Rosyjska rebelia

Wydarzenia w Rosji rozwijają się w błyskawicznym tempie. Wszystko zmienia się z godziny na godzinę. Państwo znajduje się w stanie między puczem a wojną domową. Jewgenij Prigożyn rzucił wyzwanie Władimirowi Putinowi. Chociaż oficjalnie szef wagnerowców, wojennych najemników domaga się tylko dymisji ministra obrony Siergieja Szojgu i głównego sztabowca Walerija Gierasimowa. Za to, o czym Rosjanie wiedzą, że jest prawdą: wysyłanie setek tysięcy żołnierzy na śmierć w wojnie z Ukrainą.
 
Na ulicach Moskwy widać czołgi i transportery opancerzone, nad MKADEM – jak sami Rosjanie nazywają stołeczną obwodnicę krążą helikoptery. W rękach buntowników znalazły się Rostów i Woroneż, milionowe miasta. Pojawiają się już nawet spekulacje, jaki kraj byłby skłonny przyjąć Putina. Wiadomo, że ojczyznę opuścił inny dyktator, białoruski Aleksander Łukaszenka.
 
Jednak to nie czołgi, transportery i śmigłowce stanowią teraz przedmiot zainteresowania reszty świata, ale broń atomowa. Stąd biorą się nader powściągliwe wypowiedzi oficjeli amerykańskich. Z kłopotów Putina cieszyć można się bowiem wyłącznie do momentu, kiedy wiadomo, kto sprawuje kontrolę nad kodami, uruchamiającymi wyrzutnie atomowych rakiet.
 
Putin pada ofiarą własnej polityki, trwającego zapewne od momentu, gdy rozpadły się nadzieje, wiązane z przejściową prezydenturą Dmitrija Miedwiediewa (miał wdrożyć kurs liberalny a dziś przemawia on w języku jeszcze bardziej napastliwym niż pryncypał), zaś czołgi ruszyły na Gruzję. Potem Kreml ingerował w tłumienie Euromajdanu przez swojego klienta na Ukrainie Władimira Janukowycza, zagrabił Krym i zaczął ograniczony jeszcze konflikt zbrojny w Donbasie. Przez ten czas w kraju demokraci trafiali do więzień i kolonii karnych (jak internetowy opozycjonista Aleksiej Nawalny) albo wypychani byli na emigrację. Podniesienie “ruskiego miru” do rangi ideologii państwowej sprawiło, że każdy, kto kwestionował agresywną putinowską politykę czy choćby retorykę, traktowany był jak zdrajca.
 
Sekwencja tych zdarzeń stanowi odpowiedź na pytanie nie o to, dlaczego przeciw Putinowi nie zbuntowali się demokraci (to proste, w odróżnieniu od Prigożyna nie dysponują armatami) lecz z jakiego powodu to nie wojskowi umiarkowani, skłonni wojnę ukraińską sensownie zakończyć, ale wojenni watażkowie, sami odpowiedzialni za liczne zbrodnie, rzucili mu teraz wyzwanie.
 
Nie da się wykluczyć żadnej niemal wersji, nawet i takiej, że to Putin prowokacyjnie zorganizował pucz przeciwko samemu sobie, jak uczynił to wcześniej prezydent Turcji Recep Erdogan, po to, żeby oskarżyć opozycję o przemoc i później wygrywać wybory. W Rosji uczciwego głosowania nie ma. Ale zupełnie bez poparcia rządzić się nie da, bo wtedy państwo powróci do czasów Leonida Breżniewa. Jednak jeśli nawet sam Putin wydarzenia sprowokował (atak na obóz wagnerowców na to wskazuje), mogą go one przerosnąć. Wymkną się spod kontroli, kagiebowskiej jeszcze proweniencji scenariusze zawiodą.
 
Z jednej strony mamy w historii Rosji sprzed kilkudziesięciu lat pucz Giennadija Janajewa, kiedy to w pamiętnym sierpniu 1991 r. wystąpienie neostalinowców nie tylko nie uratowało dawnego ustroju ale doprowadziło do rozpadu ZSRR, odejścia pragnącego zachować Związek Michaiła Gorbaczowa i ustanowienia przywództwa Borysa Jelcyna. Z drugiej zaś – ten sam Jelcyn w dwa lata później posłał czołgi na demokratycznie wybrany chociaż gęsto zaludniony przez neobolszewików i nacjonalistów parlament. Zachód uznał wtedy, że dawny bohater spod rosyjskiego Białego Domu musiał tak postąpić. Ale też to właśnie Jelcyn utorował pod koniec dekady nieznanemu wtedy weteranowi skromnej i prowincjonalnej placówki KGB w enerdowskim jeszcze Dreźnie Władimirowi Putinowi drogę do władzy. Analogie historyczne nie naprowadzą nas jednak na to, co zdarzyć się może w Rosji teraz.
 
Z pewnością potwierdziła się opinia o wyjątkowym w tamtejszym państwie statusie “siłowików” jak nazywa się tam dysponentów armii i służb specjalnych. W stworzonej przez Putina sytuacji po prostu nikt inny nie był w stanie się przeciwko niemu zbuntować. Zresztą nie ma co wybrzydzać. Rewolta stała się faktem. Wnioski z niej wyciągnąć musi nie tylko Rosja ale cały świat, zwłaszcza ta jego wolna część, która od półtora roku wspiera jak potrafi napadniętą Ukrainę.
 
Na przebieg wydarzeń w Rosji nie mamy bezpośredniego wpływu. Trzeba się jednak przygotować na wszelkie możliwe jego warianty. Władza zaś musi zdać sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na niej spoczywa. Dotychczas za sprawą skutecznej pomocy humanitarnej uchodźcom ukraińskim umacnialiśmy swój prestiż w świecie, pomimo rozlicznych wewnętrznych kłopotów, z drożyzną i nasilającymi się podziałami włącznie. Tego, co już osiągnęliśmy, nie wolno zmarnować, niezależnie od dalszego rozwoju sytuacji na Wschodzie. Wiele diagnoz i ocen przestaje być aktualnych dosłownie z godziny na godzinę, czas wypracować następne. 
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Odrażający brudni źli

Kampania wyborcza służyć mogłaby pokazaniu ludzkiej twarzy władzy ale również jej konkurentów. Nic podobnego się nie dzieje. O głosy zabiega się w inny sposób niż demonstrując troskę o Polskę i jej przyszłość ..Czytaj więcej ..

Lekcja z Wieruszowa

Prawybory w liczącym 8,5 tys mieszkańców a wraz z wiejską częścią gminy 14 tys. Wieruszowie, położonym dokładnie na dawnej granicy rozbiorowej (stąd wieloletnia zbieżność lokalnych wyników z ogólnopolskimi), pokazały, że nic w polskiej polityce nie jest przesądzone. Wynik głosowania mieszkańców różni się od rezultatów sondaży.Czytaj więcej ..

V Kolumna korupcji

Za miskę soczewicy biurokraci ze służb konsularnych sprzedawali nasze poczucie bezpieczeństwa. W aferze wizowej poraża nie tylko ogromna liczba nielegalnych imigrantów, którzy stali się jej beneficjentami wraz z urzędnikami wyzbytymi uczciwości i skrupułów – ale i niska taksa korupcyjna, jaką uiszczali. Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

Dodaj komentarz