Polityka a nie lincz

dlaczego dobrze, że Bosak pozostał wicemarszałkiem

Krzysztof Bosak zachował, pomimo próby odwołania go przez lewicę, funkcję wicemarszałka – co dobrze rokuje tak samemu Sejmowi jak demokracji w Polsce.
 
Obrady prowadzi bowiem sprawnie, a na pewno bez porównania lepiej niż pełniący tę samą funkcję lider wnioskodawców Włodzimierz Czarzasty.
 
Gdyby Bosaka odwołano z funkcji, w Sejmie mielibyśmy pierwsze od wolnych wyborów w 1991 r. – kiedy to izba wreszcie została wyłoniona bez kontraktu – prezydium składające się wyłącznie z ugrupowań koalicji rządzącej. Nie było tak ani za rządów postkomunistów ani pisowskiej większości. Opozycja zawsze miała wicemarszałka. A Krzysztof Bosak, odkąd “koalicja 15 października” nie przystała na wybór Elżbiety Witek z PiS pozostaje w sejmowym prezydium ostatnim mohikaninem, reszta reprezentuje obóz władzy.  
 
Odwołanie Bosaka stanowiłoby też lincz ideologiczny, skoro jego kompetencji w prowadzeniu obrad nikt nie kwestionuje. Wnioskująca o pozbawienie go stanowiska Nowa Lewica chciała wedle oficjalnej wykładni w ten sposób ukarać całą Konfederację i jej lidera za atak Grzegorza Brauna na uroczystość chanukową w Sejmie, który miał miejsce jeszcze przed Świętami. Co oznacza w oczywisty sposób zastosowanie odpowiedzialności zbiorowej, bo posłowie Konfederacji w tym sam wicemarszałek zdystansowali się od akcji Brauna. Zawiesili go też w prawach członka klubu.
 
Polityka wygrała jednak z histerią, posłowie największych ugrupowań poszli po rozum do głowy. Lincz się nie dokonał. Odpowiedzialności zbiorowej nie było.
 
Z największym trudem przyszło to uznać posłom Prawa i Sprawiedliwości, bo jeszcze na porannym posiedzeniu klubu w środę jego szef Mariusz Błaszczak rekomendował dyscyplinę w głosowaniu za odwołaniem Bosaka. Ostro jednak przeciwstawił mu się Przemysław Czarnek. Wykazał oczywistą śmieszność wspólnego głosowania PiS z Nową Lewicą w imię poprawności politycznej. Inni go poparli. Bunt na pokładzie stał się faktem. Decyzje cofnięto, posłowie PiS wyjęli karty z maszyny do głosowania. 

Wynik okazał się upokarzający dla zwolenników pozbawienia Bosaka fotela w prezydium: opowiedziało się za tym rozwiązaniem ledwie… 32 posłów. Cała Nowa Lewica (jej klub liczy 26 osób) oraz kilku ekscentrycznych posłów Koalicji Obywatelskiej jak happenerka Klaudia Jachira czy znany z jeżdżenia po pijanemu na rowerze w rodzinnym Poznaniu “Franek” Sterczewski, ten co cwałował z reklamówką w ręku na granicy białoruskiej, wymykając się strażnikom.

Wyniki głosowania w Sejmie nad wnioskiem o odwołanie posła Konfederacji Krzysztofa Bosaka z funkcji wicemarszałka Sejmu.
Tym samym spalił na panewce plan Włodzimierza Czarzastego, który wcale nie z powodu szacunku dla tolerancji zmierzał do uszczuplenia prezydium Sejmu o przedstawiciela Konfederacji.
 
Z chwilą wyboru Szymona Hołowni z Trzeciej Drogi na marszałka a Krzysztofa Bosaka na fotel o szczebel niższy – zarysowała się nowa koalicja parlamentarna tylko, nie rządowa. Konfederacja bowiem w zamian za miejsce w prezydium dla Bosaka zagłosowała za Hołownią. Taki sojusz, choć jednorazowy, rokuje dobrze na przyszłość obecnie rządzącym. Gdyby z jakiś względów zbuntował się Czarzasty – głosy konfederatów mogą zrekompensować ubytek 26 posłów Nowej Lewicy. Ta ostatnia widziała, co się święci: stąd wniosek. Nie dla idei przecież, lecz z wyrachowania. Tym lepiej więc, że upadł.     


Lewicowa opera mydlana, czyli: pudel, leżeć

Z wnioskiem wyskoczyć miała przewodnicząca klubu Nowej Lewicy Anna Maria Żukowska jakoby wbrew samemu Czarzastemu. Taką przynajmniej wersję roznosili po kuluarach ich podwładni. To jednak raczej opowieść dla kucharek. Wiadomo bowiem, że nie tylko w sejmowej polityce Czarzasty z Żukowską stanowią tandem nierozłączny, podobno lubią być porównywani do Francoise’a Hollande’a i Segolene Royal, dawnych liderów lewicy francuskiej (którzy zresztą już nie są razem, choć wspólnie mają czwórkę dzieci). Bardziej po polsku skomentowała rzecz córka dyktatora Monika Jaruzelska, gdy sekowana przez Żukowską, nie dopuszczającą jej do kandydowania w Warszawie, oznajmiła publicznie, że to problem, który powinien zostać rozstrzygnięty przez Czarzastego i jego małżonkę, którą jak Państwo się domyślacie, Żukowska oczywiście nie jest. Schodzimy więc na poziom Pudelka. I dobrze się stało, że okazało się, iż podobna kuchenna narracja nie rządzi polską polityką. Bo to przecież poważna sprawa, czyż nie tak?
 
Za wcześnie wyrokować, że następuje trwały powrót zasad do polskiej polityki. Z pewnością jednak posłowie przynajmniej uniknęli śmieszności. Na dobry początek – tyle wystarczy. Zaś ocena chanukowej akcji Grzegorza Brauna – własną, krytyczną już na łamach Gruszki prezentowałem – nie ma dla reperkusji tego głosowania nic do rzeczy. W kwestii Brauna posłowie opowiedzieli się osobno, zdejmując mu immunitet. Dla mnie główną zagadką pozostaje pytanie, dlaczego chanukę rozpędził gaśnicą dopiero w piątym roku posłowania, kiedy do władzy zbierała się “koalicja 15 października” a nie wcześniej za rządów PiS. Jakby tamtym nie chciał kłopotu sprawiać… 
 
Ważne, że ogół posłów nie sprawił kłopotu tym, co pomimo licznych niedoskonałości władzy podzielają przekonanie, że w Polsce panuje demokracja. A tym, co twierdzą inaczej, zadać można pytanie, dlaczego rządy PiS bez wątpienia bardziej skłonne do autorytaryzmu niż obecni koalicjanci im nie przeszkadzały. Nie chodzi jednak o porównania, lecz o to, jak działa państwo polskie. Bosak ani mi bratem ani swatem, nie głosowałem na niego w wyborach prezydenckich, ale uczyniło tak 1,5 miliona Polaków a zbiorowość podobnie liczna poparła w październiku ub. r. Konfederację. Zaś prezydium Sejmu ma być reprezentacją głosujących Polaków nie – jak w czasach PRL – transmisją czy przekładnią koalicji rządzącej do mas.
Włodzimierz Czarzasty, poseł lewicy, wnioskodawca w sprawie wicemarszałka posła Krzysztofa Bosaka.

Skoro o PRL mowa, warto przypomnieć, że w ówczesnym, nie całkiem monolitycznym przecież Sejmie (zasiadał w nim Gustaw Holoubek, rezygnujący z mandatu na znak protestu przeciw narzuceniu stanu wojennego, a także protestujący przeciw samowoli władzy Janusz Zabłocki czy spotykający się podczas pełnienia mandatu z Lechem Wałęsą wtedy uznanym przez władze za “osobę prywatną” prof. Ryszard Bender) – wicemarszałkiem pozostawała wybitna architekt Halina Skibniewska. 

Dawna bohaterka z Armii Krajowej, zbudowała najpiękniejsze do dziś powojenne warszawskie osiedle: Sady Żoliborskie. Głosowała wprawdzie zawsze jak rządzący kazali, ale to do niej pielgrzymowały zapłakane matki aresztowanych “za politykę” robotników i studentów. Zawsze podejmowała interwencje i przeważnie okazywały się skuteczne. To jej ówczesny działacz opozycyjnej prawicy Bronisław Komorowski zawdzięczał wypuszczenie z internowania. Rozpędziłem się w porównaniach? Strach zdejmuje, z jakimi czasami przyjdzie w kolejnym tekście polską rzeczywistość porównywać.   

 

13 grudnia i 17 września czyli: kto się przezywaten się jeszcze gorzej nazywa

Jednak tym, którzy obecnie rządzących nazywają koalicją 13 grudnia przypomnę, że historia Polski zna parę dużo gorszych dat: na przykład 17 września. A 15 października ub. r. wyborcy zagłosowali także przeciwko “niebezpiecznym związkom” poprzedniej władzy “na kierunku wschodnim”: wystarczy przypomnieć zażyłość Antoniego Macierewicza z Robertem Luśnią (faktycznie sponsorem przyszłego szefa MON), wieloletnim płatnym donosicielem komunistycznej służby bezpieczeństwa, którego oficer prowadzący Józef Nadworski miał za sąsiada i współpracownika skazanego już w nowej Polsce za szpiegostwo na rzecz Związku Radzieckiego i Rosji Marka Zielińskiego.

Polsce przyjdzie zmierzyć się niebawem z problemami o najwyższej wadze i dramaturgii: prawdopodobne chociaż wciąż nie przesądzone zwycięstwo Donalda Trumpa w jesiennych wyborach prezydenckich oznacza wycofanie się Ameryki na pewno z dalszego wspierania Ukrainy a tym samym i naszej polityki wschodniej a być może w ogóle z Europy. Lub przynajmniej gruntowną reorientację naszej polityki zagranicznej i obronnej, opartej obecnie na powtarzanych przez demokratycznego prezydenta Joe’go Bidena obietnicach a ściślej aktualizacjach artykułu piątego Traktatu Waszyngtońskiego, zobowiązującego wszystkie państwa Sojuszu Atlantyckiego do wspólnej obrony w wypadku ataku na któreś z nich. 
 
Co do tego ma prezydium Sejmu? Póki pozostanie wielobarwne, z PiS-em nawet, czy bez, łatwiej przyjdzie nam wypracować rozwiązania dotyczące wyzwań, które dopiero się wyłonią. Niezależnie od skali zagrożenia. Nie od rzeczy przypomnieć w tym, miejscu, że w obu wojnach światowych zwyciężyły demokracje. Podobnie jak w tej przed nieco ponad trzema dekadami zakończonej upadkiem żelaznej kurtyny: zimnej, choć nie do końca bezkrwawej… Kto tej prawidłowości nie dostrzega, niewiele z globalnej polityki rozumie. 
 
W zmieniającym się świecie Polsce łatwiej się przyjdzie odnaleźć, jeśli politycy respektować będą najważniejszy werdykt wyborców z 15 października: pamiętajmy, że głosując tak masowo jak nigdy przedtem, Polacy nikomu nie dali wyłączności na rządzenie. W tym sensie wynik głosowania nad przyszłością Krzysztofa Bosaka pozostaje zgodny z przesłaniem tego najświeższego z polskich cudów, jakim okazały się niespodziewane i trwające długo w noc kolejki do urn w październikową niedzielę. Za odwołaniem wicemarszałka a tym samym zagarnięciem przez rządzących całej puli również w Sejmie opowiedziało się 32 posłów z 460, mniej niż co dziesiąty nawet. Kto umie liczyć, ten wnioski wyciągnie…
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Nieludzka twarz demokracji walczącej

Barbara Skrzypek była przesłuchiwana w środę w prokuraturze przez cztery godziny, bez obecności pełnomocnika, którego do udziału nie dopuszczono. Zmarła w sobotę. Jednak ta sama prokurator Ewa Wrzosek, która przesłuchanie prowadziła, straszy odpowiedzialnością karną tych, co oba te fakty połączą. Mimo, że ich związek przyczynowo-skutkowy wydaje się oczywisty dla myślącego

Śmigłowce, papierowy tygrys i szczerzenie zębów

Władza, raczej bezradna wobec codziennych prostych spraw obywateli, zapewnia wobec narastającego zagrożenia, że jesteśmy silni, zwarci, gotowi. Co ciekawe, tromtadracja ta łączy zwalczających się nawzajem premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudę. Wzbudza obawy, wynikające nie tylko ze smutnych analogii historycznych.Czytaj więcej ..

Panika aż Trzaska

Postrzeganie Trzaskowskiego przez resztę kraju przez pryzmat awarii Czajki czy potiomkinowskich inwestycji w Warszawie wydaje się czymś naturalnym, bo zabrakło przez siedem lat rządów tego prezydenta w stolicy projektów naprawdę wizjonerskich i potrzebnych mieszkańcom, a nie tylko atrakcyjnych jak kładka dla turystów wpadających do Warszawy na jeden weekend.Czytaj

Kruche sojusze i linia Wisły

Wstrzymanie przez Donalda Trumpa pomocy dla Ukrainy dało się przewidzieć. Polska płaci dziś krańcowym niepokojem za zaniechania kolejnych ekip nią rządzących. Zarówno naiwny proamerykanizm Prawa i Sprawiedliwości jak opcja niemiecka Koalicji Obywatelskiej nie okazują się przydatne do odnowienia systemu bezpieczeństwa.Czytaj więcej ..

Żegnamy Wojciecha Gawkowskiego (1966-2025)

Miał niepowtarzalny styl zarówno w sądowej sali, gdy występował w adwokackiej todze, reprezentując m.in. Tomasza Sakiewicza na długo przed obecną dekadą, ale też w polityce, w której kariery sam wprawdzie nie zrobił, ale jako szef młodzieży w KPN utorował drogę mnóstwu znakomitych inicjatyw. Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments