Wierzył w ład, mniej w moralność

Portret Henry'ego Kissingera

Cynik z zasłużonym pokojowym Noblem, na którego zapracował kończąc bezsensowną amerykańską interwencję w Wietnamie. Poprzez zbliżenie z Chinami zapoczątkował okrążenie Związku Radzieckiego, co wpłynęło na wynik zimnej wojny ale pod koniec życia faktycznie popierał Władimira Putina. Uciekł z Niemiec przed nazizmem, ale promując politykę odprężenia za prezydentury Richarda Nixona i Geralda Forda zachowywał się, jakby mur berliński miał stać wiecznie. Zmarły w wieku stu lat Henry Kissinger pozostawał człowiekiem, o którym da się powiedzieć, że jego biografia składa się z samych sprzeczności.
Nie zmienił się do końca życia, bulwersowały jego występy w rosyjskiej a ściślej putinowskiej telewizji dla zagranicy i pomysł, żeby Ukraina dla przywrócenia pokoju na wschodzie Europy, oddała Rosji część swojego terytorium.  
Jako piętnastolatek uciekł wraz z rodziną z hitlerowskich Niemiec. Tuż po wojnie odbywał służbę w kontrwywiadzie amerykańskiej armii okupacyjnej i przyczynił się do wyłapania wielu agentów gestapo i zbrodniarzy wojennej. Na studia trafił z opóźnieniem, w ramach programu przeznaczonego dla młodych weteranów II wojny światowej, ale w życiu akademickim uzyskał wszelkie możliwe laury. Jednak to nie one rozsławiły go w świecie. 

W historii zapisał się jako ten, który tworzy politykę a nie tylko ją opisuje.

Henry Kissinger podpisał wraz z Wietnamczykiem Le Duc To układy paryskie w styczniu 1973 r, kończące bezsensowną i krwawą amerykańską brudną wojnę interwencyjną w Indochinach. Obaj zostali za to uhonorowani Pokojową Nagrodą Nobla: tyle, że wietnamski komunista ją odrzucił a architekt polityki zagranicznej Nixona przyjął.
Fakt jej przyznania Kissingerowi wzbudził żywiołowe protesty w świecie. Pozostawał bowiem architektem polityki USA wobec Ameryki Łacińskiej, sprowadzającej się do popierania najbrutalniejszych nawet reżimów, byle tylko gwarantowały powstrzymywanie natrętnie eksportowanego z Kuby – za czasów braci Fidela i Raula Castro niezatapialnego radzieckiego lotniskowca na Morzu Karaibskim – komunizmu.

Prezydent Stanów Zjednoczonych Richard Nixon i Henry Kissinger. Fot: Instagram.

Przed pięćdziesięciu laty w wyniku tej polityki we wrześniu 1973 r. wojskowi spiskowcy pod wodzą gen. Augusta Pinocheta obalili w Chile demokratycznie wybranego prezydenta Salvadora Allendego, który zginął w trakcie zamachu stanu, dokonanego z amerykańskiej inspiracji i ze wsparciem CIA. Zwycięscy puczyści zgromadzili na stadionie w Santiago, zamienionym w tymczasowy obóz koncentracyjny, tysiące oponentów, poddając ich wyrafinowanym torturom i zabijając. Podobnie szpetne dyktatury popierali wtedy Amerykanie w Paragwaju (Alfred Stroessner) i Nikaragui (Anastasio Somoza).
Zarazem jednak w polityce globalnej, Kissinger zastosował metody bez porównania bardziej subtelne.
Jedną z nich stała się dyplomacja ping-pongowa. Ponieważ szczelnie odizolowane Chiny Mao Zedonga i Zhou-Enlaia nie przyjmowały oficjalnych delegacji zagranicznych, drogę do normalizacji kontaktów utorowała podróż tam akademickiej drużyny tenisa stołowego z USA. Jak nietrudno się domyślić, prawdziwych studentów w jej składzie znalazło się niewielu. Za to w siedzibie CIA w Langley asy tej służby ćwiczyły intensywnie z rakietkami w ręku przy wstawionych naprędce stołach do ping ponga i przymierzały zerowe okulary, by uchodzić za studenciaków.
Ale ich śladem podążył wkrótce sam republikański prezydent Richard Nixon. Zwiedził nawet Wielki Mur Chiński. Wizytę z 1972 r. uznano za historyczną. Drogę do niej utorowała dyplomacja Kissingera i niezliczone nieformalne kontrakty, odbywające się również za pośrednictwem warszawskiej ambasady ChRL przy ulicy Bonifraterskiej, do której incognito zaglądali amerykańscy oficjele ze swojej placówki.
Okrążając Związek Radziecki geopolitycznie, Richard Nixon i Gerald Ford wedle rad Kissingera odbywali zarazem spotkania na szczycie z Leonidem Breżniewem oraz podpisywali z nim układy rozbrojeniowe. Doszło nawet do słynnego połączenia stacji orbitalnych Apollo i Sojuz w kosmosie. To był symbol. Konkretem stała się natomiast jako najwyższe osiągnięcie polityki odprężenia Konferencja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w Helsinkach w 1975 r. Wbrew jej nazwie – uczestniczyły w obradach i podpisały akt końcowy także USA i Kanada. Uznała istniejące granice za ostateczne. Dla Polski było to ważne, bo gwarantowało, że pozostanie ta najważniejsza na Odrze i Nysie Łużyckiej. Zarazem jednak porozumienie sankcjonowało trwały podział Niemiec, symbolizowany przez mur berliński i zasieki, wyrastające między RFN a NRD.

Prezydent Federacji Rosyjskiej Putin i Kenry Kissinger na spotkaniu w Moskwie, 2008.

Jeszcze istotniejszy okazał się dla nas “trzeci koszyk helsiński”. Państwom bloku wschodniego bardziej zależało na pierwszym, obejmującym ustalenia polityczne a najmocniej na drugim, dotyczącym współpracy gospodarczej, co torowało drogę kolejnym technologiom, kredytom i licencjom. Odpuściły więc ten trzeci, przystając na swobodę przepływu ludzi i informacji oraz wartości kultury. ZSRR i tak niewielu obywatelom pozwalał na wyjazd za granicę. Ale dla jego satelitów miało to zasadnicze znaczenie. Układy helsińskie umożliwiły stopniowe pojawianie się w krajach bloku działającej jawnie opozycji demokratycznej, jak Komitet Obrony Robotników oraz Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela w Polsce oraz Karta 77 w Czechosłowacji.

Użytek z trzeciego koszyka helsińskiego uczynił dopiero demokratyczny prezydent Jimmy Carter, po tym jak wygrał w 1976 r. wybory z Fordem. Doradzał mu w sprawach bezpieczeństwa narodowego już nie Kissinger lecz nasz rodak Zbigniew Brzeziński. Podnieśli zasadę wspierania opozycji demokratycznej w krajach bloku wschodniego do rangi moralnej zasady amerykańskiej polityki zagranicznej. Utorowało to drogę do powstania Solidarności. A później, po jej zepchnięciu do podziemia, wsparł ją skutecznie kolejny prezydent, znowu republikanin, Ronald Reagan.
 
Paradoksalnie więc Kissinger – jako twórca zasad helsińskich – przyczynił się do rozpoczęcia procesów, w których powodzenie nie wierzył. Trzeci koszyk przyczynił się – w piętnaście lat – do rozpadu Związku Radzieckiego.
Henry Kissinger pozostawał cudownym na pewno – ale jednak dzieckiem swojej epoki. Czasu, w którym świat dzieliły druty kolczaste, później okopy, następnie znowu zasieki i mury. Na zawsze pozostał człowiekiem tego podzielonego brutalnie świata. Szansy istnienia innego nie przyjmował do wiadomości. Stąd być może jego sentyment do Putina, nieobcy też innym celebrytom: od literackiego z kolei noblisty Aleksandra Sołżenicyna po znakomitego aktora Gerarda Depardieu. Występując w Russia Today wzbudzał niesmak. Zwłaszcza, że wszyscy wiedzieli, że nie produkuje się tam za darmo. 
Swoje credo dotyczące współczesności przedstawił w wydanym u schyłku życia “Porządku światowym”: “W świecie geopolityki porządek ustanowiony i ogłoszony przez kraje zachodnie jako uniwersalny znalazł się w punkcie zwrotnym. Jego recepty są rozumiane globalnie, ale nie ma konsensusu co do ich zastosowania; w istocie pojęcia takie jak demokracja, prawa człowieka i prawo międzynarodowe są poddawane tak odmiennym interpretacjom, że walczące strony zwykle wykorzystują je przeciwko sobie jako okrzyki bojowe. Reguły systemu zostały upowszechnione, ale okazały się nieskuteczne wobec braku aktywnego ich egzekwowania. Obietnice partnerstwa i wspólnoty zastąpiło w niektórych regionach – a przynajmniej jej towarzyszy – wyraźniej zarysowane sondowanie, jak daleko można się posunąć” [1].
Nie przekonał nas autor innej monumentalnej książki “Dyplomacja”, że z zasad, pojęć uniwersalnych i zdroworozsądkowych reguł należy rezygnować tylko dlatego, że chwilowo nie są respektowane. I nie dążyć do naprawy świata. Inną niż Kissinger odpowiedź znaleźli na ten sam dylemat: Abraham Lincoln. Woodrow Wilson, John F. Kennedy, wspomniany już Jimmy Carter, Ronald Reagan, Bill Clinton, zaś teraz Joe Biden. A w Europie Georges Clemenceau, gen. Charles de Gaulle, Vaclav Havel czy nasz Jan Paweł II. I skutecznie świat na lepsze zmieniali… 
 
[1] Henry Kissinger. Porządek światowy. Wyd. Czarne, Wołowiec 2016, s. 341, przeł. Maciej Antosiewicz   
 
Zdjęcie główne: Instagram.
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Piramida demokracji

Jeden bunt przy urnach dopiero co nastąpił. Obywatele w ostatnim głosowaniu zawstydzili polityków, powtarzających przedtem, że życie publiczne przeciętnego Polaka nie pasjonuje. Zaprzeczyły temu długie wieczorne kolejki do urn wyborczych.Czytaj więcej ..

Jedziemy na Euro

Po wyeliminowaniu Walii rzutami karnymi w barażowym meczu na wyjeździe – polscy piłkarze pojadą na Mistrzostwa Europy. Nie ma sensu narzekanie, że awans zdobyli w ostatnim momencie albo nie w takim stylu jak trzeba. Kto nie umie cieszyć się z sukcesów, kolejnych już nie odniesie.Czytaj więcej ..

Między nami a Walijczykami

Ustrzegliśmy się podobnie niemiłej niespodzianki, jaką w grupie eliminacyjnej stała się porażka z Mołdawią. Piłkarze Michała Probierza zgodnie z planem i rankingami pokonali Estonię 5:1 i o awans do finałów Euro zagrają w Cardiff z Walią. To symboliczne dla nas miejsce i przeciwnik.Czytaj więcej ..

Jaka tragedia taka Balladyna

Minął czas, kiedy Nową Lewicę uosabiały miła buzia i posągowa sylwetka Magdaleny Ogórek. Z sejmowej trybuny gorszą twarz postkomunizmu zaprezentowała przewodnicząca klubu Anna Maria Żukowska, zapowiadająca, że znane ze “strajku kobiet” błyskawice powrócą i jedna z nich porazi Szymona Hołownię ..Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments