
Polska – Ukraina: w dwa lata później
Na razie Ameryka, główny gwarant powstrzymywania Kremla – pozostaje sparaliżowana przez gorszące przedwyborcze przetargi, dotyczące pomocy dla Ukrainy. Granica meksykańska pozostaje ważniejsza, chociaż nielegalni imigranci – chociaż niewątpliwie sieją spustoszenie zwłaszcza na Południu USA – w odróżnieniu od lokatorów Kremla nie dysponują jednak głowicami jądrowymi do rakiet o międzykontynentalnym zasięgu. Nie da się przewidzieć wyniku jesiennego głosowania, kiedy to o prezydenturę walczyć będą Joe Biden i Donald Trump. Zaś pochłonięta z kolei zbliżającymi się również wyborami europejskimi Unia nie wydaje się zdolna do wypracowania własnej alternatywy dla amerykańskiego parasola nad kontynentem.
Naciskać na jednych i drugich muszą ci najbardziej zainteresowani. Powtarzać, że “wschodnia flanka sojuszu”, dzisiejszy odpowiednik sławetnego przedmurza sprzed wieków, ma nie tylko obowiązki ale i prawa. Tym bardziej, że argumentów jak najbardziej racjonalnych a nie tylko do emocji się odwołujących wciąż nie brakuje.
Nie zmienił się społeczny odbiór konfliktu, Kreml w wolnym świecie wciąż uchodzi zgodnie z prawdą za agresora. Jednak poza tą sferą Władimir Putin może wciąż liczyć na poparcie ze strony Chin, Indii, Republiki Południowej Afryki. W samej Unii Europejskiej zasadę solidarności wobec agresywnych wschodnich despotii łamie konsekwentnie biznesowy ich partner premier Węgier Viktor Orban a sporadycznie po niedawnym powrocie do władzy Robert Fico na Słowacji, szokujący zachodnich partnerów odmrożeniem kontaktów kulturalnych z białoruskim reżimem Aleksandra Łukaszenki, co natychmiastowych szkód nie przynosi, ale daje pojęcie, na co go stać w przyszłości. Z kolei w Sojuszu Atlantyckim Turcja, jego frontowy jeśli można tak powiedzieć, uczestnik, prowadzi z Kremlem podejrzane konsultacje.
Sfera humanitarna, jaką Polska zdominowała, wolna pozostaje od podobnych dwuznaczności. Liczą się miliony uchodźców, którym pomogliśmy. Podobnie jak wcześniejsza sąsiedzka solidarność w walce z pandemią ta masowa humanitarna akcja, której wykonawcami byli sami obywatele, a nie nieudolne w znacznej mierze państwo, robiące co najwyżej tyle. ile naprawdę musi – uświadomiła nam samym także poza odradzaniem się wspólnoty potencjalne możliwości, jakie z niej wynikają. Na tym również polega miękka siła.
Otworzyliśmy przed Ukraińcami nasze serca i portfele, drzwi naszych mieszkań i pospiesznie przerabianych przedwiosenną porą na ośrodki pobytowe, głównie siłami lokalnych samorządowców, centrów wypoczynkowych i nieczynnych po pandemii hoteli czy domów seniora. Posłużyły tym, co opuścili lub stracili własne domy.
Pomagaliśmy bezinteresownie. Czasem na słodycze dla wygłodniałych ukraińskich dzieciaków w naszych blokach w trakcie naprędce organizowanych sąsiedzkich zbiórek zrzucały się dzielnie staruszki, które same jako dzieci przeżyły piekło rzezi wołyńskiej. Jednak w tej sytuacji stwierdzenie, że coś nam się należy zarówno od zamożniejszych od nas i dalej od granic Rosji położonych sojuszników jak od ukraińskich przyjaciół wydaje się nie przesadą, lecz oczywistością. Od tych pierwszych oczekiwać możemy wsparcia naszych wysiłków i potwierdzenia gwarancji bezpieczeństwa, zaś od drugich dbałości o to, by mafijnie zorganizowane firmy ich własnych oligarchów nie pozbawiały szans zarobienia na życie polskich rolników czy transportowców.
Polacy nie mogą tracić na tym, że zachowali się przyzwoicie. Zbyt wiele razy w historii tak się zdarzyło: we wrześniu 1939 r i w grudniu 1981 r. Kiedy wolny świat nie kwapił się umierać za Gdańsk oraz wtedy, gdy prezydent Stanów Zjednoczonych Ronald Reagan wrzucił do ogniotrwałego sejfu raport CIA sporządzony na podstawie doniesień płka Ryszarda Kuklińskiego, zamiast przestrzec polskich przyjaciół z Solidarności, że rankiem w niedzielę 13 grudnia obudzą się nie we własnych łóżkach lecz na więziennych pryczach. Pamiętamy o tym doskonale.

Łukasz Perzyna

Dron u bram czyli wojna i pokój oraz feudałowie polskiej polityki
63 proc badanych przez CBOS dostrzega zagrożenie dla niepodległości Polski. Gdy zaczynała się wojna w Ukrainie, widziało je 42 proc. Z kolei teraz 68 proc Polaków pewnych jest zaangażowania NATO w obronę naszych granic, w marcu 2022 r. podobne przekonanie wyrażało 81 proc. Czytaj więcej ..

“Hyde Park” – arena pustych słów
“Hyde Park” pokazuje politykę, w której rolę selekcjonerską jaką do niedawna odgrywała telewizja – bez reszty przejmuje internet. Czy się w tę sieć zaplączemy, czy nauczymy nią skutecznie łowić to, co życiodajne a nie zatrute?Czytaj więcej ..

Zimna wojna nerwów
Po zrozumiałym szoku, jaki wywołało masowe wtargnięcie do Polski wrogich obiektów w nocy z 9 na 10 września – nadchodzi podobnie trudny czas testowania naszej cierpliwości i poczucia bezpieczeństwa.Czytaj więcej ..

Dron… nie z jasnego nieba
Nalot prawie dwudziestu dronów rosyjskich jakie nadleciały nad Polskę z Białorusi wskazuje, że w tym wypadku to my, a nie Ukraina stanowimy cel dla Kremla. Jeśli jednak zamiarem Władimira Putina pozostawało wzniecenie u nas paniki, ten zamysł nie został zrealizowany.Czytaj więcej ..

Korzyści z kohabitacji
Utyskując na dwutorowość polskiej polityki zagranicznej i traktowanie jej jako jednego z pól bitewnych zimnej wojny toczonej przez obozy premiera i prezydenta – warto mieć świadomość, że jej utarczki nikogo poza Polską nie obchodzą.Czytaj więcej ..
© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka