Państwo to my… i oni

W ponad 35 lat po upadku komunizmu polska diagnoza społeczna wygląda tak samo jak u jego schyłku: mamy imponująco silne społeczeństwo obywatelskie i fatalnie słabe państwo. Tak da się funkcjonować pod jednym warunkiem: że ze wschodu nie nadejdzie wojna. Nawet najbardziej zaciekli liberałowie, pozostawiający państwu tylko rolę stróża nocnego nie znaleźli bowiem sposobu, w jaki sposób obywatele mieliby obronić się sami. Chociaż dzielnie poradzili sobie z udzielaniem pomocy Ukraińcom czy wcześniej sąsiadom w dobie koronawirusa.     
 
Sejmowy strażnik, który na bramce prowadzącej do gmachu, gdzie odbywa się również kontrola elektroniczna, przepuszcza bez kolejki ekipę stacji TVN, być może nawet na co dzień nie ogląda jej programu. Niewykluczone,  że woli przekaz Republiki albo w wPolsce24 braci Karnowskich. A telewizji oficjalnie prywatnej a faktycznie rządowej daje przejście przed innymi i wbrew obowiązującym go przepisom z tego powodu, że jest przeświadczony, iż takich właśnie zachowań oczekują jego przełożeni.

 

          Kto przypilnuje strażników

Nie powinien jednak tam pracować nie z powodu nadgorliwości ale pospolitego braku manier wymaganych w  jego pracy, skoro na zwróconą grzecznie uwagę reaguje opryskliwym, że powinienem sam sobie kolejki pilnować. Chociaż pomimo rozlicznych nieprawości posłów – od Dariusza Mateckiego po Andrzeja Szejnę – potocznie wciąż mówi się o wulgarnych odzywkach, że są nieparlamentarne. 
 
Problem nie sprowadza się wcale do uciążliwości pracy dziennikarskiej, utrudniania przez strażnika marszałkowskiego życia przedstawicielom czwartej władzy jako pośrednikom między klasą polityczną a społeczeństwem czy jeśli wprost rzecz ująć – pomiędzy rządzącymi a rządzonymi. I łatwo przerodzić się może w dramat.

Wspomniany osobnik o lokajskich zachowaniach i fornalskich manierach odpowiada przecież – przynajmniej na swoich zmianach, rotacyjnych niczym przewodnictwo w Unii Europejskiej – za bezpieczeństwo nie tylko 460 posłów, 100 senatorów czy kilkudziesięciu dziennikarzy i artystów sztuki telewizyjnej z ekip zdjęciowych, ale także grubo ponad tysiąca pracowników parlamentu oraz 150 tysięcy uczestników wycieczek, które corocznie Sejm i Senat od środka podziwiają – w tym dzieci szkolnych. 

Strażników Marszałkowskich na początku polskiej demokracji było wraz z komendantem trzynastu i radzili sobie nieźle, o czym świadczy nawet ponury fakt, że kiepski malarz Eligiusz Niewiadomski zamachu na prezydenta Gabriela Narutowicza zdecydował się dokonać poza gmachem parlamentu, w Zachęcie. Dziś strażników w Sejmie jest dwustu ale trudno uwierzyć, że ich liczebność w jakość działania przechodzi. Strach rodzi się już w chwili, gdy pomyślimy, jak się zachowa opisany cerber, jeśli zagrożenie się pojawi. Trudno uwierzyć, żeby wyćwiczony w lizusostwie i arogancji – pierwszym wobec ludzi władzy, drugiej wobec dziennikarzy traktowanych jak petenci – sprostał mu w jakiejkolwiek formie. 

My i oni - okladka plyty polskiego zespolu Kobranocka. Kobranocka – polski zespół rockowy powstały w roku 1985 w Toruniu. Zespół początkowo nazywał się Latający Pisuar. Niedługo po debiucie nagrania Kobranocki pojawiły się na antenie Rozgłośni Harcerskiej. W latach 1986–2005 zespół sześciokrotnie wystąpił na festiwalu w Jarocinie. Gra muzykę odwołującą się do punk rocka z mocno pacyfistycznymi tekstami. Cechą charakterystyczną tekstów Kobranocki jest ich abstrakcyjna metaforyka.
Nie wolno poddawać się argumentowi, że dotychczas nie zdarzył się żaden zamach na parlament w Polsce poza mrzonkami jednego szaleńca z Krakowa, co materiały wybuchowe nabył w internecie, więc ABW nie miała kłopotu, żeby go dorwać. Ataku na dwie wieże World Trade Center z 11 września 2001 r. w Nowym Jorku z użyciem porwanych samolotów cywilnych nie poprzedził żaden inny, o którym dałoby się powiedzieć, że sprawcy aktu terroru  mogli się na nim wzorować. Nietrudno wskazać w najnowszej historii aktów przemocy zdarzenia, które precedensu nie znajdują.   

 

          Funkcjonariusze jak z Suworowa

Policjanci w Warszawie, wiedząc zapewne, jak miękką ręką rządzi miastem tolerancyjny wobec pijanych rowerzystów i szwendających się wszędzie żebraków Rafał Trzaskowski – chociaż sami podlegają jego koledze partyjnemu szefowi MSW Tomaszowi Siemoniakowi, ostentacyjnie się nie przepracowują. Postępują ściśle według opisanej przez Wiktora Suworowa w “Żołnierzach wolności” sowieckich jeszcze metod legitymowania. Zakładają one, że najlepiej wyrobić jego limit, zaczepiając ludzi, o których wiadomo,  że w trakcie tej nie wzbudzajacej zachwytu czynności żadnego kłopotu nie sprawią. Żadnych obywateli o śniadej karnacji, którzy mogą przebywać tu nielegalnie, więc rzucić się do ucieczki lub prowadzić rozpoznanie do jakiejś tajemniczej akcji, co spowoduje podobne zachowanie wobec patrolu: nogi za pas. Żadnych lumpów, bo mogą nie mieć dokumentów i wtedy robi się kłopot. Ani pijanych, bo bełkoczą, tylko sami trzeźwi. 
 
Mieszkam w Śródmieściu Warszawy i tylko w ubiegłym roku byłem na ulicy przez stróżów porządku legitymowany aż trzy razy, chociaż nigdy nie miałem na sobie koszulki z Ernesto Che Guevarą, pacyfy ani arafatki, nawet wielkiego plecaka, co mógłby skrywać dragi w hurtowej ilości albo materiały wybuchowe – czyli żadnego z atrybutów, jakie prowokują wszystkich policjantów świata. Pewne pozostaje jedno: przy podobnie wyszkolonych podwładnych Siemoniaka zielone ludziki jeśli tu zawitają najpierw w celach rozpoznawczych i po cywilnemu pewne być mogą swobody ruchów. Dopóki polski policjant czuć się będzie poddanym a nie podwładnym swojego ministra. A to nie zmienia się akurat wraz z ekipami rządzącymi.

 

          Zrób pan pijakowi sztuczne oddychanie czyli nocny bełkot w telefonie 112

Późny wieczór, dobiega północ, wracamy z przyjaciółką i psem z lecznicy weterynaryjnej. Koło dworca Powiśle leży na chodniku mężczyzna. Na 90 proc pijak – ale szkoda go, bo jest bardzo zimno. Dzwonię na 112. Łączą z pogotowiem. Operatorka domaga się, żebym delikwentowi sztuczne oddychanie zrobił. 
Kobranocka - My i oni

Serio – a po głosie rozpoznaję, że i ona trzeźwa nie jest. Kiedy odmawiam, bo po pierwsze nie umiem, po drugie gość ma dwa metry i być może nóż za pazuchą, którego użyje, gdy się nad nim nachylę – pijana ratowniczka straszy nie odpowiedzialnością za nieudzielenie pomocy. Chociaż to ona wysłać karetki nie chce. 

Rozłączam się, wybieram raz jeszcze 112 i opisuję sytuację i stan dysponentki pogotowia. Zyskuję zrozumienie, karetka wyjedzie, człowiek zalegający na trotuarze nie dostanie zapalenia płuc. Happy end to za dużo powiedziane. 

Jaki pożytek mieć będziemy z naprutej ratowniczki grożącej obywatelom za sygnał o niebezpieczeństwie dla cudzego życia, jeśli uderzy w nas kolejna klęska żywiołowa… Zaś o dywizjach rosyjskich lub białoruskich lepiej w tym kontekście nie mówić. Bo rodzi się dodatkowy niepokój.

 

     Co łączy państwo z jego obywatelami czyli minimum powinności, bo po to są politycy

Poradziliśmy sobie z pandemią dzięki ofiarności i pomocy sąsiedzkiej i rówieśniczej, kiedy pisowskie wtedy państwo tylko kolejne zakazy wprowadzało a notable robili złote interesy na respiratorach. Daliśmy radę przyjąć miliony ukraińskich uchodźców wygnanych z kraju przez putinowską agresję. Znów organizowaliśmy się sami: sąsiedzi, samorządy i parafie podczas, gdy wyspecjalizowane organizacje pomocowe co najwyżej w ramach kampanii społecznych marnowały wielkie pieniądze na bzdurne ale całostronicowe ogłoszenia w gazetach, witając ukraińskie babcie wraz z wnukami osławionym ”Cześć dziewczyny” jak Fundacja Kulczyków. Gdy zawodowi filantropi ośmieszali się – pamiętamy, co wygadywała wtedy Janina Ochojska – zwykli obywatele sprostali niespodziewanemu wyzwaniu. Nie ma podstaw, żeby sądzić, że inaczej będzie w przyszłości. A czekają nas być może kolejne podobne egzaminy. Tyle, że nie każdemu z nich uda się stawić czoła bez państwowego wsparcia, nawet jeśli przyzwyczailiśmy się już na własne państwo nie oglądać, chociaż utrzymujemy je z podatków. Niech nie przeszkadza, pomagać nie musi, tego nas nauczyło życie w czasach transformacji ustrojowej.
Jednak jak mówił w trakcie konferencji na 40. rocznicę powołania Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej Solidarności Basil Kerski; 

”’Mam wrażenie, że rewolucja Solidarności się nie skończyła z dwóch powodów; podpułkownik KGB, rezydent w NRD w Dreźnie w 1989 roku, którego zadaniem było zatrzymanie rewolucji środkowo-europejskiej Solidarności, od 20 lat robi wszystko, żeby zatrzymać pozytywne skutki tej rewolucji dla całej Europy. Właściwie kwestionuje nie tylko niepodległość Ukrainy, ale całego ładu europejskiego. Ta rewolucja się nie skończyła [..]. Wszyscy – nawet ci, którzy się urodzili po 1989 roku – broniliśmy razem z bohaterami tamtych czasów tej rewolucji. Druga siła, która mnie przeraża to Chiny, Partia Komunistyczna Chin, która 4 czerwca 1989 roku zatrzymała solidarnościową rewolucję w tym kraju, która sympatyzowała z Okrągłym Stołem w Polsce, z kulturą dialogu, z Solidarnością. Wtedy powstały w Pekinie wolne związki zawodowe. Ta rewolucja została zatrzymana i dzisiaj partia komunistyczna z  pomocą kapitalizmu, pieniędzy albo TikTok prowadzi wojnę z naszymi wartościami.”[1].

 
Niebanalna to ocena, zapewne trafna. Jeśli tak, to wielkie zadanie z niej wynika. I nie o iluzje pięknoduchów chodzi, lecz twardą rację stanu i instynkt samozachowawczy, który także politycy muszą objawić. Warto się więc zastanowić, jakich do tego zadania wybrać. Nie wystarczy, by sami szkolenia wojskowe odbywali. Ale i ringowe umiejętności nie stanowią gwarancji, że podołają.
 
Politycy jednak wezmą się do roboty wtedy i tylko wtedy, gdy poczują naszą presję. I zrozumieją, że może im się to opłacać.
 
Trzeba im pokazać, że państwo to my. A oni, w demokracji przez nas wybrani, mają swoje obowiązki. Na początek dopilnowania urzędników i funkcjonariuszy, by powierzone im zadania wykonywali. Nie chodzi o prestiż państwa. Tylko żeby działało po prostu. W czasach AWS wiele mówiono o silnym państwie-minimum. Teraz minimum nieco paradoksalnie pokrywa się z maksimum. Obywatele oczekują od państwa, że zapewni im bezpieczeństwo. Mają prawo. O resztę zatroszczą się sami. Po 35 latach kapitalizmu już potrafią.
 
Na szczęście całkiem bezradni nie jesteśmy. Warto składać skargi na niezgulstwo urzędników lub funkcjonariuszy, bo nawet jeśli pojedyncze nie poskutkują, ich mnogość być może już tak. A poważniejsze nieprawidłowości zgłaszać mediom. Gdyby tak się stało zawczasu, żyłby lekarz z Krakowa, zabity przez agresywnego pacjenta. Samorządowcy mogą pytać o wykładnie ustaw, w tym nowej o obronie cywilnej, gdzie wciąż brak rozporządzeń wykonawczych. Na szczęście po wyborach prezydenckich przyjdą następne. Dla zwykłego Polaka dwa lata, jakie nas dzielą od kolejnej  kampanii parlamentarnej to szmat czasu, dla posła i senatora – moment, w którym zaczyna on myśleć o ponownym wyborze. I w tym cała nadzieja, można podsumować.
 
[1] 40 rocznica utworzenia Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ ”Solidarność”. Wyd. Kancelaria Senatu, Warszawa 2023, s. 78-79  

Zdjęcie główne: StevePB (Pixabay)
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Zanim nadejdzie 17 września

17 września nie tyle ma stanowić groźne memento – raczej zachętę, aby tę smutną rocznicę sowieckiego noża w plecy, ciosu co zniweczył ostatecznie polskie plany obronne w 1939 r. – obejść porządniej niż niedawne sierpniowe. Czytaj więcej ..

Hołownia? Szacun zamiast requiem

Marszałek Hołownia się nie ugiął, zamach stał się tylko puczem. Niewielu jak Roman Giertych żałuje, że nie stało się inaczej. A mnie raczej żal wyborców KO ze Świętokrzyskiego – regionu zasłużonego dla patriotyzmu jak niewiele innych – że ich właśnie w Sejmie reprezentuje niewydarzony adwokat.Czytaj więcej ..

Zły duch Anchorage

W trakcie szczytu amerykańsko-rosyjskiego 15 sierpnia na Alasce żadne wiążące ustalenia nie zapadły. Główną wiadomością pozostaje więc sam fakt, że spotkanie się odbyło. Na czym zyskuje Władimir Putin ..Czytaj więcej ..

Kto mordował od 1939

Politycy chociaż żyją z naszych podatków, mają tendencję do komplikowania prostych sytuacji, to samo dotyczy ekspertów, których – w odróżnieniu od posłów i senatorów – nikt uprzednio demokratycznie nie wybierał.Czytaj więcej ..

Polak sobie i z Unią poradzi

Problem dotacji z KPO wydanych przez rzad D. Tuska nie sprowadza się do wyliczeń, lecz do powszechnego poczucia sprawiedliwości. To, za sprawą afery KPO zostało wystawione na kolejną ciężką próbę.Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments