Koń, żaba i Ozdoba władzy

Prezydent Joe Biden wraz ze zobowiązaniami sojuszniczymi potwierdził w Warszawie swoją pozycję lidera wolnego świata, dziękując Polakom za rozmach ich pomocy, udzielonej Ukraińcom. Co szczególnie znaczące – zwracał się bezpośrednio do polskiego społeczeństwa. Starał się nie wzmacniać władzy ani nie kokietować opozycji. I zapewne mu się udało.
 
Dumne i zjednoczone wokół wspólnego celu, chociaż podzielone w tylu innych kwestiach polskie społeczeństwo okazało się prawdziwym dobrym gospodarzem tej wizyty. Świat to dostrzegł, zapamiętamy i my. Przy pierwszych pielgrzymkach Jana Pawła II – toutees proportions gardees – działo się podobnie. Zestresowany generał Wojciech Jaruzelski trząsł się w Belwederze jak osika (w 1983 r.) podczas gdy nie mający wiele na co dzień do powiedzenia rządzeni przekonywali się właśnie o słuszności papieskiego wskazania: nie lękajcie się. Obecny zwierzchnik Kościoła Franciszek nie reprezentuje już niestety podobnej charyzmy, chociaż zachował ją jeszcze – dla Polaków trochę niespodziewanie, bo nie śnił nam się nawet przyjazny Papież z Niemiec, w dodatku pochodzący z wojennego pokolenia – bezpośredni następca Jana Pawła II, Benedykt XVI. Za to prezydent Stanów Zjednoczonych, demokrata Joe Biden, przybywający do nas prosto z Kijowa, co stanowiło zarówno wielki gest jak akt narażenia życia – przekształcił wizytę w Polsce w wydarzenie historycznej rangi, głównie za sprawą wystąpienia w Arkadach Kubickiego. Pokazał, że przedstawiciel nacji, która ćwierć tysiąclecia temu zapisała w najważniejszym dla siebie dokumencie słowa “My, naród” – rozumie emocje i wrażliwość Polaków.  

Mniej epokowe świadectwo wystawiają sobie krajowi politycy. Za wszelką cenę starali się ogrzać w blasku Bidena. Zgodnie z porzekadłem, że gdy konia kują, żaba nogę podstawia, opozycyjni liderzy starali się podnieść kilkudziesięciosekundowe pogwarki w przejściu z amerykańskim liderem (Amerykanie mówią o tym: small talk) do rangi spotkań politycznych, co z całą powagą podawały na paskach sprzyjające im telewizje 24-godzinne. Postąpili w ten sposób: lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk i jego zastępca, prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, przy czym całkiem 

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski - selfie z Joe Bidenem

niespodziewanie głównym beneficjentem sytuacji okazał się marszałek Senatu Tomasz Grodzki, który o spotkanie z najmocniejszym światowym przywódcą nie zabiegał równie intensywnie, a dostąpił zaszczytu pogawędki w przejściu… w dokładnie tym samym wymiarze czasowym. Joe Biden zrobił wszystko, żeby nie pokazać, że stawia na obecną opozycję. Zaś ta ostatnia działa na zasadzie: gdy konia kują, żaba nogę podstawia. 

Z kolei w obozie władzy rozgorzał podobnie gorszący, co opozycyjne antyszambrowanie, spór o skład reprezentacji rządzących na kluczowe spotkanie z demokratycznym prezydentem. Ze składu uczestników wyeliminowano Mariusza Błaszczaka, pomimo pełnionych przez niego funkcji wicepremiera i ministra obrony. Jak nieoficjalnie wiadomo, stało się to karą za podjętą wcześniej próbę odwołania premiera Mateusza Morawieckiego i zastąpienia go Beatą Szydło, co Błaszczak zamierzał przeprowadzić, zwołując spotkanie pisowskich “baronów”. Rządzący zaś przedłożyli wewnętrzne rozgrywki nad szansę pokazania w miarę jednolitego frontu w strategicznej dla Polski kwestii.

I w tym wypadku jednak powracający właśnie z ostrzeliwanego Kijowa Biden zdawał się nic na ten temat nie wiedzieć. Ani słowem nie dał rządzącym Polską do zrozumienia, że łączy z nimi jakiekolwiek nadzieje na przyszłość, chociaż społeczeństwo polskie komplementował wielokrotnie i zasłużenie za empatię i współczucie okazane gościom z dotkniętej wojną Ukrainy. 

 

Gość z Ameryki i targowisko próżności

Zachowania polskich polityków w tygodniu dla nas tak istotnym i niosącym za sobą szansę pozytywnego przełomu dają odpowiedź na pytanie, jak to możliwe, że pomimo największej od czasów II wojny światowej w Europie pomocy humanitarnej, jakiej przez ostatni rok nasze społeczeństwo udzieliło uchodźcom ukraińskim, goszcząc ich w swoich domach i organizując zbiórki dla ich dzieci – Polska pozostaje w Europie politycznym pariasem. Lepszy występ rodzimej klasy politycznej wobec Bidena nie zmieniłby zapewne naszych kontaktów z Brukselą ani nie wyprostował krętych ścieżek układu “pieniądze za praworządność” wciąż nawet – wbrew zapowiedziom premiera Morawieckiego – nie skonsumowanego, niezależnie od faktu, czy powinno tak się zdarzyć czy nie.

Jednak bardziej przekonująca postawa gospodarzy wzmocniłaby pozycję Polski przynajmniej w relacjach euroatlantyckich. Tymczasem po obejrzeniu “targowiska próżności”, prób demonstrowania przez miejscowych polityków porządku dziobania i ambicji bez pokrycia – amerykański gość opuścił raczej Polskę z przekonaniem, że pozostawia tu doskonale zorganizowane i świadome swoich celów społeczeństwo, niezdolne jednak do wykreowania w miarę wiarygodnej klasy politycznej, zdolnej rzecznikować nie tyle własnym interesom, co polskiej racji stanu. 

 

Gdy wieje wiatr historii

Gdy wieje wiatr historii / Ludziom jak pięknym ptakom, / Rosną skrzydła, natomiast / Trzęsą się portki pętakom – pisał znakomity poeta Konstanty Ildefons Gałczyński.

Trzęsą się już teraz liczni politycy z myślą o jesiennej weryfikacji wyborczej. Akurat wówczas, gdy nie tylko Polska, ale bez przesady cały świat bilansował efekty wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych w obu słowiańskich krajach, w przeddzień rocznicy kremlowskiej agresji na Ukrainę – poseł klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości oraz wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba zwołał w Sejmie w czwartkowe południe konferencję prasową. Jeśli jednak ktoś się spodziewał, również jako podatnik władzę tę utrzymujący, że zgodnie z kompetencjami ustawowymi wiceministra czegoś się przy tej okazji dowie o okolicznościach zatrucia Odry i ich ewentualnym powiązaniu z gorącą wojną, toczoną przeciw Ukrainie oraz tą zimną i hybrydową, wymierzoną w Polskę – srodze się zawiódł. Sekretarz stanu Jacek Ozdoba jeśli mówił o klimacie i środowisku, to nie o tym, za które odpowiada, tylko w wąskim kontekście polityki. Dziennikarzom i odbiorcom transmisji urządził Prima Aprilis na długo przed tą datą.

Posel Jacek Ozdoba na konferencji prasowej

Z całą bowiem powagą Ozdoba zaprotestował przeciwko wypominaniu rządzącym przez opozycyjnego posła Sławomira Nitrasa (PO-KO), że przez osiem lat sprawowania władzy spaśli się, utuczyli i zaokrąglili. Co zresztą widać gołym okiem. Jednak poseł Ozdoba z gorliwością skarżypyty na szkolnym boisku i marsem na wyzbytym głębszej refleksji obliczu oznajmił, że podaje Nitrasa do sejmowej komisji etyki. 

Poseł PiS Ozdoba odwołujący się do standardów kultury politycznej? Bezcenne, chciałoby się skwitować słowami popularnej reklamy. 

Przecież klubową koleżanką Ozdoby pozostaje Joanna Lichocka znana z ordynarnego gestu wystawiania palca w sali sejmowej po głosowaniu, za który wspomniana komisja etyki wprawdzie orzekła wobec niej symboliczną karę, ale zdominowane przez większość pisowską Prezydium Sejmu rychło sankcję anulowało. Ale to dopiero połowa kabaretu. Rzeczywiście, jak się wydaje Polacy, w dzień po wylocie Bidena i w wigilię rocznicy napaści armii Władimira Putina nie mają poważniejszych zmartwień, niż karcenie posłów mierzących tuszę czy stopień otłuszczenia bossów obozu rządzącego.

Jacek Ozdoba jednak wbrew pozorom nie błaznuje za nasze podatnicze pieniądze bezinteresownie, lecz wie, gdzie leżą konfitury. Nie przebierający zresztą zwykle w środkach Nitras podał konkretny przykład polityka z obozu władzy, co się jego zdaniem upasł. Wymienił Joachima Brudzińskiego, wprawdzie europosła a nie przełożonego z Wiejskiej, ale mającego znaczny wpływ na prezesa Jarosława Kaczyńskiego i przyszły kształt list wyborczych. Co oczywiste, Ozdoba chce się znaleźć na nich wyżej, aby przez kolejne cztery lata móc raczyć polskiego podatnika za jego własne pieniądze opowieściami, które nie tylko nas nie interesują, ale sprawiają wrażenie paranoi. Ozdoba obozu władzy, chciałoby się rzec.

Zaś jeśli ktoś uznaje, że nie należy, nawet łagodnie, wyśmiewać cudzych nazwisk, przytoczę anegdotę związaną z postacią ikony dziennikarstwa niezależnego Dariusza Fikusa, ważnej postaci obiegu pozacenzuralnego z lat 80. Już w połowie lat 90. pojechałem do niego z ekipą telewizyjnych Wiadomości do redakcji “Rzeczpospolitej”, bo ta właśnie ujawniła dwa kolejne nazwiska Zygmunta Solorza, który niedługo przedtem otrzymał koncesję na pierwszą w Polsce prywatną telewizję Polsat. Okazało się, że zdarzało mu się wcześniej występować także jako Krok oraz Nowakowski. 

– Ja się nazywam Fikus – powiedział mi wtedy do kamery naczelny gazety: – To jest nazwisko śmieszne. Mogłem je zmienić. Ale tego nie zrobiłem. Teraz opinia publiczna ma prawo się dowiedzieć, iloma nazwiskami posługiwał się właściciel stacji, która uzyskała koncesję na ogólnopolskie nadawanie.

Podobnie obecnie ta sama opinia ma prawo poznawać motywacje polityków, utrzymywanych z jej podatków. 

– Mamy Sławomira Nitrasa i nie zawahamy się go użyć – oznajmił niedawno buńczucznie i bardzo w swoim stylu niedawnego cesarza zjednoczonej Europy przewodniczący Donald Tusk. Być może naprawdę tajną bronią a zarazem piątą kolumną Platformy Obywatelskiej już się okazuje wcale nie Sławomir Nitras, lecz Jacek Ozdoba. Chociaż w klubie parlamentarnym Praw i Sprawiedliwości pozostaje, swoimi występami – reklamującymi przy okazji także Nitrasa, jego słowa i działania – skutecznie zraża do poparcia tejże formacji w przewidzianym na jesień głosowaniu.

 

Prezydent wyjechał. My tu zostajemy

Joe Biden z Polski już wyjechał. My tu zostajemy. Ze swarliwą i egoistyczną kastą zawodowych polityków, po raz kolejny okazującą, że nawet nie próbuje stawić czoła stającym przed nią wyzwaniom. I podobnie jak w latach 80. z doskonale sobie z nimi radzącym społeczeństwem, zdolnym nie tylko im sprostać, ale skutecznie się zorganizować. Objawiły to wielokrotnie wspólnoty sąsiedzkie i rodzinne, samorządowe i rówieśnicze, parafialne i branżowe – skrzykując się samorzutnie do pomocy uchodźcom, których dziesięć milionów przeszło przez ten rok przez naszą wschodnią granicę. To tylu, ile wynosi liczba ludności Belgii. Działa prawo wielkich liczb.

Polacy się ich nie ulękli. Zawstydzili władzę, która co najwyżej nie przeszkadzała, opozycję, co tylko gardłowała i wreszcie zawodowe organizacje pomocowe, zdolne co najwyżej do zamawiania absurdalnych plakatów (pamiętamy osławione “Cześć, dziewczyny” fundacji Kulczyków, do którego zresztą – jak wynika z moich rozmów – ukraińskie babcie szukające u nas schronienia dla siebie i wnuków odniosły się z dobrotliwym humorem). Znów zgodnie ze słowami Cypriana Kamila Norwida okazało się, że z Polaka dzielny człowiek, ale bez porównania gorszy obywatel: skoro wybrał tych, których musi zastępować w pożądanych działaniach, bo inaczej niczego by się nie doczekał.

Jak pisał zresztą przed czterdziestu laty inny poeta Adam Zagajewski: zdobyliśmy nowe doświadczenia, które można też odnaleźć w dziewiętnastowiecznych pamiętnikach. 

Ale to społeczeństwo mieć będzie ostatnie słowo. I jesienią kartkę wyborczą w ręku.

Nieludzka twarz demokracji walczącej

Barbara Skrzypek była przesłuchiwana w środę w prokuraturze przez cztery godziny, bez obecności pełnomocnika, którego do udziału nie dopuszczono. Zmarła w sobotę. Jednak ta sama prokurator Ewa Wrzosek, która przesłuchanie prowadziła, straszy odpowiedzialnością karną tych, co oba te fakty połączą. Mimo, że ich związek przyczynowo-skutkowy wydaje się oczywisty dla myślącego

Śmigłowce, papierowy tygrys i szczerzenie zębów

Władza, raczej bezradna wobec codziennych prostych spraw obywateli, zapewnia wobec narastającego zagrożenia, że jesteśmy silni, zwarci, gotowi. Co ciekawe, tromtadracja ta łączy zwalczających się nawzajem premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudę. Wzbudza obawy, wynikające nie tylko ze smutnych analogii historycznych.Czytaj więcej ..

Panika aż Trzaska

Postrzeganie Trzaskowskiego przez resztę kraju przez pryzmat awarii Czajki czy potiomkinowskich inwestycji w Warszawie wydaje się czymś naturalnym, bo zabrakło przez siedem lat rządów tego prezydenta w stolicy projektów naprawdę wizjonerskich i potrzebnych mieszkańcom, a nie tylko atrakcyjnych jak kładka dla turystów wpadających do Warszawy na jeden weekend.Czytaj

Kruche sojusze i linia Wisły

Wstrzymanie przez Donalda Trumpa pomocy dla Ukrainy dało się przewidzieć. Polska płaci dziś krańcowym niepokojem za zaniechania kolejnych ekip nią rządzących. Zarówno naiwny proamerykanizm Prawa i Sprawiedliwości jak opcja niemiecka Koalicji Obywatelskiej nie okazują się przydatne do odnowienia systemu bezpieczeństwa.Czytaj więcej ..

Żegnamy Wojciecha Gawkowskiego (1966-2025)

Miał niepowtarzalny styl zarówno w sądowej sali, gdy występował w adwokackiej todze, reprezentując m.in. Tomasza Sakiewicza na długo przed obecną dekadą, ale też w polityce, w której kariery sam wprawdzie nie zrobił, ale jako szef młodzieży w KPN utorował drogę mnóstwu znakomitych inicjatyw. Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments