
Zamienił stryjek … czyli dlaczego piłkarze źle grają
Czesław Michniewicz – takie pozostawało półoficjalne uzasadnienie – musiał odejść, bo reprezentacja grała… w złym stylu, po prostu brzydko. Nieważne, że jeśli o wynik idzie – najlepiej od 40 lat. I że w Katarze przegraliśmy wyłącznie z późniejszym mistrzem świata Argentyną i wicemistrzem Francją, a pokonaliśmy Arabię Saudyjską, która grała tam jak u siebie (rzut oka na mapę wystarczy) i jako jedyna pokonała Argentyńczyków, ostatecznych zwycięzców turnieju. Długo można tłumaczyć, że futbol to nie łyżwiarstwo figurowe, gdzie musi być pięknie. Ale już w skokach narciarskich liczy się nie tylko styl ale i odległość.

Doczekaliśmy się. W Pradze wynik i styl okazały się podobnie fatalne.
Oczywiście można się zgodzić, że piłkarskie Mistrzostwa Europy nie skupiają tak wielkiej uwagi kibiców, jak Mundial, z wyjątkiem oczywiście – w naszym wypadku – Euro 2012 r, które w lepszych nie tylko dla futbolu czasach zorganizowaliśmy wspólnie z Ukrainą: po raz pierwszy turniej tej rangi odbył się w naszej części Europy. Jednak za niewiele ponad trzy lata czeka nas Mundial kolejny. Szykują się do niego wspólnie Kanada, Stany Zjednoczone i Meksyk. Po raz pierwszy w finałach uczestniczyć ma 48 drużyn. Jeśli zaś my będziemy grać tak, jak w piątek w Pradze, to nawet w tak licznym gronie nas zabraknie.
Wynik okazał się słaby, zaś styl gry wprost przerażający. Już po paru minutach przegrywaliśmy bowiem 0:2. Bez walki i jakby bez motywacji. Jakby coś się stało z piłkarzami, którzy jeszcze niedawno w Katarze nie bali się najsilniejszych: z Argentyńczykami utrzymaliśmy wynik dający nam awans, zaś w meczu z Francją to właśnie my strzeliliśmy ostatnią bramkę, jaka w nim padła.

Gdy Czesi w spotkaniu z nami błyskawicznie objęli prowadzenie 2:0, mógł się przypomnieć piękny powrót Polaków na Mistrzostwa Świata po 36 latach, kiedy to w Niemczech w 1974 r. (poprzednio w finałach zagraliśmy tuż przed wojną, we Francji w 1938 r.) na inaugurację w niespełna dziesięć minut strzeliliśmy dwa gole za sprawą Grzegorza Laty i Andrzeja Szarmacha mocnym Argentyńczykom, którzy w cztery lata później wygrali cały turniej. Selekcjonerem był wtedy Kazimierz Górski. Wszystkie największe sukcesy – trzecie miejsce w 1974 r. i ponownie w 1982 r, kiedy to zespół prowadził Antoni
Piechniczek, a także przyzwoite piąte miejsce w Argentynie (1978 r.) za które dzisiaj wiele byśmy dali, a drużynę narodową trenował wtedy Jacek Gmoch – zawdzięczamy polskim selekcjonerom. A teraz szukamy po świecie…
Kiedy do finałów poprzedniego Euro 2021 wprowadził nas w przyzwoitym stylu Jerzy Brzęczek, działacze zastąpili go u steru Paulo Sousą, trenerem też z Portugalii, pod wodzą którego turniej przegraliśmy. W końcu porzucił posadę na rzecz brazylijskiego klubu. Zwolennicy powoływania kolejnych zagranicznych selekcjonerów zwykli podrwiwać z “polskiej myśli szkoleniowej”. Określenia tego użył kiedyś w pozytywnym kontekście były prezes PZPN Grzegorz Lato, wcześniej król strzelców Mistrzostw Świata z 1974 r.. Za jego następców za biurkiem: Zbigniewa Bońka, pomysłodawcy nieudanego eksperymentu z Sousą oraz Cezarego Kuleszy, obecnie piłkarskimi związkiem rządzącego promotora kandydatury Santosa – polska myśl szkoleniowa funkcjonuje wyłącznie w kontekście ironicznym jako argument za szukaniem za granicą “nazwisk” na ławkę trenerską. Te jednak, co czym była już mowa, same nie grają.
Jak się wydaje, teraz zaczniemy kpić raczej z portugalskiej myśli szkoleniowej. I powraca pytanie, ile razy trzeba się pomylić, żeby zacząć się na błędach uczyć.

Łukasz Perzyna

Ruch Naprawy Polski
Lista obecności w polskiej polityce została uzupełniona o przedstawicieli środowisk, zamierzających reprezentować klasę średnią. Ekonomista Dariusz Grabowski ogłosił powołanie Ruchu Naprawy Polski. Ofertę adresuje do przedsiębiorców, rolników i wolnych zawodów ..Czytaj więcej ..

Jedno dobre rozwiązanie
Sejm przyjął ustawę o powołaniu komisji ds. rosyjskich wpływów, tzw. Lex Tusk. To toksyczna ustawa, a nie żadne “lex Tusk”. Czytaj więcej ..

Jeffrey Sachs przyleciał z Moskwy
W wyborach 4 czerwca 1989 r. Polacy zagłosowali na kandydatów Solidarności ale nie terapię szokową Leszka Balcerowicza: za sprawy gospodarki w Komitecie Obywatelskim odpowiadał wtedy jeszcze nie pozbawiony wrażliwości społecznej prof. Witold Trzeciakowski. Zaś przyszły wicepremier pozostawał znanym tylko środowiskowo ekonomistą. Kluczowa okazała się zupełnie inna postać.Czytaj więcej

Lewicy… może nie być
I nikt jej nie będzie żałował. W Sejmie Lewica organizuje konferencje prasowe bez pomysłu i na każdy – czyli w praktyce żaden – temat. Nie istnieje w walce z drożyzną, ani nawet w obronie praw pracowniczych.Czytaj więcej ..

Celebryci, żurnaliści i zboczeńcy
Kolejny żurnalista, któremu zamarzyła się polityka, padł ofiarą własnych złych skłonności. Paweł Siennicki były pracownik “Nowego Państwa” podał się do dymisji z funkcji wiceprezesa Polskich Portów Lotniczych.Czytaj więcej ..
© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka