Zatrute ziarno

Nasi ukraińscy przyjaciele mogą na naszą pomoc liczyć, czego przez ostatni rok dobitnie dowiodło polskie społeczeństwo, wspierając ich bezinteresownie. Ale nawet oni nie mają prawa od nas wymagać, żebyśmy jedli chleb z toksycznego zboża, pokątnie trafiającego do polskich młynów, chociaż miało tylko przejechać przez Polskę i trafić do głodujących w Trzecim Świecie – albo spożywali skażony miód. Nie może również tego żądać Unia Europejska, bo po to do niej przystępowaliśmy, żeby odżywiać się lepiej, a nie zatruwać.
 
Żona pokrzykuje na męża, miotającego się po nocy w kuchni.
– Czego światła nie zapalasz? Przewrócisz się i będzie kłopot!
– Nie potrzeba, przecież świeci ten słoik miodu z Ukrainy, co żeś go ze sklepu przyniosła.  
 
Oburzenie zarówno unijnej biurokracji jak oficjeli z Ukrainy wydaje się mieć format równie poważny jak powyższa anegdota. Oczywiście Polska samowolnie i bez konsultacji z innymi członkami UE zablokowała przywóz produktów żywnościowych ze Wschodu – ale tak zawsze postępuje się zgodnie z regułami zarządzania kryzysowego aby chronić zdrowie a może i życie obywateli.
 
Na wspólnotowe procedury nie ma się co oglądać. Zaś przewodnicząca Ursula von der Leyen mogłaby ich użyć raczej dla zrekompensowania Polsce kosztów utrzymywania uchodźców ukraińskich, bo serce na dłoni, okazywane im przez Polaków, nie wystarczy do podnoszenia standardu ich pobytu. Zwłaszcza, że również za sprawą bezsilności pozornych mocarzy wolnego świata zostaną u nas na dłużej, czym w zgodzie ze staropolską zasadą się nie martwimy.
 
A przyjęliśmy przecież naszych słowiańskich gości najwięcej w Europie, z czego możemy być dumni. Niech więc eurokraci nie żartują. Stając po stronie spekulantów, zmieniających reguły gry, sami wpisują się w kontekst bliski niedawnym aferom w europarlamencie, gdzie okazało się, że oprócz diet deputowani korzystali również z zasileń finansowych z Maroka, Zjednoczonych Emiratów Arabskich a nawet odległych Malediwów w zamian za przychylność dla tamtejszych, nie zawsze przejrzystych a jeszcze rzadziej dla Zjednoczonej Europy korzystnych przedsięwzięć. 
 
Pretensje o to, że nie pozwalamy się truć ani niszczyć polskiego rynku rolnego zaliczyć można do kategorii nie dyplomacji nawet lecz czarnego pi-aru. Przyjmowanie żywnościowej kontrabandy nie jest bowiem żadnym wspieraniem niepodległej Ukrainy – a raczej odwrotnie, prowadzi do tego, by zarobiła proputinowska zwykle oligarchia.
 
Miarę zgrozy dopełnia jednak fakt, że po drugiej stronie wspomnianego szkodliwego procederu znajdują się agrofirmy powiązane personalnie z obecnym układem rządzącym w Polsce. To już sami sobie zrobiliśmy: nawet na Putina zwalić się nie da. Za to efekty podobnej chciwości i braku kontroli okazują się niestety zbliżone do wojny hybrydowej. 
 
Nie tak się umawialiśmy. Dlatego też szkodliwym i rujnującym polską wieś i rolnictwo oraz zdrowie naszych obywateli produktom trzeba było postawić zaporę, podobnie jak nie mogliśmy wpuszczać przez zieloną granicę o której teraz film kręci Agnieszka Holland, fałszywych imigrantów, nasyłanych do Polski, sponsorowanych i wyekwipowanych przez najlepszego sojusznika prezydenta Rosji Władimira Putina – białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenkę.

Pozostaje mieć nadzieję, że decydenci, którzy zamknięciem przejść granicznych dla toksycznego dla rynku rolnego,

ale co jeszcze gorsze, naszych organizmów, ukraińskiego zboża i tak zbyt późno zareagowali na rozlewający się już szeroko kryzys – nie ulękną się ani presji eurokratów ani podwyższania rangi ukraińskiej delegacji nas odwiedzającej. Stałoby się smutnym paradoksem historii, gdybyśmy musieli jeszcze – po tym, jak zachowaliśmy się wobec sąsiadów w potrzebie tak przykładnie, że podziwia nas opinia publiczna całego świata – ponosić dodatkowe straty w wyniku aktywności spekulantów i międzynarodowych wydrwigroszy. Nie ma prawa tego od nas wymagać ani Kijów ani Bruksela.

Absurdalna dykteryjka o miodzie otwiera ten skromny szkic, ale nie bierze się z niczego. Pszczoły na Ukrainie obsiadają rzepakowe pola spryskane zakazanymi w całej Unii Europejskiej pestycydami. Nielegalnego i nie spełniającego unijnych ani polskich standardów miodu już wjechało do nas tyle, ile wynosi trzyletnia produkcja polskich pasiek. Oznacza to, że nasi pszczelarze niczego już teraz nie sprzedadzą przez taki właśnie czas. Bo przecież za słoik liczą drożej niż koordynujący przemyt oligarchowie zza wschodniej granicy.     
 
W wizji liberałów państwo miało być tylko nocnym stróżem. Teraz widzimy z pewnością, że w obecnym pisowskim wydaniu nie potrafi być z pewnością celnikiem, strażnikiem granicznym ani nawet inspektorem od kontroli żywności. Z perspektywy podatnika zaś rodzi to pytanie, które pamiętam jako piętnastolatek ze stadionu przy Łazienkowskiej, gdy olimpijska reprezentacja piłkarska przegrywając u siebie z niepodzieloną jeszcze wtedy Czechosłowacją, nawet nie kwapiła się atakować. Wtedy z trybun rozległo się gromkie skandowanie: – Za co my płacimy?
Właśnie. Dokładnie tak.  
 
Przez kilkaset lat pozostawaliśmy zbożowym spichlerzem Europy. Teraz nie możemy się stać jej śmietnikiem.
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Nieludzka twarz demokracji walczącej

Barbara Skrzypek była przesłuchiwana w środę w prokuraturze przez cztery godziny, bez obecności pełnomocnika, którego do udziału nie dopuszczono. Zmarła w sobotę. Jednak ta sama prokurator Ewa Wrzosek, która przesłuchanie prowadziła, straszy odpowiedzialnością karną tych, co oba te fakty połączą. Mimo, że ich związek przyczynowo-skutkowy wydaje się oczywisty dla myślącego

Śmigłowce, papierowy tygrys i szczerzenie zębów

Władza, raczej bezradna wobec codziennych prostych spraw obywateli, zapewnia wobec narastającego zagrożenia, że jesteśmy silni, zwarci, gotowi. Co ciekawe, tromtadracja ta łączy zwalczających się nawzajem premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudę. Wzbudza obawy, wynikające nie tylko ze smutnych analogii historycznych.Czytaj więcej ..

Panika aż Trzaska

Postrzeganie Trzaskowskiego przez resztę kraju przez pryzmat awarii Czajki czy potiomkinowskich inwestycji w Warszawie wydaje się czymś naturalnym, bo zabrakło przez siedem lat rządów tego prezydenta w stolicy projektów naprawdę wizjonerskich i potrzebnych mieszkańcom, a nie tylko atrakcyjnych jak kładka dla turystów wpadających do Warszawy na jeden weekend.Czytaj

Kruche sojusze i linia Wisły

Wstrzymanie przez Donalda Trumpa pomocy dla Ukrainy dało się przewidzieć. Polska płaci dziś krańcowym niepokojem za zaniechania kolejnych ekip nią rządzących. Zarówno naiwny proamerykanizm Prawa i Sprawiedliwości jak opcja niemiecka Koalicji Obywatelskiej nie okazują się przydatne do odnowienia systemu bezpieczeństwa.Czytaj więcej ..

Żegnamy Wojciecha Gawkowskiego (1966-2025)

Miał niepowtarzalny styl zarówno w sądowej sali, gdy występował w adwokackiej todze, reprezentując m.in. Tomasza Sakiewicza na długo przed obecną dekadą, ale też w polityce, w której kariery sam wprawdzie nie zrobił, ale jako szef młodzieży w KPN utorował drogę mnóstwu znakomitych inicjatyw. Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments