Hołownia? Szacun zamiast requiem

- gra się nie kończy.

Zapewne parę kadencji minie, zanim go docenimy. Jako partyjny polityk przegrał wiele, chociaż może jeszcze nie wszystko. Za to w roli marszałka Sejmu uchronił nas przed najgorszym. Udaremniając plan unieważnienia wyniku wyborów prezydenckich, słusznie przez siebie określony mianem zamachu stanu, Szymon Hołownia przyczynił się do tego, że nadal żyjemy w Polsce spokojnej, normalnej i demokratycznej, chociaż oczywiście nie idealnej. Przy wszystkich swoich tak licznych śmiesznostkach zasługuje więc na szacunek. 
 
Marszałek Hołownia się nie ugiął, zamach stał się tylko puczem. I niech tak już zostanie. Niewielu jak Roman Giertych żałuje, że nie stało się inaczej. A mnie raczej żal wyborców Koalicji Obywatelskiej ze Świętokrzyskiego – regionu zasłużonego dla patriotyzmu jak niewiele innych – że ich właśnie w Sejmie reprezentuje niewydarzony adwokat rodziny Donalda Tuska, biznesmen od Polnordu i były zastępca Jarosława Kaczyńskiego w pisowskim rządzie, który nawet jego przelicytował jako minister edukacji pomysłem wycofania Witolda Gombrowicza z listy lektur szkolnych i zastąpienia go b. szefem PRON Janem Dobraczyńskim.   
 
Gdybym o Szymonie Hołowni pisał dwa i pół miesiąca temu, zaraz po wyborach prezydenckich, w których – jeszcze w 2020 r. trzeci – tym razem przegrał nawet z Grzegorzem Braunem, tekst te nosiłby pewnie tytuł: 
Nie oddawaj Hołowni paska od spodni.
Co nawiązywałoby tematycznie do restrykcji, jakie za marszałkowania Hołowni sejmowi cerberzy wprowadzają wobec dziennikarzy niezależnych. Przy przejściu przez bramkę poddaje się ich kontroli tak drobiazgowej, że strażnicy marszałkowscy każą ściągać nawet paski od spodni.
Szymon Hołownia jako intelektualista – chociaż bez wyższego wykształcenia – i autor kilkunastu książek na rozmaite tematy, wie doskonale, że w taki właśnie sposób sądy ludowe III Rzeszy traktowały uczestników spisku, stojących za zamachem na Adolfa Hitlera w Wilczym Szańcu, teraz na polskiej ziemi warmińsko – mazurskiej, gdzie w historycznym dniu 20 czerwca 1944 r. bombę w kwaterze głównej fuhrera po to by ocalić honor Niemiec podłożył bohater wojenny płk Carl von Stauffenberg.
 
Skojarzenie oczywiste. Wstyd, Panie Marszałku.
Zwłaszcza, że w tym samym czasie żurnalistów koncernu TVN przepuszcza się przez bramkę bez kolejki. To otwarta dyskryminacja. Przypisuje się to faworyzowanie zatrudnionej kiedyś w tej stacji dyrektorce biura obsługi medialnej Sejmu Katarzynie Karpie- Świderek. 
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia
Nie ma co się o niej rozpisywać, za dwa lata nikt nie będzie pamiętać, że ktoś podobny istniał. Teraz jednak jej decyzje i fobie idą na rachunek szefa. I tu już powiedzieć można nie ale .

Swój sukces w wyborach prezydenckich z 2020 r. – trzecie miejsce z poparciem  14 proc obywateli oraz parlamentarnych w 2023 r. przy bliźniaczym wyniku Trzeciej Drogi (sojuszu Polskiego Stronnictwa Ludowego i Polski 2050 Hołowni) późniejszy marszałek Sejmu zawdzięczał w znacznej mierze zawodowemu uporowi niezależnych dziennikarzy, którzy rzetelnie o jego działaniach informowali. Chociaż równocześnie TVP czy TVN zohydzały Hołownię na wszelkie możliwe sposoby. Pierwsza za to, że jest marionetką Donalda Tuska. Druga z kolei – ponieważ psuje szyki temuż Tuskowi i torpeduje jego genialny pomysł jedynej słusznej jednej listy demokratów do Sejmu pod patronatem “Gazety Wyborczej” i Adama Michnika osobiście.
 
Zamiast się odwdzięczyć, Hołownia po wyborach przystał na wspomnianą dyskryminację niezależnych, ze ściąganiem pasków od spodni włącznie.
 
Obróciło się to przeciw niemu, bo z czasem, nawet gdy jest niesprawiedliwie atakowany – coraz mniej znajduje obrońców.
Chociaż sam marszałek, broniąc większościowego werdyktu wyborców z 1 czerwca, którzy woleli Karola Nawrockiego od Rafała Trzaskowskiego – przyczynił się do ocalenia demokracji w Polsce.
 
Niezależnie bowiem od sympatii dla obu kandydatów – ja akurat dla Nawrockiego jej nie znajduję, bo i powodów brak – wynik wyborów powszechnych pozostaje fundamentem demokracji i trzeba go uszanować bez dwóch zdań.            
Podobnie nie ma nic zdrożnego w rozmowach, jakie marszałek Sejmu Hołownia prowadził z szefem partii mającej najliczniejszą w Sejmie reprezentację – prezesem Prawa i Sprawiedliwości Jarosławem Kaczyńskim, w obecności wicemarszałka Senatu Michała Kamińskiego i w mieszkaniu eurodeputowanego obecnej kadencji Adama Bielana. Żaden z nich nie został wyjęty spod prawa.  Wszystkich wybrali obywatele. A pora rozmów nie ma nic do rzeczy, nigdy nie słyszałem o tym, żeby Donald Tusk wszystkie swoje negocjacje toczył obowiązkowo w biały dzień. Dla marszałka podobne pertraktacje mieszczą się w pakiecie obowiązków.
 
Wytłumaczyliby to zapewne opinii publicznej dziennikarze niezależni, gdyby Hołownia ich sobie skutecznie nie zraził.
Warto mu jednak rzetelnie przyznać rację wtedy, gdy ją ma. Zwłaszcza, że pomimo szykan wobec dziennikarzy niezależnych  – swoją obietnicę Sejmu Otwartego zrealizował w tym sensie, że tylko w ubiegłym roku parlament odwiedziło 140 tys obywateli. Tylu, ilu mieszkańców liczy spore miasto wojewódzkie. A za czasów pisowskiej większości sejmowy teren okalały metalowe barierki, nawet korytarz wewnątrz przedzielała kotara, żeby nikt nie podejrzał przypadkiem, co robi władza.
 
Hołownia tę władzę obywatelom z niezliczonych wycieczek przybliżył, chociaż przy okazji ujawnił też jej komiczną twarz. Jak własnej rzeczniczki z jej uprzedzeniami i kompleksami zawodowymi. Ale także “ministry” Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz z jego własnej partii Polska 2050. Odpowiada za absurdalny rozdział środków z KPO. Wedle sondaży odwołania Pełczyńskiej-Nałęcz domaga się 69 proc Polaków. [1]. Niewysoko stoją notowania Polski 2050: po rozwiązaniu Trzeciej Drogi jako jej koalicji z PSL, na partię Hołowni gotowych jest zagłosować 3 proc Polaków, co oznacza nieobecność w przyszłym Sejmie [2]. Ale do wyborów zostały dwa lata. Szmat czasu. Wiele się może zmienić. I sporo trendów odwrócić. 
Marszałek Sejmu Hołownia i Minister Obrony Narodowej w rządzie D. Tuska Kosiniak-Kamysz.
Szymon Hołownia kiedyś prowadził w telewizji talent show. Teraz gra we własnym. Jego kariera i partia znalazły się w ostrym kryzysie, na co sam w pewnym sensie zapracował, tak fatalną politykę kadrową prowadząc. Gra się jednak nie kończy. Jeśli posłużymy się znaną formułą Marka Twaina, wiadomości o politycznej śmierci Hołowni są przedwczesne. Parę razy już na nim krzyżyk stawiano.  Także przed historycznymi wyborami z 15 października 2023 r. 
Okazał się już po nich pierwszym w historii polskiego Sejmu marszałkiem – showmanem. 

Zarazem jednak niwecząc cudzy zamysł ukradzenia Polakom wyborów prezydenckich – przeszedł już do historii w najbardziej poważnym jej aspekcie.  Wściekły na Hołownię z wielu uzasadnionych powodów, powiem, że tylko z tego względu warto było na niego głosować. Pal licho Karpę-Świderek i KPO…

Szymona Hołownię oceni nie żadna abstrakcyjna historia. Tylko my sami w kolejnych wyborach.

Historię piszą bowiem zwycięzcy. Jeśli znowu mu się uda, z jakimś nowym projektem albo nawet i dotychczasowym – już na trwale do historii przejdzie. Zabawne, gdyby się po latach okazało, że tylko dwóch Marszałków pisać się będzie wielką literą: Józefa Piłsudskiego, który zamach stanu w 1926 r. przeprowadził i Szymona Hołownię, który prawie sto lat później inny udaremnił. Być może o to chodzi marszałkowi Sejmu: ego ma przecież jak stąd do jego rodzinnego Białegostoku. A poza tym zdobył już jako mężczyzna po 40–tce w życiu pewnie wszystko: powszechną rozpoznawalność, wysokie dochody, piękną i niegłupią żonę co w dodatku samolotem bojowym lata… Jeszcze tylko miejsce na cokole by się przydało. Jak więc mawiał nieoceniony komentator sportowy Jan Ciszewski: nie uprzedzajmy faktów. Ta biografia się jeszcze nie kończy.    
 
[1] sondaż United Surveys z 13-16 sierpnia 2025 [2] ibidem
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Zawsze po złej stronie

Różne ksywy noszą politycy ale w tej tak nieprzyjaznej ujawnia się oczywisty fakt: Giertycha nikt nie lubi. Zwłaszcza we własnym ugrupowaniu. Nie inaczej jest dzisiaj w Platformie Obywatelskiej, której posłem został półtora roku temu ze Świętokrzyskiego.Czytaj więcej ..

Jak pisać o polityce, by nas nie przerosła

Jeśli z dwóch powieści, zaliczanych do gatunku political fiction, słabsze wrażenie wywiera książka celebryty i skandalisty, a lepsze debiut samorządowca dotychczas z pióra się nie utrzymującego – daje to do myślenia. Czytaj więcej ..

Lewandowski, bój się Boga

Jakie czasy tacy bohaterowie. Nikt oczywiście nie odbierze Lewandowskiemu tego, co sobie na boisku wywalczył. Nie ma też chyba sensu go zmuszać, żeby na nie wybiegał, w biało-czerwonych barwach. Mamy go jednak prawo oceniać. I tego powinien się bać jako celebryta, wieloletni bohater wyobraźni zbiorowej. Niby tak wielki, a okazał

Pięć lat Polski z prezydentem Nawrockim

Prezydentura Karola Nawrockiego, od poniedziałkowego poranka staje się jednym z elementów stabilizujących układ władzy w Polsce. Wyborcy wypowiedzieli się 1 czerwca przeciw temu, żeby prezydentem został Rafał Trzaskowski.Czytaj więcej ..

Wartość naszego głosu

Tylko w wyborczą niedzielę nasz głos znaczy tyle samo, co każdego z polityków, na co dzień zasadnie przez nas krytykowanych. Warto skorzystać z tej równości. To nie casting. Ani konkurs piękności. Nie dla polityków tego dnia głosujemy lecz dla Polski i dla siebie. Wskazujemy głowę państwa na trudne czasy.<a

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments