Dosłownie w dwa dni Jarosław Kaczyński zmienił konfigurację w rządzie, wskazał potencjalnego następcę w partii oraz zapewnił swoim trwałą większość w Sejmie.
Kaczyński sam z funkcji wicepremiera odpowiedzialnego za bezpieczeństwo państwa ustąpił, desygnując do tej roli ministra obrony Mariusza Błaszczaka. Nadmienił zarazem, że nominat jest w stanie przejąć również inne jego funkcje. To pierwsze w dwudziestoletniej historii sprawowania przez Kaczyńskiego przywództwa w PiS wskazanie następcy. A zarazem prolongata zaufania do Mateusza Morawieckiego w roli premiera. Bo skoro Błaszczak, wcześniej przymierzany do funkcji szefa rządu przez wielu polityków Zjednoczonej Prawicy (od Beaty Szydło poprzez środowiska bliskie Radiu Maryja po Zbigniewa Ziobro), zyskał nadzieję na przyszłe objęcie kierownictwa partii, to jako formalny sternik państwa nie może być rozważany.