V Kolumna korupcji

Za miskę soczewicy biurokraci ze służb konsularnych sprzedawali nasze poczucie bezpieczeństwa. W aferze wizowej poraża nie tylko ogromna liczba nielegalnych imigrantów, którzy stali się jej beneficjentami wraz z urzędnikami wyzbytymi uczciwości i skrupułów – ale i niska taksa korupcyjna, jaką uiszczali.  
 
W sytuacji, gdy trawestując słynne powiedzenie Winstona Churchilla da się stwierdzić wyłącznie to, że 
wiemy tak niewiele o tym, jak tak niewielu wystawiło na niebezpieczeństwo tak wielu 
– warto starannie ważyć słowa. I starać się dowiedzieć jak najwięcej. 
Tytułowa Piąta Kolumna wzięła się z czasów wojny domowej w Hiszpanii (1936-39). Na broniony przez republikanów Madryt maszerowały wówczas cztery kolumny faszystowskie. Wódz puczu gen. Francisco Franco miał się wtedy wyrazić, że o wygranej rozstrzygnie dodatkowa, piąta kolumna jego zwolenników, zawczasu ukryta w stolicy. Rzeczywiście Madryt padł i faszyści wojnę domową wygrali. By wkrótce podbić całą Europę, z wyjątkiem Wysp Brytyjskich, chociaż sprytny hiszpański “Caudillo” nie poszedł z Hitlerem pod Stalingrad ani z Mussolinim na Albanię, przez co nie tylko władzę zachował ale umarł we własnym łóżku pomimo popełnionych zbrodni – całkiem jak ostatni dyktator PRL, również legitymujący się generalskimi szlifami Wojciech Jaruzelski.  
 
Pisowska ekipa rządząca przekonywała nas, że budując – słusznie zresztą – mur na granicy białoruskiej oraz sprzeciwiając się unijnym planom relokacji czyli rozśrodkowania nielegalnych imigrantów po krajach członkowskich, chroni nasze bezpieczeństwo. Pamiętamy koncert “murem za polskim mundurem” zorganizowany przez rządową TVP ku czci straży granicznej.
 
Teraz okazuje się, że za sprawą korupcji w polskich służbach konsularnych – do Polski wjechać mogło nawet kilkaset tysięcy nielegalnych imigrantów.
 
Wypełniony już i wymagający tylko wpisania danych osobowych skuteczny w dalszej procedurze formularz wizowy pod polską ambasadą w nigeryjskiej Abudży kosztował 5 tys dolarów. Jeszcze taniej dawało się załatwić sprawę w sieci: cena wahała się w okolicach 10-12 tys zł, chociaż najbardziej masowo płacono w dirhamach, egzotycznej walucie Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Dla chcących może wiele, ale żenująco mało, wobec strat  jakie ponosi zbiorowe i indywidualne poczucie bezpieczeństwa Polaków. Zwłaszcza, że zagrożenie nie bierze się w tym wypadku z histerii lecz z ponurych konkretów, jakie już poznaliśmy, pomimo wciąż nikłego stanu wiedzy o aferze.
 
Państwo polskie, godząc się na – pożal się Boże – outsourcing wizowy i przystając na to, by w roli franczyzera wystąpiła hinduska firma pośrednicząca, wyzbyło się części swojej suwerenności. Prokuratorzy mówią o dokonanych już aresztowaniach i postawieniu zarzutów siedmiu osobom. Nic nie potwierdza za to wersji, że na lewo wystawiono z pominięciem oczywistych procedur sprawdzających raptem kilkaset wiz pracowniczych. Eksperci mówią o kilkuset tysiącach nielegalnych imigrantów, którzy mogli się na ich podstawie do Polski dostać. Znając sprawność służb, można tylko mieć nadzieję, że… długo u nas nie pozostali lecz pojechali dalej. Złudne to jednak, bo skoro swoją podróż do Europy zaczynali od wykorzystania słabości polskiego aparatu państwowego – bo nie poszli wszak po wizę czeską ani portugalską – mogą chcieć dalej tak postępować. 

Polska dla nielegalnej imigracji stanowi raczej kraj tranzytowy. Nie wiemy jednak, jak wielu dostało się do nas fundamentalistów islamskich ani przedstawicieli międzynarodowych grup przestępczych. Skoro brakuje nam wiarygodnej liczby mieszkańców Warszawy (nie ma przecież obowiązku meldunkowego) ani nie wiemy, ilu autentycznych i przyjaznych nam uchodźców wojennych z Ukrainy pozostało w Polsce, bo dysponujemy tylko wiadomościami o przekroczeniach granicy wschodniej a nie dalszym kierunku ich przemieszczania się – tym bardziej brak nadziei na pozyskanie danych bardziej wrażliwych. A to one stanowią przesłankę do wyrokowania o naszym bezpieczeństwie.

Fot: Portal gov.pl
Wiarygodne dane mówią o 350-400 tys beneficjentów afery wizowej. Pełna stawka za transport przez Polskę do Ameryki wypłacana spryciarzom z indyjskiej firmy przez ich rodaków sięgać miała nawet 40 tys dolarów ale niewielu korzystało z takiego full service a kierunków było więcej, w tym afrykański (poza Nigerią również Kenia. gdzie placówka polska obsługiwała też petentów z sąsiedniej Ugandy) i arabski. 
 
Niedawno Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport o działaniach instytucji rządowych w trakcie pandemii, dokumentujący żerowanie przez nieuczciwych dostawców i pośredników na tragedii ale też zarazem słabości państwa. Wysokie fale pandemii jednak już minęły, chociaż za wcześnie na lekkomyślne odtrąbienie zwycięstwa nad zdradliwym wirusem z chińskiego Wuhan. Fala nielegalnej imigracji, spowodowana niską jakością i przekupnością służb konsularnych, rozlała się po Polsce i Europie. Czas, żebyśmy poznali skalę zagrożenia, bo bez tej wiedzy nie da się podjąć sensownych środków zaradczych. 

 

Dyplomaci na procencie u handlarzy żywym towarem

W międzywojennych powieściach brukowych handlarz żywym towarem zawsze okazywał się najgorszym spośród licznych tam bohaterów negatywnych. Pozostawał poza kategoriami złodziejskiej nawet ale jednak etyki czy romantyzmu, przypisywanego “buntownikom bez powodu”, szlachetnym w ramach własnego specyficznie pojmowanego kodeksu gangsterom czy dżentelmenom-włamywaczom, spośród których zasłynął najbardziej niezapomniany Szpicbródka: jeszcze w filmie sprzed 50 lat kupujący teatr, po to, żeby zrobić podkop i dostać się do skarbca położonego po sąsiedzku banku. Podobnych ludzkich cech pozbawieni pozostawali bohaterowie – czarne charaktery powieścideł typu “W szponach handlarzy kobiet”, czasem czytanych głośno jako lektura retro na antenie “Lata z radiem” jedynki. Teraz w roli handlarza żywym towarem – nazwijmy rzecz po imieniu – wystąpili nieuczciwi urzędnicy demokratycznego państwa, za nic mający jego zasady, patriotyzm, rację stanu i zwykła ludzką przyzwoitość. Mowa o tych, co lewe wizy wydawali, ich zwierzchnikach, którzy na to zezwolili i wszystkich, przymykających oko na ten proceder.
 
Sankcje karne okażą się nieodzowne, ale nie wyczerpują sprawy. Nie one są teraz najważniejsze. Najpierw musi powstać wiarygodna mapa zagrożeń. Opinia publiczna musi wiedzieć, czego się może spodziewać. Beneficjenci korupcji wizowej w polskich konsulatach nie rozpłynęli się przecież bez śladu. 
 
Pretensje, co oczywiste, mieć należy do władzy. Prestiż Polski w Trzecim Świecie, ocalony nawet w czasach PRL (budowaliśmy tam przecież cukrownie i szpitale a mnóstwo śniadych i czarnych studentów zdobywało wiedzę na polskich uniwerkach i akademiach medycznych) – został boleśnie nadwątlony. Ambasada – o czym wie każde dziecko – to przedstawicielstwo zagraniczne państwa. A nigdzie nie szanuje się łapówkarzy, nawet tam, gdzie jak w arabskich dyktaturach “bakszysz” stał się podskórnie usankcjonowaną instytucją życia publicznego. Zrozumiałe pretensje mogą też do Polski mieć sojusznicy, amerykańscy, kanadyjscy czy zachodnioeuropejscy, gdy dowiadują się, że budując mur na granicy z Białorusią zarazem otworzyliśmy drzwi do wolnego świata tym, którzy drogę do niego świadomie zaczęli od wręczenia łapówki. Tylko tyle i aż tyle. 

 

Chcieliście afer? No to macie… Gałczyński by dodał: skumbrie w tomacie

Cień innej pretensji skierować wypada w stronę opozycji. Gromkie pokrzykiwania o kolejnych aferach, bo jakiś radykalnie narodowy instytut dostał dotację czy ultrakatolicka fundacja na siedzibę willę, którą da się później sprzedać – przytępiły wrażliwość opinii publicznej na to, czego teraz się dowiadujemy. Na igranie z bezpieczeństwem nas wszystkich poprzez wpuszczenie do wspólnego domu nieproszonych gości, o których wiemy, że nie przybywają w dobrych zamiarach. Nie wręcza się przecież na początek łapówki po to, żeby później uczciwie pracować i dorabiać się przykładnie, czyż nie tak? Dziwne, że po doświadczeniach trwającej już ponad półtora roku wojny na Ukrainie i jeszcze dłuższego naporu protegowanych białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenki na polską granicę wschodnią powtarzać trzeba prawdy tak oczywiste. 
Fot: Pixabay

Władza stawiała mur ochronny przed współczesnym barbarzyńcami. A oni – jak się okazało – już tu są. Nie mam na myśli wyłącznie nielegalnych imigrantów. Z ujawnionego publicznie poziomu demoralizacji decydentów naszych służb dyplomatycznych cieszą się z pewnością: wymieniony już Łukaszenka i Władimir Putin. Piąta kolumna okazała się skuteczną bronią w prowadzonej przez obu satrapów wojnie hybrydowej: przeciw niezależnej i dumnej Polsce, przyjmującej rekordową liczbę ukraińskich uchodźców oraz całemu wolnemu światu. Wnioski z tego faktu wyciągnąć musimy sami, tu w kraju. Nie uczynią tego za nas sojusznicy ani eurokraci.

Mieliśmy wstawać z kolan. Właśnie daliśmy się na nie rzucić

Zamiast wstawać z kolan, co zapowiadała z chwilą przejęcia władzy dyplomacja pisowska, właśnie na nie padliśmy. Zgotowane Polakom upokorzenie trzeba jak najszybciej przekształcić w wiarygodną mapę zagrożeń i zbudować logistykę, władną im przeciwdziałać. Pozostaje mieć nadzieję, że samoloty z egzotycznych kierunków przestaną przywozić do nas zwolenników łatwego socjalu, co zapłacili urzędnikom wkupne warte tyle, co ich pensja – a zaczną transportować do kraju odwoływanych za ten proceder biurokratów, w czasach PRL przezywanych niekiedy “dyplomatołkami”. Najlepiej w kajdankach. Bez nacisku społecznego jednak się to nie dokona. Cała nadzieja w tym, że wybory blisko. A w ostatnim miesiącu kampanii, w który właśnie wkroczyliśmy, nawet bezduszna z pozoru władza objawia niespodziewaną wrażliwość. Jeśli oczywiście chce władzą pozostać.
 
Jedna kwestia wydaje się niezbędna do powszechnego zrozumienia: to nie jest sprawa Piotra Wawrzyka czy jego 25-letniego feralnego doradcy- przydupasa (czy każdy pisowski minister musi, niczym Antoni Macierewicz, znaleźć swojego Misiewicza?). Podobnie jak problem granicy na Podlasiu nie sprowadza się do artystycznej uczciwości reżyser Agnieszki Holland ani jej polemik z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro. Afera wizowa stanowi wyzwanie dla nas wszystkich. Wszyscy jesteśmy w niej poszkodowanymi.
 
Centralne Biuro Antykorupcyjne rozpracowywało sprawę bezpodstawnego wydawania wiz w zamian za korzyści majątkowe od lipca 2022 r. Zarzuty i areszty dowodzą, że funkcjonariusze się nie obijali. Pozostaje konieczność odpowiedzi na pytanie, czy ktoś wstrzymywał i torpedował ich prace… A hasło “murem za polskim mundurem” pojmować trzeba również w ten sposób, że nie pozwolimy sobie strzelać w plecy.
 
Groźna wersja, jaką podzielił się ze mną nieoficjalnie były wieloletni parlamentarzysta, doskonale znający obóz obecnie rządzący, zakłada, że służby specjalne – lub ich część – podjęły operację zarabiania pieniędzy na procedurach wizowych, aby stworzyć dla siebie dodatkowy nieformalny fundusz. Tłumaczyłoby to nikły efekt działań CBA. Nie wolno niczego przedwcześnie przesądzać, ale każdy, kto próbuje aferę rozwikłać, musi zweryfikować również tę hipotezę. Nawet jej prawdziwość nie zdejmie odpowiedzialności z urzędników, którzy w wolnym i demokratycznym państwie nie mogą stać się marionetkami, wykonującymi polecenia wydawane zza kotary. I to przez osoby nieuprawnione bądź łamiące procedury.   .     
  
Przywołany wcześniej w śródtytule wiersz Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, pochodzący z ponurego raczej roku 1936 r, kiedy to – o czym była już mowa – wojna hiszpańska zaczęła pochód faszyzmu w Europie, kończy się pamiętnymi słowami: “chcieliście Polski, no to ją macie”. I to one rymują się z tytułem o skumbriach.
Wbrew pozorom, jest to stwierdzenie na wskroś optymistyczne. Nikt z nas nie zdejmie rozwiązania tego problemu. Nikt za nas tej sprawy nie załatwi. Chociaż to właśnie w Polsce ma siedzibę jedna, jedyna wyspecjalizowana agencja unijna – zajmujący się ochroną granic Frontex. Jej pięknie oznakowane i luksusowe terenowe toyoty land cruisery niekiedy widujemy na polskich ulicach i szosach. Niech sobie jeżdżą dalej. Polskich urzędników za uczciwość, przejrzystość i bezstronność ich decyzji rozliczamy jednak sami.   
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Śmigłowce, papierowy tygrys i szczerzenie zębów

Władza, raczej bezradna wobec codziennych prostych spraw obywateli, zapewnia wobec narastającego zagrożenia, że jesteśmy silni, zwarci, gotowi. Co ciekawe, tromtadracja ta łączy zwalczających się nawzajem premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudę. Wzbudza obawy, wynikające nie tylko ze smutnych analogii historycznych.Czytaj więcej ..

Panika aż Trzaska

Postrzeganie Trzaskowskiego przez resztę kraju przez pryzmat awarii Czajki czy potiomkinowskich inwestycji w Warszawie wydaje się czymś naturalnym, bo zabrakło przez siedem lat rządów tego prezydenta w stolicy projektów naprawdę wizjonerskich i potrzebnych mieszkańcom, a nie tylko atrakcyjnych jak kładka dla turystów wpadających do Warszawy na jeden weekend.Czytaj

Kruche sojusze i linia Wisły

Wstrzymanie przez Donalda Trumpa pomocy dla Ukrainy dało się przewidzieć. Polska płaci dziś krańcowym niepokojem za zaniechania kolejnych ekip nią rządzących. Zarówno naiwny proamerykanizm Prawa i Sprawiedliwości jak opcja niemiecka Koalicji Obywatelskiej nie okazują się przydatne do odnowienia systemu bezpieczeństwa.Czytaj więcej ..

Żegnamy Wojciecha Gawkowskiego (1966-2025)

Miał niepowtarzalny styl zarówno w sądowej sali, gdy występował w adwokackiej todze, reprezentując m.in. Tomasza Sakiewicza na długo przed obecną dekadą, ale też w polityce, w której kariery sam wprawdzie nie zrobił, ale jako szef młodzieży w KPN utorował drogę mnóstwu znakomitych inicjatyw. Czytaj więcej ..

Trzecia siła nie ma szczęścia

To ich wynik w wyborach temu przesądził o tym, kto sprawuje władzę w Polsce. Ale w następnym Sejmie może ich zabraknąć. Podobnie jak w drugiej turze wyborów prezydenckich Szymona Hołowni był rewelacją. Do niedawna najbardziej obiecujący polityk w Polsce ciągnie na dno własną formację.Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments