
Czy można pokochać Niemców – podręczniki a rzeczywistość
- Dodano:
- Kategorie: Komentarz, Wiesław Misiek
Poniżej pierwsza część refleksji na temat relacji polsko-niemieckich pióra Wiesława Miśka.
Autor tekstu analizuje zawartość niemieckich podręczników do nauki historii i konsekwencji przemilczania wspólnej dla obu krajów historii. W drugiej części autor skupia się na sondażach dotyczących zarówno wiedzy obywateli Niemiec jak i ich percepcji wschodniego sąsiada oraz wypowiedzi polityków obu stron i ich wpływu na relacje obu krajów.
Tekst nie oferuje optymistycznej konkluzji pozostawiając Czytelnikowi odpowiedź na pytania najbardziej fundamentalne w sferze przyszłych relacji obu krajów.
Odpowiedź na to prowokacyjnie postawione pytanie nie jest bez znaczenia szczególnie w kontekście polskich interesów. W poszukiwaniu najlepszej odpowiedzi w pierwszej części naszego komentarza zajrzymy do niemieckich podręczników historii, w drugiej zaś spojrzymy na rzeczywistość oczami polityków i sondazowni. Te zaskakują.
Chciałoby się, aby można było już o wojnie rozmawiać czcąc tylko pamięć i czyny chwalebne, wspominać o przemianie agresorów i podziwiać ich szczerą wolę naprawienia krzywd a budować wzajemne pojednanie. Ale tak nie jest. Choć część polityków zarówno polskich jak i niemieckich chętnie rozprawia o pięknych gestach i ogłasza przetrawienie/przerobienie problemu krzywdy zadanej naszemu państwu i Narodowi to większość Polaków w to nie wierzy, a wręcz przeciwnie oczekuje znaczących gestów od narodu niemieckiego, po którym może nastąpić faktyczne zrozumienie i pojednanie. Dlaczego tak jest ?
To problem braku rozliczenia się państwa oprawców z zadanych nam cierpień i zniszczeń całkowicie niezrozumiały z ludzkiego punktu widzenia, a zwłaszcza dziś tak modnych europejskich wartości. To mistrzowsko uprawiana wobec nas polityka kija i marchewki i mataczenia nie bez znaczącego udziału miernej klasy politycznej w Polsce.
Skomplikowana historia Polski po wojnie, eliminacja polskiej elity narodowej i obsadzenie w tej roli słabopiśmiennych czy wręcz analfabetów bez jakichkolwiek predyspozycji i umiejętności do rządzenia sporym krajem, hegemonia wschodniego mocarstwa i przemożna chęć utrwalenie władzy komunistycznej usunęła na długie lata z oczu decydentów w Polsce problem rozliczeń z naszymi sąsiadami.
Tę trudną naszą historię skwapliwie wykorzystywali przez dekady nasi zachodni sąsiedzi.
Trzeba przyznać, że elity niemieckie przez długie powojenne lata miały wiele “politycznego” szczęścia i co najważniejsze potrafiły z niego korzystać. Brak faktycznego rozliczenia reżimu hitlerowskiego, brak realnej denazyfikacji i wprzęgnięcie do budowy republiki federalnej biurokratycznej kadry rodem ze struktur III Rzeszy, na które to zaniechania i powroty bezmyślnie zezwolili Alianci okupujący Niemcy Zachodnie pozwolił na szybkie odbudowanie struktur państwowych. Redukcja długów i zwolnienie ze znacznej części reparacji, a na dodatek obdarowanie znacznym udziałem RFN w planie Marshalla czy powrót do Niemiec wywiezionego pod koniec wojny a zrabowanego wcześniej ogromnego kapitału pozwoliły uruchomić moce tkwiące w niezwykle silnie rozbudowanej w czasach hitlerowskich gospodarce. Warto tu wspomnieć, że tę bazę budowało m.inn. ponad 13 mln przymusowych robotników w tym kilka milionów polskich niewolników i grabież urządzeń, fabryk i surowców w całej niemal Europie. Dorobek ten tylko w stosunkowo niewielkim stopniu został pomniejszony o maszyny i urządzenia fabryczne z demontowanego przemysłu w ramach spłat reparacyjnych. Powoli wracał do kraju kapitał wytransferowany pod koniec wojny m.inn. do Szwajcarii, Hiszpani czy Ameryki Południowej. Niemcy w przeciwieństwie do nas bez przeszkód rosły w siłę, a wraz z nią ich buta wobec nas.
Cała wojna dla nas Polaków, a dla części Niemców ostatnie tygodnie wojny były fizycznym i psychicznym koszmarem. Po wojnie my nie mogliśmy naszym dzieciom o wielu rzeczach mówić z uwagi na kolejną okupację, a Niemcy nie chcieli o nich mówić.Syn zbrodniarza Mengele dowiedział się o jego nieludzkich “eksperymentach” na dzieciach jak był już dorosłym człowiekiem i jest jednym z niewielu w RFN, który zmierzył się z przeszłością swego ojca.
W powojennej świadomości niemieckiej koszmar wojny nie był eksponowany, młodzi nie dowiadywali się od swoich rodziców ani w szkole o ich wyczynach – wojna dla młodych w ustach ich ojców i polityków to głównie temat wypędzeń i utraty części ziem nad Odrą czy Prus Wschodnich , bombardowań niemieckich miast, głodu, ale dopiero po wojnie, a później i do dziś to zagłada Żydów.
Niebawem też pojawili się naziści i polskie obozy koncentracyjne. Nikt młodym nie objaśnił, że okupacja w Polsce to było 2000 dni nieustannego terroru, że Polacy mieli być wytępienia tak jak Żydzi i to się ich przodkom w dużej mierze udało, że głód był narzędziem rasistowskiej polityki elit niemieckich eksterminacji Słowian Wschodnich, że celem była “przestrzeń życiowa” /lebensraum/ na wschodzie – zapewnienie dobrobytu Niemcom kosztem wytępionych Polaków.
Nikt im nie wyjaśnił, że 8 maja 1945 r. to nie data wyzwolenia ich kraju od enigmatycznych nazistów jak ich kłamliwie zapewniał już od 1985 r. kapitan Wehrmachtu i syn zbrodniarza wojennego prezydent RFN Richard von Weizsäcker i wielu innych polityków, ale uwolnienie Europy od ich arogancji i rasistowskiej pychy, która pochłonęła kilkadziesiąt milionów ofiar i spowodowała oceany cierpień setek milionów tych, którym udało się przeżyć “cywilizacyjną” misję ich ojców.
A dziś raczej kiepskiej pamięci były ambasador RFN w Polsce Arndt Freytag von Loringhoven syn wiernego do samego końca sługi Hitlera publicznie uznaje za konieczne wprowadzenie do Polski niemieckiego wojska i “zintegrowanie” go z siłami zbrojnymi RP /sic!/. To kolejny dowód na stałość wobec nas polityki państwa niemieckiego w konstruowaniu “lebensraumu” na wschodzie. Jeszcze elity niemieckie nie rozliczyły się z ostatniej “obecności” Wehrmachtu w naszym kraju, a już otwarcie planują/informują o kolejnej bez cienia wstydu.
Trzeba przyznać, że w pewnym stopniu przyczyniliśmy się swoim zachowaniem również do tego, że dziś dla ponad 70% Niemców druga Wojna Światowa to okupacja ich kraju przez bliżej nieokreślonych etnicznie nazistów. Najpierw w PRL byliśmy “rozdarci” bo przecież byli też dobrzy Niemcy z NRD i nie można było tak w czambuł ich potępiać, a w tej 3 RP to już wszyscy Niemcy mieli być dobrzy i nie wypadało ich zbyt naciskać na załatwienienie od lat niezałatwionych spraw. Dobrze to widać w podręcznikach szkolnych do historii przygotowanych wspólnie przez specjalistów z obu krajów.
“Europa. Nasza historia” to szczególny podręcznik do historii. Niestety został napisany wspólnie przez polskich i niemieckich autorów. Współprzewodniczący Wspólnej Polsko-Niemieckiej Komisji Podręcznikowej prof. Robert Antoni Traba twierdzi, że stworzono nowy rodzaj podręcznika i nazwał go bilateralnym w przeciwieństwie do podręczników opartych na narodowej tradycji edukacyjnej /sic/.
Przejrzałem fragmenty dotyczące II WŚ. Wojna wg tego podręcznika zaczyna się w 1939 r. 1 września, ale nie wiadomo gdzie i kto kogo napadł. O kampanii wrześniowej i o kooperacji Niemców z bolszewikami w zniewoleniu Polski cisza. Zgodnie zaś z prawdą okupacja zachodnich krajów została opisana krótko i dość rzetelnie jako mniej brutalna /ale nie wiadomo gdzie była zatem brutalna/ i nie utrudniająca życia przeciętnemu obywatelowi. Działały kina i teatry, wychodziły krajowe gazety i drukowano książki bez niemieckiej cenzury. Podkreśla się, że żywność była zapewniona na wystarczającym poziomie.
Jednak i tam Niemcy nie rezygnowali z rasistowskiej polityki wobec Żydów i Sinti. Podręcznik podkreśla powszechną kolaborację rządów z Niemcami, a jako przykłady podaje Norwegię Vidkuna Quislinga, Danię i Francję marszałka Philippe Pétaina, którego rząd określono jako autorytarny. O tym że takiego rządu nie udało się stworzyć w Polsce cisza.
Okupacja wschodu Europy wg autorów podręcznika prowadzona była wg teorii rasistowskich. Piszą ogólnie o terrorze, wywózkach na roboty przymusowe, łapankach i o dziwo nawet o pacyfikacji 800 polskich miejscowości. Co to była ta pacyfikacja i jak kończyła się dla setek tysięcy a może i milionów naszych obywateli to nie wyjaśniono.
Wspomniana jest grabież, która prowadziła do ustawicznego głodu szczególnie w miastach. Polska nie jest jakoś szczególnie wyróżniona, pojawia się tylko w kontekście niszczenia polskiej kultury i eksterminacji elit oraz likwidacji szkolnictwa. Nie podaje się żadnych liczb czy szacunków naszych strat.
Sygnalnie wspomina się o warunkach życia w krajach walczących z Niemcami, a tych było wg autorów podręcznika tylko dwóch Wielka Brytania i Związek Radziecki, a polski wysiłek zbrojny wg autorów nie istnieje. Więcej nieco miejsca poświęcono opisaniu systemu obozów koncentracyjnych i części z nich ewolujących w stronę obozów zagłady. Podają, że było ich 1200 co kłóci się z przyjętym dość powszechnie szacunkiem systemu różnych kategorii obozów na ok. 12 tysięcy. Eksterminacji polskiej inteligencji, likwidacja struktur państwowych i unicestwieniu polskich instytucji oświaty oraz kultury i dzieł sztuki podręcznik poświęca zaledwie kilka zdań.
Robotnicy przymusowi rekrutowani byli z całej okupowanej Europy i na terenie Rzeszy było ich ok. 13 mln. Podręcznik przyznaje, że praca przymusowa i warunki w jakich była wykonywana była jeszcze jednym zbrodniczym sposobem na eksterminację osób uznanych za „niepełnowartościowe”.
O tym, że najwięcej niewolników pochodziło z terenów II RP podręcznik milczy. Pewnie na swoiste usprawiedliwienie tej działalności podręcznik wspomina, że w Rosji Sowieckiej też istniały obozy pracy przymusowej.
Pisząc o wcieleniu ziem polskich do Niemiec czyli polskiego Śląska, Pomorza Gdańskiego i całej Wielkopolski z Łodzią i częścią Mazowsza wspominają o wypędzeniu z tych terytoriów do Generalnej Gubernii Polaków i Żydów i przeznaczeniu tych ziem do pełnej germanizacji. Jak wyglądało to wypędzenie oczywiście uczeń się nie dowie.
Na Górnym Śląsku i Pomorzu pozostałych obywateli polskich automatycznie wpisano na volkslistę, a odmowa groziła zsyłką do obozu koncentracyjnego lub karą śmierci. Zakazano języka polskiego, a młodych wcielono siłą do Wehrmachtu. Prawdziwie choć całkowicie sucho i lakonicznie.
W Niemczech pierwsze lata wojny przyjęto entuzjastycznie, a życie przeciętnego Niemca było spokojne i dostatnie. Dopiero klęski i alianckie naloty na niemieckie miasta uzmysłowiły im, że toczy się walka na śmierć i życie. Ogromu strat i zapaści wywilizacyjnej jaką zafundowali nam i Słowianom niemieccy sąsiedzi w tym podręczniku nie uświadczysz.
To mniej więcej tyle o wojnie w polsko-niemieckim podręczniku do historii. W innych już bez udziału polskich autorów wygląda to dla nas znacznie gorzej. Zresztą nie tylko w odniesieniu do II WŚ, ale do całej naszej wspólnej, ponad 1000-letniej historii niemieckiemu uczniowi Polska jest prezentowana jako zacofana peryferia Europy, dla której zbawieniem była i jest cywilizacyjna działalność jaką nieśli osadnicy niemieccy na czele z Zakonem Krzyżackim, który przedstawiany jest przez autorów niemal wyłącznie w świetle jego misji szerzenia chrześcijaństwa i cywilizacji. Polska to kraj niemający tak naprawdę większego znaczenia dla historii Europy. To niemieckie posłannictwo przebija we wszystkich podręcznikach do historii, których w RFN jest kilkanaście.

O bitwie pod Grunwaldem wspominają nieliczne, a hołd pruski i wiele innych ważnych wydarzeń we wzajemnych stosunkach zgodnie jest przemilczany. A potem cisza przez kilka stuleci aż do traktatu wersalskiego i kształtu granic w Europie, kiedy pojawia się kilkanaście nowych państw w tym II RP. Uczniowi niemieckiemu w tym kontekście nie przedstawia się kwestii historycznych i niezwykle ważnych etnicznych na terenach odebranych po wojnie, a przed stuleciem zagarniętych Polsce w rozbiorach przez co młody człowiek ma całkiem oczywiste poczucie niesprawiedliwości w rugowaniu Niemców z ich “ojcowizny” w poznańskiem itp./sic/.
Wg niektórych komentatorów obowiązujący obraz naszego kraju w niemieckich mediach to nadal stara narracja o niedojrzałym narodzie, źle zarządzającym przejętymi od Niemców terytoriami. O Polsce Piastów, Jagiellonów, Jej dorobku i roli w Europie Środkowej i Wschodniej czy przyczynach upadku podręczniki z nielicznymi wyjątkami milczą. Takich zabiegów i “niedomówień” jest znacznie więcej. Czerpiąc wiedzę z takich podręczników to jestem zdziwiony, że Niemcy na swej wschodniej granicy nie postawili jeszcze muru granicznego, aby skutecznie odizolować się od nas !
Temat takich podręczników godny jest sam w sobie solidnego opracowania przez fachowców w tym również od propagandy.
Zdjęcie główne: Ansgar Scheffold (Unsplash).

Wiesław Misiek

Historia dobrych chęci – Cz. 2
Wiesław Misiek kontynuuje temat karania niemieckich zbrodni w XX wieku. Tym razem po zakończeniu II WŚ. W 1945 roku, podobnie jak w 1918 Niemcy skapitulowały pozostawiając Europę w ruinach i przynosząc śmierć milionom ludzi. I tym razem niemieckie zbrodnie nie doczekały się należytej kary.Czytaj więcej ..

Historia dobrych chęci – Cz. 1
Od wieków wśród narodów europejskich Niemcy mają szczególną skłonność do prowadzenia agresywnej polityki, rozpychania się i wszczynania większych lub mniejszych wojen. Zestawienie tych konfliktów dowodzi, że niestety Niemcy są głównym i stałym zagrożeniem dla pokoju w Europie.Czytaj więcej ..

Dwie rocznice
W tym roku obchodzimy wiele różnych rocznic, ale dla mnie bardzo ważne są co najmniej dwie pięknie okrągłe: 1000 lat Królestwa Polskiego i koronacji Bolesława Chrobrego i 500 rocznica Hołdu Pruskiego. Czytaj więcej ..

Reparacje – fakty i mity
W tym krótkim opracowaniu podkreślić należy rażąco cyniczny stosunek elit państwa niemieckiego wobec skali odpowiedzialności narodu niemieckiego za zapaść cywilizacyjną jaką spowodowała okupacja niemiecka i jej następstwa dla naszego Państwa i Narodu. Czytaj więcej ..

1 września – refleksje w rocznicę
Polska wyszła z wojny całkowicie zrujnowana. Niemcy nigdy nam za te straty nie zadośćuczynili. Milionom ofiar nie wypłacili odszkodowań, a Polsce reparacji. Czytaj więcej ..
© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka