Teraz wybory nie sondaże

Czarnym koniem mogą okazać się nie dopuszczeni nawet do debaty w TVP przedstawiciele formacji Polska Jest Jedna

Po kampanii, którą prawie dwie trzecie z nas oceniło jako bardziej brutalną od poprzednich, Polacy podejmą decyzję, komu na kolejne cztery lata powierzyć losy państwa. Zresztą nie musi to być czas tak długi, skoro po raz pierwszy od dawna jeszcze przed wyborami wielu przewiduje, że nowy parlament nie dotrwa do końca kadencji. Nie wróży to wielkiej stabilności polskiej polityce. Ale zarazem to gorączkowe zliczanie przez socjologów mandatów przyszłej większości na podstawie badań opinii publicznej uświadamia nam wagę każdego oddanego głosu.
 
Kampania, w tym debata telewizyjna, nie była pasjonująca, używane w niej środki czasem szpetne – ale z pewnością nigdzie nie zaistniała sytuacja taka, żeby głosujący w swoim okręgu wyborczym Polak nie znalazł choćby jednej osoby do Sejmu i drugiej do Senatu godnej w jego przekonaniu, żeby go tam reprezentować

 

Pierwszy Sejm wybierany w chwili napięcia i kryzysu

Politycy przed każdymi wyborami przekonują nas, że właśnie one są najważniejsze od 4 czerwca 1989 r. Rzeczywiście jednak wyjątkowość tegorocznego głosowania określa fakt, że to pierwsze od czasu pandemii i początku “pełnoskalowej” wojny na Ukrainie oraz naporu imigrantów na wschodnią granicę wybory parlamentarne. Wagę wyzwań, z jakimi zmierzą się przyszły Sejm i Senat określa również narastająca drożyzna oraz dramatyczna sytuacja na Bliskim Wschodzie, kolejna kwestia rzutująca na zmniejszające się poczucie bezpieczeństwa Polaków. Nazwa Hamas brzmi dla nas egotycznie ale już losu ewakuowanych z Izraela naszych turystów czy stypendystów nie da się tak określić.
 
Słabość typowo kampanijnego przekazu sprawia, że większy wpływ na wynik niż telewizyjni prezenterzy mieć będą listonosze, roznoszący po domach przekazy świadczeń społecznych. Trzynasta i czternasta emerytura oraz 500plus, które od Nowego Roku wzrośnie do 800 złotych stanowią poważny argument za trzecią kadencją PiS. Liderowi opozycji Donaldowi Tuskowi wciąż się pamięta, że kiedy rządził, podniósł wiek przechodzenia na emeryturę. Odpowiedź, że podpowiedział mu to jego ówczesny doradca a obecny premier Mateusz Morawiecki nie zadowala poszkodowanych tą decyzją.   
 
Na korzyść opozycji przemawia z kolei dotkliwa dla każdego obywatela drożyzna, stanowiąca efekt rozbudowanej inżynierii społecznej rządzących. Środków dla beneficjentów świadczeń szukają oni w kieszeniach ich zaradniejszych życiowo sąsiadów. Polski przedsiębiorca tworzący wzrost produktu krajowego brutto ani klasa kreatywna, budująca ceniony w świecie status naszej Ojczyzny jako ważnego ośrodka kultury wysokiej czego dowodzą literackie Noble i nominacje do Oscara – nawet w sytuacji strat spowodowanych przez pandemię pozostawieni zostali przez własne państwo sami z ich problemami.   
 
Nikt jeszcze w Polsce nie rządził przez trzy kadencje a przed taką szansą staje teraz PiS. Kampania ukierunkowana na dowartościowanie Polski lokalnej (Końskie czy Przysucha) umocnić miała poparcie partii władzy w tradycyjnych jej bastionach. Jednak wieś – również mocna baza wyborcza PiS w 2015 i 2019 r. – straciła na chaotycznym i bezprawnym imporcie zboża z Ukrainy, niszczącym dla polskiego rolnika. Swoją bazę próbuje tam odzyskać Polskie Stronnictwo Ludowe, idące do wyborów wspólnie z Polską 2050 pod marką Trzeciej Drogi i obiecujące wprowadzenie gwarantujących opłacalność cen minimalnych na produkty rolne.  

 

Ani ulica ani zagranica

Koalicja Obywatelska stara się ponownie pobudzić ducha znanego z demonstracji przeciw decyzji Trybunału Konstytucyjnego zaostrzającego regulacje antyaborcyjne. Sporo czasu jednak od tego minęło a brak przełożenia się powodzenia “marszu miliona serc” na wzrost poparcia w sondażach pokazuje, że wyborów nie wygrywa się raczej demonstracjami ulicznymi. Donald Tusk jednak spektakularnie – jak pod koniec kampanii w Łodzi – pokazywał się z kobietami i stara się uchodzić za obrońcę ich praw. Konsekwentna bardziej od KO w kwestii “aborcji na życzenie” Lewica stawia jednak nie tylko tę kwestię ostrzej, dodatkowo epatując antyklerykalizmem pod hasłem ograniczenia politycznych wpływów Kościoła.
 
Podejście do postaci Jana Pawła II podzieliło przyszłych koalicjantów, chociaż deklarują zgodne po wyborach budowanie rządu. Po ataku pozostającej w gestii amerykańskiego właściciela stacji TVN na pamięć Karola Wojtyły za domniemane tolerowanie przez niego pedofilii wśród księży – przy czym zarzuty oparto na materiałach dawnej komunistycznej służby bezpieczeństwa –  w obronę wzięła jego dobre imię Trzecia Droga. Nie kwapiła się jednak do tego Koalicja Obywatelska a Lewica jeszcze swoje zarzuty dokładała. Napaść TVN nie zmieniła stosunku Polaków do ich Papieża. Dla trzech czwartych z nas Jan Paweł Ii pozostaje cenionym autorytetem społecznym.
 
Kampania jednak nie wzniosłych spraw głównie dotyczyła.  Jednym z jej tematów stały się koncerny państwowe stanowiące fundament “kapitalizmu politycznego” za rządów PiS. Praktyki cenowe Orlenu opozycja uznawała za “kiełbasę wyborczą” służącą przysporzeniu głosów rządzącym. Krytykowała również wchłonięcie Lotosu i przekazanie części udziałów koncernu paliwowego firmom saudyjskim i węgierskim, robiącym interesy z putinowską Rosją.
Wielkim zacietrzewieniem w kampanii wyróżniły się stacje telewizyjne. Stanowiąca tubę Koalicji Obywatelskiej TVN udostępniła antenę Barbarze Engelking, formułującej wobec Polaków gołosłowne oskarżenia dotyczące ich stosunku do żydowskich współobywateli podczas okupacji, co nie spotkało się z należytą repliką prowadzącej wywiad Moniki Olejnik. Z kolei TVP we wszystkich programach i przekazach faworyzowała rządzących, promując też agresywną i napastliwą retorykę oraz brak kultury politycznej.  Media podsycały emocje zamiast je tonować.
    
Polityków nie trzeba było zresztą do słownego radykalizmu zagrzewać. Wyróżniali się pod tym względem  liderzy ugrupowań pretendujących do powyborczego rządzenia Polską. Żadne wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego nie mogło się obyć bez ataków na Tuska. Mateusz Morawiecki na swoich wiecach zwracał się do nieobecnego tam oczywiście lidera PO-KO retorycznie po niemiecku. Z kolei Donald Tusk popisywał się zapowiedzią dotyczącą PiS, że “jesienią ich wykopiemy a na wiosnę posadzimy”. Wobec Unii Europejskiej przejrzyste stanowisko zaprezentowały wyłącznie Konfederacja (przeciw) oraz Trzecia Droga (za, ale “eurorealistycznie”). Dla pozostałych również kwestie dotyczące zakresu suwerenności, a rządzących obciąża wszak nieudana transakcja “pieniądze za praworządność” zaś opozycję wieloletnia polityka bezkrytycznie proniemiecka – sprowadzały się do obwiniania oponentów o uległość wobec Kremla lub Berlina, zwykle nie bezinteresowną.  Podgrzewanie wrogości utrudniło analizę sytuacji, wobec której stajemy po raz pierwszy od 1945 r: gorącej wojny tuż za naszą granicą, masowego napływu autentycznych uchodźców z zaatakowanej przez Władimira Putina Ukrainy oraz naporu imigrantów, z kolei jak najbardziej fałszywych, nadciągających z Białorusi.    
 
O pojednaniu mówił w tej kampanii tylko Szymon Hołownia. Zresztą dla nie dysponującej własnymi mediami jak PiS czy KO Trzeciej Drogi przeciwdziałanie pogłębianiu podziałów okazuje się racją dalszego istnienia. Z czasem ujawnił się sprzyjający głosowaniu na Trzecią Drogę paradoks: bez niej nie ma przyszłego rządu antypisowskiego. A PSL i Polska 2050, idąc do wyborów jako koalicja, tym samym podniosły sobie próg wstępu do Sejmu z 5 na 8 proc poparcia. Dlatego Trzecia Droga najpierw znienawidzona przez publicystów z kręgu “Gazety Wyborczej” za zniweczenie “jedynej słusznej” koncepcji jednej wspólnej listy pod przewodem Tuska, bliżej wyborów stała się przedmiotem zatroskania roztropniejszych z nich, o czym świadczą wskazania Jacka Żakowskiego dotyczące wspomnianej wcześniej prawidłowości: albo Trzecia Droga w Sejmie albo… trzecia kadencja PiS.
 
Podgrzewały emocje tematy z pozoru spoza świata polityki, jak film Agnieszki Holland “Zielona granica”. Bulwersował zarówno sposobem przedstawienia funkcjonariuszy w polskich mundurach jak źródłami finansowania. Awantura przy tej okazji wywołana wydaje się wkalkulowana w strategię promocji dzieła, co nie przeszkadza zacietrzewionym politykom.
 
Połączenie wyborów parlamentarnych z referendum stanowi z kolei element strategii rządzących. Utrudnia głosowanie osobom mniej z nim obeznanym – zwiększa bowiem groźbę pomyłki w tym mimowolnego unieważnienia głosu – i zraża do pójścia do urn. Niczego jednak nie uniemożliwia: można bowiem oddać głos do Sejmu i Senatu lub tylko jednej z tych izb a w ogóle nie wziąć karty referendalnej.     
 
Na tematach referendum skupiła się debata w TVP, co stanowiło świadomy zabieg. Przy okazji jednak wyszło na jaw, że dyskusja o Polsce nie sprowadza się do polemiki Mateusza Morawieckiego z Donaldem Tuskiem, bo liderzy skromniejszych ugrupowań okazali się co najmniej w równym stopniu medialnie sprawni. Dotyczy to zarówno Szymona Hołowni i Krzysztofa Bosaka jak Krzysztofa Maja z Bezpartyjnych Samorządowców dla którego debata stanowiła jedyną okazję do szerokiej prezentacji, z hasłem obniżenia PIT do zera oraz bezpłatnych przejazdów tramwajem i autobusem.
 
Dla Konfederacji głównym problemem i barierą wzrostu poparcia okazuje się faktyczna prorosyjskość. To przez nią w trakcie kampanii, którą zdominowały w znaczniej mierze sprawy bezpieczeństwa, liczba wyborców partii Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka przestała się zwiększać, chociaż obu liderów cechuje zręczność w publicznych wystąpieniach obca Grzegorzowi Braunowi czy Januszowi Korwin-Mikkemu. Ich następcy przemawiają do młodych wyborców, przyciągając hasłem ograniczenia rozbudowanego socjalu (innego wybijającego się kampanijnego tematu), imprezami przy piwie i demonstrowanymi  nawet natrętnie: swojskością i “fajniactwem”. Chociaż mrożąca wydaje się perspektywa, w której czereda Konfederacji decydować będzie o tym, kto w czas kryzysu przejmie władzę nad Polską. Demokracja jednak wiele razy w historii prowadziła do rozwiązań zaskakujących (jak koalicja Unii Demokratycznej ze Zjednoczeniem Chrześcijańsko-Narodowym rządząca w latach 1992-93) i nie zawsze przez to katastrofalnych. Nie ma więc za co się na nią obrażać. 
 
Czarnym koniem mogą okazać się nie dopuszczeni nawet do debaty w TVP przedstawiciele formacji Polska Jest Jedna; łączą ich marka “dobrego gospodarza”, prezydenta Siemianowic Śląskich Rafała Piecha, konserwatyzm wartości i niemal zupełne odseparowanie od głównego nurtu polityki, co w oczach wielu stać się może ich atutem.


Mieli być uczciwi i sprawiedliwi

Skoro niemal wszyscy odwołują się do 4 czerwca 1989 r. – włącznie z Włodzimierzem Czarzastym, sukcesorem formacji, która wtedy wybory przegrała, co w tym roku nie przeszkadzało mu w towarzystwie Donalda Tuska świętować ich rocznicy – nie od rzeczy przypomnieć, jak wcześniej przedstawiały się oczekiwania Polaków co do przymiotów parlamentu, jaki miał zostać wybrany w tamtym historycznym głosowaniu.
 
W przedstawiającej stan świadomości Polaków z lat 80. książce “Społeczeństwo polskie u progu zmiany systemowej” socjolog Anna Giza-Poleszczuk stwierdzała: “Badacze zauważają (..) że wymogi, jakie respondenci formułują pod adresem różnych ról społecznych, mają zunifikowany i moralny właśnie charakter. Przedstawiciel władzy administracyjnej, sędzia, lekarz, nauczyciel czy robotnik powinni być nade wszystko uczciwi, sprawiedliwi, nieprzekupni itp. Dopiero na odległych miejscach lokują się specyficzne dla danej roli cechy profesjonalne i sprawność zawodowa. Na przykład, w odpowiedzi na pytanie o to, jaki powinien być poseł na Sejm, 47,5 % respondentów podaje cechy moralne; 10,5 % podaje cechy wiążące się z wrażliwością na krzywdę, “prospołecznym nastawieniem”; 10 % podaje cechy wiążące się z popularnością osobistą (znany, lubiany, z autorytetem). Natomiast na cechy specyficzne dla posła jako działacza politycznego – na przykład, że ma on być lojalnym reprezentantem swoich wyborców – wskazuje zaledwie 8 % respondentów” [1].            
 
Miarę zawiedzionych oczekiwań stanowi fakt, że dzieje Polski w dobie transformacji ustrojowej bez wielkiego ich zubożenia dałoby się przedstawić jako historię kolejnych afer, przy czym dbałość o majątek narodowy przejawia się wyłącznie w tegorocznym zabiegu dopisania tej kwestii do pytań referendalnych. Nie inaczej działo się w tej kampanii. Afera wizowa – udostępnianie za pieniądze prawa przyjazdu do Polski przez urzędników ekipy, która zaręczała, że przed nielegalnymi imigrantami nas uchroni – okazała się wstrząsem na tyle poważnym dla wyborców, że przesądziła o wyniku głosowania w prawyborach w Wieruszowie, gdzie PiS raczej nieoczekiwanie przegrał z Koalicją Obywatelską. “Efekt wieruszowski” nie przełożył się jednak w trwały sposób na sondaże poparcia dla partii, w których trwale i bez wyjątku od dawna prowadzi PiS. Przy życzliwym prezydencie stwarza mu to dodatkową przewagę. Wciąż nie wiadomo jednak, z kim rząd utworzy, jeśli wygra. W tym sensie publiczne zapowiedzi Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy, że razem i bez awantur zbudują sojusz rządowy przemawiają na korzyść opozycji. Z tym, że jeśli Trzecia Droga nie pokona trudnego progu 8 proc poparcia i w nowym Sejmie jej zabraknie – PiS może nawet jak w 2015 i 2019 r. dysponować znów samodzielną większością.       
 
W wyborach głosujemy na człowieka: polityka, który zaskarbił sobie nasze zaufanie. I oczywiście na jego partię. Nie na przewidywaną koalicyjną układankę powyborczą. Warto być obecnym, chociaż przymusu nie ma. Udział w głosowaniu to jednak nasz wpływ na otaczającą rzeczywistość.  Na co dzień nam tego brakuje, nie bez racji się na ten niedosyt uskarżamy. Politycy znowu raczej zawodzą nasze oczekiwania, niż pozytywnie nas zaskakują. Nie jest jednak aż tak źle, żeby nie dało się wybrać. Tak więc wybierzmy…     
 
[1] Anna Giza-Poleszczuk. Stosunki międzyludzkie i życie zbiorowe [w:] Co nam zostało z tych lat. Społeczeństwo polskie u progu zmiany systemowej. Praca zbiorowa pod redakcją Mirosławy Marody. Aneks, Londyn 1991, s. 84; por. więcej na ten temat: Zbigniew Maj. Udział w wyborach – nawyk czy decyzja. Biuletyn CBOS nr 4 z 1985, s. 44-80
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Pożegnanie Papieża

Jeszcze w niedzielę Wielkanocną Papież Franciszek spotkał się z wiernymi, chociaż orędzie dla nich przeznaczone odczytał już jego sekretarz; Ojciec Święty nie miał już siły, aby to uczynić osobiście. I tak podziwiano go za to, że publicznie się pojawił. Dzień później, w Wielki Poniedziałek, w Polsce potocznie zwany lanym, zakomunikowano

Wybór na najtrudniejszą kadencję

Niska jakość kampanii, jaką obserwujemy, a także format samych kandydatów, z których żaden jeszcze jako mąż stanu się nie zaprezentował nie zwalnia nas od monitorowania wszystkiego, co się w kampanii dzieje. Zaowocuje to bowiem wyborem prezydenta, który stawi – lub nie stawi – czoła zagrożeniom, z jakimi nie mieli do

Ani plebiscyt ani konkurs piękności

Skoro zasadnie utyskujemy na “płaskoziemców” i antyszczepionkowców, tym bardziej warto sprzeciwić się działaniom tych, co zachowują się jakby chcieli nam obrzydzić zbliżające się wybory prezydenckie. Nawet jeśli z ich kalkulacji wynika, że niska frekwencja sprzyja ich własnym szansom.Czytaj więcej ..

40 lecie Ruchu Wolność i Pokój

W czasach schyłkowych PRL, trudnych jednak także dla opozycji, WiP wyrywał najmłodsze roczniki z marazmu, oferując pomysłowe formy protestu i zaangażowania społecznego. Oprócz samej legendy jego dorobkiem stało się urzeczywistnienie umiejętnie stopniowanych zamierzeń, co stanowiło wyjątek w niełatwych realiach Polski.Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments