Po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej polscy obywatele zginęli na naszym terytorium od obcych rakiet. Nie da się tragedii przerobić na incydent, jak media próbują. Ani kazać społeczeństwu czekać na podstawowe informacje, co lansują z kolei politycy. 

Polacy o ataku rakietowym na ich ojczyznę – bo rzecz trzeba nazwać po imieniu – dowiedzieli się z pięciogodzinnym opóźnieniem i dzięki serwisowi zagranicznej agencji Associated Press. Premier Mateusz Morawiecki zamiast odwołać się do artykułu piątego Traktatu Waszyngtońskiego obligującego państwa NATO do wspólnej obrony w razie napaści na którekolwiek z nich opowiada o nic nie znaczącym artykule czwartym, dotyczącym… konsultacji. Zaś gdy lider opozycji Donald Tusk w jednej z bocznych sal Sejmu wzywał Polaków do solidarności wobec zagrożenia, ochroniarz z klubu KO nie wpuścił tam – chociaż inni wchodzili swobodnie – operatora TVP Jerzego Ernsta rannego kilkanaście lat temu na wojnie w Iraku.

Nawet w październiku 1956 r. kiedy kolumny radzieckich czołgów zmierzały na Warszawę i groził nam ówczesny krwawy “wariant węgierski”, nikt rakiet na Polskę nie wystrzeliwał. Nie spadały również w latach 1980-81 kiedy to opiniotwórcze tygodniki zachodnie na okładce miały rysunek sowieckiego niedźwiedzia, kontur Polski i liczby, obrazujące dyslokację dywizji wokół granic.

Niezależnie od tego, kto rakietę odpalił zanim uśmierciła dwóch cywilnych polskich obywateli w Przewodowie – odpowiedzialność za ich śmierć spada na Władimira Putina jako sprawcę rozpoczętej 24 lutego br. agresji. 

Ze strony polskiej sytuacja domaga się godnej i stanowczej odpowiedzi. A także wymuszenia na sojusznikach pożądanych zachowań. Zwłaszcza, że jak widać, wcale się do tego nie kwapią.

Nie prowadzi do dobrego efektu rozgrzeszanie Rosji, zanim jeszcze dowiedzieliśmy się szczegółów. A tym bardziej kierowanie przez premiera Mateusza Morawieckiego apeli o rozwagę do społeczeństwa zamiast do tych, co rakietę na Polskę wystrzelili. Fatalnie wróży fakt, że wiadomość o ataku w Przewodowie (żaden to bowiem incydent, jak głoszą sprzedajne

media) przetrzymano ponad cztery godziny. Polacy dowiedzieli się o nim dzięki serwisowi Associated Press, agencji światowej, która informację podała czym przełamała omertę mediów w kraju. Strach pomyśleć, co by się zdarzyło, gdyby rakiet wystrzelono więcej i czyniono to kolejno. Polakom ich rodzime władza i media odebrałyby w tym wypadku nawet prawo do ratowania własnego życia i zdrowia.

Najważniejsze, że społeczeństwo okazuje się mądrzejsze od polityków i żurnalistów. Reaguje solidarnie i bez paniki. W sklepach kupujemy trochę więcej, ale ich nie szturmujemy. Wymieniamy się użytecznymi informacjami. Upewniamy w kontaktach sąsiedzkich i rówieśniczych, że możemy na siebie liczyć nawzajem. Tak jak kiedyś w stanie wojennym, a od dwóch i pół roku w trwającej wciąż pandemii. Polacy nie dadzą się przestraszyć Putinowi ani ogłupić rodzimym politykom i zarządzanym przez nich “środkom musowego przykazu”.   

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments