Trzecia siła nie ma szczęścia

Bezzasadne wydaje się obecnie pisanie pamfletu na Trzecią Drogę, skoro – chociaż oczywiście w sposób niedoskonały – stara się ona odgrywać rolę stabilizującą w polskiej polityce. Przykładem zdroworozsądkowe podejście do kwestii regulacji ustawowych dotyczących przerywania  ciąży: opowiada się tutaj zarówno przeciwko lansowanej przez Nową Lewicę “aborcji na życzenie” (w formie podobnej, jaka obowiązywała przed 1989 r. w NRD i ZSRR, gdzie jak przyznawali nawet znawcy tematu stanowiła najtańszy i najbardziej dostępny środek regulacji urodzin), jak narzuconym przez pisowski Trybunał Konstytucyjny za już tam zakończonych rządów Julii Przyłębskiej okrutnym wobec kobiet zaostrzeniom, narzucającym im obowiązek wydawania na świat dzieci niezdolnych do samodzielnego życia. Nie jedyny to zresztą przykład sytuacji, gdy sojusz Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz Polski 2050 reprezentuje w polskiej polityce swego rodzaju złoty środek.  Nie tylko w sensie zwykle przypisywanym politycznemu centrum.
 
Truizmem wydaje się jednak wskazanie,  że Trzecia Droga przeżywa kryzys zarówno jako partner koalicji rządowej – gdzie stała się  przystawką partii Donalda Tuska – jak samodzielna trzecia siła w polskiej polityce. A przede wszystkim jako partia marszałka Sejmu Szymona Hołowni.

                                             

  Lokomotywa bez napędu i tory, które się kończą

Hołownia miał stać się lokomotywą. Nawet obecne sondaże  pokazują, że przestał nią być.  Nie ciągnie już naprzód tego składu.  I być może  zbliżamy się do momentu, kiedy przyjdzie powiedzieć, że tory się kończą. Co może oznaczać, że Trzecia Droga okaże się drogą donikąd ale ze względów odmiennych, niż udowadniała to niedawno znakomita zresztą znawczyni tematów wsi i rolnictwa Krystyna Naszkowska na łamach tradycyjnie wobec Hołowni i PSL nienawistnej “Gazety Wyborczej”.

Sami sobie to zrobili. Dwie najbardziej zauważalne aktywności Hołowni w ostatnim czasie to odebranie na dwa miesiące prawa wstępu do Sejmu najbardziej na równi z Jarosławem Jakimczykiem – cenionemu dziennikarzowi śledczemu Wojciechowi Czuchnowskiemu, za to,   że dał się sprowokować do szarpaniny posłowi Dariuszowi Mateckiemu, który krytycznego dnia szwendał się po Sejmie i szukał zaczepki – wiem, co piszę, bo zaczepiał również mnie. To ta pierwsza z prac Marszałka wszystkich Polaków, bynajmniej nie herkulesowa, zresztą co dwie roboty, to nie dwanaście. Druga zaś polega na zleceniu Straży Marszałkowskiej drobiazgowego utrudniania dziennikarzom niezależnym wstępu do budynków sejmowych (włącznie z upokarzającym – bardziej Marszałka jako depozytariusza demokracji niż nas – ściąganiem pasków od portek). Przy czym restrykcje te nie obowiązują nieformalnie rządowej chociaż oficjalnie prywatnej stacji telewizyjnej ani jej propagandystów.   

Fot: Spot wyborczy Trzeciej Drogi.

Efekt? Wspomniane działania – czemu trudno się dziwić – jakoś nie porywają opinii publicznej, bo co technika dentystycznego w Rawie Mazowieckiej obchodzi kogo cerberzy wpuszczają do parlamentu, a kto musi przy tym pasek zdejmować. Od dawna też zamiast “Gazety Wyborczej” tenże technik kupuje “Teletydzień” (bo tańszy, bardziej kolorowy i nie kłamie), więc obojętny mu pozostaje również komfort pracy red. Czuchnowskiego tamże. Przy czym o ile Nowa Lewica przystała na odwołanie swojego przedstawiciela w rządzie Dariusza Wieczorka, kiedy zaczął sprawiać problemy wizerunkowe (zastąpił go w fotelu ministra nauki i szkolnictwa wyższego niezbyt wyrazisty ale i mniej kłopotliwy Marcin Kulasek z tej samej formacji) – to Trzecia Droga a ściślej Polska 2050 pozostawiła w jego składzie “ministrę” środowiska Paulinę Hennig-Kloskę, której pierwsza afera – wiatrakowa – przytrafiła się… zanim jeszcze formalnie objęła to stanowisko, co swego rodzaju rekord Polski stanowi. Za to reprezentanci Trzeciej Drogi w gabinecie Donalda Tuska nie ustanawiają rekordów pracowitości ani skuteczności. Po półtora roku ich własny elektorat nie wie zapewne nawet, jakie funkcje pełnią, bo z konkretnych działań się poznać nie dali. Ale odłóżmy żarty na bok i wczytajmy się w rzeczowy język liczb. Reakcją na brak wypełniania rozlicznych obietnic stała się zapaść. Półtora roku to czas zbyt długi aby dać sobie wmówić, że moment ich wprowadzenia w życie niebawem nastąpi. A wyborca Trzeciej Drogi, zwykle umiarkowany i na konkretach skupiony, nie podnieca się rozliczeniami poprzedniej władzy, idącymi zresztą niesporo, nawet jeśli wydaje się, że tylko tyle obecna ekipa rządząca potrafi.

Fot: Wiki.

Trudno się więc dziwić, że chociaż Szymon Hołownia w wyborach prezydenckich przed pięciu laty zdobył poparcie 14 proc Polaków – obecnie zamiar głosowania na niego deklaruje 7 proc. Dokładnie połowa tych, co poprzednio. Na lepsze wyniki liczyć mogą: Rafał Trzaskowski (33 proc), Karol Nawrocki (24 proc) oraz Sławomir Mentzen (17 proc) [1]. Z kolei wybory parlamentarne wygrałaby teraz Koalicja Obywatelska (34 proc poparcia) przed Prawem i Sprawiedliwością (29 proc). 

A do Sejmu weszłyby jeszcze Konfederacja (17 proc) oraz Lewica (6 proc), co przy obecnej ordynacji wystarczy na koło poselskie) ale już nie Trzecia Droga z 4 proc poparcia [2], a więc poniżej progu zarówno wymaganego dla partii (5 proc) jak koalicji jaką wciąż pozostaje (8 proc). Dla porównania: 15 października 2023 r. Trzecia Droga zdobyła głosy 14 proc Polaków co dało mandaty aż 65 jej posłom.

Wymowa tych liczb pozostaje oczywista: Trzecia Droga przestaje być trzecią siłą w polskiej polityce. A w dwa i pół roku może w ogóle z niej zniknąć.     
   
Tory się kończą? Przypomina mi się żart z czasów określanych w Związku Radzieckim jako okres zastoju. Najpierw w takiej sytuacji znalazł się Lenin. Wezwał więc wszystkich podróżnych, żeby powysiadali z wagonów, kładli dalej podkłady i tory, to z czasem uda  się ruszyć naprzód.  Po  latach tym samym pociągiem jechał Stalin. Gdy okazało się, że wbrew raportom biurokratów linia kolejowa kończy się przedwcześnie, generalissimus, nie mając fałszywych sprawozdawców pod ręką,  kazał połowę ludzi z pociągu rozstrzelać a reszcie ponieść skład na własnych ramionach wraz z naczalstwem ucztującym w salonce. Wreszcie na tej samej linii w tej samej sytuacji znalazł się po dziesięcioleciach sekretarz generalny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego  Leonid Breżniew. Rozejrzawszy się, i on znalazł rozwiązanie w swoim stylu:
– Towarzysze, siedzimy dalej w fotelach i kołyszemy się w przód i w tył, jakbyśmy dalej jechali.

                                                               

  Koń, jaki jest, każdy widzi

Trzecia Droga a przynajmniej sam Hołownia wybrali to właśnie trzecie rozwiązanie, skoro na ideowość innych nie mają już co liczyć (jak w wypadku “leninowskiego”  wariantu opisanego dowcipu) zaś jedynym aparatem przemocy, jakim rozporządzają,  pozostaje sejmowa Straż Marszałkowska, która może trzepać na bramkach niezależnych dziennikarzy i kłaniać się w pas żurnalistom TVN za to, że ci zachowują podobną czołobitność wobec premiera Tuska (bo nie marszałka Hołowni przecież), jest też w stanie unieważniać kolejne przepustki cenionym publicystom jak wcześniej Wojciechowi Czuchnowskiemu – ale więcej szkody na szczęście nie narobi. 
Aktywa Trzeciej Drogi w tym rządzie  okazują się ubogie. Zaś popularny do niedawna marszałek, jeśli postępowania nie zmieni, stać się może kolejnym obciążeniem.                     
Rozwiązaniem wydaje się poszukiwanie umiarkowanych rozstrzygnięć w sytuacji, gdy dominują ekstrema. Do tego jednak potrzebny jest zespół ekspertów, władnych podpowiadać warianty niebanalne, a  nie takie, jakie zamawiający je spodziewają się otrzymać. Na razie jednak podobnym staffem nie dysponuje ani PSL ani tym bardziej Polska 2050.
Trzecia Droga nie może jednak iść na zwarcie z tymi, którzy faktycznie ją wypromowali, zanim wyborcy zdecydowali się na nią głosować: niezależnymi mediami, które efekty konferencji Hołowni czy konwencje świeżo zawiązanej  koalicji PSL z jego Polską 2050 sprawozdawali uczciwie i rzetelnie jeszcze wtedy, 
Fot: YT.
gdy główny nurt publicystyki zachwycał się perspektywami jedynej słusznej i jednej wspólnej listy opozycji antypisowskiej pod światłym przywództwem Donalda Tuska. Dzisiaj wiemy już, że był to kurs na ścianę, rozpędzanie pociągu w tunelu przy czerwonym semaforze, jeśli trzymać się kolejowych metafor. Gdyby się tego trzymano, skończyłoby się to katastrofą. Może o tym zapomnieć Hołownia jako celebryta i nuworysz w polityce. Pozostaje mieć nadzieję, że przypomną mu o co chodzi koalicjanci z Polskiego Stronnictwa Ludowego, od 35 lat nieprzerwanie i pod tą samą nazwą jako jedyni za sprawą swojej roztropności i wyczucia nastrojów społecznych obecni w polskiej polityce i Sejmach każdej kolejnej kadencji niezmiennie pod tą samą nazwą. 
 
Pozostaje czekać na to przebudzenie. Jeśli jednak nie nastąpi, nikt już nie będzie żałował Hołowni ani jego ludzi. Przecież jakaś trzecia siłą w polskiej polityce zawsze będzie. Nawet jeśli tak dobrze się zapowiadająca zwłaszcza po wyborach z 15 października 2023 r. Trzecia Droga podzieli los formacji Janusza Palikota czy Pawła Kukiza.  Zawsze pewny siebie Hołownia jeszcze niedawno uznałby  podobne  porównania za obraźliwe. Niech uważa, żeby wkrótce nie stały się oczywistością.                
 
[1] badanie Ipsos z 17-18 lutego 2025 r.
[2] sondaż Centrum Badania Opinii Społecznej z 17-20 lutego 2025 r.
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Nieludzka twarz demokracji walczącej

Barbara Skrzypek była przesłuchiwana w środę w prokuraturze przez cztery godziny, bez obecności pełnomocnika, którego do udziału nie dopuszczono. Zmarła w sobotę. Jednak ta sama prokurator Ewa Wrzosek, która przesłuchanie prowadziła, straszy odpowiedzialnością karną tych, co oba te fakty połączą. Mimo, że ich związek przyczynowo-skutkowy wydaje się oczywisty dla myślącego

Śmigłowce, papierowy tygrys i szczerzenie zębów

Władza, raczej bezradna wobec codziennych prostych spraw obywateli, zapewnia wobec narastającego zagrożenia, że jesteśmy silni, zwarci, gotowi. Co ciekawe, tromtadracja ta łączy zwalczających się nawzajem premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudę. Wzbudza obawy, wynikające nie tylko ze smutnych analogii historycznych.Czytaj więcej ..

Panika aż Trzaska

Postrzeganie Trzaskowskiego przez resztę kraju przez pryzmat awarii Czajki czy potiomkinowskich inwestycji w Warszawie wydaje się czymś naturalnym, bo zabrakło przez siedem lat rządów tego prezydenta w stolicy projektów naprawdę wizjonerskich i potrzebnych mieszkańcom, a nie tylko atrakcyjnych jak kładka dla turystów wpadających do Warszawy na jeden weekend.Czytaj

Kruche sojusze i linia Wisły

Wstrzymanie przez Donalda Trumpa pomocy dla Ukrainy dało się przewidzieć. Polska płaci dziś krańcowym niepokojem za zaniechania kolejnych ekip nią rządzących. Zarówno naiwny proamerykanizm Prawa i Sprawiedliwości jak opcja niemiecka Koalicji Obywatelskiej nie okazują się przydatne do odnowienia systemu bezpieczeństwa.Czytaj więcej ..

Żegnamy Wojciecha Gawkowskiego (1966-2025)

Miał niepowtarzalny styl zarówno w sądowej sali, gdy występował w adwokackiej todze, reprezentując m.in. Tomasza Sakiewicza na długo przed obecną dekadą, ale też w polityce, w której kariery sam wprawdzie nie zrobił, ale jako szef młodzieży w KPN utorował drogę mnóstwu znakomitych inicjatyw. Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments