Romanse i rozstania czyli jak stracić posag
- Dodano:
- Kategorie: Komentarz, Polityka Krajowa, Warto przeczytać
Nie opadł kurz po wyborczej walce o mandaty a w tle nowe rozterki politycznych do wziecia z pierwszej ligi. Wprawdzie rozterki trafnie przewidywane bo o znaczny posag tu chodzi, ale raczej w obszarze wyboru przyszłego premiera z opozycją w klapie niz wewnątrz formacji ją tworzących. Romanse trwaja ale na razie, najbardziej spektakularne rozterki nie dotyczą rządzącej elity a właśnie opozycji. Obozu który, jak twierdzi, wygrał wybory z PiS zdobywając wspólnie 248 mandatów poselskich. Widać słabe to zwycięstwo by skupić się tylko na sprawach dla Polski ważnych i o tym dziś słów kilka.
Doświadczeni w branży wiedzą, że dobry wynik wyborczy opozycji nie jest tożsamy z łatwością wyboru jej lidera. W przypadku tak znacznego dziś rozdrobnienia opozycji (w grę wchodzi aż 11 odrębnych partii politycznych) pretendentów do tek premiera i jego ministrów jest wielu. Jasne więc wyzwanie dla opozycji, ktora widać słabo sobie z nim radzi, dodajmy, z oczywistą szkodą dla stabilności politycznej w kraju.
Monumentalne zadanie stworzenia alternatywnego dla PiS rządu, powoli dociera także do świadomości doświadczonego już polityka Władysława Kosiniaka-Kamysza. A mówimy o nim nieprzypadkowo, bo wbrew nadziejom Donalda Tuska, którego wszyscy wskazują jako potencjalnego kandydata na premiera, instynkt polityczny podpowiada, że to Kosiniak-Kamysz staje się naturalnym liderem nie tylko Trzeciej Drogi ale całej opozycji i to on może rozdawac kolejne karty. Bo choć w kampanii tej formacji dominował Szymon Hołownia, niegdyś telewizyjny prezenter więc na właściwym miejscu, jego rola polityczna i doświadczenie są zbyt małe by odgrywać rolę ważnego gracza, czy jak mawiają „dużego misia” w rozgrywkach politycznej pierwszej ligi. Kosiniak-Kamysz na którego rolę zwracam dziś uwagę, ma już polityczne doświadczenie, uczestniczył w sesjach Rady Ministrów, współrządził, podejmował decyzje i brał za nie odpowiedzialność. To on może byc czynnikiem sprawczym powstania nowego rządu.
Publiczne próby podejmowania „romansów” politycznych z PSL zostały już podjęte. Przykładem, niedawne wystąpienie wciąż jeszcze ministra edukacji – Przemysława Czarnka, w programie Bogdana Rymanowskiego Gość Wydarzeń – Telewizja Polsat. Gdyby nigdy nie powstało PiS i gdybym nie był jej członkiem, pewnie rozważałbym funkcjonowanie w ramach partii takiej jak PSL – miał powiedzieć minister. Równie błyskotliwe co mało przekonywujące bo konia z rzędem temu, kto realnie widzi niedawnego jeszcze akademika, szukającego politycznej inspiracji w partii rolników.
Ale w tym romansie, nie o urodę panny chodzi, raczej o jej posag, bo w romansach realizm to rzadki doradca a minister Czarnek wie co mówi i swoje atuty zna dobrze. Flirt na randce to nie oferta matrymonialna, co najwyżej jedynie jej zapowiedź.
Choć próba politycznego romansu PiS z PSL to wydarzenie znamienne, uwagę obserwatorów przykuwa inne, tylko pozornie nie związane z nim zdarzenie. Chodzi o konflikt w Konfederacji, o którym naprawdę chcemy dziś powiedzieć. Podziały wewnątrz Trzeciej Drogi dotyczą kwestii światopoglądowych (casus: prawo do aborcji czy wspieranie ruchów LGBT) i to zrozumiałe. Konflikt wewnątrz Konfederacji dotyczy kwestii odpowiedzialności za rzekomo słabe wyniki wyborcze ugrupowania. To spór między dawnym szefem sztabu wyborczego Konfederacji, dziś nowo wybranym posłem na Sejm RP – Witoldem Tumanowiczem i byłym już członkiem Rady Liderów a kończącym dziś przygodę z Sejmem, posłem Konfederacji, Januszem Korwin-Mikke. Zarzewiem konfliktu miały być kontrowersyjne wypowiedzi samego Korwina-Mikkego, jakoby sprawcy słabego wyniku wyborczego Konfederacji. Kwestia nie nowa, to pewne. Co alarmujące dla formacji to fakt, że w czasie politycznych flirtów o posag, konflikt nie dotyczy spraw merytorycznych i dla partii w tej chwili kluczowych.
O grzechach Konfederacji pisał przed wyborami obszernie red. Jack Malik na łamach Gruszki przewidując od kilku miesięcy, że Konfederacja nie odegra przypisanej sobie roli w zakończonych właśnie wyborach. Konkluzje weterana polityki i antysystemowego podziemia, emigranta z cenzusem, a dziś publicysty na stałe w Polsce, okazały się słuszne. Warto zajrzeć do tekstu by zauważyć, że poglądy Korwina-Mikkego nie były nawet przedmiotem analizy autora, który punktowal raczej systemowe i wewnętrzne problemy Konfederacji. Malik wskazuje na sprawę kluczową, budowanie zespołu mówiącego jednym głosem. Niezdolność Konfederacji do stworzenia ogranizacyjnego zaplecza partii bierze się z faktu, że ani Mentzen ani Bosak, ani tym bardziej Braun, nie mają żadnego doświadczenia w budowaniu politycznego zespołu – twierdzi autor.
Jedno jest pewne: publiczne „pranie brudów” nie służy środowisku Konfederacji i może stać się bombą, która wysadzi w powietrze kilka lat pracy jej liderów. A ci doskonale już wiedzą, że na scenie politycznej pojawili się nowi, poważni gracze. Na szczególną uwagę zasługują tu partie Polska Jest Jedna Rafała Piecha i Bezpartyjni Samorządowcy, które z pewnością odebrały Konfederacji potencjalnie 2-3% głosów. Krzysztof Bosak ma tego świadomość, przyznając fakt w jednym ze swoich wywiadów.
Co naprawdę niepokoi to milczenie w kwestii samych liderów i gwiazd kampanii wyborczej Konfederacji, współprzewodniczących Bosaka i Mentzena, i brak inicjatywy w gaszeniu szkodliwego dla partii konfliktu. To stwarza wrażenie milczącego przyzwolenia na jego istnienie a nawet cichej zgody i akceptacji jego skutkow. A te są niemal trzęsieniem ziemi zważywszy na fakt, że w efekcie konfliktu, sąd partyjny Konfederacji wykluczył z formacji jej niekwestionowanego, wręcz charyzmatycznego lidera, Korwina-Mikkego. Fakt, że ten, “w rewanżu“, żąda dyscyplinarki dla szefa sztabu wyborczego Tumanowicza, nie pomaga sprawie Konfederacji, raczej zaostrza w niej konflikt.
Znamiennym i dającym wiele do myślenia jest tu komentarz członka Rady Liderów Konfederacji, prezesa partii Konfederacja Korony Polskiej, Grzegorza Brauna, który odcinając się od konfliktu skwitował, że nie ma przedstawicielstwa w sądzie partyjnym Konfederacji tym samym sugerując, że nie ma wpływu na bieg wydarzeń. Po widowiskowych interwencjach poselskich i często otwartym konflikcie z marszałek Sejmu Witek w kwestiach noszenia maseczki i covidowych obostrzeń, ta lapidarna konkluzja lidera daje wiele do myślenia. Choć prawdą jest jak wskazuje Braun, że Rada Liderów nie ma wpływu na skutki proceduralne wyroków sądu partyjnego, nie o wyrzucenie Sterkowskiego z biura Konfederacji tu chodzi. Raczej o fakt, że najbardziej doświadczony polityk formacji, chołubiony na konwencjach jeszcze miesiąc temu, odsuwany jest dziś na boczny tor w niezwykle marnym stylu. A przecież o wizerunek i wiarygodność całej Konfederacji tu chodzi.
Konflikt, równie niespodziewany co szkodliwy dla wszystkich polityków Konfederacji ma miejsce w czasie, gdy polityczne lobby innych a zbliżonych poglądami do Konfederacji partii pozostaje na scenie politycznej szczególnie aktywne. Istotne znaczenie ma tu przede wszystkim lobby Suwerennej Polski (poseł Siarkowska nieprzypadkowo przeszła z Suwerennej Polski właśnie do Konfederacji).
Suwerenna to formacja zbliżona ideowo do Ruchu Narodowego a jej politycy z pewnością nawiążą z Ruchem kontakt w poszukiwaniu wsparcia w stworzeniu rządu Zjednoczonej Prawicy bo przecież Suwerenna jest nadal jej członkiem.
O co chodzi? O pozyskanie posłow niezależnych bądź już wcześniej uznanych w środowisku za „niepewnych”, „ruchomych” czy też „przechodnich”. Ci, będą poddawani różnego rodzaju umizgom, próbom kupczenia i targów funkcyjnych. Z oczywistą stratą dla samej Konfederacji.
Do 14 listopada trwa czas aukcji i politycznych transferów. Tego dnia po raz pierwszy ma obradować Sejm nowej kadencji. Po dwóch tygodniach od tego właśnie posiedzenia zostanie wyłoniony premier, a później Rada Ministrów. W świetle konfliktu w Konfederacji, nie będzie zaskoczenia gdy w połowie składu stworzonej przez Zjednoczoną Prawicę Rady Ministrów, znajdą się ludowcy i tylko w niewielkiej części dawni koledzy z Konfederacji. Po tej ostatniej formacji, może pozostać już tylko wspomnienie barwnych konwencji i obietnicy obalenia stołka. Z tej obietnicy jeszcze przez wiele lat publicyści czerpać będą komentarz a studenci pisać rozprawki jak przegrać wybory. Szkoda tylko, że w kluczowym dla Polski rachunku straci państwo, bo w posagu Konfederacji politycznych talentów i dobrych pomysłów nie brakuje o czym świadczą głosy półtora miliona jej wyborców. Pamietajmy też, że nie o partyjne barwy tu chodzi tylko o dobro państwa.
Piotr Sterkowski
Warszawski sen – samorządowa konwencja bez entuzjazmu
Marzenia konfederatów o pozostaniu ich formacji niezależną koalicją trzech partii czyli Konfederacji Korony, Ruchu Narodowego i Nowej Nadziei odchodzą w cień.Czytaj więcej ..
Rzeczypospolita jak jej młodzieży chowanie
Posiedzenie trwało trzy i pół godziny i było doskonałą ilustracją głębokiego podziału elit politycznych w kraju nawet w sferze tak istotnej jak wychowanie młodzieży. Po wyjściu z sali komisji pozostaje wrażenie niezałatwionych spraw i przypadkowości ludzi w sferze nad wymiar ważnej. Nie było bowiem ani dyskusji ani też rzetelnej możliwości
Polskie wybory
Politycy dominujących dziś partii partii pełnią dla nas rolę służebną i warto by o tym pamiętali. Jak lekarze w przychodni czy urzędnicy w powiecie. Ci ludzie nie wyświadczają nam przysługi. Pełnią dla nas rolę służebną. „Czytaj więcej ..
Minister zrobił swoje
Nieoczekiwana “zmiana miejsc”, jak w filmie Landisa przynosi z punktu widzenia resortu nieoczekiwane skutki. Niedzielski odchodzi bezkarnie, i jak w większości przypadków bez jakiejkolwiek odpowiedzialności za wyrządzone szkody.Czytaj więcej ..
Agencja
Chociaż temat Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa nie wydaje się być zbyt nośny warto pochylić się nad działaniami tej agencji przynajmniej z dwóch powodów: pierwszy, by zilustrować jak w mocy prawa marnować państwowe pieniądze, drugi, by sprowokować NIK do działania.Czytaj więcej ..
© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka