Wybór netto

Dla oceny problemu kluczowe pozostaje jedno zdanie tekstu Witolda Gadomskiego: “(..) w przyszłym roku Polska może stać się płatnikiem netto dla brukselskiej kasy”. Unieważnia ono wiele innych tez artykułu, w tym również tę, że jeśli rządząca partia Jarosława Kaczyńskiego przegra wybory – możemy być spokojni o przyszłość w Unii.
 
Na łamach “Gazety Wyborczej” Witold Gadomski, autor znakomitej biografii Leszka Balcerowicza i najzdolniejszy publicysta liberalny, ubolewa, że: “Nadmierny nacisk kładziony przez polityków i publicystów na sprawę unijnych funduszy sprawia, że poparcie Polaków dla Unii może zależeć od wielkości ich napływu” [1]. A od czego niby innego, chciałoby się spytać. 

Do Unii Europejskiej należymy przecież nie symbolicznie lecz realnie. Co gorsza, mrzonkami okazały się nadzieje – pomimo bezsprzecznie humanistycznych korzeni Wspólnoty Europejskiej – na masową pomoc dla Polski w dziele ogromnego humanitarnego wsparcia dla uchodźców ukraińskich. Polacy zjednoczyli się w tej sprawie jak nigdy od czasów pierwszej Solidarności zaś eurokraci pozostali, jak zwykle, bezduszni.

Również wezwania niezależnych a przenikliwych analityków, takich jak Robert Kuraszkiewicz (“Świat w cieniu wojny”) do budowania europejskiej wspólnoty obronnej z wydatnym udziałem Polski – nie z naszej, polskiej winy trafiają w próżnię. Chociaż jej tworzenie wydaje się koniecznością wobec doświadczeń

ostatnich dwóch lat oraz groźnej perspektywy zwycięstwa w przyszłorocznych wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych któregoś z kandydatów republikańskich pod hasłami izolacjonistycznymi: czy będzie nim Donald Trump czy ktoś młodszy jak 45-letni gubernator Florydy Ron DeSantis, pomoc dla Ukrainy zamrozi, a my pozostaniemy państwem frontowym – bez wsparcia UE jak rozumiem, w sytuacji gdy NATO stopniowo zacznie przechodzić do historii wraz z pięknym artykułem piątym Traktatu Waszyngtońskiego, gwarantującym zaatakowanemu państwu członkowskiemu solidarną pomoc wszystkich innych. Teraz jego aktualność niezłomnie potwierdza demokratyczny prezydent Joe Biden, ukształtowany jako polityk w czasach globalnej zimnej wojny. Następcy wcale tego powtarzać nie muszą.

Witolda Gadomskiego martwi perspektywa Polexitu którą łączy z kolejnym zwycięstwem PiS – zwykłego Polaka bardziej groźba, że staniemy sami wobec putinowskiego naporu. Tym bardziej, że nadzieje na zmianę na Kremlu, pałacową czy gwałtowną, zaowocowały wyłącznie karykaturalnym puczem Jewgienija Prigożyna i jego późniejszą tajemniczą śmiercią. 
 
Ze względu na niepewność relacji z Ameryką – jak zawsze w roku tam przedwyborczym – Europa powinna konstruować własny system bezpieczeństwa, nawet jeśli miałby się on okazać rezerwowy – oczywiście nie tylko z udziałem Unii Europejskiej ale też Wielkiej Brytanii, która niedawno z niej wyszła. Kroków w tym kierunku jednak nie widać.
 
Biurokraci unijni znajdują za to czas na karcenie Polski w związku z brakiem entuzjazmu dla projektu relokacji nielegalnych imigrantów – chociaż pomoc, jakiej całe nasze społeczeństwo udzieliło milionom autentycznych, naprawdę skrzywdzonych i bliskich kulturowo wojennych uciekinierów z Ukrainy powinna temat zamykać.
 
Za to tematu naszej dalszej przynależności do Unii Europejskiej, korzyści jakie czerpiemy z pozostawania we Wspólnocie i perspektywy przekształcenia jej w realny system obronny nie zamknie nawet upragniona przez Gadomskiego wygrana Koalicji Obywatelskiej w zbliżających się wyborach parlamentarnych.  
 
Z perspektywy bowiem zwykłego Polaka: skoro od następnego roku mamy do członkostwa dopłacać to po co w Unii pozostawać?
 
Na to proste i oczywiste pytanie nie tylko politycy muszą znaleźć sensowną odpowiedź. Wiele razy w historii cierpieliśmy bowiem z powodu niespełnionych obietnic naszych sojuszników. Niedawno odświeżyliśmy to sobie, świętując zawsze gorzkie rocznice 1 i 17 września. Również zawsze wtedy, kiedy obcy kazali nam być ich własnym przedmurzem – Polska źle na tym wychodziła. Nastroje po wiktorii wiedeńskiej były równie euforyczne, co w apogeum niedawnej, słusznej zresztą, polskiej pomocy dla Ukrainy. Ale bilans historyczny okazał się miażdżący. 
 
Nie chodzi więc o to, abyśmy uczyli się na własnych błędach, bo nie zalicza się do nich bezinteresowność ani humanitaryzm w polityce międzynarodowej i społecznej. Tylko, abyśmy umieli skłonić innych, żeby z niedawnych błędów wnioski wyciągali. To nie my, tylko Niemcy budowali z Władimirem Putinem Nord Stream. I nie my, zresztą z powodu słabości polskiej dyplomacji nikt nas o zdanie nawet nie spytał, pozwoliliśmy temuż Putinowi na odwrócenie faktu, określanego przez niego samego pamiętnym mianem “największej katastrofy geopolitycznej” – po ludzku mówiąc, po prostu na odbudowę agresywnego mocarstwa imperialnego.  

 

Skoro w kolejnym roku stać się mamy płatnikiem netto do kasy Unii Europejskiej, przy czym zgadzam się akurat z Gadomskim, że stanowi to winę PiS (zwłaszcza efekt niefortunnego licytowania przez premiera Mateusza Morawieckiego w ramach transakcji “pieniądze za praworządność”, poniekąd nam uwłaczającej) – zwolennicy pozostania w UE znaleźć muszą rzeczowe argumenty za tą właśnie opcją. Przeciętny Polak zna historię wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że Unia Europejska tym różni się od Układu Warszawskiego, 

że da się z niej wystąpić bez narażania się na interwencję zbrojną. I tu euroentuzjaści popełnili oczywisty błąd, stawiając sprawę tak, jakby samo mówienie o Polexicie pozostawało bluźnierstwem. Tymczasem bowiem rozważać trzeba wszystkie warianty i żaden z nich nie może zostać wyrugowany z debaty publicznej, która zresztą nie powinna do polityków się ograniczać. Piszę to jako zdecydowany oponent wyprowadzenia Polski z Unii Europejskiej. 

Musimy być jednak przygotowani również na sytuację, w której we Wspólnocie dłużej wytrzymać się nie da  a prounijne nastroje Polaków w związku z zawiedzionymi nadziejami zmienią się diametralnie. Kto chce tego uniknąć, niech nie wyklina oponentów, tylko przygotuje argumenty za pozostaniem w Unii równie mocne jak te, które przed dwudziestu laty przyczyniły się do zwycięstwa polskiego “tak” w referendum akcesyjnym. Ludność terenów po-PGR-owskich głosowała wtedy za akcesją, jak podkreślała, dla własnych dzieci: i rzeczywiście wiele z nich skorzystało wtedy ze stypendiów Erasmusa chociaż bez porównania więcej z dużo skromniejszej szansy dorobienia… na zmywaku w Londynie i Dublinie. Obie strony, polska i unijna, musiały wykonać też krok wstecz, by się spotkać: przestaliśmy się bać przymusowego wegetarianizmu i rozbudowy praw społeczności LGBT podobnie jak podatnicy francuscy polskich hydraulików a berlińscy mieszczanie musieli się nauczyć, że Polacy stają się ich nowymi partnerami w europejskiej wspólnocie i nie wypada – również ze względu na bezmiar krzywd wyrządzonych ich przodkom – kojarzyć ich ze złodziejami aut luksusowej marki.    
 
Nie wiem jeszcze, czy Jarosław Kaczyński ma rozpisany w szczegółach plan – o co go Witold Gadomski podejrzewa – wyprowadzania Polski z Unii. Sam nie widzę u prezesa PiS determinacji do dokonywania historycznych zwrotów. Prościej przyznać kolejne świadczenia społeczne i w ten sposób, kosztem inflacji i drożyzny, wygrać nie tylko w tym roku ale i za cztery lata. Polexitu do tego nie potrzeba. Skoro Kaczyński nie wyprowadził Polski z UE przez dwie kadencje rządzania, dlaczego ma to zrobić w trakcie trzeciej?  Zresztą sondaże dokumentują, że większość Polaków wciąż opowiada się za przynależnością do Unii Europejskiej. Tyle, że nie będzie się tak działo w nieskończoność. Główny problem polskiego życia publicznego jeśli o Zjednoczoną Europę chodzi wydaje się polegać na tym, że mamy mocnych eurosceptyków i euroentuzjastów ale eurorealistów wciąż w nim brakuje. Tym samym znane zdroworozsądkowe podejście Polaków faktycznie nie jest w debacie reprezentowane. Pomimo, że trwa kampania wyborcza. A może właśnie dlatego…
 
[1] Witold Gadomski. Polexit bardziej niż prawdopodobny.  “Gazeta Wyborcza” z 25 września 2023
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Piramida demokracji

Jeden bunt przy urnach dopiero co nastąpił. Obywatele w ostatnim głosowaniu zawstydzili polityków, powtarzających przedtem, że życie publiczne przeciętnego Polaka nie pasjonuje. Zaprzeczyły temu długie wieczorne kolejki do urn wyborczych.Czytaj więcej ..

Jedziemy na Euro

Po wyeliminowaniu Walii rzutami karnymi w barażowym meczu na wyjeździe – polscy piłkarze pojadą na Mistrzostwa Europy. Nie ma sensu narzekanie, że awans zdobyli w ostatnim momencie albo nie w takim stylu jak trzeba. Kto nie umie cieszyć się z sukcesów, kolejnych już nie odniesie.Czytaj więcej ..

Między nami a Walijczykami

Ustrzegliśmy się podobnie niemiłej niespodzianki, jaką w grupie eliminacyjnej stała się porażka z Mołdawią. Piłkarze Michała Probierza zgodnie z planem i rankingami pokonali Estonię 5:1 i o awans do finałów Euro zagrają w Cardiff z Walią. To symboliczne dla nas miejsce i przeciwnik.Czytaj więcej ..

Jaka tragedia taka Balladyna

Minął czas, kiedy Nową Lewicę uosabiały miła buzia i posągowa sylwetka Magdaleny Ogórek. Z sejmowej trybuny gorszą twarz postkomunizmu zaprezentowała przewodnicząca klubu Anna Maria Żukowska, zapowiadająca, że znane ze “strajku kobiet” błyskawice powrócą i jedna z nich porazi Szymona Hołownię ..Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments