
Najskuteczniejsi w 2022 r.
- Dodano:
- Kategorie: Polityka Krajowa
Kto najwięcej zyskał w politycznym roku 2022? Szymon Hołownia, bo nie dał się spacyfikować Donaldowi Tuskowi uzurpującemu sobie wyłączność na przywództwo opozycji i zachował kilkunastoprocentowe poparcie z nadzieją na więcej. Także Zbigniew Ziobro, bez którego Jarosław Kaczyński nie ma sejmowej większości. I który dla prezesa PiS stanowi chodzący wyrzut sumienia, bo przypomina o obietnicach “wstawania z kolan” dziś smutno konfrontowanych z akceptacją formuły “pieniądze za praworządność” w relacjach z Unią Europejską.
Prowadzą w tym subiektywnym zestawieniu ci, którzy zbudowali swoją pozycję na kontrze do uznanych liderów. Pokazali, że dominacja tych ostatnich nie jest niewzruszona. I wywalczyli sobie trwałą niezależną niszę na tej scenie. Albo też – balansując umiejętnie pomiędzy silniejszymi od siebie – obronili dotychczasowy stan posiadania, chociaż spisywano ich już na straty. Jak się okazało, przedwcześnie. Nie jest to jednak opowieść z morałem, lecz wyłącznie autorski ranking obserwatora życia politycznego.
Do czasu wybuchu pandemii koronawirusa media prześcigały się w wyborach wydarzenia roku. Gdy groźny nieproszony gość z Wuhan zmienił niespodziewanie nasze codzienne przyzwyczajenia, dotychczasowe rankingi “newsów” przestały mieć sens. Pandemia wciąż się nie skończyła, za to do listy zagrożeń doszła od lutego br. wojna za naszą wschodnią granicą. Po raz pierwszy od lat czterdziestych na polską ziemię spadły obce rakiety, zabijając naszych obywateli. Zmagaliśmy się też na co dzień z drożyzną, drenującą nasze kieszenie i niweczącą efekty pracy, wcześniej przekładające się na poziom życia.
Politycy w różny sposób radzili sobie z tymi wyzwaniami. Większości z nich bez ich pomocy stawiło czoła samo społeczeństwo, poprzez wspólnoty obywatelskie i sąsiedzkie, rówieśnicze i samorządowe, grupy zawodowe i parafie. Życie
polityczne jednak nie zamarło, jego aktorzy walczyli o wpływy. Bez trudu wskazać można tych, którym w kończącym się 2022 roku udawało się to najlepiej. Spróbujmy:
1. Szymon Hołownia
Człowiek, który ośmieszył Donalda Tuska. A przynajmniej jego koncepcję jedynej słusznej wspólnej listy opozycji. Tusk ją lansuje, chociaż sam w nią nie wierzy. Zaś kierowana przez Hołownię, rewelację wyborów prezydenckich z lata 2020 r. a więc w szczycie pandemii (14 proc głosów i trzecie miejsce) Polska 2050 skutecznie skupia poparcie tych, co im nie odpowiadają rządy PiS, ale którzy nie chcą też powrotu do czasów premierostwa Tuska (2007-14) ani “chwilówkowych” rządów jego następczyni Kopacz, przezywanej “Ewą Peron”, ponieważ na spotkania wyborcze jeździła pociągiem. Hołownia, chociaż dawny gwiazdor TVN, skutecznie oderwał się od całego tego towarzystwa. Prezentuje się jako chłopak z Białegostoku, przykładny ale i refleksyjny katolik, a przy tym ojciec rodziny. Polakom odpowiada to bardziej niż maskowane cynizmem krucjaty ideologiczne Włodzimierza Czarzastego. Zaś sceptycyzm wobec dyktatu Tuska podziela też lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Jeśli pójdą razem, mogą wiele zmienić w polskiej polityce.
Na razie w zagonieniu opozycji do wspólnej “platformerskiej” stajni nie pomógł nawet popularny “list intelektualistów”, oprócz wielu postaci zacnych, acz słabo z polityką obeznanych, podpisany przez nie zaliczanych wcale do tej kategorii, za
to raczej dzielących niż łączących opinię publiczną: autora terapii szokowej Leszka Balcerowicza, sternika prywatyzacji Waldemara Kuczyńskiego oraz red. Seweryna Blumsztajna z “Gazety Wyborczej”. Widoczna ze strony sygnatariuszy intencja moralnego szantażu raczej wzmocniła niż osłabiła tych, co pragną iść własną drogą. Zwłaszcza, że list nie wspomina o rodzących się ruchach obywatelskich samorządowców i przedsiębiorców. Fakt, że ledwie 29 proc Polaków chce, żeby Tusk znowu premierem został, zwiększa szansę każdego jego oponenta. Hołownia okazuje się najsilniejszy z tego grona. Marzy mu się zapewne powtórzenie manewru Roberta Goloba, który w Słowenii najpierw odebrał poparcie tamtejszej salonowej opozycji a potem władzę sprawującej ją autorytarnej ekipie Janeza Janszy. W odróżnieniu od Tuska Hołownia buduje pozycję w sieci i na spotkaniach w terenie, a nie na łamach “Gazety Wyborczej”. Nie dał się zdominować, a od przewodniczącego Platformy Obywatelskiej jest młodszy o kilkanaście lat, co w wyczerpującej przyszłej kampanii wyborczej może mieć znaczenie. Skoro nie stracił w 2022, w kolejnym roku powinien raczej zyskiwać. Główny problem może stanowić dla niego
przyszłe współrządzenie, bo wtedy już przyjdzie głosować za konkretnymi ustawami i poprawkami i nie uda się – jak teraz – na pytania o odejście od węgla odpowiadać w ten sposób, że trzeba zadbać zarówno o ekologię jak miejsca pracy na Śląsku. Główna nadzieja Hołowni wiąże się jednak z wyborami prezydenckimi, w sytuacji, gdy tak Donald Tusk i Rafał Trzaskowski, jak sam Jarosław Kaczyński już je kiedyś przegrali, a te sprzed dwa i pół roku zbudowały jego charyzmę i rozpoznawalność. Lider
Polski 2050 r. może też w odróżnieniu od nich jeszcze na swoją szansę poczekać. Sprzyja mu paradoksalnie fakt, że wprawdzie sondaże wróżą zwycięstwo obecnej opozycji, ale znaczna część obywateli… zwyczajnie sobie tego nie wyobraża.
2. Zbigniew Ziobro
Zaszachował Jarosława Kaczyńskiego. Bez niego nie ma większości. Na tle bezideowej dziś machiny partii rządzącej wyróżnia się tym, że można mu przypisać konkretne przekonania: dążenie do rozbicia zastanej struktury wymiaru sprawiedliwości oraz sprzeciw wobec ingerencji Unii Europejskiej. W obu kwestiach przejął poglądy, publicznie deklarowane siedem lat temu przez samego Kaczyńskiego. Na jego korzyść pracuje parlamentarna arytmetyka: ewentualne odwołanie Ziobry z funkcji ministra sprawiedliwości i odejście jego posłów oznacza, że klub parlamentarny szukać musiałby rezerw w kosztownym tak wizerunkowo jak politycznie sojuszu z PSL (“koalicja bez koalicji”). Sprawia to, że Ziobro wydaje się nieusuwalny. Jak się wydaje, z korzyścią dla polskiej polityki, bo w rządzie więcej niż jedna racja powinna być reprezentowana, jeśli ma on demokratycznym pozostać. Paradoksalnie to obecna krucha równowaga stwarza Ziobrze potencjał, którego raczej by nie zbudował samodzielnie. Przy tym ma w miarę rozpoznawalną markę, reprezentacyjną żonę, sztab rzutkich i obeznanych z nowoczesnymi mediami współpracowników, wreszcie czytelne poglądy. Zwłaszcza to ostatnie
liczy się w sytuacji, gdy reszta obozu władzy wykazuje się bardziej pragmatyzmem niż wyrazistością przekonań. Problemem, z którym wcześniej czy później Ziobro będzie musiał się zmierzyć pozostaje za to nieufność, jaką wobec niego w badaniach deklaruje 70 proc Polaków. Więcej, niż w wypadku Kaczyńskiego i Tuska.
3. Mateusz Morawiecki
Obronił stanowisko, umiejętnie lawirując. Osobiste dla niego poparcie Jarosława Kaczyńskiego okazało się silniejszym atutem niż sprzysiężenie z udziałem wicepremierów Mariusza Błaszczaka i Jacka Sasina, bo prezes z zasady nie znosi ustępować w czymkolwiek swoim podwładnym. Paradoksalnie więc atutem Morawieckiego okazało się, że nie jest popularny w aparacie PiS. W dodatku spiskowcy nie umieli przedstawić przekonującego kandydata na następcę: czas Beaty Szydło bowiem dawno minął, wiemy jak trudny okazał się powrót z Brukseli do polityki krajowej dalece bardziej rozpoznawalnego Donalda Tuska. Zaś co do Elżbiety Witek, zawsze wobec Kaczyńskiego lojalnej i gotowej do ogłaszania reasumpcji głosowań, gdy nie pójdą po myśli PiS, marszałkini Sejmu – to o niej da się dla odmiany powiedzieć, że jej czas… jeszcze nie nadszedł. Przyjdzie zapewne wraz z wyborami prezydenckimi. Do wyborów parlamentarnych Morawiecki może spać spokojnie, bo to Kaczyński a nie żadna z pisowskich koterii wyznacza ale i odwołuje szefa rządu. Prezes uparł się, by sternika nie zmieniać. Ale Morawiecki, z pozoru w polityce mało zręczny, długo na tę decyzję pracował.
4. Marek Sawicki
Za jego sprawą partia wróciła do gry. Wytrawny polityk i wieloletni minister rolnictwa nie dąży wcale do obalenia prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysława Kosiniaka-Kamysza. Odpowiada mu bardziej rola rozgrywającego. W znacznej mierze za sprawą Sawickiego a także pozostającego dziś poza parlamentem byłego premiera Waldemara Pawlaka powróciła dawna odpowiedź na pytanie, kto będzie rządzić Polską: koalicjant PSL. Ludowcy nie zamierzają stać się przystawką PO-Koalicji Obywatelskiej, wspólna z nią lista wyborcza wydaje się wykluczona. Gotowi są też rozmawiać jeszcze w obecnym Sejmie o sformowaniu “proeuropejskiej”, wyłącznie parlamentarnej a nie rządowej koalicji z PiS, gdyby Kaczyński zdecydował się na odwołanie ministra sprawiedliwości i pozbycie się “ziobrystów” z klubu. Efekty presji, jaką Sawicki wywiera na szefa, widać już na co dzień w Sejmie. Do niedawna przezywany “tęczowym Władkiem” Kosiniak-Kamysz spotkał się ostatnio z myśliwymi, środowiskiem o wyraziście prawicowych sympatiach, które PSL próbuje teraz przejąć od PiS. Nie trzeba się z tego śmiać, bo wraz z rodzinami łowcy tworzą potencjał kilkuset tysięcy głosów w wyborach.
5. Gabriela Morawska-Stanecka
Wyjście z niebytu. Do niedawna niemal nikt jej nie znał. Teraz wicemarszałkini Senatu stała
się wraz z kolegą z lewicowej tamtejszej reprezentacji Wojciechem Koniecznym już w barwach Polskiej Partii Socjalistycznej koalicjantem, bez którego marszałek Tomasz Grodzki nie ma większości. Tym samym PPS jest też partnerem porozumienia senackiego o uzgadnianiu wspólnych kandydatów na zbliżające się wybory. Prawniczka ze Śląska pokłóciła się z Włodzimierzem Czarzastym, sekującym ją za udane wystąpienia medialne i pokazała, że również poza instytucjonalną Lewicą przyszłość jest możliwa. To zapewne największa niespodzianka mijającego roku w polityce.
6. Tomasz Grodzki
Najwyższy dostojnik spoza PiS. Umiejętnie korzysta z pozycji marszałka Senatu, w poprzednich kadencjach nie kojarzonej tak bardzo z polityką. Ale wtedy w “izbie refleksji” nie uformowała się inna większość niż w Sejmie, jak obecnie. Grodzki obronił własną funkcję przed pragnącym go jej pozbawić przełożonym z PO Tuskiem oraz immunitet przed PiS-em. Jeśli, jak wszystko na to wskazuje, porozumienie opozycji o wspólnych kandydatach powtórnie powiedzie się w wyborach senackich, a do Sejmu nie będzie żadnej wspólnej listy – pozycja Grodzkiego jeszcze się umocni. Być może tak bardzo, że pomyśli o wyborach prezydenckich w 2025 roku, skoro nigdy ich nie przegrał, jak Tusk w 2005 czy Trzaskowski w 2020 r, bo… w nich nie startował. Na razie organizowane w Senacie liczne konferencje opozycji budują jej zaplecze eksperckie, co w ogóle się nie udaje działającemu poza parlamentem Tuskowi, który woli piłkę nożną od debaty i wymiany poglądów.
7. Marian Banaś
Naprawdę żelazny. Dawny nieugięty opozycjonista z nurtu niepodległościowego w Krakowie również w roli prezesa Najwyższej Izby Kontroli pokazał, że rzetelnie zapracował na swój jakże zobowiązujący przydomek “Żelaznego Mariana”. Po bezpardonowych atakach TVN i cofnięciu mu poparcia przez PiS nie tylko sobie poradził, ale zbudował w swojej instytucji potężny fachowy potencjał. Kontrolami wprawia w popłoch rządzących. Pozostaje najwyższym urzędnikiem państwowym, nie kojarzonym ani z PiS ani z PO-KO. Jego przyjazna obecność na niedawnym kongresie przedsiębiorców, budujących pakt antykryzysowy i działających na rzecz odrodzenia Powszechnego Samorządu Gospodarczego w Polsce, wskazuje na to, że gotów jest patronować niezależnym inicjatywom.
8. Henryk Kowalczyk
Niepozorny robi swoje. Z pozoru najmniej wyrazisty z wicepremierów, pozbawiony wielkich ambicji Jacka Sasina czy ostentacyjnej usłużności Mariusza Błaszczaka – robi co do niego należy i wzmacnia własną pozycję. Prezes powierzył mu misję odzyskania poparcia na wsi, nadwątlonego przez “piątkę Kaczyńskiego” (nowelizację ustawy o ochronie zwierząt faktycznie dyskryminującą rolników i hodowców wobec zagranicznej konkurencji) oraz wzrastające ceny nawozów i bezradność rządzących wobec rozlicznych klęsk od ASF po pandemię i jej koszty gospodarcze. Uchodzący za “swojego
chłopa” i nie wywyższający się Kowalczyk mówi o konkretnych sprawach, czasem “kontrze” wobec UE, jak sprzeciw wobec ograniczenia do połowy limitów środków ochrony roślin czy nakazu przymusowego ugorowania pól, na czym zyska zapewne nie tylko w środowiskach rolników.
9. Elżbieta Witek
Pierwsza wśród wiernych. Obecnej marszałkini Sejmu trudno przypisać wielką charyzmę, ale błędów nie popełnia. Nie zawiodła też nigdy prezesa Kaczyńskiego, w odróżnieniu od poprzednika na tym stanowisku Marka Kuchcińskiego, który za sprawą licznych lotów na koszt podatnika w towarzystwie rodziny i przyjaciół zyskał sobie ironiczną ksywę “awiatora”. Na tle drewnianych zwykle polityków z czołówki PiS Elżbieta Witek świetnie wypada przy okazjach dyplomatycznych, jak na niedawnym spotkaniu z parlamentarzystkami z Ukrainy. Nie ma też takiej procedury, której nie byłaby w stanie nagiąć, żeby tylko prezes był zadowolony. O możliwościach, łączących się z wyborami prezydenckimi za dwa i pół roku była już mowa. Wydają się realne, zwłaszcza, jeśli Morawiecki zacznie Polakom kojarzyć się z drożyzną i kryzysem a nie rozbudowanymi za jego rządów świadczeniami socjalnymi.
10-11. Artur Dziambor
Widzi dalej niż inni. Intelektualista w Sejmie, co jest zjawiskiem rzadkim (drugi podobny fenomen to Rafał Grupiński z PO-KO), wyrasta ponad swoje środowisko. Poseł Konfederacji wydaje się dostrzegać potrzebę myślenia i działania w szerszej niż koledzy skali. Czy zostanie to ukoronowane łączeniem środowisk dotychczas nie potrafiących się porozumieć, pokaże już rok przyszły. Pewne pozostaje, że pos. Dziambor gotów jest dla takiego celu pracować a nie tylko o nim rozprawiać. Zwykle znajduje trafnie formuły dla opisu rzeczywistości społecznej. Zobaczymy, na ile uda mu się ją zmienić. Znów dodać można, że w odróżnieniu od skupionych na sobie kolegów dostrzega przynajmniej taką potrzebę.
10-11. Michał Szczerba
Tropiciel afer. Jeden z najpracowitszych posłów, odznacza się pod tym względem wyraźnie na tle klubu Koalicji Obywatelskiej. Zachował dawną żarliwość i skrupulatność młodego warszawskiego radnego. Jak też przystało na syna dwukrotnego brązowego medalisty olimpijskiego w boksie (1976 i 1980) Kazimierza, pomimo niepozornej postury objawia umiejętności fightera. Za jego sprawą, a ściślej dzięki przeprowadzanym przez niego interwencjom poselskim dowiedzieliśmy się o wielu bulwersujących szczegółach afery respiratorowej oraz innych nadużyć i niedopatrzeń władzy. Inni posłowie w liczbie 458 (odliczmy jeszcze Dariusza Jońskiego, który w wielu tych akcjach Szczerbie towarzyszył) też mieli takie możliwości, ale z nich nie skorzystali. Pewnie bez trudu wejdzie do kolejnego Sejmu. Jedno wydaje się pewne: w nowym roku afer do tropienia na pewno mu nie zabraknie.

Łukasz Perzyna

Nieludzka twarz demokracji walczącej
Barbara Skrzypek była przesłuchiwana w środę w prokuraturze przez cztery godziny, bez obecności pełnomocnika, którego do udziału nie dopuszczono. Zmarła w sobotę. Jednak ta sama prokurator Ewa Wrzosek, która przesłuchanie prowadziła, straszy odpowiedzialnością karną tych, co oba te fakty połączą. Mimo, że ich związek przyczynowo-skutkowy wydaje się oczywisty dla myślącego

Śmigłowce, papierowy tygrys i szczerzenie zębów
Władza, raczej bezradna wobec codziennych prostych spraw obywateli, zapewnia wobec narastającego zagrożenia, że jesteśmy silni, zwarci, gotowi. Co ciekawe, tromtadracja ta łączy zwalczających się nawzajem premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudę. Wzbudza obawy, wynikające nie tylko ze smutnych analogii historycznych.Czytaj więcej ..

Panika aż Trzaska
Postrzeganie Trzaskowskiego przez resztę kraju przez pryzmat awarii Czajki czy potiomkinowskich inwestycji w Warszawie wydaje się czymś naturalnym, bo zabrakło przez siedem lat rządów tego prezydenta w stolicy projektów naprawdę wizjonerskich i potrzebnych mieszkańcom, a nie tylko atrakcyjnych jak kładka dla turystów wpadających do Warszawy na jeden weekend.Czytaj

Kruche sojusze i linia Wisły
Wstrzymanie przez Donalda Trumpa pomocy dla Ukrainy dało się przewidzieć. Polska płaci dziś krańcowym niepokojem za zaniechania kolejnych ekip nią rządzących. Zarówno naiwny proamerykanizm Prawa i Sprawiedliwości jak opcja niemiecka Koalicji Obywatelskiej nie okazują się przydatne do odnowienia systemu bezpieczeństwa.Czytaj więcej ..

Żegnamy Wojciecha Gawkowskiego (1966-2025)
Miał niepowtarzalny styl zarówno w sądowej sali, gdy występował w adwokackiej todze, reprezentując m.in. Tomasza Sakiewicza na długo przed obecną dekadą, ale też w polityce, w której kariery sam wprawdzie nie zrobił, ale jako szef młodzieży w KPN utorował drogę mnóstwu znakomitych inicjatyw. Czytaj więcej ..
© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka