Telewizja to poważna sprawa

Śmieszni są politycy PiS, zwołujący topniejące w oczach resztki zwolenników na demonstracje w obronie wolnych mediów, skoro to oni przed ośmiu laty zawłaszczyli TVP, Polskie Radio i Polską Agencję Prasową, zapoczątkowując kryzys, który właśnie osiąga swoje apogeum. Zabawnie brzmi również rzucane przez halabardników koalicji 15 października hasło naprawy TVP i innych środków masowego przekazu, skoro ich idole dopiero co wprowadzili tam likwidatora. Burleska i wodewil. Tyle, że prowadzą nieuchronnie do sytuacji w której, jak rzecz określał zmarły niedawno wielki pisarz Milan Kundera “nikt nie będzie się śmiał”.
 
Telewizja Polska to jednak poważna sprawa. Niezależnie od harców polityków. Zaspokaja potrzeby informacyjne i kulturalne, stanowi element infrastruktury kryzysowej (gdy słyszymy wybuchy za oknem, zaraz chwytamy za pilota, w oby nie płonnej nadziei, że dowiemy się, co się dzieje). Dla średniej wielkości państwa w Europie telewizja publiczna okazuje się niezbędna do właściwego funkcjonowania podobnie jak teatr narodowy, filharmonia i opera. Nikt nie zamierza likwidować łódzkiej szkoły filmowej, gdzie kształcili się Andrzej Wajda i Kazimierz Kutz za karę za to, że w ostatnim czasie miały tam miejsce przypadki molestowania seksualnego. Tymczasem za nieprawości Jacka Kurskiego i jego następców: domorosłego filozofa Mateusza Matyszkowicza oraz znanego ze stosowania przemocy wobec najbliższej mu kobiety i gorsząco wysokich, bo niewspółmiernych do umiejętności zarobków Michała Adamczyka, tytułowanego już nie prezesem nawet, lecz “prezesikiem” tylko familiarnie – zapłacić ma polski widz. Dla 30 procent z nas TVP pozostaje jedyną dostępną stacją.

Dla niejednej osoby nie mogącej wyjść z domu, jedynym niekiedy źródłem nie tylko informacji ale rozrywki i radości. I ten widz ma prawo dowiedzieć się również z ekranu o podobnie bulwersujących jak adamczykowe prezesikowe honoraria (1,5 mln złotych rocznie) kominach płacowych, wyciąganych niegdyś z TVP przez propagandystów obecnie rządzącej tam ekipy, pokroju Tomasza Lisa, rodzimej odmiany lalki Barbie. A także o sposobie płacenia podatków i przestrzegania przepisów drogowych przez Piotra Kraśkę, gwiazdora konkurencyjnej TVN.

Do tego właśnie TVP służyć powinna, żeby rzetelnie potrzeby informacyjne zaspokoić.
 
A przez dziesięciolecia służyła nie tylko politykom, co ważne – okres niewolniczego od nich uzależnienia (spikerzy w mundurach wojskowych w stanie wojennym oraz przekazy dnia PiS na antenie w ostatnich ośmiu latach) stanowi mniejszą część jej 72-letniej już historii. 

 

To nie fabryka śrub ani gwoździ

Rządzący niejeden raz w czasach PRL jeszcze zgrzytali zębami, oglądając na ekranie żarty z nich samych w “Kabarecie Starszych Panów” i “Kabareciku Olgi Lipińskiej” albo programy ekonomiczne, rzeczowe ponad ideologicznym dogmatem jak słynne “Listy o gospodarce” Andrzeja Bobera. W zakłopotanie wprawiała decydentów od przekształceń własnościowych Elżbieta Jaworowicz. W nowej Polsce pojawili się szefowie informacji gwarantujący rzetelność przekazu jak Karol Małcużyński czy Jacek Bochenek. Zaś Jarosław Grzelak czy Piotr Sławiński zawiedli nie telewidzów, lecz polityków, co ich na funkcje powołali, gdy po ich objęciu postawili na bezstronność i wysokie standardy profesjonalne. Każdy sensowny kierownik, chociaż dziennikarze się zmieniali, zyskiwał wsparcie i zrozumienie ze strony dbających o jakość artystów sztuki telewizyjnej: operatorów obrazu i dźwięku, realizatorów i montażystów, cieszących się zasłużoną renomą w świecie. Świadczy o tym fakt, że ci co liczyć umieją lepiej niż układacze kolejnych budżetów TVP – decydenci zachodnich stacji telewizyjnych zwykli na kolejne wybory posyłać do Polski samego tylko dziennikarza, z dyspozycją, żeby ekipę zdjęciową producent wynajął mu na miejscu, rekrutując ją z pracujących po godzinach kadr Telewizji Polskiej. Trudno o bardziej przekonujący dowód uznania w świecie, gdzie rządzą dwie kategorie: pieniądz i oglądalność. Ale też nikt w nim nie kwestionuje swobody przekazu podobnie jak samej jego potrzeby. TVP to nie fabryka śrub ani gwoździ.   
 
TVP pod presją polityków znajdowała się zawsze, zdawaliśmy sobie z tego sprawę, ale stawką nie było jednak dalsze jej istnienie. Sprzeciwialiśmy się ograniczeniom i próbom budowania przez polityków alternatywnych kanałów przekazu. Pamiętam, jak wkrótce po przejściu z publicystyki “Gazety Wyborczej” przygotowałem na antenę Wiadomości materiał o stworzonym już w Belwederze przez otoczenie Lecha Wałęsy studiu telewizyjnym oraz podobnych planach niesławnej pamięci wicemarszałka Sejmu Andrzeja Kerna: chodziło o to, by do dzienników dostarczać gotowe materiały oficjalne, mające zastąpić tematy reporterskie. Gdy inni telewizyjni decydenci sarkali, mimowolnie deklarując się wedle formuły znanej z tytułu poematu Jewgenija Jewtuszenki z czasów pierestrojki jako “Żeby-z-tego-czego-nie-bylcy” – o emisji materiału zdecydował osobiście Karol Małcużyński. Przedtem upewniwszy się, że znajdą się w nim głosy wszystkich stron sporu.
– No tak, teraz po materiale Łukasza Wiadomości zlikwidują, będzie Panorama w obu programach – zażartował po obejrzeniu całości jeden z kolegów w newsroomie programu. Nadawana w dwójce Panorama uchodziła wówczas za “belwederską”, dowcipkowano, że każde jej wydanie zaczyna się tak samo: “Panorama, Marcin Zimoch, dziś prezydent Lech Wałęsa…”. 
Jednak nawet w żartach nikt nie brał wtedy pod uwagę likwidacji całej TVP. Ściślej; była nawet nazwa Państwowa Jednostka Organizacyjna Radio i Telewizja w Likwidacji oraz pieczątki tej treści. Wszyscy jednak wiedzieli, że chodzi wyłącznie o uproszczenie procedur podziału molocha Radiokomitetu, a zarówno telewizja jak radio nadawać będą nadal.   
 
Teraz rzecz ma się inaczej. Decyzję już podjęto.

Jeśli nie skończy się na wymianie propagandystów starej władzy na halabardników nowej – co zapewne opinia publiczna po nieprawościach poprzedników skłonna będzie uznać za wilcze prawo obecnej koalicji – zgruzowanie TVP trwale obciąży sumienia liderów koalicji 15 października. 

I za to również zostaną rozliczeni w kolejnych wyborach, w których objawiona tamtego dnia “milcząca większość” zwrócić się może przeciwko nim. Polacy bowiem nie po to wystawali w kolejkach do urn, żeby im zlikwidowano telewizję państwową.   
 
Za całkowitą likwidacją telewizji publicznej opowiada się zaledwie co dziewiąty z nas. Za tym, żeby dalej działała, ale po zmianach personalnych – aż 44 proc. Polaków. Przeciw zmianom tylko 28,5 proc, jak zmierzył ośrodek United Surveys [1]. W rzadko której kwestii zdanie podzielonej w ocenie wielu spraw polskiej opinii publicznej okazuje się równie jednoznaczne.
 
Po co nam TVP, skoro jest TVN i Polsat, można z głupia frant zapytać. Druga z tych stacji, dzieło Zygmunta Solorza, w minimalny sposób zajmuje się życiem publicznym. Nie pretenduje nawet do zastąpienia TVP w którejkolwiek z jej ról. Stara się raczej towarzyszyć życiu codziennemu Polaków i zgarniać reklamy, żeby wyjść na swoje. Taka stacja okazuje się w oczywisty sposób potrzebna. Nie każdego pasjonuje polityka. Zresztą Solorz dotrzymał słowa, bo podobny format obiecywał, kiedy przed trzydziestu laty ubiegał się o pierwszą ogólnopolską koncesję telewizyjną dla stacji prywatnej. Z tej przyczyny też ją dostał.
 
Jeśli zaś o TVN chodzi, to transmitowanie przez jedną z jej anten przejazdu autobusu z ministrami Donalda Tuska przez Warszawę pokazało, że za daremne uznać można nadzieje na jakąkolwiek obiektywizację jej przekazu. Koalicja Obywatelska jeszcze w kampanii zaciągnęła u TVN dług wdzięczności i jedna z wersji objaśniania obecnej zajadłości premiera i ministrów wobec TVP łączy ją ze spłacaniem tych zobowiązań. Można śmiać się z “wesołego autobusu” zwycięzców pokazywanego na żywo w tej stacji, albo oburzać się na ubiegłoroczny atak na dobrą pamięć o Janie Pawle II oparty wyłącznie na dokumentacji sfabrykowanej przez dawną komunistyczną służbę bezpieczeństwa. Z oczywistych jednak względów zastąpienie TVP przez TVN to czarny scenariusz nie tyle dla mediów w Polsce co ich odbiorców. Grozy jego nie osłabia skala nieprawości, jakie przez osiem ostatnich lat za rządów PiS działy się na Woronicza i przy Placu Powstańców Warszawy, gdzie mieszczą się dzienniki.  

 

Czas kameleonów, nie ideowców   

Bez wątpienia po ekranie za czasów pisowskiej dominacji szwendały nam się postaci karykaturalne: jak stały komentator i były sekretarz KC PZPR Marek Król, lubujący się objaśnianiu nam putinowskiej agresji na Ukrainę, jakby liczył na to, że widzowie zapomnieli, komu jego dawna partia służyła. I że to jej zwierzchniczka w międzynarodowym ruchu komunistycznym, radziecka partia-matka KPZR wyhodowała Władimira Putina. Showmanem w TVP pozostawał też za rządów PiS Jacek Łęski, dawniej rzecznik szemranego rosyjskojęzycznego konsorcjum biznesowego z Donbasu, wykupującego polskie fabryki, po czym masowo zwalniającego robotników. Na ich tle całkiem sympatycznie prezentowała się nawet kolejna gwiazdeczka, była kandydatka Leszka Millera na prezydenta kraju – Magdalena Ogórek. Jednak solą pisowskich przekazów stały się potrafiące wcześniej dogadać się z każdą telewizyjną władzą w tym postkomunistyczną, za której czasów, jeśli rzecz ująć potocznie, krzywdy nie miały: Danuta Holecka, wieloletnia kierowniczka Polonii a później publicystyki Magdalena Tadeusiak czy autorka dokumentu “Pucz” Ewa Świecińska. Bo TVP Kurskiego była stacją kameleonów nie ideowców. Zaś robione z zębem programy, jak “Kastę” Miłosza Kłeczka o nieuczciwych sędziach czy “Reset” Michała Rachonia o zagranicznych uwikłaniach środowiska Koalicji Obywatelskiej – telewizyjni decydenci pozdejmowali, zanim jeszcze minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz polecenia premiera Donalda Tuska przeprowadził swój zajazd na TVP. To były decyzje PiS a nie następców.  

    

Warto bronić wspólnej własności a nie konta Adamczyka

Bronić więc warto ale TVP jako instytucji publicznej, wspólnej własności Polaków, niezbędnej też – w sytuacji zagrożenia wschodniej granicy i wciąż nie wygaszonej ostatecznie pandemii – do normalnego funkcjonowania państwa. Ale nie pisowskich posad i honorariów, urągających nie tylko poczuciu przyzwoitości, które politycy stale wystawiają na próbę, ale również zdrowemu rozsądkowi. Wiadomo, że PiS ma problem ze skrzykiwaniem swoich na demonstrację planowaną na 11 stycznia przed Sejmem. Posłowie słyszą bowiem nawet od wypróbowanych działaczy, że chętnie pojechaliby do Warszawy ale pokrzyczeć przeciw Donaldowi Tuskowi a nie bronić gwiazdorów TVP.

Nieskory z pewnością do wspierania pisowskiej wersji wydarzeń dziennikarz “Die Welt” Thomas Schmid z pełnym krytycyzmem odnosi się do działań rządzącej koalicji wobec TVP: – Łatwiej jest niszczyć niż naprawiać. Wydarzenia w Polsce wyraźnie to pokazują – niedwuznacznie mityguje i zawstydza sojuszników z partii Tuska [2].

Z kolei zaplecze medialne rządzącej koalicji, wspierając zajazd Sienkiewicza na TVP uzasadniany jej zdominowaniem przez kłamstwo za pisowskich rządów, samo pospolitych łgarstw się dopuszcza. Jak Agnieszka Kublik, która w “Gazecie Wyborczej” utrzymuje, że “(..) prezesem TVP pozostaje Tomasz Sygut. Większe znaczenie ma jednak fakt, że został on także likwidatorem” [3]. To akurat oczywista nieprawda. Funkcję likwidatora TVP objął bowiem wcale nie Sygut, lecz Daniel Gorgosz z firmy konsultingowej DMG, były dyrektor i to kolejno na dwóch posadach: ds. zarządzania zasobami ludzkimi oraz administracyjny w telewizji publicznej z lat 2010-16.
 
Inny fragment artykułu Kublik okazuje się jednak prawdziwy i istotny, a przy tym podparty autorytetem cytowanej przez nią prawniczki Katarzyny Bilewskiej z kancelarii BLSK Legal: “Likwidator TVP może więc przeprowadzić zmiany organizacyjne, choć jego celem powinno być zakończenie interesów bieżących spółki, ściągnięcie wierzytelności, wypełnienie zobowiązań i upłynnienie majątku spółki” [4]. Gorzko więc zawieść się mogą wszyscy, co przebierają nogami, licząc na trwałe posady w TVP. Podobnie jak już rozczarowali się działacze PiS, gotowi jechać do stolicy, by demonstrować przeciw Tuskowi, ale nie w obronie przemocowca Adamczyka. 
 
Znów przypomnieć wypada wynik wyborów z 15 października, które odbyły się przy rekordowej frekwencji 74 proc, dającej powód do dumy, ale też przesądzającej o oddaleniu zarzutów o jakiekolwiek fałszerstwa, bo prawo wielkich liczb skutecznie podobne obawy wyklucza. 
 
Ponad jedna trzecia Polaków zagłosowała na ugrupowania inne niż Prawo i Sprawiedliwość oraz Koalicja Obywatelska. Oznacza to, że stawką w walce obu gigantów nie może stawać się dobro publiczne, jakim pozostaje nawet najbardziej upokarzana przez propagandystów TVP. 
 
Mniej istotne, czy większe dla niej zagrożenie stanowi obłudnie jej broniący PiS czy podobnie nieszczerze opowiadająca o odpartyjnieniu – przez likwidatora, co urąga zdrowemu rozsądkowi – nowa koalicja rządząca. 
 
Polacy mają prawo do telewizji publicznej, na którą się przez lata ze swojej pracy składali. Do informacji i rozrywki, jaką za sobą niesie, również do jej roli jako segmentu infrastruktury krytycznej w chwili zagrożenia, wciąż wcale nie iluzorycznego.       
 
[1] sondaż United Surveys z 3-5 listopada 2023
[2] “Die Welt” z 30 grudnia 2023 
[3] Agnieszka Kublik. Odpartyjnianie przez likwidację. “Gazeta Wyborcza” z 29 grudnia 2023 
[4] ibidem
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Wspólny 11 Listopada

Tak ni z tego, ni z owego była Polska od pierwszego – tak sam Józef Piłsudski na zjeździe Legionistów w Kaliszu już po przewrocie majowym miał się wyrazić o okolicznościach odbudowy państwa w 1918 r. Czytaj więcej ..

Piramida demokracji

Jeden bunt przy urnach dopiero co nastąpił. Obywatele w ostatnim głosowaniu zawstydzili polityków, powtarzających przedtem, że życie publiczne przeciętnego Polaka nie pasjonuje. Zaprzeczyły temu długie wieczorne kolejki do urn wyborczych.Czytaj więcej ..

Jedziemy na Euro

Po wyeliminowaniu Walii rzutami karnymi w barażowym meczu na wyjeździe – polscy piłkarze pojadą na Mistrzostwa Europy. Nie ma sensu narzekanie, że awans zdobyli w ostatnim momencie albo nie w takim stylu jak trzeba. Kto nie umie cieszyć się z sukcesów, kolejnych już nie odniesie.Czytaj więcej ..

Między nami a Walijczykami

Ustrzegliśmy się podobnie niemiłej niespodzianki, jaką w grupie eliminacyjnej stała się porażka z Mołdawią. Piłkarze Michała Probierza zgodnie z planem i rankingami pokonali Estonię 5:1 i o awans do finałów Euro zagrają w Cardiff z Walią. To symboliczne dla nas miejsce i przeciwnik.Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments