Lewicy… może nie być

I nikt jej nie będzie żałował – chciałoby się dodać od razu. Wiele wskazuje na to, że pierwszym skutecznym dekomunizatorem okaże się Donald Tusk. Działający z użyciem marchewki a nie kija. 
 
Lewica ma dziś twarz uczestnika afery Lwa Rywina – Włodzimierza Czarzastego oraz bohaterki niewybrednych anegdot Anny Marii Żukowskiej, która – jak powiadamiają inne posłanki – faktycznie przewodzi w tym tandemie. Pomimo sięgającego dziesięciu procent poparcia w niektórych sondażach, a trzeba też jednak pamiętać, że to zaledwie dwie trzecie wyniku wyborczego sprzed czterech lat – w kolejnym Sejmie może Lewicy zabraknąć.
 
Po prostu okaże się zbędna. Jej aktywa zawłaszcza bowiem konsekwentnie Donald Tusk. Żeby obniżyć jej wynik poniżej progu, co oznacza więcej mandatów dla PO-Koalicji Obywatelskiej, przejmuje jej hasła (stąd licytacja z Jarosławem Kaczyńskim w kwestii świadczenia 800 plus i nagle wzmożona liberalizacja w temacie aborcji) i ludzi (wicemarszałkini Senatu Gabriela Morawska-Stanecka wystartuje z listy KO tym razem do Sejmu z Gliwic, podobnie jak do tej samej izby wychowanek Jerzego Urbana – Andrzej Rozenek oraz inny bohater afery Rywina, Robert Kwiatkowski, teraz wspominany lepiej, bo TVP za jego rządów bardziej przypominała CNN niż hejterski przekaz za czasów Jacka Kurskiego a teraz Mateusza Matyszkowicza).

W tym jest zamysł i plan. Gdy Lewica progu wyborczego nie przekroczy, dla reszty więcej będzie mandatów do podziału. A część jej zawiedzionych wyborców (z wyjątkiem segmentu OPZZ-owskiego) przeniesie sympatie na PO-KO prędzej niż na Trzecią Drogę, bo razi ich konserwatyzm PSL i święty młodzianek Szymon Hołownia, a od PiS odpycha retoryka dekomunizacyjna, werbalnie wciąż obecna pomimo awansu dawnego prokuratora stanu wojennego Stanisława Piotrowicza do Trybunału Konstytucyjnego, nadmiaru byłych konfidentów w biznesowym otoczeniu Kaczyńskiego (Kazimierz Kujda) oraz statusu stałego komentatora dla byłego sekretarza KC PZPR Marka Króla w reżimowej TVP Info.

Włodzimierz Czarzasty (2019), Przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej

Przed czterema laty to dawny radykalny działacz podziemnej antykomunistycznej Solidarności Walczącej Grzegorz Schetyna jako przewodniczący Platformy Obywatelskiej uratował pozaparlamentarne wtedy SLD, oferując mu tratwę ratunkową w postaci miejsc do europarlamentu w ramach Koalicji Europejskiej tworzonej doraźnie przez Platformę Obywatelską, Polskie Stronnictwo Ludowe i Sojusz Lewicy Demokratycznej. 

W sensie politycznym pomysł okazał się chybiony, bo jak w znanym powiedzeniu Gary’ego Linekera, że futbol to taka gra, w której z obu stron biega po jedenastu ale wygrywają i tak Niemcy – w wyborach zwyciężył PiS.
 
Żaden aparatczyk nie zabrał jednak do Brukseli i Strasburga więcej dawnych sekretarzy PZPR niż udało się to wtedy Schetynie, niegdyś żarliwemu podwładnemu antykomunistycznego radykała Kornela Morawieckiego z “SW”. Ze wspólnej listy mandaty zdobyli: Leszek Miller (kiedyś sekretarz komitetu wojewódzkiego PZPR w Skierniewicach), Marek Belka (w latach 80. sekretarz POP PZPR na Uniwersytecie Łódzkim), Włodzimierz Cimoszewicz (dawny szef Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR na Uniwersytecie Warszawskim). Sukces wyciągnął z niebytu nie tylko najznamienitszych byłych towarzyszy. 
Leszek Miller, członek Biura Politycznego KC PZPR, od 2019 europoseł

Siłą rozpędu Lewica, chociaż wciąż kawiorowa i salonowa, odleglejsza na pewno od pracowników fabryk i firm budowlanych niż nie obarczeni balastem komunistycznej przeszłości labourzyści brytyjscy –  pod własną już i historyczną marką Sojuszu Lewicy Demokratycznej sforsowała próg jeszcze w jesiennych wyborach do Sejmu w tym samym 2019 r., uzyskując prawie 13 proc poparcia i 49-osobową reprezentację w Sejmie. 

W Senacie zaś charyzmatyczna prawniczka Gabriela Morawska-Stanecka jako wicemarszałkini stała się spoiwem nowej koalicji demokratycznej, pozyskującej tam większość i wskazującej Tomasza Grodzkiego na 

marszałka “izby refleksji”, co stanowi jeden z nielicznych wyłomów w partyjnym państwie PiS obok sprawowania prezesury Najwyższej Izby Kontroli przez Mariana Banasia oraz funkcji Rzecznika Praw Obywatelskich przez Marcina Wiącka.

 

Zazdrosny jak Janusz, pardon, Włodzimierz

Odtąd działo się już jednak tylko gorzej. Przewodniczący Lewicy Włodzimierz Czarzasty, w czasach afery Lwa Rywina dotyczącej zmiany ustawy medialnej i próby zakupu Polsatu przez Agorę jednego z głównych przesłuchiwanych przez sejmową komisję śledczą w tej sprawie (pełnił wtedy funkcję sekretarza Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji) – zwymyślał ordynarnie Stanecką, zazdrosny o jej popularność w mediach, gdzie sam wypada fatalnie z powodu “januszowatego” wyglądu i niedwuznacznie bankietowej karnacji. Odeszła wtedy z Lewicy i próbowała zbudować współczesną emanację historycznej Polskiej Partii Socjalistycznej. Sam Leszek Miller, spytany przeze mnie na sejmowym korytarzu (jako eurodeputowany pokazuje się bowiem czasem i w parlamencie krajowym) o sytuację kiedyś macierzystej dla niego formacji nie taił swoich sympatii.

Kibicuję wszystkim ruchom na lewicy, które nie aprobują postępowania Włodzimierza Czarzastego – powiedział mi wówczas były premier Leszek Miller. Niewątpliwie ponoszący główną odpowiedzialność za klęskę SLD w wyborach z 2015 r, kiedy to postkomuniści do Sejmu nie weszli z winy dwóch jego fatalnych decyzji: wystawienia w wyborach prezydenckich jako kandydatki lewicy celebrytki Magdaleny Ogórek obecnie gwiazdy pisowskiej TVP oraz zawarcia koalicji z operetkową już wtedy całkiem i słabnącą formacją Janusza Palikota. Nie miał też szczęśliwej ręki we wspieraniu później na odległość projektu reanimacji Polskiej Partii Socjalistycznej, teoretycznie rozległego ideowo, bo jednym kojarzącego się z Józefem Piłsudskim, innym z Ignacym Daszyńskim, części zaś nawet z premierem z PKWN Edwardem Osóbką-Morawskim. Do wyboru do koloru, chciałoby się dodać. Okazało się jednak… raczej do kawioru.
Jak idealiści z kawiorowymi przegrali

Pomimo obecności w otoczeniu marszałkini wielu wyróżniających się kreatywnością postaci w tym dawnego szefa “Wiadomości TVP” Piotra Sławińskiego (powołany wtedy przez postkomunistów po prostu robił uczciwy program, a odbieranie telefonów z reklamacjami… brał na siebie) projekt PPS został jednak z czasem wygaszony. Wielu jego uczestnikom miejsca na listach wyborczych zaoferowała Koalicja Obywatelska: dotyczy to samej Staneckiej, sprawnej polityczki, która w mijającej kadencji zyskała znakomitą rozpoznawalność, a teraz zamiast do Senatu wystartuje do Sejmu z okręgu gliwickiego. Także nieformalnie rzecznikującego przez lata środowiskom emerytów mundurowych byłego dziennikarza “Nie” Urbana – Andrzeja Rozenka, co dowodzi pragmatyzmu Donalda Tuska: podobnie jak miejsce na liście dla Roberta Kwiatkowskiego, którego nazwisko wprawdzie przewija się w aferze Rywina, ale im więcej czasu minęło od jego prezesury w TVP, tym lepiej jest tam wspominany – na tle obecnych włodarzy. Tratwę w postaci oferty PO-KO wzmocnionej osobistymi obietnicami Tuska niedawni działacze PPS uznali za pewniejszą niż perspektywa samodzielnego startu a tym bardziej odbicia klubu czy partii z rąk “lewicy kawiorowej”: to ostatnie wydawało się całkiem nierealne.

Jesienią w klubie Koalicji Obywatelskiej nie poczują się samotni, bo już drugą kadencję zasiada tam, najpierw jako senator teraz poseł – Grzegorz Napieralski, kandydat SLD na prezydenta z 2010 r. Wtedy w pamiętnych “posmoleńskich” wyborach pomimo a może właśnie wykorzystując sprzeciw wobec ostrej polaryzacji sceny politycznej, Napieralski uzyskał nie tylko trzecie miejsce za Bronisławem Komorowskim i Jarosławem Kaczyńskim, ale znakomity wynik z 14 proc poparcia, przewyższający dwukrotnie ówczesne notowania SLD w sondażach partyjnych. Ludzie młodzi dostrzegli w nim alternatywę dla miesięcznic i wzajemnego przekrzykiwania się na Krakowskim Przedmieściu. 

Włodzimierz Cimoszewicz, niegdyś prominentny działacz PZPR,, dziś europosel (SLD)

Jednak w rok później egzekucji na Napieralskim dokonali wspólnie: przebierający nogami do powrotu na fotel przewodniczącego Leszek Miller oraz żurnalistka “Gazety Wyborczej” Agnieszka Kublik. Po serii jej artykułów jaki to fatalny wynik pod wodzą Napieralskiego SLD uzyskał w wyborach do Sejmu –  Miller zajął jego miejsce u steru partii. I w cztery lata później zgotował swoim istny Armageddon, za sprawą lansu Magdy Ogórek na “prezydentkę” i bratania się z Palikotem, które głosów nie dało a wielu zraziło. To z Millerem jako szefem postkomuniści po raz pierwszy od 1989 r. nie wywalczyli dla siebie miejsca w Sejmie.

“Partią Gazety Wyborczej” Lewica na swoją zgubę pozostaje nadal. Ale jest nią też Koalicja Obywatelska.
 
Transfer czołowych lewicowych polityków do PO-KO nie będzie więc ośmieszany lecz reklamowany. 
 

 

Czy Czarzasty zacznie chodzić na piechotę

Jeśli nogami zagłosują nie tylko parlamentarzyści Lewicy ale i jej wyborcy – Czarzasty może zostać z wynikiem poniżej progu i… Anną Marią Żukowską jako jedyną sojuszniczką.
 
Wtedy obecnego wicemarszałka Sejmu czeka chodzenie na piechotę, co może okazać się dotkliwe, bo nigdy nie zrobił prawa jazdy. Nie potrzebował go. Zawsze przysługiwał mu samochód służbowy, od czasów aktywności w socjalistycznych organizacjach młodzieżowych późnego PRL. Pomimo fatalnych manier i faktu, że  sympatii nie wzbudza zanim stał się gwiazdą polityki, Czarzasty pozostawał już znaczącą personą skupiającą wokół siebie działaczy nostalgicznego Stowarzyszenia Ordynacka, nazwanego tak od adresu siedziby Zrzeszenia Studentów Polskich z lat 80.  
 
Jeśli Czarzasty zostanie – jak to się mówi – spieszony, to dlatego, że jak z kolei powtarzają jego klubowi koledzy, sam sobie nagrabił.
 

 

Wszyscy grabarze lewej strony…. 

Lista w Warszawie do Sejmu konstruowana była przez Czarzastego świadomie w ten sposób, aby okazała się najsłabsza, to znaczy żeby nie znalazły się na niej osoby zdolne Żukowskiej zagrozić. Kiedy pojawił się pomysł wykorzystania przez Lewicę popularności Moniki Jaruzelskiej, córki dyktatora i celebrytki (można się śmiać, ale na Filipinach prezydentem został niedawno syn Ferdinanda Marcosa, postaci równie niesympatycznej co autor stanu wojennego, wybrany całkiem demokratycznie Ferdinand Marcos jr.) – sprzeciwił się temu Czarzasty. Co sama poszkodowana rychło skwitowała stwierdzeniem, że to problem jego i żony. 
Aleksander Kwaśniewski, niegdyś prominentny działacz PZPR, także prezydent Rzeczpospolitej.

W Sejmie Lewica organizuje co i rusz konferencje prasowe bez pomysłu i na każdy – czyli w praktyce żaden – temat. Nie istnieje w walce z drożyzną, ani nawet w obronie praw pracowniczych. Nawet udział jej polityków w pochodach pierwszomajowych okazuje się z roku na rok coraz skromniejszy. Imponującą siedzibę partyjną przy Rozbrat dawno sprzedano. Teraz biurokraci gnieżdżą się w miejscu, gdzie kiedyś było kino Palladium.

Nawet prawo do historycznego skrótu SLD – zwycięskiego po dwa razy w wyborach parlamentarnych (1993 i 2001 r.) oraz prezydenckich (1995 i 2000 r.) 

zachowało nostalgiczne Stowarzyszenie Lewicy Demokratycznej, sterowane przez oponentów takich jak dawny baron śląski Zbyszek Zaborowski. Czarzasty nie dba bowiem o symbole ani o ludzi.
 
W tej sytuacji zatroszczy się o nich Donald Tusk.
 

 

…i resztek Platformy ideowej 

Zapłaci jednak za to wysoką cenę. Dekomunizacja przez kooptację i wyzerowanie formacji Czarzastego oznacza bowiem przesunięcie samej Platformy Obywatelskiej – Koalicji Obywatelskiej w lewą stronę sceny. I rozstania z autorytetami czasem cenniejszymi niż pozyskiwani ludzie lewicy.
 
Charyzmatyczny działacz dawnej opozycji antykomunistycznej z Krakowa Bogusław Sonik nie chce mieć już nic wspólnego z taką PO-KO, której symbolem stają się aborcja na życzenie i zarazem populistyczna licytacja z PiS w kwestii świadczenia na dzieci. Nasze drogi się rozeszły – oznajmia niedawnym zwierzchnikom kolega Stanisława Pyjasa ze studenckiego ruchu demokratycznego lat 70. Jak bowiem ocenia Sonik, Platforma staje się korporacją od zarządzania ciepłą wodą w kranie, skupiającą tych, co chcą mieć święty spokój, a jemu zależy na czymś więcej. 
 
Jedna z najlepszych posłanek, też wywodząca się z opozycji i związana z modlitewną Wspólnotą Ducha Świętego Joanna Fabisiak, kiedyś guru Hanny Gronkiewicz-Waltz, gdy ta kandydowała na prezydenta kraju a potem rządziła w Narodowym Banku Polskim i wreszcie w Warszawie – może się w ogóle na liście do Sejmu nie znaleźć. Bo nie ukrywa, że podejścia do prawnej ochrony życia zmieniać nie zmierza. W odróżnieniu od nie przemęczających się koleżanek z klubu pozostaje animatorką licznych akcji dobroczynnych. Zapewnia też liderom przyjazny kontakt z dostojnikami kościelnymi. Jeszcze jako młoda asystentka z akademickiego “Polonicum” Joanna Fabisiak zasiadała w newralgicznych latach 1981-84 w Prymasowskiej Radzie Społecznej. Przy okazji dorocznych spotkań na Żoliborzu w rocznicę wyborów 4 czerwca 1989 witana jest zawsze z szacunkiem i szczerą radością nawet przez oponentów politycznych.  
 
Zaś tmłodzi i liberalni wyborcy, zszokowani tym, że Donald Tusk domagając się podwyższenia świadczenia na dzieci już w dniu ich święta 1 czerwca przystąpił do socjalnej licytacji z Jarosławem Kaczyńskim – mogą swoje sympatie skierować ku Sławomirowi Mentzenowi, który jako lider Konfederacji otwarcie deklaruje się jako przeciwnik wszystkich wariantów zarówno 500 jak 800 plus. Możliwość taką otwarcie i poważnie bierze pod uwagę ceniony strateg polityczny i współtwórca sukcesów Jana Olszewskiego (w tym udanej kampanii prezydenckiej w 1995 r, kiedy to były premier zajął czwarte miejsce o włos za popieranym przez główne media Jackiem Kuroniem) – Andrzej Kieryłło [1].  
 
W tym wypadku – chociaż to Grodzki jest chirurgiem a nie Tusk – może się zdarzyć, że nie tylko operacja się nie uda ale i pacjent umrze. Zapewne okaże się nim Czarzasty. Ale PO-KO wcale na tym nie zyska. Wybory bowiem, jak mecz w cytowanym już powiedzeniu Linekera – wygra ten, co zawsze, czyli PiS.     
     
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Nieludzka twarz demokracji walczącej

Barbara Skrzypek była przesłuchiwana w środę w prokuraturze przez cztery godziny, bez obecności pełnomocnika, którego do udziału nie dopuszczono. Zmarła w sobotę. Jednak ta sama prokurator Ewa Wrzosek, która przesłuchanie prowadziła, straszy odpowiedzialnością karną tych, co oba te fakty połączą. Mimo, że ich związek przyczynowo-skutkowy wydaje się oczywisty dla myślącego

Śmigłowce, papierowy tygrys i szczerzenie zębów

Władza, raczej bezradna wobec codziennych prostych spraw obywateli, zapewnia wobec narastającego zagrożenia, że jesteśmy silni, zwarci, gotowi. Co ciekawe, tromtadracja ta łączy zwalczających się nawzajem premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudę. Wzbudza obawy, wynikające nie tylko ze smutnych analogii historycznych.Czytaj więcej ..

Panika aż Trzaska

Postrzeganie Trzaskowskiego przez resztę kraju przez pryzmat awarii Czajki czy potiomkinowskich inwestycji w Warszawie wydaje się czymś naturalnym, bo zabrakło przez siedem lat rządów tego prezydenta w stolicy projektów naprawdę wizjonerskich i potrzebnych mieszkańcom, a nie tylko atrakcyjnych jak kładka dla turystów wpadających do Warszawy na jeden weekend.Czytaj

Kruche sojusze i linia Wisły

Wstrzymanie przez Donalda Trumpa pomocy dla Ukrainy dało się przewidzieć. Polska płaci dziś krańcowym niepokojem za zaniechania kolejnych ekip nią rządzących. Zarówno naiwny proamerykanizm Prawa i Sprawiedliwości jak opcja niemiecka Koalicji Obywatelskiej nie okazują się przydatne do odnowienia systemu bezpieczeństwa.Czytaj więcej ..

Żegnamy Wojciecha Gawkowskiego (1966-2025)

Miał niepowtarzalny styl zarówno w sądowej sali, gdy występował w adwokackiej todze, reprezentując m.in. Tomasza Sakiewicza na długo przed obecną dekadą, ale też w polityce, w której kariery sam wprawdzie nie zrobił, ale jako szef młodzieży w KPN utorował drogę mnóstwu znakomitych inicjatyw. Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments