Tuskonius zamiast Wiadomości

Wiele wskazuje na to, że nowa większość chce przejąć TVP jak najszybciej. Co oznacza, że byle jak – i z byle kim. Tym samym program też okaże się byle jaki, jeśli lepszy to niewiele od obecnego pisowskiego. Chociaż wydawać by się mogło, że gorszy niż za Jacka Kurskiego i jego następcy Mateusza Matyszkowicza być już nie może.
 
Podobno Wiadomości stały się brzydkim słowem – dlatego najemni PR-owcy Koalicji Obywatelskiej przeforsowali, że po przejęciu TVP przez nową wspaniałą większość program informacyjny zmieni nazwę. Na jaką, decyzja jeszcze nie zapadła. My już ją podjęliśmy: po wstępnym sfokusowaniu wygrywa w tej konkurencji Tuskonius (prawa autorskie do nazwy ma artysta sztuki telewizyjnej, którego nazwiska z oczywistych względów nie ujawniam, ponieważ chcę, by dalej tworzył), bo skoro był już Tuskobus czyli autobus przyszłego premiera, to jak nazwać jego newsy w przyszłej TVP? Zarówno Fakty2 jak Fakty Bis, o których pisałem Państwu poprzednio, przegrywają w tej konkurencji.
Skoro był już kampanijny autobus Tuska, teraz kolej na serwis newsów jego imienia.
Nowej nazwy programu jeszcze nie znamy, znamy aż za dobrze tych, co się do skoku na Wiadomości prężą. 
Zdolnościami kameleono-podobnymi nie ustępują upadłej gwiazdeczce tychże Danucie Dunin-Holeckiej, twarzy programu zarówno za rządów postkomunistów jak pisowców tak w kraju jak na placu Powstańców (gdzie mieszczą się dzienniki) jak na “Woro” (reszta telewizji wraz z biurokracją i gabinetami prezesów co wszyscy – od Roberta Kwiatkowskiego po Jacka Kurskiego i Mateusza Matyszkowicza – promowali jak umieli karierę red. Holeckiej). 
Znamy doskonale Agnieszkę Kublik, żurnalistkę “Gazety Wyborczej” teraz szczującej nową większość do skoku na TVP – bo kiedy tę właśnie (telewizję a nie większość) zawłaszczyli w drugiej połowie lat 90. postkomuniści, red. Kublik obficie cytowała sondaże, jakie to Wiadomości za ich rządów pozostają bezstronne i obiektywne. I publicznie zniesławiała tych wszystkich, co optowali za przywróceniem TVP społeczeństwu. Ponieważ sam na łamach “Życia” pisałem krytycznie o postkomunistycznej ekipie zawiadującej informacją publicznej telewizji kierowaną wtedy przez byłego delegata na IX Zjazd PZPR Jacka Snopkiewicza, publikującego wcześniej i to w pamiętnym 1968 roku w “Walce Młodych”, organie faszyzującej frakcji gen. Mieczysława Moczara – red. Kublik sfabrykowała wiadomość, jakobym miał zostać rzecznikiem ówczesnego centroprawicowego rządu Jerzego Buzka. 
Agnieszka Kublik – polska dziennikarka związana z Gazetą Wyborczą. Razem z Wojciechem Czuchnowskim angażowała się w opisywanie katastrofy smoleńskiej. Była jedną z autorek tekstu „Awantura przed Smoleńskiem?”, który ukazał się w Gazecie Wyborczej i opisywał sytuację, w której jeden z oficerów BOR słyszał jak gen. Andrzej Błasik, w wulgarnych słowach zwymyślał dowódcę załogi TU – 154M kpt. Arkadiusza Protasiuka. Okazało się, że cała sytuacja jest zmyślona i istnieje nagranie, które dementuje tę sprawę. Była współautorem tekstu o rzekomych naciskach śp. Lecha Kaczyńskiego na pilotów TU – 154M. Fot: BliskoPolski.pl
Wyssała to z brudnego palca, ale ten “fejk” oddaje tok rozumowania propagandystów gazety Adama Michnika, którym w głowie się nie mieści, że dziennikarz może cokolwiek krytykować lub popierać bezinteresownie… Oni sami podobnymi naiwniakami by nie byli.   

Skoro Agnieszka Kublik za sprawą niedawnej sławetnej czołówki “Wyborczej” o przejmowaniu TVP mającej charakter samospełniajacego się proroctwa pozostaje  matką chrzestną telewizyjnej przemiany (która to już Twoja rewolucja, droga ciociu? – wypytują zapewne redaktorkę jej siostrzeńcy) – podobne “fejki” staną się zapewne normą w przyszłym “Tuskoniusie”.
 
Na psa urok, mawia w takich wypadkach lud polski, ten, o którym eks prezes Jacek Kurski mawiał niesprawiedliwie, że ciemny i wszystko kupi.
 
Kłam takim paskudnym opiniom zadał przebieg wydarzeń 15 października. Cud masowego udziału Polakach w wyborach, które – jak zakładali dyżurni mentorzy i skłonni do powierzchownych ocen badacze – miały im przecież pozostawać obojętne.
 
Zwykle jednak, gdy płynie naprzód wielki statek – metafora ta zasadna, bo i do słynnej opowieści Henryka Sienkiewicza o “Purpurze” się odwołuje i uwzględnia, że to w Stoczni wszystko się zaczęło – podczepiają się do niego wszelkie stworzenia, czasem o niezbyt ujmującym zapachu.
 
Wśród kandydatów do antypisowskiego desantu na Plac Powstańców Warszawy, gdzie jak o tym już była mowa ma siedzibę Telewizyjna Agencja Informacyjna wymieniany jest Mariusz Rudnik.
 
Rozbawiło mnie to szczerze, bo raz już tę rolę odegrał, kiedy to przed ponad ćwierćwieczem pojawił się tam właśnie z poręki postkomunistów, aby w Wiadomościach wypełnić miejsce po wycinanych wtedy nienawistnych SLD “solidaruchach”. Wiem dobrze, bo byłem jednym z tych ostatnich, jak mnie Rudnik do sądu poda, to jeszcze więcej osób się dowie o szpetnej roli najemnika i komisarza, jaką wtedy odegrał. Podobno zresztą tym razem się nie załapie, bo nie chce narażać na ryzyko kariery żony Diany, prezenterki TVN. Zresztą telewidza mało obchodzi, gdzie popracuje sobie teraz jakiś Rudnik. Tyle, że małość pozbieranej naprędce na mieście załogi do desantu na TVP rzutować będzie nieuchronnie na efekt antenowy. A ten nie powinien nam być obojętny. Albowiem każdy cywilizowany kraj w Europie, czy to Wielka Brytania ze swoją BBC czy zachodnie Niemcy z ARD i ZDF – ma swoją mocną telewizję publiczną. Podobnie jak filharmonię narodową czy operę. To po prostu wymóg kultury. Nie rozumieją tego organizatorzy “wrogiego przejęcia” TVP, bo długi we własnym przeświadczeniu zaciągnęli wobec konkurencyjnej TVN. Nieprawda. Wobec społeczeństwa. Pamiętnego dnia 15 października.              
Zaś jeśli chodzi o format ludzki gotowej do desantu na TVP załogi, to choć nam nie do śmiechu jako telewidzom, warto jeszcze jeden dowcip przypomnieć.
Przychodzi baba do lekarza.
– Heil Hitler! – podnosi rękę w niesławnym geście nazistowskiego pozdrowienia.
– Ależ proszę pani, czasy się zmieniają – mityguje skonfundowany medyk.
– Ale ludzie nie, doktorze Mengele!
Mnie zaś, oprócz niedawnej czołówki “Wyborczej” przypomina się seria artykułów tej samej autorki “Przychodzi Kublik do lekarza”. Chociaż zaprawdę nie o nią ani o red. Rudnika tu chodzi. Aczkolwiek pamiętamy też, jak Kublik nielubianego przez siebie byłego prezesa TVP Piotra Farfała nazwała w druku faszystą, zaś sąd – niezawisły a jakże – potwierdził jeszcze, że ma prawo to robić. Skoro więc jej wolno, to i innym również. Chyba, że sądy mamy dokładnie  takie jak w “Kaście” Miłosza Kłeczka. Chciałoby się powiedzieć: odłóżmy żarty na bok. Cóż zrobić, kiedy się nie da.    

 

Nie przed, nie po, lecz zamiast…

Nie jest wcale żartem koncepcja, żeby Wiadomości przez jeden wieczór się na antenie nie ukazały: czytałem o niej w całkiem poważnym portalu. A przez ten czas zrobi się tam porządek, z kim trzeba… Jakby promotorzy pomysłu nie wiedzieli, że kapitałem głównego programu informacyjnego największej telewizji w Polsce pozostaje stała pora codziennego nadawania.
 
19,30 – taką nową nazwę programu proponował jeden ze znających się na rzeczy uczestników naszej mikro sondy.
 
Jeśli więc Wiadomości raz się nie ukażą – to później powracać na antenę… już nie muszą. I być może o to chodzi suflującym Koalicji Obywatelskiej medialne rozwiązania lobbystom konkurencyjnej TVN. Stworzonej zresztą przez przechodzone gwiazdki i gwiazdeczki z TVP, pokroju Tomasza Lisa, a wedle pomysłu Mariusza Waltera, najpierw organizującego Edwardowi Gierkowi Studio 2 a później rekomendowanego w czasie zawieszenia stanu wojennego przez Jerzego Urbana wicepremierowi Czesławowi Kiszczakowi do specjalnego zespołu propagandowego, który miał za zadanie kompromitować na podstawie esbeckich materiałów nadawanych pod pretekstem reportaży autorytety Kościoła polskiego – czyli robić dokładnie to samo, co niedawno TVN ze sławetnym oskarżeniem Jana Pawła II o tolerowanie pedofilii wśród księży, sformułowanym na podstawie dawnych kwitów komunistycznej SB.
 
Pomysł z zawieszeniem nadawania Wiadomości choćby na jeden dzień przypomina żart o najlepszym, chińskim środku antykoncepcyjnym. To szklanka wody. Nie przed, nie po, lecz zamiast…

 

Już jest śmiesznie, będzie strasznie

Widać to po sejmowych kuluarach, gdzie specjaliści od zadawania trudnych i wnikliwych pytań z dnia na dzień złagodnieli. I nie wyostrzą ponownie swoich zachowań, dopóki trwać będzie casting do TVP. Łatwo bowiem się narazić jego selekcjonerom.  
 
Pamiętacie Państwo scenę z kultowego “Rejsu” Marka Piwowskiego? Ktoś przychodzi z donosem, że w toalecie kto inny napisał na ścianie: – Głupi kaowiec.
Wtedy tak się mówiło na pracownika kulturalno-oświatowego, teraz – na działacza Koalicji Obywatelskiej.
 
Napięcie rośnie.
Na razie słychać o zwolnieniach prominentów dotychczasowej TVP.
Ale przecież, jak mawiał bohater powieści Ilji Erenburga – skoro zwalniają, to znaczy, że będą przyjmować.  
 
Już jest śmiesznie, a będzie strasznie, wiele na to wskazuje.
Śmiesznie i strasznie było już jednak w latach 2015-2022, kiedy to w TVP władzę sprawował rodzony brat zastępcy Adama Michnika w “Gazecie Wyborczej” Jarosława – Jacek Kurski, znany wcześniej jako dziennikarski nieudacznik (jego napisany z Piotrem Semką “Lewy czerwcowy” wciąż zalega w księgarnianych przecenach), czy też całkiem niedawno gdy kierowniczką TVP Polonii była bohaterka licznych anegdot środowiskowych Magdalena Tadeusiak, a reporterski film dokumentalny na antenę TVP o okupacji sali sejmowej przez opozycję pt. “Pucz” przygotowała Ewa Świecińska, która w trakcie relacjonowanych tam wydarzeń… ani razu w Sejmie nie była. Podobnie w publicystyce rolę pierwszego sprawiedliwego odgrywał Jacek Łęski, wcześniej rzecznik rosyjskojęzycznego konsorcjum biznesowego z Donbasu, masowo zwalniającego polskich robotników. I świetnie prosperowali w tej niby patriotycznej i prawicowej telewizji komuniści: od stałego komentatora Marka Króla, byłego sekretarza KC PZPR, po kandydatkę Leszka Millera na prezydenta Polski w 2015 r. Magdalenę Ogórek.         
To naprawdę nie kończąca się opowieść…
Chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zawsze – powiedzą nam zapewne z czasem promotorzy obecnej medialnej zmiany.
Nie da się ukryć, że nie po to wyborcy z wrocławskiego Jagodna czy stołecznej Białołęki wystawali 15 października w długich kolejkach w chłodzie i mroku… Żeby na koniec zobaczyli na ekranie obraz kontrolny lub taki jak poprzednio, tyle, że w krzywym zwierciadle.
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Piramida demokracji

Jeden bunt przy urnach dopiero co nastąpił. Obywatele w ostatnim głosowaniu zawstydzili polityków, powtarzających przedtem, że życie publiczne przeciętnego Polaka nie pasjonuje. Zaprzeczyły temu długie wieczorne kolejki do urn wyborczych.Czytaj więcej ..

Jedziemy na Euro

Po wyeliminowaniu Walii rzutami karnymi w barażowym meczu na wyjeździe – polscy piłkarze pojadą na Mistrzostwa Europy. Nie ma sensu narzekanie, że awans zdobyli w ostatnim momencie albo nie w takim stylu jak trzeba. Kto nie umie cieszyć się z sukcesów, kolejnych już nie odniesie.Czytaj więcej ..

Między nami a Walijczykami

Ustrzegliśmy się podobnie niemiłej niespodzianki, jaką w grupie eliminacyjnej stała się porażka z Mołdawią. Piłkarze Michała Probierza zgodnie z planem i rankingami pokonali Estonię 5:1 i o awans do finałów Euro zagrają w Cardiff z Walią. To symboliczne dla nas miejsce i przeciwnik.Czytaj więcej ..

Jaka tragedia taka Balladyna

Minął czas, kiedy Nową Lewicę uosabiały miła buzia i posągowa sylwetka Magdaleny Ogórek. Z sejmowej trybuny gorszą twarz postkomunizmu zaprezentowała przewodnicząca klubu Anna Maria Żukowska, zapowiadająca, że znane ze “strajku kobiet” błyskawice powrócą i jedna z nich porazi Szymona Hołownię ..Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments