Demokracja, zdrada i co naprawdę powiedział Andrzej Duda

Zapewne nie da się udowodnić, że ustępujący prezydent wypowiedział mądrą opinię, ale niedorzeczne jest posądzenie, że nawołuje do przemocy. 
 
Wyrażone przez Andrzeja Dudę ubolewanie, że w Polsce od dawna nikogo nie powieszono za zdradę – to wypowiedź nieroztropna lub cyniczna w tym sensie, że prezydent uznaje, iż wraz z upływem drugiej i ostatniej kadencji nie kończy się jego kariera i chciałby zostać premierem po przyszłym zwycięstwie PiS, a podobne słowa przybliżą mu twardy elektorat tej partii. Wobec histerii, jaka się przy tej okazji rozpętała warto jednak wskazać, że prezydent wcale nie wezwał do wieszania sędziów. Jeśli mu się to przypisuje, to błędnie. I ze złą intencją.
 
Poza wszystkim innym zauważyć warto, że jak na razie zdrady głównej dopuścił się jeden tylko sędzia i to pisowski. Uciekł na Białoruś i współpracuje z tamtejszymi służbami specjalnymi wrogiej nam – podobnie jak własnemu narodowi – dyktatury Aleksandra Łukaszenki. W ojczyźnie zaś toczy się śledztwo przeciw wspomnianemu Tomaszowi Szmydtowi, niegdyś mężowi słynnej “małej Emi”, co za pisowskich rządów hejtowała sędziów opozycyjnych. Jak rozumiem nie jego Duda miał na myśli, swoją krytyczną wobec sędziów narrację rozwijając. 
 
Prezydent w znacznej mierze ma rację, krytykując wzmożone zaangażowanie sędziów, co powinni być apolityczni. Jednak w powszechnej opinii wymiar sprawiedliwości nie z tego głównie powodu pozostaje negatywnie oceniany przez obywateli. Raczej ze względu na przewlekłość postępowań i arogancję objawianą przez jurystów wobec zwyczajnych klientów polskiego sądownictwa. Drobnym jej przejawem okazuje się autentyczna odpowiedź – w razie czego służę sygnaturą – na wniosek o zwolnienie z kosztów sądowych, złożony przez pozwanego w sprawie cywilnej, do czego ma on prawo. Asesor sądu warszawskiego napisał, że jeśli wnioskodawcy nie stać na opłatę sądową, powinien zamiast zajęcia dotychczas wykonywanego podjąć pracę fizyczną. Sobiepaństwo sędziów nie skończyło się wcale wraz z PRL. Wielu z nich do demokracji nie dorosło. Ich wyniosłość wobec  obywateli stanowi większy problem niż zaangażowanie nielicznych jurystów w grupie AntyKasta czy wręcz przeciwnie – w Stowarzyszeniu Iustitia. Duda jako absolwent prawa doskonale wie o tym, jak zachowują się ci koledzy ze studiów, którzy aplikację sędziowską wybrali.
Duda nie chce jednak sędziów wieszać, chociaż taką intencję się jego słowom przypisuje. Główne tezy wywiadu dotyczą wprawdzie sędziów i wymiaru sprawiedliwości, lecz fragment o wieszaniu da się raczej potraktować jako dygresję. Nikt mnie nie przekona, że mądrą. 

Ale robienie na tej podstawie z Dudy mordercy zza biurka prowadzi do nieuchronnej śmieszności, skoro przez dziesięć lat prezydentury reprezentował najbardziej umiarkowaną flankę obozu politycznego, który w 2015 roku do władzy go wyniósł. Jego problemem pozostawała raczej nikła decyzyjność i wyrazistość, z tego też powodu przezwano go notariuszem czy nawet długopisem Jarosława Kaczyńskiego. Trzeba jednak Andrzejowi Dudzie przyznać, że jego dwie kadencje przypadły na najtrudniejszy dla Polski czas po 1989 roku a on sam zarówno w okresie walki z pandemią koronawirusa jak pełnoskalowej inwazji Kremla na sąsiadującą z nami Ukrainę zachował się jak należy, do tego stopnia, że nawet autorom historii alternatywnych trudno byłoby przedstawić inny wariant, w którym polski prezydent doby 2015-25 staje po stronie antyszczepionkowców zamiast ratowników zmagających się z COVID-19 lub zagonów pancernych Putina a nie szukających u nas bezpiecznego schronienia wygnanych z ojczyzny przez wojnę rodzin ukraińskich.

Pierwsza strona dziennika Polonii w Kanadzie - Gazeta.
Teraz jednak Duda, chociaż urzędowanie kończy, musi jak głosi znane powiedzenie udowadniać, że nie jest wielbłądem. W znacznej mierze okazał się sam sobie winien, jeśli trafnie wnioskuję, że postanowił pokazać, że nie jest miękiszonem jak mawiają w partii, z której się wywodzi i na premiera nada się w 2027 r. nie gorzej niż słynący raczej z twardości niż elastyczności Przemysław Czarnek. Zaś jeśli była to dygresja dla samej dygresji – tym gorzej, bo przez 10 tak newralgicznych lat sprawowania funkcji głowy państwa powinien się nauczyć ostrożności. Skoro jednak ustalamy, że prezydent nie chce sędziów wieszać (jako prawnik wie, że kary śmierci w Polsce nie ma), zrekapitulujmy, co rzeczywiście stwierdził w rozmowie z Otwartą Konserwą, Nowym Ładem i Klubem Jagiellońskim :
 
“Niedawno jeden człowiek powiedział do mnie bardzo brutalnie: “Wie pan, dlaczego w Polsce jest tyle zdrady i warcholstwa bezczelnego? Ponieważ dawno nikogo nie powieszono za zdradę”. To straszne, ale w tych słowach jest prawda (..). Kara ma również walor odstraszający”.
 
Bulwersuje ta wypowiedź i słusznie, bo prezydent 40-milionowego kraju nie jest Lordem Paradoksem jak przezywano Oskara Wilde’a – literata nie polityka przecież – i zamiast budować konstrukcje tyleż efektowne co szokujące powinien zważyć na odpowiedzialność za słowo. Jeśli zaś zakładamy, że Andrzej Duda nie epatuje nas nie wiadomo  po co, tylko wie, co mówi, bo nie chce przegrać wyścigu z Przemysławem Czarnkiem o fotel premiera przyszłego rządu koalicji Prawa i Sprawiedliwości z Konfederacją Sławomira Mentzena a być może i Koroną Polską Grzegorza Brauna – niech zważy na nader wyraziste mankamenty własnych zachwytów nad słowami anonimowego rozmówcy.
 
Kary śmierci nie ma w Polsce od 37 lat (najpierw ogłoszono moratorium na jej wykonywanie), zabraniają jej organizacje międzynarodowe, do których przynależymy. Wykonywana jest wprawdzie w Stanach Zjednoczonych i Japonii, ale – jeśli strawestować znany żart o Piotrze Czajkowskim i Radiu Erewań – oba kraje cenimy nie za to. Bardziej niż z nimi, kojarzy się zresztą z Chinami, Rosją, Iranem czy wspomnianą już Białorusią. Zaś ostatnimi powieszonymi w Polsce za zdradę nie byli wcale żadni autentyczni renegaci lecz żołnierze podziemia niepodległościowego traceni z wyroków sądów kapturowych w  dobie wczesnego PRL. Niekiedy komuniści w ten sposób pozbywali się własnych towarzyszy pomówionych o trockizm lub inne odchylenie od osi marksistowsko-leninowskiej. Nie jest to jak rozumiem tradycja, do której chciałby nawiązywać sam Andrzej Duda ani jego anonimowy rozmówca nie wywodzący się zapewne z kręgu utrwalaczy władzy ludowej. 
 
Demokracja ma swoje zalety: wolno mówić wszystko. Ale i pewne wymagania: lepiej czynić to z sensem.              
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
“Hyde Park” – arena pustych słów

“Hyde Park” pokazuje politykę, w której rolę selekcjonerską jaką do niedawna odgrywała telewizja – bez reszty przejmuje internet. Czy się w tę sieć zaplączemy, czy nauczymy nią skutecznie łowić to, co życiodajne a nie zatrute?Czytaj więcej ..

Zimna wojna nerwów

Po zrozumiałym szoku, jaki wywołało masowe wtargnięcie do Polski wrogich obiektów w nocy z 9 na 10 września – nadchodzi podobnie trudny czas testowania naszej cierpliwości i poczucia bezpieczeństwa.Czytaj więcej ..

Dron… nie z jasnego nieba

Nalot prawie dwudziestu dronów rosyjskich jakie nadleciały nad Polskę z Białorusi wskazuje, że w tym wypadku to my, a nie Ukraina stanowimy cel dla Kremla. Jeśli jednak zamiarem Władimira Putina pozostawało wzniecenie u nas paniki, ten zamysł nie został zrealizowany.Czytaj więcej ..

Korzyści z kohabitacji

Utyskując na dwutorowość polskiej polityki zagranicznej i traktowanie jej jako jednego z pól bitewnych zimnej wojny toczonej przez obozy premiera i prezydenta – warto mieć świadomość, że jej utarczki nikogo poza Polską nie obchodzą.Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments