Spotkanie na szczycie

O rozmowie Andrzeja Dudy z Szymonem Hołownią wiemy wystarczająco wiele, żeby uznać, że znalazły w niej wyraz brzegowe stanowiska dwóch największych obozów politycznych w Polsce, których siły zrównoważyły się w niedawnych wyborach, przy tak imponującej frekwencji. Pozostający od ośmiu lat u władzy PiS uzyskał najlepszy wynik ale po raz trzeci samodzielnie rządu nie stworzy.  Za to koalicja demokratyczna już wyłoniła marszałka Sejmu, którym został właśnie Hołownia, ale wciąż nie ma gwarancji, że z powołaniem premiera pójdzie jej równie łatwo.
 
Na razie bowiem formalnym kandydatem do tej roli jest Mateusz Morawiecki, kierujący rządem od sześciu lat, z nikłymi jednak szansami na zbudowanie następnego. Nie zmienia tego zapowiedź otwarcia na inne niż PiS środowiska prawicowe, z pewnością spóźniona. Zaś prezes PiS Jarosław Kaczyński prawie nie występuje publicznie.
 
Z kolei po stronie demokratów, których partie uzyskały w wyborach odpowiednio drugi (Koalicja Obywatelska), trzeci (Trzecia Droga… jak sama nazwa wskazuje) i czwarty (Nowa Lewica) wynik – jedynym na razie sukcesem, za to w miarę znaczącym pozostaje powołanie Hołowni na marszałka Sejmu, głosami nie tylko trzech wspomnianych ugrupowań, ale również Konfederacji za cenę fotela wicemarszałka Sejmu dla Krzysztofa Bosaka. Niezbyt wygórowaną, trzeba przyznać, chociaż oczywiście niedawna partia antysystemowa weszła wyłącznie do koalicji parlamentarnej ale już nie rządowej, podobnie jak na przeciwległym biegunie Unia Pracy w pamiętnym 1993 r, kiedy to rządy obejmowały SLD i PSL.

Sojusz Lewicy Demokratycznej to dzisiaj wyłącznie już historia polskiej polityki, nawet kierujący teraz Nową Lewicą (wprowadziła raptem 26 posłów) Włodzimierz Czarzasty nie zadbał o zastrzeżenie tego skrótu, jakby nie miał się już nigdy przydać. Za to Polskie Stronnictwo Ludowe pozostaje, jak wtedy, kluczową siłą polskiej polityki. Wiele wskazuje na to, że obecna koncepcja, której patronuje prezydent Andrzej Duda, zakłada, że rząd nie powstanie ani w pierwszym kroku konstytucyjnym (misja Morawieckiego) ani w drugim z dominującą rolą Sejmu, kiedy to premierem miałby zostać uzgodniony przez trzy formacje demokratyczne Donald Tusk. 

Fot: Jakub Szymczuk/KPRP

Prezydent chciałby, żeby w trzecim i ostatnim ruchu – bo dalej mamy już tylko rozwiązanie parlamentu i następne wybory przed terminem – nowy gabinet utworzyły Prawo i Sprawiedliwość oraz polskie Stronnictwo Ludowe.

O aktualizacji tej koncepcji świadczy zapowiedź z rozmowy z Hołownią – który w tym wypadku ma stać się tylko listonoszem – zgłoszenia przez prezydenta do Sejmu projektu ustawy o zagrożeniach bezpieczeństwa państwa. Przy okazji prac nad nią mnóstwo będzie kontaktów z Władysławem Kosiniak-Kamyszem, prezesem PSL aspirującym teraz do objęcia wraz z teką wicepremiera również kierownictwa ministerstwa obrony narodowej.

Lider PSL, na razie koalicjanta tak Polski 2050 Hołowni w ramach Trzeciej Drogi, jak KO i Nowej Lewicy w sojuszu demokratycznym, może wtedy usłyszeć, że od PiS uzyska dużo więcej: całkiem jak Waldemar Pawlak od SLD w 1993 r, kiedy to został premierem, chociaż partia poparcie miała mniejsze o 5 proc a klub sejmowy mniej liczny o ponad czterdziestu posłów niż postkomuniści. Jak wiemy, Aleksandrowi Kwaśniewskiemu zależało wtedy głównie na prezydenturze, którą rzeczywiście w dwa lata później zdobył, niespodziewanie pokonując Lecha Wałęsę.

O prezydenturze myśli teraz na pewno Andrzej Duda, nie dla siebie, bo po raz trzeci kandydować nie może, ale dla Marcina Mastalerka: niedawny wiceprezes Ekstraklasy piłkarskiej i dyrektor od komunikacji wewnętrznej w Orlenie, ściągnięty teraz do prezydenckiej kancelarii na ministra, nie jest na pewno postacią rozpoznawalną. Ale nie był nią również sam Duda, kiedy PiS zgłosiło go do wyścigu o fotel głowy państwa. Wygrał i to dwa razy.

Ambicje polityków i scenariusze czasem wielostopniowe rzutują na obecne ich działania. Nie tylko Kaczyński okazuje się prawie nieobecny w realnej polityce. Nie ma w niej również Donalda Tuska. To Hołownia wziął na siebie rolę spikera obozu demokratycznego, podobnie jak Duda – formacji, która w wyborach uzyskała wprawdzie pierwszy wynik, ale już nie jak w 2015 i 2019 samodzielną większość.

Dla Donalda Tuska celem stać się może – jak wiadomo nieoficjalnie – objęcie w przyszłym roku po Ursuli von der Leyen funkcji przewodniczącego Komisji Europejskiej. Stąd jego uderzająco nikła aktywność w kraju. Kłopoty z wytłumaczeniem pasywności lidera Koalicji Obywatelskiej mają nawet najbardziej zagorzali jego zwolennicy.

Andrzej Duda miał Szymonowi Hołowni obiecać, że nie zamierza ponad miarę utrudniać procedur tworzenia rządu ani przeciągać terminów. Jego rozmówcy paradoksalnie… dość umiarkowanie na tym zależy. Hołownia bowiem, podobnie jak szykowany do wielkiej roli przez Dudę Mastalerek, również mierzy w prezydenturę w 2025 r. Zaś jeśli Tusk teraz premierem nie zostanie, to już jego samego, a nie Hołowni strata.

W trakcie rozmowy z marszałkiem – czemu trudno się dziwić – prezydent wyraził również ubolewanie, że najliczniejszy w Sejmie klub Prawa i Sprawiedliwości nie jest reprezentowany w jego prezydium. Jak wiadomo, nowa większościowa koalicja utrąciła kandydaturę Elżbiety Witek na wicemarszałka Sejmu, łamiąc tym samym wieloletnią parlamentarną tradycję. Tyle, że w poprzedniej kadencji to właśnie pani Witek jako marszałkini łamała sejmowy regulamin, gdy przeprowadzała reasumpcję prawidłowo przeprowadzonych głosowań wyłącznie z tego powodu, że przegrał je PiS.

Tytuł tego skromnego artykułu nie jest ironiczny, chociaż wiadomo, że obaj piątkowi rozmówcy pozostają bohaterami licznych memów. Duda jako notariusz czy wręcz, w wersji hard, “długopis Jarosława Kaczyńskiego” zaś Hołownia jako wieloletni celebryta, rozsławiony za sprawą popularnych programów telewizyjnych. Ale to nie przeszłość określa ich pozycję, lecz świeży werdykt polskich wyborców.

Andrzeja Dudę w drugiej turze w 2020 r. poparło dziesięć i pół miliona Polaków. Zaś na formacje, które wskazały na marszałka Sejmu Szymona Hołownię – zagłosowało w niedawną niedzielę 15 października w sumie trzynaście milionów z nas. Wielkie liczby czynią wrażenie. I powinny stanowić zobowiązanie dla obu polityków. Doskonale, że rozmawiają bezpośrednio. Nie przez media. Nawet, jeśli protokół rozbieżności przeważa. Trudno przecież dziś sobie wyobrazić merytoryczne spotkanie Tuska z Kaczyńskim. Nie tylko dlatego, że obaj się właśnie schowali, chociaż każdy z innych powodów. Rozmowa, nawet trudna, dwóch najważniejszych osób w państwie wedle ustawy zasadniczej – to przecież, jeśli odwołać się do tytułu słynnej książki konserwatywnego publicysty Rusha Limbaugha “właściwy porządek rzeczy”. Tylko tyle i aż tyle. Na to przecież, a nie na zamęt i wzajemne groźby, głosowaliśmy w większości tak masowo 15 października, czasem czekając w długich kolejkach do urn wyborczych.

Feature foto: Jakub Szymczuk/KPRP

Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Wartość dodana czyli bonus demokracji

Wybory z 15 października powinny stanowić powód do dumy dla obywateli i lekcję pokory dla polityków. Ci ostatni wszyscy ogłosili się zwycięzcami. Niech im będzie. Powiedzmy, że przemawiają w imieniu swoich elektoratów, zatem tym razem – akurat – nie kłamią.Czytaj więcej ..

Czekamy na następny

Każdy polski rząd, powołany zgodnie z demokratycznymi zasadami, zasługuje na szacunek. Dotyczy to również nowego gabinetu Mateusza Morawieckiego. Stwierdzenie to nie przesądza jednak o politycznych szansach. Pozostają znikome, że rząd obroni się w sejmowym głosowaniu.Czytaj więcej ..

Fatalny symbol i cierpliwość wyborców

Gdyby wszyscy polscy eurodeputowani zagłosowali solidarnie przeciwko rezolucji Parlamentu Europejskiego popierającej rewizję traktatów unijnych ograniczającą suwerenność państw narodowych, nie zostałaby ona przyjęta. Stało się jednak inaczej.
Czytaj więcej ..

Odnowa czy… odwet od nowa

Donald Tusk zapowiadając powołanie w Sejmie aż trzech komisji śledczych poniekąd ujawnił, że nie wierzy w powstanie własnego rządu i uznaje obecną większość sejmową za wszystko, co może osiągnąć.Czytaj więcej ..

Jedna ojczyzna, jeden patriotyzm

Agnieszkę Kublik z “Wyborczej” razi odmienianie słowa “Polska” we wszystkich przypadkach. Podobnie jak patriotyzm “kiboli”, bo tak pisze lekceważąco o kibicach, nie uzasadniając, dlaczego akurat oni mają być gorszymi obywatelami.Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Inline Feedbacks
View all comments