Mądry ruch prezydenta

Zawetowanie przez Andrzeja Dudę ustawy okołobudżetowej przewidującej 3 miliardy złotych dotacji państwowej dla TVP to majstersztyk, który potwierdza, że nie przypadkiem zagłosowało na niego prawie jedenaście milionów Polaków.
 
Tym razem Duda w oczywisty sposób udowodnił, że nie tylko nie jest długopisem Jarosława Kaczyńskiego ale nawet jego notariuszem. Rzecz pewna, bo prezes PiS w swoim obecnym stanie intelektualno-emocjonalnym po prostu by tego nie wymyślił. Duda umie liczyć i wie, że prezes Kaczyński dopiero co przegrał wybory, a on sam wygrał je dwa razy z rzędu, co oznacza, że odejdzie niepokonany. Ale przedtem ma sporo czasu, co kluczowe dla tej układanki. Weto stanowi jej preludium tylko.  
 
Weto prezydenta Andrzeja Dudy do decyzji Sejmu z antypisowską większością to ruch rozważny i roztropny, ponieważ:
– wychodzi naprzeciw nastrojom społecznym, bo Polaków gorszą zarobki niewiele potrafiących celebrytów telewizyjnych, obojętne czy chodzi o Michała Adamczyka czy wcześniej o Tomasza Lisa, którego bezpłciowy program kosztował krocie.
– zawiera w sobie cenny element bezinteresowności, bo przecież nie wiemy z góry, czy obecną walkę o TVP wygra PiS czy Koalicja Obywatelska, można to wyłącznie przewidywać.
– podparte jest sensownym uzasadnieniem, że sytuacja TVP a także pobierających skrawki wspomnianej dotacji Polskiego Radia i narodowej agencji PAP pozostaje nieuporządkowana. Nikt bez ryzyka ośmieszenia się nie stwierdzi, że rzecz ma się inaczej  
– ogłoszone zostało późnym popołudniem w przeddzień wigilii, co oznacza, że nikt, kto reprezentuje zdanie odrębne, nie jest w stanie – znów bez ryzyka, że się ośmieszy – w sensownym czasie i trybie go przedstawić, żeby zbić prezydenckie argumenty. Prezydent ma tym samym słowo pierwsze i ostatnie.
 
Weto nie zmienia wiele w sytuacji TVP, wciąż stanowiącej kość w pojedynku buldogów.
 
Sporo za to – w sytuacji prezydenta Dudy jako uczestnika życia publicznego.
Wzmocni go niewątpliwie, również wobec własnej partii, z której się wywodzi. W czasie kiedy PiS podejmował tyleż liczne co błazeńskie akcje okupacji budynków rządowych mediów pod kamuflażem interwencji poselskich i z góry ogłaszał protesty, na które choćby z powodu zimowej pory i rozczarowania Kaczyńskim mało kto przyjdzie – Duda skupił się na realnej polityce. I konkretnym działaniu.
Jego oponenci przez osiem i pół roku zarzucali mu, że tej pierwszej nie uprawia, a tego drugiego zaniechał – gdy jego dawna formacja zyskała władzę. To teraz mają. Weta nie obalą, bo głosów zabraknie. Środki na honoraria Marka Czyża czy typowanego na szefa neo-Info Rocha Kowalskiego przyjdzie być może pożyczać od Sorosa. Ale nie tylko o apanaże świeżych zdobywców TVP chodzi. 
 
Rzut oka na kalendarz polityczny wystarczy. Rządy Dudy zaczęły się wcześniej niż PiS i potrwają dłużej. Pracować będzie w Pałacu Prezydenckim jeszcze przez ponad półtora roku. To szmat czasu w polskiej polityce,      
 
Trzeci raz o prezydenturę ubiegać się już nie może, za to zasadnicze znaczenie ma, kogo wskaże jako następcę. Wiele wskazuje na to, że Marcina Mastalerka, nie tyle ministra w pałacu, co raczej nieformalnego wiceprezydenta. W Polsce nie ma jak w USA tej funkcji, ale realnie prawa ręka Dudy właśnie ją pełni. 
 
Zaś do czasu kolejnej kampanii prezydenckiej pogłębi się zapewne antagonizm w koalicji rządzącej, choćby ze względu na niemożność pogodzenia dążeń KO do przejęcia całej puli władzy z ambicjami prezydenckimi marszałka Sejmu Szymona Hołowni z konkurencyjnej w tej mierze choć niby wciąż sojuszniczej Trzeciej Drogi, który z pewnością z nich nie zrezygnuje. 
 
Nałoży się na ten nieunikniony spór wewnętrzny w “koalicji 15 października” zmęczenie i rozczarowanie efektami jej rządów. Widać już teraz, że nadzieje z tą datą łączone, spełnione nie będą. Skład rządu Donalda Tuska jako drużyny bez gwiazd dobitnie to potwierdza. Urzędnicy i zaufani. Albo ci, których nazwiska wyszły z równań koalicyjnych i parytetowych. 
 
Nie jest więc pozbawione logiki przewidywanie, że do czasu, o jakim mowa – Polacy poszukają wizjonerów poza obozem obecnie rządzącym. I to prezydentowi Dudzie przypaść może rola “kingmakera”, tego, który przyszłego przywódcę wskazuje. Zaskoczył nas już raz zwycięstwem w 2015 roku (kolejne przed trzema laty było już zgodne z oczekiwaniami), być może powtórzy to za półtora roku, ale już nie jako beneficjent scenariusza, ale jego autor. I to on, a nie coraz starszy i nie panujący nad sobą Kaczyński dobierze ludzi do zadań. Co nie przesądza oczywiście żadną miarą o tym, że zostaną wypełnione. 
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Jak pomóc demokracji – realizm nie idealizm

Wybory prezydenckie pokazały uwiąd i kompromitację mediów głównego nurtu. Zamiast nad tym ubolewać – lepiej postarać się powstałą lukę zabudować. Czas zapewne pokazać, że w kwestii demokracji nie potrzebujemy tylu polityków.Czytaj więcej ..

Wszystkie barwy czerwca

Zostawcie te wyniki w spokoju, chciałoby się powiedzieć mecenasom Giertychom i doktorom Kontkom. Są wystarczająco ciekawe, żeby zamiast je zmieniać, gdy klamka już zapadła a głosy dawno policzono, pochylić się nad nimi z zainteresowaniem. Warte są tego. Po prostu pasjonujące. Czytaj więcej ..

Jedna Polska, jedno plemię

Mury nie rosną, wbrew gorzkiemu przesłaniu słynnego protest songu Jacka Kaczmarskiego, co najwyżej pospiesznie wznoszone są między nami przepierzenia jak z dykty, na tyle dziurawe, że na szczęście nie przestajemy przez nie widzieć tych, co po drugiej stronie.Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments