleniu żelaznej kurtyny  stanęli nieprzygotowani psychicznie i intelektualnie wobec zjednoczenia. Gwałtowne ruchy migracyjne i kapitałowe pomiędzy dwiema częściami Niemiec były jak konwulsje poddanego szczepieniu organizmu, który chce odrzucić przeszczep. Ogromnym wysiłkiem i – cynicznym często – zneutralizowaniem mniejszej części zrastającego się organizmu osiągnięto stan, w którym on przeszczepu nie odrzucił.

Niemcy po zjednoczeniu zaczęły uprawiać swoistą politykę historyczną, która rozmywa odpowiedzialność za ludobójstwo i zniszczenia dokonane podczas rozpętanej przez nich II wojny światowej.

Niemcy to społeczeństwo, któremu wielokrotnie „sprano” mózgi w ostatnich stu kilkudziesięciu latach: najpierw pruskim militaryzmem i bismarckowskim etatyzmem, potem nazizmem, wkrótce denazyfikacją, niedługo dalej  hippisowską rewolucją kulturalną, zieloną ideologią ekoterroru aż wreszcie lewackimi ideologiami gender i multi-kulti. Ogromne pieniądze w indoktrynację i ogłupianie Niemców wpakował Związek Sowiecki, a potem zachodni lewaccy liberałowie. A do tego ten otępiający materializm i konsumpcjonizm.

Niemcy mają w wyniku całej swojej przeszłości problem ze sobą, ze swoją tożsamością narodową, historią, z poczuciem winy, zniechęceniem do ciągłego usprawiedliwiania się, wstydem za swoich ojców i dziadków. To jest „złamany” naród, naród pokiereszowany psychicznie i historycznie tak bardzo, że staje się czasem nieobliczalny, a na co dzień tęskni do „jakiejś” tożsamości, więc tak bardzo chce być Europejczykami – tym bardziej, że ma przewagę potencjału gospodarczego i ogromne pieniądze, by sobie to „kupić”.

Niemcy są wygodni i nie chce im się już pracować tak jak kiedyś – przykre, brudne, męczące prace niech wykonują Gastarbeiterzy, tania „siła robocza” z innych krajów – kiedyś z Turcji, potem z Jugosławii, Polski, a teraz z Afryki Północnej, Ukrainy i Bliskiego Wschodu. Żyją poniekąd z bogactwa wcześniejszych pokoleń, rabunku wojennego i wyzysku innych. Ale nie mają tego świadomości.

Niemcy dziś są bardzo różni, w zależności od regionu, wieku, doświadczeń, przynależności religijnej, historii rodzinnych. Są społeczeństwem bogatym materialnie, ale zatraconym mentalnie.

Fot: Ingo Joseph (Pexels).

Mają silne państwo, ale to państwo jest często opresyjne (wysokie podatki, zabieranie dzieci rodzicom, kneblowanie ust poprawnością polityczną itd.).

Niemcy stoją dziś na rozdrożu – kulturowym (imigranci, multi-kulti, wygasająca religijność), historycznym (reparacje dla Polski i innych za II wojnę światową, zamknięcie tego rozdziału traktatem pokojowym z Polską itd.) i politycznym: kumać się z Rosją, forsować Stany Zjednoczone Europy czy budować dobre, partnerskie relacje w Europie i ułożyć się z USA?

Niemców nie można lekceważyć, ale też nie można im pozwolić, by wchodziły komukolwiek „na głowę”. Jak ktoś powiedział – parafrazuję: Niemcy są za małe, by zdominować Europę, ale za duże, by siedzieć z innymi w jednym szeregu – korci ich ta dominacja. A jak Niemcy zaczynają dominować, to w Europie zaczyna się dziać źle.

Niemcy jako państwo funkcjonują – i to jest bardzo ważne – jako instytucja obsługująca wielki biznes. Gdy jest jakaś potrzeba gospodarcza, to minister niemieckiego rządu federalnego prosi się o spotkanie z prezesami wielkich koncernów czy związków branżowych, a nie odwrotnie jak to ma miejsce w Polsce.

Feliks Koneczny uprzytomnił nam, jaka jest inna bariera w relacjach polsko-niemieckich – otóż według jego klasyfikacji należymy do innych cywilizacji: Polska do łacińskiej (najwyżej moralność, potem prawo, najniżej władza), a Niemcy do bizantyńskiej (najwyżej prawo, potem władza, najniżej moralność); to stąd hitlerowscy zbrodniarze zasłaniali się słowami „ja tylko wykonywałem rozkazy”. Bezduszne prawo było dla nich ważniejsze niż moralność!

Jak przełamać bariery? – próba odpowiedzi w kolejnej części „Ku świadomości”.

Zdjęcie główne: Maheshkumar Painam

Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Kandydat

“O to w polityce chodzi. Aby inni spojrzeli na świat naszymi oczami” – tak na facebooku reklamuje swoją kandydaturę Radosław Sikorski – drugi już raz w swej karierze kandydat na kandydata na prezydenta RP. I świat spogląda. My też spójrzmy: na autora tego wpisu.Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments