Dżyngis-Chan W Roli Dyplomaty

czyli Putin jak Frankenstein

Niedawny sojusznik Zachodu w walce z radykalizmem islamskim Władimir Putin dopiero co uścisnął prawicę irańskiego ajatollaha Alego Chameneiego, następcy Ruhollaha Chomeiniego. Spotkał się też z niezawodnym amerykańskim sojusznikiem w regionie prezydentem Turcji Recepem Erdoganem. A do Moskwy pomimo ogłoszonego przez Unię Europejską bojkotu poleciał węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto, by konferować tam o wspólnych inwestycjach energetycznych. Zupełnie jakby nie toczyła się wojna na Ukrainie wraz z popełnianymi tam przez armię rosyjską okrucieństwami.

Stany Zjednoczone i Unia Europejska w znacznej mierze same wyhodowały potwora, jakim okazał się najeżdżający Ukrainę Władimir Putin.

Po zamachach z 11 września 2001 na World Trade Center, dokonanych przez radykalnie islamskich terrorystów, świeży wówczas prezydent Rosji Władimir Putin (Borys Jelcyn wyznaczył go na następcę na przełomie 1999/2000) stał się pożądanym sojusznikiem zachodniej koalicji. Sam walczył z muzułmańskimi fundamentalistami w Czeczenii, przede wszystkim jednak wpłynął na liderów poradzieckich państw w Azji Środkowej, by udostępnili lotniska na potrzeby mostu powietrznego dla interweniujących w Afganistanie w odwecie za tragedię Dwóch Wież Amerykanów. 

Gdy ponad dwadzieścia lat później ten sam Putin rozpoczął gorącą wojnę na Ukrainie nie tyle nawet połączoną z brutalnością wobec ludności cywilnej, co na tym właśnie opartą – okazało się, że między bajki trzeba włożyć zamiary skutecznego otoczenia agresora kordonem sanitarnym i bojkotem ze strony wolnego świata. Oprócz tego ostatniego istnieje bowiem jeszcze Trzeci Świat, pretendujące w nim do przywództwa Chiny, a także Indie, zaś w samej Unii Europejskiej z solidarności z Ukrainą wyłamują się Węgrzy, w Pakcie Północnoatlantyckim zaś nie brzydzi się spotkań z Putinem stojący na czele Turcji Erdogan. 

Ekipę Putina, stosującego strategię z pozoru dość toporną, bo przecież opartą w działaniu głównie na sferze militarnej przemocy, zaś w domenie słów na zaprzeczaniu faktom – cechuje znaczna dbałość o publicity w zachodnich kręgach opiniotwórczych. Przynosi to zaskakująco skuteczne efekty. W tym skaptowanie zarówno byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schroedera (którego zaangażowanie w Gazprom i projekty obu NordStreamów, ale i rosyjskie koncepcje geopolityczne stanowi dziś główny problem dla rządzących w Berlinie socjaldemokratów), jak sędziwego Henry’ego Kissingera, który za wieloletnią, nie gratisową przecież, działalność komentatorską w telewizji RTR “Rossija” odpłaca teraz popieraniem 

Putin and Kissinger, 2012

planów rozbioru Ukrainy, a ściślej ich domniemanej niezbędności dla przywrócenia pokojowego ładu światowego. 

Wszystko to nie wyczerpuje jeszcze kremlowskich możliwości ofensywy w promowaniu własnych wykładni sytuacji, przecież tak jednoznacznej. Trafia też bowiem Putin za sprawą użycia instrumentu pieniężnego do młodszej generacji zachodnich polityków, jak niedawno druga w wyborach prezydenckich we Francji Marine Le Pen, której kredytów po odmowie ze strony banków francuskich udzieliły rosyjskie instytucje finansowe. A także Viktor Orban, kaptowany zarówno wspólnymi przedsięwzięciami energetycznymi – również po 24 lutego br. premier Węgier się ich nie wyrzekł, to o nich szef naddunajskiej dyplomacji Szijjarto rozmawia teraz w Moskwie – jak wspieraniem koncepcji antyunijnej, chociaż osadzonej wewnątrz struktur UE, międzynarodówki europejskiej.

Wobec rosyjskich środków przekazu przed niemal ćwierćwieczem zmierzający do władzy w państwie ówczesny szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa u Borysa Jelcyna, Władimir Putin zastosował ofensywną strategię, którą teraz powtarza wobec polityków i mediów w wolnym świecie: “(..) werbować i nie żałować pieniędzy. Informacje o dziennikarzach, podobnie jak dane z zarządzonych przez niego podsłuchów kazał kłaść sobie na biurku. Co ciekawe, większość tych informacji Putin zachowywał dla siebie, a tylko część odsyłał do Administracji Prezydenta, do jej kierownika [Aleksandra] Wołoszyna, choć ten tak przecież był mu przychylny (..). Według pracowników FSB najbardziej interesowały Putina jego notowania w regionach jako potencjalnego prezydenta i wycinki prasowe na własny temat” – pisze w biografii rosyjskiego dyktatora Krystyna Kurczab-Redlich [1]. To zamiłowanie, przekładające się na strategie, pozostało mu do dzisiaj. Tłumaczy względną pobłażliwość nie tylko zachodnich polityków ale dyplomatów, komentatorów i działaczy gospodarczych wobec aktywności, otwarcie łamiącej prawo międzynarodowe. Traktat o definicji agresora ówczesne mocarstwa uzgodniły przecież jeszcze w latach 20. Nie zapobiegło to jednak zbrodniom hitlerowskim ani stalinowskim. 

Henry Kissinger, 2016

Putin zaś nie tyle uderza w ludzkie słabości, co wychodzi im naprzeciw. Henry Kissinger pozostaje laureatem Pokojowej Nagrody Nobla, słusznie mu przyznanej za wynegocjowanie pokoju w Wietnamie (układy paryskie ze stycznia 1973 r.) i współautorem, już jako szef dyplomacji u Geralda Forda, Aktu Końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w Helsinkach (w 1975 r.) gwarantującego nie tylko nienaruszalność granic, ale swobodny przepływ idei. Ale ten sam dawny sekretarz stanu USA odpowiada też za wsparcie zamachu stanu gen. Augusta Pinocheta, który we wrześniu 1973 r. obalił w Chile demokratycznie wybranego prezydenta Salvadora Allendego, po czym ustanowił system dyktatury opartej na policji politycznej, represjach i torturach. W stanie wojennym po 13 grudnia 

1981 r. młodzi Polacy masowo wykonywali na murach graffiti jednoznacznej treści “Jaruzelski = Pinochet”. Warto o tym pamiętać. A Kissinger, dziś już 99-letni wielbiciel porządku wiedeńskiego (utrwalającego w 1815 r. jak wiemy na bez mała sto lat podział Polski między zaborców), przed laty uciekinier z opanowanej przez hitlerowców Europy, też pozostaje jedną z twarzy wolnego świata.   

Obecne problemy tego ostatniego przewidział z wielką precyzją wkrótce po rozpadzie ZSRR inny długoletni sternik amerykańskiej polityki zagranicznej, a nasz rodak Zbigniew Brzeziński, w książce nader znacząco zatytułowanej

“Bezład”: “Kryzys bałkański z początku lat dziewięćdziesiątych i kłopotliwa, choć symptomatyczna niezdolność do reakcji ze strony Europy stanowi jedynie zapowiedź zamieszania i konfliktów, jakie mogą rozpalić się na całym wschodnim krańcu kontynentu. Szczególnie złożone problemy będzie stwarzać Rosja. Niezależnie od ewolucji wewnętrznej kraj ten pozostanie zbyt wielki i zbyt “eurazjatycki”, żeby możliwa była jego pełna 

Zbigniew Brzezinski, 2013

integracja europejska. Wewnętrzne trudności Rosji mogą się rozlać na cały kontynent niezależnie od tego, gdzie wyznaczy się jego wschodnią granicę. Wynikające stąd niepokoje mogą skazić polityczną atmosferę również na Zachodzie, rozbijając jedność działania, a z pewnością wywołają obawy o bezpieczeństwo europejskie” [2].

Prognoza, a ściślej ostrzeżenie Brzezińskiego po ćwierćwieczu potwierdziły się w całej rozciągłości, chociaż ostrożny w słowach – jak przystało na dawnego doradcę do spraw bezpieczeństwa prezydenta wielkiego mocarstwa – autor nie mówi otwartym tekstem o “wojnie gorącej”.

O sukcesji Putina po Jelcynie była już mowa. Nie odbyła się ona wprawdzie przy bezpośrednim wsparciu amerykańskim, ale wcześniej waszyngtońscy politycy zrobili wiele, by Jelcyn władzy nie stracił i mógł ją komu sobie życzy przekazać, bo uznali go za obliczalnego, w odróżnieniu od ówczesnych rywali (jak neofaszysta Władimir Żyrynowski czy komunista Giennadij Ziuganow).

W pierwszym roku prezydentury Billy’ego Clintona, który jako pojętny uczeń dawnego akowca prof. Zbigniewa Pełczyńskiego z czasów oksfordzkiego stypendium później wprowadzał nas do NATO, Jelcyn otrzymał z USA ogromną kroplówkę finansową. Przy sprzeciwie amerykańskiej opinii publicznej regulację tę przeprowadził przez równie sceptyczny wobec dotowania Kremla Senat ówczesny przewodniczący komisji spraw zagranicznych Joe Biden. Zaś w 1998 r. znów dolary popłynęły szerokim strumieniem znad Potomaku nad rzekę Moskwę.

Putin oczekujacy na spozniajacego sie O. Erdogana, 2022

O sukcesji Putina po Jelcynie była już mowa. Nie odbyła się ona wprawdzie przy bezpośrednim wsparciu amerykańskim, ale wcześniej waszyngtońscy politycy zrobili wiele, by Jelcyn władzy nie stracił i mógł ją komu sobie życzy przekazać, bo uznali go za obliczalnego, w odróżnieniu od ówczesnych rywali (jak neofaszysta Władimir Żyrynowski czy komunista Giennadij Ziuganow).

W pierwszym roku prezydentury Billy’ego Clintona, który jako pojętny uczeń dawnego akowca prof. Zbigniewa Pełczyńskiego z czasów oksfordzkiego stypendium później wprowadzał nas do NATO, Jelcyn otrzymał z USA ogromną kroplówkę finansową. Przy sprzeciwie amerykańskiej opinii publicznej regulację tę przeprowadził przez równie sceptyczny wobec dotowania Kremla Senat ówczesny przewodniczący komisji spraw zagranicznych Joe Biden. Zaś w 1998 r. znów dolary popłynęły szerokim strumieniem znad Potomaku nad rzekę Moskwę. Zasypano nimi kataklizm, nazywany już rosyjskim kryzysem finansowym.

 

Dlatego też mieliśmy pokojową sukcesję zamiast rewolucji. Tyle, że odległe od przemocy rozwiązania nie zawsze procentują podobnymi w przyszłości. Jak wiemy Adolf Hitler doszedł do władzy za sprawą wolnych wyborów, po czym demokrację zlikwidował.   

Oswajanie Rosji czy obłaskawianie jej się nie powiodło, podobnie jak zawiodły próby zdominowania jej (za wczesnego Jelcyna, gdy w moskiewskich biurowcach kłębili się masowo, amerykańscy doradcy, grasujący wcześniej w Ameryce Łacińskiej: o Chile i Pinochecie była już mowa) bądź trwałego wyrugowania ojczyzny Czajkowskiego i Rostropowicza z koncertu światowego – oczywiście w geopolitycznym, a nie filharmonicznym znaczeniu tego słowa.

Pozostaje więc tylko powstrzymywanie. Oby skuteczne. Ale dziś trudniejsze niż kiedykolwiek. To nie chwyt retoryczny, ani sztuczne podbijanie dramaturgii.      

Leonid Breżniew, pomimo strategicznej przewagi nad Paktem Północnoatlantyckim (zniwelowanej dopiero za czasów Ronalda Reagana i jego wielkich zbrojeń z “gwiezdnymi wojnami” włącznie) nie zamierzał wcale ruszać ze swoimi dywizjami za Łabę, zadowalając się kolejnymi zdobyczami w Trzecim Świecie: Angolą, Afganistanem czy Nikaraguą. Gdzie teraz zatrzyma się Putin, przewidzieć się nie da. Wcale nie musi na Dnieprze, skoro sojuszników znajduje również nad Sekwaną czy Szprewą.   

[1] Krystyna Kurczab-Redlich. Wowa, Wołodia, Władimir. Tajemnice Rosji Putina. Wyd. WAB, Warszawa 2022, s. 332

[2] Zbigniew Brzeziński. Bezład. Editions Spotkania, Warszawa 1994, s. 124, przeł. Krzysztof Murawski

Wspólny 11 Listopada

Tak ni z tego, ni z owego była Polska od pierwszego – tak sam Józef Piłsudski na zjeździe Legionistów w Kaliszu już po przewrocie majowym miał się wyrazić o okolicznościach odbudowy państwa w 1918 r. Czytaj więcej ..

Piramida demokracji

Jeden bunt przy urnach dopiero co nastąpił. Obywatele w ostatnim głosowaniu zawstydzili polityków, powtarzających przedtem, że życie publiczne przeciętnego Polaka nie pasjonuje. Zaprzeczyły temu długie wieczorne kolejki do urn wyborczych.Czytaj więcej ..

Jedziemy na Euro

Po wyeliminowaniu Walii rzutami karnymi w barażowym meczu na wyjeździe – polscy piłkarze pojadą na Mistrzostwa Europy. Nie ma sensu narzekanie, że awans zdobyli w ostatnim momencie albo nie w takim stylu jak trzeba. Kto nie umie cieszyć się z sukcesów, kolejnych już nie odniesie.Czytaj więcej ..

Między nami a Walijczykami

Ustrzegliśmy się podobnie niemiłej niespodzianki, jaką w grupie eliminacyjnej stała się porażka z Mołdawią. Piłkarze Michała Probierza zgodnie z planem i rankingami pokonali Estonię 5:1 i o awans do finałów Euro zagrają w Cardiff z Walią. To symboliczne dla nas miejsce i przeciwnik.Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments