“Umierający obywatel”

- polska refleksja po lekturze książki Hansona

Czytelnicy mojej publicystyki z pewnością zauważyli, że od wielu miesięcy podkreślam w tekstach, że “ojczyzna to zbiorowy interes” parafrazując tu wieszcza. To określenie przyświeca moim przemyśleniom na temat współczesnej Polski choć nie moja to parafraza – jej autorem jest bowiem redaktor tygodnika doRzeczy Rafał Ziemkiewicz.

Jestem po lekturze książki wyjątkowej, wręcz rewolucyjnej. To książka Victora Davisa Hansona “Umierający obywatel“. Wybór tej pozycji był nieprzypadkowy bo choć Hanson napisał kilka innych poczytnych książek jak “Przypadek Trumpa“, “Mit dobrej wojny” czy “Ojciec nas wszystkich“, w przypadku “Umierającego obywatela” autor mówi o Ameryce ale jego refleksje można z łatwością przenieść w polską rzeczywistość. A refleksje to złowieszcze, które polskiego intelektualistę skłonić do myślenia winny.

Książkę przeczytałem w orginale ale nakładem Warsaw Enterprise Institute Tomasza Wróblewskiego dwa miesiące temu ukazała się także polska jej wersja pod tytułem “Śmierć Obywatela”. Mam poważne zastrzeżenia do tej translacji tytułu – “The Dying Citizen” to nie “Death of a Citizen”, to na pewno nie “Śmierć Obywatela” – warto by WEN wydając tak ważną książkę potraktował poważnie jej tłumaczenie.

Hanson w swojej najnowszej książce mówi o kryzysie wspólnoty, upadku prestiżu obywatela, dostępności taniego kredytu i jego zgubnych skutkach, plemiennych w istocie wojen w świecie Zachodu, deprecjacji konstytucji i jej omijania, demokratach toczących wojny tożsamości czy obecności tzw. deep state który stara się utrzymywać wspólnotę, bez którego wysiłku państwo przestaje istnieć. Brzmi znajomo? Z pewnością, bo w Polsce instytucji odpornych na polaryzację polityczną coraz mniej a te na szczeblu państwa są kluczowe.

Zagłębilem się w fascynującą narrację „Umierającego obywatela” Victora Davisa Hansona która rzuca światło na potencjalny rozpad amerykańskiej demokracji nie bez przyczyny. Autor skrupulatnie omawia wpływ globalizmu, niekontrolowanej imigracji oraz narastającego trendu plemiennictwa i polityki tożsamości, sugerując, że czynniki te łącznie podważają tradycyjną koncepcję obywatelstwa. Jego konkluzje muszą zainteresować polskiego intelektualistę i zmuszają do głębokiej refleksji tu w Polsce

Hanson to wybitny akademik który jest pracownikiem naukowym w Instytucie Hoovera na Uniwersytecie Stanforda oraz emerytowanym profesorem filologii klasycznej na Uniwersytecie Stanowym Kalifornii we Fresno. Jego wiedza w zakresie komentarza politycznego i analizy historycznej  jest ugruntowana, a na jego koncie znajduje się ponad dwadzieścia opublikowanych prac, w tym głośna praca o której wspominałem, „The Case for Trump” [red. Przypadek Trumpa].

List Trumpa do von der Layen.

Hanson to także wybitny amerykański klasyk, historyk wojskowości i komentator polityczny, znany ze swoich wszechstronnych analiz współczesnych problemów przez perspektywę doświadczeń historycznych. Jest autorem licznych wpływowych prac na temat starożytnej sztuki wojennej, historii wojskowości i współczesnych wydarzeń politycznych. Hanson stał się wybitnym intelektualistą, który łączy naukę akademicką z dyskursem publicznym, wnosząc znaczący wkład w dyskusję na temat obywatelstwa, demokracji i zachowania cywilizacji zachodniej.

Umierający obywatel” to lektura obowiązkowa dla tych, którzy popierają ideologie konserwatywne i poszukują nowych argumentów, aby zrozumieć dynamikę kształtującą amerykańskie społeczeństwo. Ale nie tylko amerykańskie bo czytelnika zachęcam gorąco do poszukiwania polskich analogii.

Hanson to akademik wspierający Trumpa. Jego odpowiednikiem w kraju jest z pewnością prof. Andrzej Nowak z UJ. Analogia łatwo zauważalna, ale nieprzypadkowa. Obaj są ekspertami w dziedzinie. Książka o której mówię jest w Ameryce ważna dla wielbicieli Donalda Trumpa i jego administracji, ale winna być ważna dla polskiego intelektualisty, nieżalenie od tego czy popiera on Nawrockiego czy Trzaskowskiego. Na pewno zaś jest ważna dla każdego, kto interesuje się polityką i bieżącymi wydarzeniami.

Trafne spostrzeżenia Hansona na temat zagrożeń, przed którymi stoi instytucja obywatelstwa i jego wpływu na przyszłość Stanów Zjednoczonych łatwo znajdą swoją analogie dla zagrożeń z którymi mierzy się dziś Polska. 

Autor stawia kilka kluczowych też i to one są najlepszym drogowskazem do recenzji jego pracy. Książka ma siedem rozdziałów i to o nich opowiadamy poniżej.

 

          I/. Obywatelstwo w niebezpieczeństwie czyli utrata fundamentów i rozpad demokracji

W rozdziale mówiącym o kryzysie obywatelstwa Hanson zauważa, że podczas gdy nasze społeczeństwo pędzi na oślep w pogoni za postępem, “coś fundamentalnego zostaje w tyle“. Politycy jak i wszelkiej maści lobbyści zabierają głos mówiąc o potrzebie postępu w różnych aspektach życia – równości rasowej, zrównoważonym rozwoju środowiska, opiece zdrowotnej czy ochronie klimatu.  Autor mówi jednak, że pośród tego zgiełku łatwo stracić z oczu fundament wszystkich tych aspiracji: samą demokrację.

W pogoni za tym, co postępowe, najprawdziwsza forma postępu – zdrowa, funkcjonująca demokracja – może stawić czoła największym zagrożeniom. I choć termin „postępowy” jest uznawany za cnotliwy standard, ruchy i idee promowane pod jego parasolem mogą dzierżyć miecz obosieczny, zagrażający samym zasadom, których rzekomo bronią.

Dążąc do zrozumienia prądów zmieniających amerykański krajobraz polityczny i społeczny, autor rozważa odpowiedzi na trzy kluczowe pytania. Po pierwsze, dlaczego promotorzy idei coraz głośniej domagają się reformy Konstytucji, czczonego kamienia węgielnego amerykańskiej demokracji? Po drugie, jaki jest prawdziwy zasięg i wpływ „państwa głębokiego”? I wreszcie, w jaki sposób globalizacja wywiera presję na integralność i spójność społeczeństw zachodnich? O wszystkich aspektach tak stawianych pytań mówimy poniżej.

Przenosząc zasadność stawianych przez Hansena pytań warto spojrzeń w ich kontekście na zagrożenie obywatelstwa i jego paradygmatu w Polsce. Polacy w odróżnieniu od Amerykanów mówią częściej o konstytucji 3 Maja a nie jej teraźniejszej wersji. To pierszy symptom kryzysu w którym ustawa zasadnicza nie stanowi już fundamentu funkcjonowania państwa a staje się narzędziem w walce politycznej. 

Żałosne zdjęcie Lecha Walesy w koszulce z napisem “Konstytucja” staje się źródłem żałosnych żartów na temat byłego prezydenta a nie należnej refleksji jaką w rzeczywistości odgrywa dla nas rolę. Victor Hanson poświęca dużo uwagi zasięgom i wpływu “państwa głębokiego” w Stanach Zjednoczonych, tymczasem w Polsce zrozumienie tego terminu jest raczej niewielkie a często opaczne.

Podążając za tymi pytaniami, Hansen pokazuje złożoność naszego współczesnego klimatu politycznego, zgłębiając niuanse tego, co oznacza prawdziwy postęp – ochronę i pielęgnowanie wartości demokratycznych, które pozwalają społeczeństwu prosperować. Czy jednak działania podejmowane w imię postępu rzeczywiście służą obywatelom i cementowaniu podstaw demokracji?

 

          II/. Zniszczenie klasy średniej oznacza katastrofę dla demokracji.

Korzenie zachodniej demokracji sięgają oczywiście starożytnej Grecji gdzie społeczeństwo było podzielone na trzy grupy ekonomiczne: bardzo bogatych, bardzo biednych i ludzi ze średniej warstwy społecznej. Filozofowie tamtych czasów uważali, że tylko klasa średnia była godna zaufania w kwestii przestrzegania demokratycznych idei równości prawnej, praw własności i sprawiedliwej reprezentacji politycznej. Natomiast bogaci byli zazwyczaj bezczynni i skupiali się wyłącznie na gromadzeniu bogactwa dla siebie. Z drugiej strony, bardzo biedni byli tak głodni, że łatwo dawali się manipulować politycznym fanatykom.

Pojawia się zatem pytanie, dlaczego filozofowie polityczni starożytnej Grecji uważali klasę średnią za godną zaufania? Hanson w swej książce “The Dying Citizen” odpowiada na to pytanie. Otóż po pierwsze, niełatwo było nimi manipulować; byli zazwyczaj samowystarczalnymi właścicielami ziemskimi, którzy produkowali oliwki i wino w obfitości, a zatem dysponowali zasobami wedle własnego uznania. Uwolnieni od codziennej harówki, mieli więcej czasu na myślenie polityczne. W przeciwieństwie do bogaczy, klasa średnia nie mogła sobie pozwolić na bezczynność. Zamiast tego, właściciele ziemscy zaczęli ulepszać otaczające ich systemy prawne i polityczne, aby móc przekazać ciężko wywalczoną ziemię swoim dzieciom. Zasadniczo klasa średnia była jedyną grupą, która łączyła ciężką pracę, niezależne myślenie i zainteresowanie stabilnością polityczną.Współczesna klasa średnia Zachodu nadal zachowuje te cenne cechy.

Hanson twierdzi, że Stany Zjednoczone są świadkami zaniku klasy średniej i odrodzenia się klasy, która ma więcej wspólnego ze średniowiecznym chłopstwem Europy. Są to zubożali Amerykanie, którzy nie posiadają własnych domów, którym zawsze brakuje jednej wypłaty, by popaść w nędzę i którzy są wykorzystywani finansowo przez bogaczy. Ci współcześni amerykańscy chłopi stanowią obecnie około 46 procent populacji.

W Kanadzie, upadek klasy średniej jest jeszcze bardziej widoczny. Kilka dni temu CBC [red: Canadian Broadcasting Corporation] oznajmiło, że z 38-milionowej populacji Kanadyjczyków, aż 2 miliony korzystają regularnie z instytucji “food bank” [red: bank żywności], czy instytucji harytatywnej rozdającej za darmo żywność dla ubogich. Aż 20% korzystających z tej pomocy to ludzie pracujący, posiadający stalą pracę którym brakuje na chleb.

Ten upadek klasy średniej pozostawia nas z wyraźną dychotomią między bogatymi a biednymi. W Polsce, zadłużenie Polaków rośnie w niezwykłym tempie a instytucja “chwilówek” ma się w bardzo dobrej formie. To problem nas wszystkich, ponieważ społeczeństwo bez klasy średniej nie sprzyja funkcjonującej demokracji.

Przypomnijmy sobie miejsce narodzin zachodniej demokracji – brukowane ulice i marmurowe gmachy starożytnej Grecji. Architektami naszego politycznego dziedzictwa nie byli po prostu intelektualiści czy zamożni, ale raczej często pomijana klasa średnia. W tym tkwi kluczowa lekcja dla naszego współczesnego społeczeństwa: kondycja demokracji jest nierozerwalnie związana z dobrobytem klasy średniej.

Społeczeństwo starożytnej Grecji stanowiło trójnóg pozycji ekonomicznej – dobrobyt bogatych, walkę biednych i nieustanną odporność klasy średniej. Filozofowie tamtej epoki darzyli klasę średnią wielkim szacunkiem, powierzając jej ochronę kluczowych zasad demokracji – równości wobec prawa, ochrony praw własności i bezstronnej reprezentacji politycznej. To klasa średnia – często roztropni właściciele ziemscy, pławiący się w obfitości oliwek i wina w śródziemnomorskim słońcu – osiągnęła idealną równowagę. Łączyła komfort wystarczających zasobów z trudem sensownej pracy, zapewniając sobie wystarczająco dużo wolnego czasu, by angażować się w sprawy państwowe.

Fot: Anne O'Sulivan (Pexels)

 Klasa średnia była ucieleśnieniem ducha demokratycznego: pracowita, racjonalna i zaangażowana w życie społeczeństwa, aby zapewnić przetrwanie jej dziedzictwa dla pokoleń.

Hanson przenosi czytelnika do współczesnej Ameryki, gdzie echa ateńskiej klasy średniej słabną. Alarmujące dowody wskazują na erozję tej krytycznej grupy demograficznej, ustępując miejsca niepokojącemu odrodzeniu się „nowego chłopstwa” – ogromnej grupy obywateli balansującej na krawędzi finansowej rozpaczy. Prawie połowa populacji amerykańskiej żyje obecnie bez nieruchomości i ochronnego bufora oszczędności, oblężona przez ekonomiczne wieże bogaczy.

Dobitnym przykładem tej przepaści jest według Hansona serce Doliny Krzemowej, gdzie na bogatym kampusie Uniwersytetu Stanforda stoją luksusowe samochody należące do zamożnych studentów. Jednak zaledwie kilka kroków dalej, zobaczyć możemy morze przyczep kempingowych, w których mieszkają niezliczone rzesze ludzi, portretując tym samym kontrastujący obraz ubóstwa.

Przesłanie jest jasne: naród, który pozwala swojej klasie średniej zanikać, wystawia na ryzyko swoją demokratyczną duszę. W miarę pogłębiania się podziałów między bogaczami a ekonomicznie zagrożonymi, stajemy przed palącym pytaniem: czy demokracja może naprawdę rozkwitnąć bez strefy środka, w której kiedyś się zakorzeniła?

Z polskiej rzeczywistości przychodzi na myśl instytucjonalne w swojej naturze nękanie klasy średniej przez Izbę Skarbową. Kilka tygodni temu, Izba Skarbową doniosła, że ilość niezapowiedzianych, często nielegalnych kontroli polskiego średniego i małego biznesu wzrosła trzykrotnie w ciągu ostatnich dwóch lat. Zamykanie kont, nękanie kontrolami najważniejszej w istocie według Hansona części społeczeństwa, tej najbardziej przedsiębiorczej jest w naszym kraju zjawiskim nagminnym. Efektem ubocznym tych działań jest nie tylko demoralizacja społeczeństwa ale także utrata zaufania obywateli do państwa. Demoralizacja katastrofalna w skutkach bo jej efektem jest zanik utożsamiania się klasy średniej z interesami państwa a to najskuteczniejsza droga do osłabiania państwa.

 

          III/. Amerykańskie poczucie tożsamości zbiorowej jest obecnie zagrożone.

Ameryka podobnie jak Kanada zawsze była krajem imigrantów. W XIX wieku rzesze ludzi napływały do tego ogromnego, słabo zaludnionego kraju. Przybywali w poszukiwaniu większej wolności i możliwości niż te, które mieli w domu.

Historia Stanów Zjednoczonych to mozaika różnorodnych barw i faktur, z których każda to opowieść imigranta o nadziei i nowych początkach. W XIX wieku rozległe terytorium tego kraju stało się ostoją wolności, przyciągając poszukiwaczy z całego świata – z Europy, Ameryki Łacińskiej i Azji. Ich marzenia były tak różnorodne, jak pochodzenie, jednak łączyło ich wspólne pragnienie wolności i dobrobytu.

Hanson mówi o historycznie zróżnicowanej mozaice Ameryki stawiając przy okazji fundamentalne pytanie: jak tak wiele kultur i środowisk połączyło się w jedną spójną tożsamość narodową?

W prostocie słów Deklaracji Niepodległości Stanów Zjednoczonych i Konstytucji USA kryje się odpowiedź – skoro wszyscy ludzie zostali stworzeni równymi, to ta równość stała się nicią spajającą wielu w jedno. Pomimo symfonii różnych języków, wyznań i tradycji, imigranci do Ameryki zostali zaproszeni do swojego grona z obietnicą równego traktowania w ramach wspólnej tożsamości.

Pamiętajmy jednak, że od nowych Amerykanów żądano akceptacji pewnych kompromisów jako ceny za nowo zdobyte obywatelstwo. Język angielski miał stać się językiem ich serc i domów, a w ciągu jednego lub dwóch pokoleń stare zwyczaje miały ustąpić miejsca nowym amerykańskim rytuałom. Rozważając problemy nielegalnej emigracji z jaką mierzy się dziś Europa nie sposób nie zadać pytania, jak to możliwe, że politycy na kontynencie, w szczególności niemieccy, nie skorzystali tu z doświadczeń amerykańskich? Hanson nie zadaje tego pytania ale jest ono dziś jak najbardziej aktualne po obu stronach polskiej granicy?

Uzasadnieniem podejścia Amerykanów był pragmatyzm. Ojcowie założyciele Stanów Zjednoczonych aż za dobrze znali europejską historię wewnętrznych konfliktów – gdzie zróżnicowane lojalności narodowe, religijne i etniczne często prowadziły do rozlewu krwi. Starali się zapobiegać takim podziałom, budując wspólną płaszczyznę wśród obywateli, wspólną tożsamość kulturową, która scementowałaby współistnienie wielu jako jednego narodu.

Gdy niemal 40 lat temu przyjechałem do Kanady, polityka emigracyjna tego kraju była niezwykle spójna i konsekwentna. Przyjmowano tych, którzy zdolni byli oferować Kanadzie jakąś kontrybucję, czy to wykształcenie czy kapitał. W samym tylko 2022 Kanada przyjęła aż milion emigrantów a w Toronto pojawiły się getta, namioty na ulicach i niespotykana dotąd przestępczość. Kraj nie mógł poradzić sobie z taką ilością legalnie przyjętow tu emigrantów. Marzenia kanclerz Merkel o zróżnicowanej kulturowosci jako narzędziu wzrostu ekonomicznego i ubogaceniu państwa są dziś kluczowym problemem tego ekonomicznie słabnącego państwa.

Ameryka doświadcza dziś tych samych problemów. Słynna koncepcja obywatelstwa amerykańskiego napotyka na ogromne wyzwania. Uproszczony kanał legalnej imigracji został przyćmiony przez mętne wody powodzi nielegalnej imigracji. W latach od 1986 roku liczba nielegalnych rezydentów wzrosła z pięciu milionów do prawie dwudziestu milionów.

Ten napływ stanowi poważne wyzwanie dla amerykańskiego etosu. Zamiast przyswajać wartości, język i zwyczaje, które zdefiniowały amerykańskiego ducha, wielu z tych mieszkańców pozostaje w zawieszeniu nielegalności lub szuka schronienia w niejasnym stanie rezydencji, gdzie imperatyw integracji i pełnego przyjęcia obywatelstwa maleje.

Sednem dzisiejszej kwestii jest wedlugo Victora Hansena, autora książki “Umierający Obywatel” to, czy Ameryka zdoła utrzymać swoje cenne poczucie jedności w obliczu nowej dynamiki, która wystawia na próbę zasady wspólnej tożsamości i równego zaangażowania w tkankę życia narodu. Czy zrozumienie problemu ma miejsce także w polskiej rzeczywistości? 

Za czasów rządów PiS granice były szczelne a polityka emigracyjna państwa klarowna. – Nielegalnych emigrantów nie przyjmiemy – przesłanie było czytelne. Wystarczyło zaledwie kilka miesięcy rządów Koalicji D. Tuska by w kraju ofiarami nielegalnej emigracji byli żołnierze na granicy jak i niewinne ofiary na polskich ulicach.

O zagrożeniu tożsamości zbiorowej Polaków nie może być mowy ale pytanie postawione przez Hansona jak zapobiec takiemu zagrożeniu jest w naszym kraju całkiem zasadne pomimo znaczącego wzrostu świadomości gangreny którą jest z pewnością niekontrolowana nielegalna emigracja do naszego kraju.

 

          IV/. “Państwo głębokie” ma wpływ na amerykańskie życie polityczne.

Diagnoza stawiana w książce przez Hansona jest bezdyskusyjna: “Niewidzialna ręka” ma głęboki wpływa na rządy amerykańskie. Z omawianej pozycji i wcześniej przeczytanych przeze mnie książek Hansona wynika, że autor nie jest przeciwnikiem “głębokiego państwa“. Nie jest też szczególnym przeciwnikiem silnego państwa.

Istnieje przekonanie, że w demokratycznym kraju,  takim jak Stany Zjednoczone czy innych krajach Zachodu, a dziś także w Polsce, że to obywatele decydują, kto sprawuje władzę polityczną. W końcu to wyborcy wybierają swoich przedstawicieli, a to oni ostatecznie kontrolują aparat państwa. Tej tezy nie da się jednak obronić a stwierdzenie że wyborcy przy urnach decydują  o wszystkim to nie do końca prawda.

W tym sensie nie zgadzam się z tezami mojego redakcyjnego kolegi Łukasza Perzyny który świętuje demokrację w oparciu o frekwencje wyborcze (“Wartość naszego głosu“). W rzeczywistości, zarówno w Stanach Zjednoczonych jak i w Polsce jest wielu ludzi, którzy mają ogromną władzę polityczną – a mimo to nigdy nie zostali wybrani. Mówimy o “deep state” [red: państwie głębokim] i jego wpływie na polityczna rzeczywistość.

W tradycji Stanów Zjednoczonych, kraju utożsamianego z demokracją co podkreśla Hanson powszechne jest przekonanie, że to obywatele dzierżą stery władzy politycznej. Każdy głos to cegła w fundamencie rządów, umożliwiająca urzeczywistnienie suwerennej woli ludu poprzez wybranych przedstawicieli. Jednak pod publicznym teatrem polityki kryje się mniej widoczna, lecz potężna siła: głębokie państwo. I nie są to szepty czy teorie spiskowe – obecność głębokiego państwa jest jawna, z widocznymi mackami i autor książki mówi to otwarcie. Dla Hansona, w Stanach Zjednoczonych to amalgamat agencji wywiadowczych, instytucji wojskowych, wysokich rangą urzędników państwowych, naukowców z renomowanych uniwersytetów, wpływowych postaci w mediach i potentatów finansowych z Wall Street.

Władza państwa głębokiego jest wszechobecna i przenikliwa. Kształtuje ona programy nauczania prestiżowych instytucji edukacyjnych i ustala agendy w czołowych gazetach. Co więcej, sprawuje władzę za pośrednictwem potężnej grupy niewybieralnych urzędników – biurokratów, którzy sprawują kontrolę nad społeczeństwem, dyktując przepisy określające, co jednostki i firmy mogą, a czego nie mogą robić.

W polskiej rzeczywistości “głębokie państwo” ma nieco inny charakter. Jest zlepkiem zarówno instytucji państwa jak i (a może przede wszystkim) służb specjalnych, wywiadowczych i kontrwywiadowczych, zarówno wojskowych jak i cywilnych. Służby te odgrywają według mnie najważniejszą rolę w Polsce i nie są to bynajmniej tylko służby polskie, to także służby obce, przede wszystkim niemieckie, rosyjskie, izraelskie czy amerykańskie, ale dziś także ukraińskie.

10 grudnia 2022 - Victor Davis Hanson mianowany pierwszym profesorem wizytującym im. Gilesa O'Malleya w Szkole Polityki Publicznej.

Prawdziwym brakiem w książce Hansona nie niedocenienie tego właśnie elementu, w ocenie roli jaką służby specjalne odgrywają w amerykańskim “deep state”. Gdy w 1987 roku otrzymałem ofertę współpracy z polskim kontrwywiadem wojskowym będąc podchorążym w kompanii karnej miałem okazję przekonać się o istnieniu niezwykle sprawnego aparatów i środków dostępnych tej formacji. Afera FOZZ czy kulisy stworzenia TVN pokazały, że nie myliłem się w swoich ocenach w sprawczosci tego aparatu. Hanson w swoich rozważaniach zaniedbuje ten element. Podaje za to inny, dotyczący działania amerykańskiego Urzędu Skarbowego.

W latach 2010–2013 IRS [red: Internal Revenue Service], amerykański Urząd Skarbowy prowadził ukierunkowane kontrolę organizacji non-profit ubiegających się o zwolnienia podatkowe. Co ciekawe, uwaga skupiła się na grupach używających w swoich opisach takich określeń jak „patrioci”, „partia herbaciana” [red: Tea Party] czy „konstytucja”. To wybiórcze podejście utrudniało życie wielu organizacjom ideologicznie przeciwstawiającym się prezydentowi Barackowi Obamie, ograniczając ich możliwości finansowe, szczególnie podczas kluczowej kampanii prezydenckiej w 2012 roku.

Kiedy skandal w końcu ujrzał światło dzienne, IRS przeprosił. Jednak odpowiedzialność wydawała się nieuchwytna – nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Co niepokojące, wydaje się to być jedynie symptomem narastającego problemu. W 2019 roku rozległa sieć 450 agencji federalnych, w których zatrudnionych było około 2,7 miliona niewybieralnych urzędników, dysponowała możliwością egzekwowania oszałamiającej liczby 175 000 stron przepisów federalnych – z których żadne nie zostało bezpośrednio zatwierdzone przez wyborców.

Ta nieskrępowana ekspansja władzy biurokratycznej obnaża rzeczywistość, w której na amerykańskiej scenie politycznej działają siły daleko wykraczające poza to, co głosuje się w wyborach. Są to niewybrani w wyborach zarządcy polityki i wpływów, kształtujący kurs narodu w sposób niewidoczny i często bezsporny, żywe ogniwa władzy, mające cichy, lecz niezaprzeczalny wpływ na rządzenie w kraju wolności. Podobna sytuacja ma dziś także miejsce w Polsce. Lobbystyczny w istocie rząd Koalicji kształtuje kurs naszego państwa w sposób niewidoczny ale całkiem klarowny. Zaniechanie w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy kluczowych dla rozwoju ekonomicznego kraju inwestycji jest tylko gorą lodową spustoszeń czynionych dziś przez rząd Koalicji

 

          V/. Tribalizm to wąski i niebezpieczny sposób organizacji społeczeństwa.

Do jakiego plemienia należysz? Zapytuje w książce “The Dying Citizen” Victor Hanson. Jeszcze kilka lat temu większość Amerykanów odpowiedziałaby, że należą tylko do jednego plemienia: Stanów Zjednoczonych. Jednak obecnie społeczeństwo amerykańskie rozpada się na różne plemiona, podzielone ze względu na pochodzenie etniczne, religijne i rasowe. – Przyjrzymy się historii plemienności w USA i zbadamy, dlaczego powrót Stanów Zjednoczonych do niej jest tak niepokojący – oferuje Hanson.

Zacznijmy od tego, co historia mówi nam o plemienności. Zanim pojawiły się państwa narodowe, istniały różne plemiona, które rywalizowały i walczyły ze sobą. W istocie, przez większość historii ludzkości plemienność była normą; twoje plemię składało się z ludzi, którzy wyglądali jak ty, mówili jak ty i mieszkali w pobliżu. Każdy inny był wrogiem.

Był czas, gdy odpowiedź na pytanie o przynależność plemienną dla większości Amerykanów byłaby jasna i jednoznaczna – Stany Zjednoczone. Jednakże, ten gobelin narodowy kruszy się, ponieważ społeczeństwo coraz bardziej dzieli się na frakcje oparte na pochodzeniu etnicznym, religii i rasie. W Polsce także na przynależności do jednego z dwóch kluczowych obozów politycznych. Zbadanie ponurej przeszłości plemienności ujawnia, dlaczego ten powrót do starych wzorców w Ameryce ale także w Polsce powinien być alarmujący.

Historia uczy nas, że na długo przed pojawieniem się koncepcji państwa narodowego ludzkość była zorganizowana w plemiona – grupy powiązane wspólnym wyglądem, językiem i bliskością. Ta archaiczna forma struktury społecznej charakteryzowała się ciągłymi konfliktami i rywalizacją. Plemienność była synonimem wąskiej definicji przynależności, uznającej tylko tych, którzy odzwierciedlali własne odbicie. W istocie była to komora echa tego, co znane, przedstawiająca wszystkich innych jako wrogów.

Według Hansena, jedną z najbardziej zgubnych cech społeczeństw plemiennych było porzucenie merytokracji. W merytokracji kluczowe są umiejętności, wiedza i osiągnięcia, a nie pochodzenie czy inne cechy osobiste. Merytokracja stanowi przeciwieństwo władzy budowanej na bazie rodziny (nepotyzm), klasy (arystokracja) czy narodowości (nacjonalizm). Przywództwo i sukces niekoniecznie wynikały z umiejętności czy wiedzy, ale raczej z przynależności plemiennej. System ten nie tylko zahamował rozwój indywidualnego i zbiorowego potencjału; zasiał ziarno niezgody, przemocy i najciemniejszych, ludobójczych impulsów.

W tym sensie, poparcie amerykańskiego Południa dla plemiennictwa opartego na rasie doprowadziło do uchwalenia praw Jima Crowa; podział etniczny w Niemczech doprowadził do okrucieństw Holokaustu; a czystki etniczne na Bałkanach wymierzone były w ludność muzułmańską. Każdy z tych przypadków ilustruje katastrofalne konsekwencje podporządkowania się tożsamościom plemiennym.

To co według Hansona najbardziej alarmujące to fakt, że współczesna Ameryka na nowo ujawnia narastające cienie plemienności. Postępowcy, historycznie orędownicy integracji i równości, paradoksalnie przewodzą odrodzeniu świadomości rasowej i etnicznej. Uderzającym symbolem tej zmiany jest poparcie Berniego Sandersa dla rasowo odizolowanych przestrzeni mieszkalnych na kampusach, co stanowi jaskrawy kontrast z jego wcześniejszym stanowiskiem przeciwko segregacji. Co więcej, Hanson twierdzi, że nacisk Uniwersytetu Chicagowskiego, aby kandydaci na wydział anglistyki zobowiązali się do studiowania autorów czarnoskórych, sugeruje zinstytucjonalizowane preferencje oparte na kategoryzacji rasowej. Te przypadki ujawniają trend, w którym, jak się wydaje, odcień skóry ponownie staje się czynnikiem decydującym o możliwościach i inkluzji.

W kapturze Brampton - Zapomniane miasto Kanady. Fot: YouTube.com

Jesteśmy świadkami potencjalnego zwrotu w sferze kluczowej. Granice, które kiedyś były zatarte, zostają na nowo wytyczone, ponieważ widmo plemienności ponownie pojawia się w sferze edukacyjnej i kulturalnej. Z podobnym problemem zaczyna borykać się także Kanada. Torontonskie przedmieścia w Brampton, zdominowane przez Hindusów zaczynają być obszarem działalności mafijnych w których płacenie haraczu za prowadzony biznes staje się coraz bardziej powszechne zaś miasto Vancouver na zachodnim wybrzeżu Kanady zdominowane jest w 90% przez Azjatów. 

Hanson stawia tezę, że coraz pilniejszą staje się potrzeba zastanowienia się nad tym, co tak naprawdę oznacza postęp, aby kroki podejmowane w kierunku zjednoczenia narodu nie zostały zniweczone przez odradzający się instynkt plemienny.

Przez analogie, w Polsce obserwujemy problem promocji “Kaszubow” jako “Naszych chłopców” a język śląski staje się przedmiotem politycznej debaty. We wrocławiu ulice zmieniają nazwy na niemieckie a urząd pocztowy w Gdańsku nazywa się dzisiaj “Postamt”. Spostrzeżenia Hansona w odniesieniu do amerykańskiej plemiennosci zaczynają mieć charakter uniwersalny.

 

          VI/. Konstytucja atakowana przez “postępowców”.

Konstytucja Stanów Zjednoczonych służyła Amerykanom przez ponad dwa stulecia. Jednak dziś coraz więcej osób chce, aby została podarta na kawałki. – Jeśli im się to uda, będzie to katastrofa dla demokracji i dla przeciętnego obywatela – twierdzi w książce “The Dying Citizen” Victor Hansen.

Przypomnijmy intencje twórców amerykańskiej Konstytucji, kiedy ją tworzyli. Intencje te były znacznie węższe, niż można by przypuszczać. Głównym celem Konstytucji było zagwarantowanie wolności osobistej i swobód obywatela amerykańskiego, a także ochrona jego własności. Nie miała ona na celu promowania wartości egalitarnych, takich jak większa równość między Amerykanami.

Przez ponad 200 lat Konstytucja Stanów Zjednoczonych była filarem amerykańskiej demokracji, prowadząc naród przez zmieniające się trendy. Jednak w dzisiejszym klimacie politycznym coraz głośniej słychać głosy opowiadające się za odejściem od tego historycznego dokumentu. To apel, który, jeśli zostanie wysłuchany, może zniszczyć demokratyczną tkankę i prawa obywateli. Przede wszystkim klasy średniej o której mówiliśmy już wcześniej.

Spór z Konstytucją wynika z nieporozumienia – a może raczej niezgodności – z pierwotnymi intencjami ojców założycieli. Dokument został stworzony z myślą o zagwarantowaniu wolności osobistej, wolności i ochrony własności. Nie miał on na celu promowania egalitaryzmu ani zapewnienia równości w dostępie do dóbr.

Niektórzy współcześni myśliciele i aktywiści polityczni twierdzą, że Konstytucja stanowi barierę dla postępu w zakresie równości. Argumentują, że ogranicza ona możliwość podejmowania przez rząd niezbędnych działań w kwestiach współczesnych, takich jak zmiany klimatu, imigracja i redystrybucja bogactwa, sugerując, że prawdziwy postęp można osiągnąć jedynie poprzez osłabienie autorytetu Konstytucji i rozszerzenie uprawnień prezydenta.

Jednak pod powierzchnią tej antykonstytucyjnej postawy kryje się bardziej radykalny i kontrowersyjny cel. Dla tych postępowych założycieli tożsamość dawno zmarłych białych mężczyzn niweczy ich znaczenie dla dzisiejszego wielokulturowego i wielowymiarowego społeczeństwa. Wyobrażają sobie sejsmiczną zmianę – od narodu zbudowanego na równości szans do kraju skoncentrowanego na egzekwowaniu równości rezultatów.

Napędzaniem tego impulsu jest często polityka urazy. W kraju, gdzie amerykański sen pozwala „zwykłemu Kowalskiemu” szybko wspinać się po drabinie sukcesu, widok triumfów innych może być gorzką pigułką do przełknięcia dla tych, którzy nie osiągną tak wysokiego poziomu. Zamiast przyznać, że sukces może wynikać z połączenia talentu, ciężkiej pracy i ambicji, łatwiej jest obarczać struktury społeczne winą za osobiste niedociągnięcia.

To jest sedno argumentu ruchu postępowego na rzecz większej równości rezultatów: niezdolność do zaakceptowania faktu, że dysproporcje mogą nadal istnieć w świecie równych szans. W ten sposób Konstytucja Stanów Zjednoczonych staje się według Hansona obiektem ich frustracji, symbolem starszej Ameryki, którą pragną przekształcić w wizję opartą na socjalistycznych zasadach i rezultatach, z potencjalnymi konsekwencjami dla demokracji, która od dawna opiera się próbie czasu.

O walorach polskiej konstytucji, tworzonej za czasów prezydenta Kwaśniewskiego, aparatczyka partyjnego z czasów PRL trudno mówić w superlatywach. Ale to nadal ustawa zasadnicza oświadczająca że podstawą funkcjonowania państwa jest rodzina, dwie płcie i odpowiedzialność rodziców za wychowywanie ich dzieci. W tym sensie zakusy Minister Równości Kotuli w rządzie Koalicji D. Tuska, próbujące podłożyć bombę pod fundament państwa odbierana musi by w podobnym do rozważań Hansona kontekście a programy edukacyjne min. Nowackiej z okrajaniem programów, redukcją historii, etc., są oczywistym elementem sabotowania państwa.

 

          VII/. Globalization is hurting America.

Czy można być obywatelem świata i jednocześnie obywatelem swojego kraju? – pyta Hanson w swojej rewolucyjnej w moim mniemaniu książki. Przyjrzymy się za Hansonem współczesnej globalizacji i jej wpływowi na Stany Zjednoczone. Zacznijmy od zbadania fundamentalnego pytania: co mamy na myśli, mówiąc o globalizacji?

Globalizacja ma miejsce, gdy narody zaczynają postrzegać siebie jako część wspólnoty światowej. W rezultacie przywódcy zaczynają stawiać interesy tej wspólnoty ponad interesy swoich własnych narodów – lub przynajmniej zaczynają traktować je na równi. Przykładów polskich aż nadto. W tekście “Kontrakt” opublikowanym 10 kwietnia ub. roku pisałem o polityku PSL Adamie Jarubasie, polityku ze Swietokrzyskiego, glosujacym za oddaniem pod kontrole Unii Europejskiej instytucji “Polskie Lasy”.

Globalizacja. Fot: YT.
“W Europarlamencie swój głos za oddaniem polskich lasów w ręce biurokratów, czytaj korporacji europejskich, oddał niejaki Adam Jarubas, członek PSL, wchodzący w skład Grupy Europejskiej Partii Ludowej. Adam Sebastian Jarubas, urodzony 17 grudnia 1974 w Busku-Zdroju, od 2006 do 2018 marszałek województwa świętokrzyskiego, kandydat na urząd prezydenta RP w wyborach w 2015. Z Urzędu Marszałkowskiego w Kielcach, miał zaledwie kilkadziesiąt minut do Puszczy Jodłowej Stefana Żeromskiego, perły województwa, którą dziś tak chętnie oddaje we władanie korporacjom spod znaku Unii Europejskiej.”

Czy może być lepsza egzemplifikacja potwierdzając że Hanson nie myli się w swoich diagnozach a jego konkluzje mają charakter uniwersalny? 

Globalizacja wywarła głęboki wpływ na koncepcję suwerennego obywatelstwa, stwarzając zarówno szansę, jak i poważne wyzwania. Victor Davis Hanson analizuje, jak globalna polityka gospodarcza i imigracja coraz bardziej podważają suwerenność narodową, zmieniając krajobraz obywatelstwa w niepokojący sposób.

Jednym z kluczowych punktów, które porusza Hanson, jest wpływ globalnej polityki gospodarczej na gospodarki narodowe, a co za tym idzie, na suwerenność państw narodowych. Integracja gospodarek na globalnym rynku często prowadziła do priorytetyzacji interesów międzynarodowych nad narodowymi. Na przykład, korporacje międzynarodowe działają ponad granicami, nie wykazując przywiązania do żadnego konkretnego państwa, co prowadzi do decyzji gospodarczych, które stawiają zysk i efektywność ponad dobrobyt lokalnych obywateli. Utrata miejsc pracy w przemyśle w krajach rozwiniętych z powodu outsourcingu jest tego przykładem. Ta zmiana nie tylko zdziesiątkowała lokalny przemysł, ale także podważyła fundamenty ekonomiczne klasy średniej, jeszcze bardziej osłabiając więzi między obywatelami a ich narodem.

Imigracja to kolejny aspekt, w którym globalizacja podważa pojęcie suwerennego obywatelstwa. Chociaż imigracja może przynosić różnorodność kulturową i korzyści ekonomiczne,  niekontrolowana lub źle zarządzana polityka imigracyjna może nadwyrężyć zasoby i tkankę społeczną państw przyjmujących.

Hanson omawia, jak duży napływ imigrantów, zwłaszcza tych, którzy się nie asymilują, może prowadzić do rozpadu tożsamości i jedności narodowej. Wyzwaniem nie jest sama imigracja, ale równowaga niezbędna do utrzymania spójności społecznej, stabilności gospodarczej i integralności granic państwowych przy jednoczesnym przyjmowaniu przybyszów.

W kontekście polskim, niekontrolowana nielegalna emigracja podobnie jak masowa w swojej istocie migracja Ukraińców do Polski stanowią zagrożenie o którym mówi Hanson. W przypadku tej drugiej emigracji zagrożeniem dla Polski jest szczególnie działalność agenturalna tych co po wybuchu wojny na Ukrainie w sposób niekontrolowany przybywali do Polski, Ukraińcy ale także Rosjanie, Białorusini a także Azjaci. Emigracja jest w stanie wewnętrznie rozsadzić państwo a doświadczają tego dziś państwa znacznie od Polski bogatsze jak Wielka Brytania, Belgia, Francja czy Niemcy.

Hanson podkreśla rolę instytucji globalnych w ingerowaniu w krajowe procesy decyzyjne. Organizacje takie jak Organizacja Narodów Zjednoczonych, Unia Europejska i Światowa Organizacja Handlu często forsują polityki, które mogą być sprzeczne z indywidualnymi interesami narodowymi. W przypadku relacji Polski z Unią Europejską to nie zagrożenie, to stan faktyczny.

Chociaż powyższe instytucje dążą do rozwiązywania globalnych wyzwań i wspierania współpracy, ich wpływ może czasami podważać autonomię suwerennych państw. Na przykład międzynarodowe umowy handlowe często zawierają zapisy ograniczające możliwość ustalania przez państwa własnej polityki gospodarczej, podatkowej czy obronnej a nawet polityki edukacyjej czy zdrowotnej (jak w przypadku COVID-19) osłabiając w ten sposób wpływ na rzeczywistość lokalnych władz.

Konsekwencje stawiania globalizmu ponad interesami narodowymi są wielorakie. Hanson argumentuje, że takie priorytetyzowanie prowadzi do osłabienia zaangażowania obywatelskiego i dryfowania w kierunku bardziej zhomogenizowanej kultury globalnej, której brakuje głębi i spójności odrębnych tożsamości narodowych.

Kiedy obywatele czują, że ich głos jest nieznaczący, zdominowany przez obce instytucje czy ponadnarodowy kapitał ich poczucie sprawczości słabnie. To wyobcowanie może stworzyć żyzny grunt dla ruchów populistycznych a tego doświadczamy dziś w Polsce. Orędownicy interesów immigrantow, Holland, Ochojska i im podobni są w tym sensie sabotażystami państwa podobnymi do Kotuli czy Nowackiej.

Rozwiązując te problemy, Hanson wzywa do ponownego potwierdzenia narodowej suwerenności i ponownego przeanalizowania polityki globalistycznej. Opowiada się za zrównoważonym podejściem, które pozwala narodom angażować się w globalną gospodarkę i globalne problemy bez poświęcania ich unikalnej tożsamości i dobrobytu ich obywateli. Aby utrzymać zdrową demokrację, kluczowe jest wzmacnianie poczucia wspólnego celu narodowego i zapewnienie, że obywatele pozostaną w centrum sprawowania władzy. Wymaga to nie tylko przemyślenia polityki gospodarczej i imigracyjnej, ale także wzmocnienia edukacji obywatelskiej i uczestnictwa w życiu publicznym, aby wzmocnić więzi łączące obywateli z ich narodem i ze sobą nawzajem.

Taryfy Donalda Trumpa, prezydenta Stanów Zjednoczonych nałożone na wiele krajów świata w tym pośrednio na Polskę.

W przypadku Ameryki negatywne skutki globalizacji przybierają różne formy. Weźmy na przykład migrację amerykańskiej produkcji za granicę – ruch, który, choć być może korzystny w skali globalnej, często pozbawia amerykańskich pracowników praw i osłabia lokalne gospodarki. Podobnie, gdy zamożni amerykańscy liderzy biznesu inwestują w konkurujące supermocarstwa, takie jak Chiny, może to wzmocnić kraj-odbiorcę, ale jednocześnie podważa przewagę konkurencyjną i wartości kraju-inwestora. Stają się oni mniej skłonni do krytykowania polityki i ideologii sprzecznych z amerykańskimi zasadami w imię interesów finansowych za granicą. 

Co więcej, gdy organy międzynarodowe dążą do narzucenia USA przepisów dotyczących ochrony środowiska bez demokratycznego konsensusu, podważają fundamentalne struktury polityczne leżące u podstaw tego narodu.

Można argumentować, że te poświęcenia mogą być szlachetną ceną za globalną współpracę, pokój i postęp. Jednak blask obietnic globalizacji jest często powierzchowny, przecząc głęboko zakorzenionej trwałości unikalnych praw, kultur i tradycji narodowych. W obliczu kryzysów rozbieżne wartości poszczególnych krajów stają się wyraźnie widoczne.

Wybuch pandemii COVID-19 jest tego doskonałym przykładem. Reakcja chińskiego rządu, z oburzeniem na otwartość i brutalnym podejściem do obywateli, świadczyła o cichym przywiązaniu do wartości wyraźnie sprzecznych z amerykańską ideologią. Pomimo powiązań globalnej gospodarki, wspólnych interesów korporacyjnych i porozumień ekologicznych, kulturowy rdzeń każdego narodu pozostał niezmieniony, nietknięty homogenizującymi celami globalizacji.

Podsumowując wywody Hansena możemy powiedzieć, że globalizacja stanowi poważne zagrożenie dla suwerenności obywatelskiej, podważając ekonomiczne i społeczne fundamenty państw narodowych i osłabiając wpływ rządów narodowych. Analiza tych kwestii przez Hansona podkreśla potrzebę zachowania ostrożnej równowagi między korzystaniem z korzyści płynących z globalnej współzależności a zachowaniem autonomii i integralności poszczególnych narodów dla dobra ich obywateli.

 

VIII/. Demokracja na rozdrożu: Powrót do podstaw tożsamości i odpowiedzialności obywatelskiej

Wracając do podstaw tożsamości i odpowiedzialności obywatelskiej, Hanson zaprasza nas do analizy korzeni historyczne, które kształtowały koncepcję obywatelstwa na przestrzeni wieków. Hanson podkreśla wagę zrozumienia tego dziedzictwa, aby stawić czoła współczesnej erozji tożsamości obywatelskiej.

Cywilizacje klasyczne, zwłaszcza starożytnej Grecji i Rzymu, oferują ponadczasowe lekcje dotyczące utrzymania zdrowej republiki. Społeczeństwa te kultywowały silne poczucie obowiązku obywatelskiego wśród swoich obywateli i że klasyczne ideały nie postrzegały wolności osobistej jako celu samego w sobie. Zdrowie republiki zależało od aktywnego zaangażowania i moralnej integralności obywateli. Bez ich udziału i czujności, instytucje demokratyczne mogłyby szybko popaść w tyranię lub chaos.

Aby ożywić odpowiedzialność obywatelską Hanson proponuje kilka kluczowych strategii. Po pierwsze, należy podjąć skoordynowany wysiłek w celu edukacji obywateli w zakresie zasad i wartości, które stanowią fundament demokracji. Po drugie, Hanson opowiada się za pielęgnowaniem odnowionego poczucia wspólnoty i wspólnego celu. Wspólnoty o której tak często mówi dziś w kraju prof. Andrzej Nowak.

Do wewnętrznych podziałów w społeczeństwach dochodzi siła globalizacji, która po cichu oddała władzę w ręce nielicznych. Elitarni decydenci, realokując zasoby poza granice kraju, zagrażają stabilności i dobrobytowi siły roboczej. Proces niezwykle zaawansowany w Stanach Zjednoczonych którego skutki próbuje dziś odwrócić Donald Trump.

Hanson twierdzi, że fundamentalny filary demokratycznej tożsamości narodu są poddawane ogromnej presji – podwójna presja podziałów wewnętrznych i zewnętrznych sił ekonomicznych, kształtujących niepewną przyszłość Stanów Zjednoczonych ale wiemy przecież że nie tylko tego kraju.

 

          Konkluzje

W siódmym, ostatnim rozdziale książki Victor Hanson mówi, że aby przywrócić rolę obywatela w zdrowej demokracji, fundamentalna strategia obejmuje ożywienie zaangażowania obywateli w procesy demokratyczne. Wymaga to wielopłaszczyznowego podejścia, uwzględniającego zarówno strukturalny, jak i kulturowy wymiar uczestnictwa obywatelskiego.

Po pierwsze, należy podkreślić znaczenie edukacji i kompetencji obywatelskich. Dobrze poinformowane społeczeństwo jest fundamentem każdej silnej demokracji. Edukacja obywatelska powinna być włączona do programów nauczania od najmłodszych lat, ucząc młodych ludzi o ich prawach, obowiązkach i funkcjonowaniu instytucji demokratycznych. Poza szkołą, kompetencje obywatelskie można rozwijać poprzez programy społecznościowe, warsztaty i fora publiczne, które stałe angażują obywateli w naukę i dyskusję na temat ich rządów i spraw publicznych.

W realizacji celów kluczową rolę mogą odegrać nowoczesne technologie które oferują nowe możliwości zwiększania zaangażowania obywateli. Platformy cyfrowe mogą ułatwiać przejrzystość, umożliwiając obywatelom dostęp do informacji, śledzić procesy legislacyjne i komunikować się bezpośrednio ze swoimi przedstawicielami. Fora internetowe i media społecznościowe mogą również sprzyjać dyskusjom i mobilizować społeczności wokół kwestii publicznych, ale narzędzia te wymagają starannych mechanizmów moderacji i weryfikacji faktów, aby zapobiegać dezinformacji i manipulacji.

Inną kluczową strategią jest reforma procesu głosowania w celu zapewnienia jego dostępności, uczciwości i reprezentatywności. Może to obejmować takie środki, jak uproszczenie rejestracji wyborców, rozszerzenie możliwości głosowania wczesnego i korespondencyjnego oraz wdrożenie zabezpieczeń przed ograniczaniem praw wyborczych. Głosowanie powinno być wygodne i bezpieczne, zachęcając do wyższej frekwencji, zwłaszcza wśród grup marginalizowanych, które mogą napotykać bariery w głosowaniu.

Ponadto, uczestnictwo obywatelskie można wzmocnić poprzez aktywizację lokalnych struktur zarządzania. Samorządy lokalne są bliżej ludzi i mogą służyć jako poligon doświadczalny dla aktywnego obywatelstwa. Zachęcanie do zaangażowania się w rady miejskie, rady szkolne i organizacje społeczne umożliwia obywatelom wprowadzanie zmian w swoim najbliższym otoczeniu, tworząc bezpośredni związek między ich działaniami a namacalnymi rezultatami.

Przywrócenie roli obywatela wymaga również zmiany kulturowej w kierunku doceniania obywatelskiego obowiązku i odpowiedzialności. Kampanie publiczne mogą podkreślać znaczenie uczestnictwa obywateli i celebrować historię o znaczącym zaangażowaniu obywatelskim. Kultywowanie kultury, w której odpowiedzialność obywatelska jest szanowana i wspierana, może inspirować jednostki do aktywnego udziału w swoich społecznościach i szerszym społeczeństwie.

Wezwanie do działania dla obywateli jest kluczowe. Odzyskanie roli obywatela wymaga zaangażowania społecznego, w którym każda jednostka uznaje swój udział w procesie demokratycznym. Wymaga to od obywateli ponoszenia odpowiedzialności za siebie i swoich przedstawicieli, uczestniczenia w dyskursie publicznym i wkładu w dobro ogółu. Poprzez wspieranie środowiska, w którym obywatelstwo jest zarówno prawem, jak i obowiązkiem, można odrodzić tożsamość zaangażowanego i usamodzielnionego obywatela.

Podsumowując, przywrócenie roli obywatela w zdrowej demokracji to pilne i wielopłaszczyznowe przedsięwzięcie. Poprzez priorytetowe traktowanie edukacji i umiejętności obywatelskich, wykorzystywanie technologii, reformowanie procesów wyborczych, pobudzanie lokalnego zarządzania i pielęgnowanie kultury obowiązku obywatelskiego.

Hanson stawia wreszcie tezę, że pozycja obywatela w społeczeństwie demokratycznym może zostać odzyskana. Konieczne jest jednak, aby obywatele aktywnie uczestniczyli i potwierdzili swoją rolę w kształtowaniu swoich rządów i przyszłości, zapewniając odporność i witalność demokracji.

 

          Posłowie

Lektura książki Victora Hansona pozostawia pewien niedosyt o czym wcześniej wspomniałem a co warto podkreślić by zachować obiektywizm recenzji jego najnowszej pracy. To przede wszystkim praca niedokończona z uwagi na pominięcie wpływu służb specjalnych i międzynarodowego kapitału mającego dziś wszelkie znamiona oligarchicznego w swojej naturze.

Hanson w swojej pracy nie mówi nic na temat Davos, Grupy Bilderberg, syndykatów BlackRock czy Vanguard, nie mówi nic na temat “nowego porządku świata” czyli koncepcji w której państwa narodowe są reliktem przeszłości. Nie mówi też nic na temat śmiertelnego zagrożenia dla Ameryki jakim jest projekt polityczny BRICS. To alternatywa skupiająca połowę populacji świata a jej przyszłość jest w równej mierze zagadką jak i zagrożeniem dla trwałego jak dotąd porządku geopolitycznego świata.

Ten porządek ulega gwałtownej transformacji. Akademicy z dorobkiem nie praktykują polityki co widać w przypadku Hansona ale także wstrzemięźliwego w wyrażaniu poglądów, wspomnianego wcześniej prof. Andrzeja Nowaka z UJ w Krakowie. Ich dorobek naukowy mówi za nich a udawać czy udawadniac ci ludzie nie muszą niczego.

Czytelnik z pewnością rozumie moja fascynację Hansonem czy Nowakiem, ale pytanie o receptę na polskie zagrożenia pozostaje aktualne niezależnie od ich obecności w życiu publicznym. Jest tak dlatego, że ulubiony mój “internauta z dorobkiem” napisał ostatnio, że [red: nielegalni emigranci] 

To też są LUDZIE, którym należy się godne życie“. 

Fot: FB.

Wspomniany internauta ma z pewnością rację, zapomniał tylko dodać, by ów nielegalny emigrant robił to na własny rachunek i z własnej a nie cudzej pracy. 

Hanson, akademik z ogromnym dorobkiem naukowym nie pozostawia złudzeń: nielegalna emigracja z którą Ameryka (czy Polska) muszą się dziś zmierzyć jest śmiertelnym zagrożeniem dla “umierającego obywatela” świadomego swojej odpowiedzialności za własne państwo. 

To oznacza, że stwierdzenie “gdy umysł śpi budzą się demony” pozostaje dziś nadal aktualne. Skutki tych demonów odczuwamy wszyscy, karę zaś za niedocenienie problemu zapłacimy w nieodległej przyszłości. 

Na szczęcie instynkt samozachowawczy w odniesieniu do zagrożeń płynących z nielegalnej migracji cudzoziemców do Polski jest wśród Polaków tym razem całkiem dobrze obecny. Nielegalni Somalijczycy przybywający dziś tłumnie do Polski nie zastąpią nam państwa, nie sprawią że będziemy bezpieczniejsi. Po lekturze Hansona jest to równie oczywiste jak fakt, że “bojówki Bąkiewicza” na granicy to nie żadne bojówki. To grupy ludzi w pełni odpowiedzialni za dzisiejszą rzeczywistość.

W kraju z tysiącletnią historią znajdzie się Bąkiewicz który swoją misję utożsamia z silnym, nowoczesnym i dbającym o bezpieczeństwo obywateli państwem. Polscy intelektualiści, niezależnie od sympatii politycznych, mają tu swoją rolę do odegrania, szczególnie ci ze środowisk akademickich.

Hansona “The Dying Citizen” jest syntetyczną próbą diagnozowania problemu który dotyka dziś nas wszystkich, nie tylko Amerykanów za oceanem. Z problemem kryzysu obywatelstwa musimy zmierzyć się w kraju wszyscy, niezależnie od przynależności plemiennej czy politycznej jak mówi Hanson. “Ojczyzna to zbiorowy interes” – nie zapominajmy także o tym przesłaniu.

Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Email
Ta Kobra nie ukąsi

Polsce nie jest potrzebna kolejna partia . Myśl prawicowych elit, jeśli chcą wygrać wybory prezydenckie, winna się skupić na wspólnym wygraniu wyborów prezydenckich przez prawicę. Nie zaś na stworzeniu kolejnej partii kanapowej. Nie o podziały polityczne tu chodzi, raczej o interes Polski.Czytaj więcej ..

Symbolika i pragmatyzm – publicysta z ekstraklasy

Babcia źródłem mądrości? To banalne ale jakże polskie. W tym starciu Tusk ze swoją “nienormalnoscia Polski” jest na straconej pozycji – walec Ziemkiewicza toczy się wolno ale konsekwentnie a on sam niewiele robi sobie z niepowodzeń państwa wydając właśnie kolejną książkę – bo w szaleństwie Ziemkiewicza jest metoda.Czytaj

Lider w strefie zgniotu

Zmęczony, zestresowany, niewyspany, poddany presji z najwyższej półki. Nie, to nie tylko twarz Zełeńskiego, to twarz Ukrainy po trzech latach wojny której wizerunkiem jest dziś jej lider łajany w Białym Domu a potem bezczelnie wyproszony z niego przechodząc obok stołu z poczęstunkiem którego się nie doczekał. Czytaj więcej

Od Roosevelta do Trumpa – czyli bez kompleksów

Napoleon na białym koniu do nas nie przybędzie. Nie będzie nim ani Trump ani ktokolwiek inny. Potrzeba pracy organicznej w interesie państwa jest tu nadrzędna. Mamy też wystarczająco zdolne elity by pokierować tą pracą. Postrzegajmy nasze interesy bez kompleksów. Jesteśmy u siebie, w kraju z tysiącletnią tradycją.Czytaj więcej

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments