40 lecie Ruchu Wolność i Pokój

sukces jeszcze przed zmianą ustrojową

Ruch Wolność i Pokój okazał się pierwszą z formacji opozycyjnych w PRL, która zrealizowała swoje zamierzenia i to jeszcze zanim upadł komunizm. Żądaną przez powołany w 1985  r. WiP zmianę treści przysięgi wojskowej oraz służbę zastępczą wprowadzono  w trzy lata później. O tym, jak stało się to możliwe, debatowali przy rocznicowej okazji dawni uczestnicy Ruchu i historycy w trakcie konferencji zorganizowanej przez Mazowiecką Wspólnotę Samorządową, Stowarzyszenie Wolnego Słowa oraz Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych,  kierowany przez ministra Lecha Parella, dawnego działacza WiP z Trójmiasta.
 
– Nikt nie mógł przypuszczać czterdzieści lat temu, że tak się sprawy potoczą.  Ludzie ściągani wtedy przez milicję z ulic, pałowani i skazywani biorą udział w kształtowaniu teraźniejszości Polski – zachwycał się witający zebranych minister Parell. W gronie uczestników spotkania przeważali jednak dawni wipowcy nie pełniący wysokich funkcji państwowych, którzy przyjechali spotkać się po latach i wymienić poglądy. Symboliczny okazał się fakt, że dawni robotnicy zaangażowani w działalność WiP w latach 80. – Dariusz Zalewski z Bełchatowa i Mariusz Ambroziak z Ursusa – wystąpili na konferencji w rolach nie tylko świadków historii: Zalewski jako panelista z  doktoratem (w nowej Polsce został wykładowcą ekonomii), zaś Ambroziak jako przedsiębiorca, wiceprezes Mazowieckiej Wspólnoty Samorządowej i jeden z organizatorów spotkania. 

To dowód, jak ówcześni działacze robotniczy,  którzy przystali do rodzącego się w połowie lat 80. WiP nie tylko uczestniczyli w zmienianiu Polski, ale poprawili jakość własnego życia. 

Przy czym punkt wyjścia tej przemiany określił w debacie sam Ambroziak: mieszkało się najpierw w internacie zespołu szkół zawodowych imienia enerdowskiego komunisty Wilhelma Piecka przy Zakładach Mechanicznych Ursus, potem w hotelu robotniczym, wreszcie w wynajętych przez fabrykę dla pracowników kwaterach. I to wolność liczyła się najbardziej.

Z archiwum Stowarzyszeniu Wolność i Pokój. Fot: Stowarzyszenie Wolnego Słowa.
Przeważał w dyskusji pogląd, wprost sformułowany przez historycznego lidera Ruchu Wolność i Pokój Jacka Czaputowicza, że do sukcesu WiP przyczyniła się umiejętność pozyskiwania przez założycieli Ruchu – przeważnie studentów z pokolenia pierwszego NZS i młodych inteligentów – środowisk robotniczych. Wykorzystano fakt, że to właśnie absolwentów szkół zawodowych i techników dotykała dwuletnia zasadnicza służba wojskowa, bez porównania bardziej uciążliwa niż rok “podchorążówki” obowiązkowy dla kończących wyższe uczelnie. Chociaż to właśnie oni zaprotestowali w pierwszej kolejności – na początek nie przeciwko samej służbie lecz rocie przysięgi, zobowiązującej żołnierza “Ludowego Wojska Polskiego” do sojuszniczej wierności wobec  Armii Radzieckiej. A na fali ich obrony powstał WiP. 

 

   Nowe pokolenie opozycji

Jak opisują w “Solidarności w podziemiu” Jerzy Holzer i Krzysztof Leski: “Już jesienią 1984 stała się głośna sprawa Mirosława Zabłockiego z Wyszkowa, który po ukończeniu matematyki na Uniwersytecie Warszawskim został aresztowany za odmowę złożenia przysięgi wojskowej. Ostatecznie przysięgę złożył,  ale 18 grudnia za taką samą odmowę na 2,5 roku więzienia skazany został Marek Adamkiewicz ze Szczecina, także absolwent matematyki tamtejszej wyższej szkoły pedagogicznej” [1].
Z wystawy poświęconej Stowarzyszeniu Wolność i Pokój. Fot: Stowarzyszenie Wolnego Słowa.

Głodówka w jego obronie zaczęła się w kościele w podwarszawskiej Podkowie Leśnej 17 marca 1985 r. Trwała tydzień. Poparcie Regionalnej Komisji Wykonawczej działającej w podziemiu mazowieckiej Solidarności nie miało już wielkiego znaczenia. Rodził się bowiem nowy opozycyjny ruch społeczny. Formatem działania nawiązywał do popularności Partii Zielonych w Republice Federalnej Niemiec (wtedy po raz pierwszy ekologowie weszli do Bundestagu) ale również zachodnioeuropejskich ruchów pokojowych przeciw rozmieszczaniu rakiet, których działania bardzo reklamowały władze, co stawiało je w kłopotliwej sytuacji, gdy przyszło w Polsce  represjonować uczestników podobnej formacji, tyle że protestującej  przeciwko sowieckim wyrzutniom i rakietom. SS-20 a nie Pershingom i Cruise’om.   

Jej powołanie wynikało tak z marazmu, spowodowanego nieskutecznością protestów podziemnej Solidarności, jak i względów pokoleniowych. Andrzej Anusz opisuje w książce “Nielegalna polityka”, jak “w połowie lat osiemdziesiątych opozycja znajdowała się w kryzysie. Działacze Solidarności nie mogli odnaleźć czytelnej taktyki i strategii działania” [2].

Tożsamość generacyjna również miała zasadnicze znaczenie dla nowego projektu. O ile bowiem Solidarnością legalną z lat 1980-81 a potem podziemną kierowali liderzy urodzeni w latach takich jak 1943 (Lech Wałęsa) czy 1954 (zarówno Zbigniew Bujak jak Władysław Frasyniuk) – to Ruchem Wolność i Pokój, mającym zresztą bez porównania mniej sformalizowaną strukturę, już działacze z roczników 1956 (Jacek Czaputowicz), 1959 (Jan Rokita) czy 1962 (Piotr Niemczyk). A  dołączali jeszcze od nich młodsi jak w Gdańsku Lech Parell, obecnie minister do spraw kombatantów (ur. w 1967) w tym ze środowisk robotniczych, jak w Ursusie Mariusz Ambroziak z rocznika 1969, działający równocześnie w Solidarności, którego mieszkanie – wynajmowane przez Zakłady Mechaniczne dla ich pracownika – stało się jednym z dwóch adresów kontaktowych ursuskiego WiP: drugim był kościół św.  Józefa gdzie prowadzono rozmaite poradnictwo dla młodzieży, zakłopotanej perspektywą poboru wtedy całkiem obowiązkowego. Wtedy służba wojskowa poza komunistyczną indoktrynacją w jednostkach, wiązała się z rozmaitymi niebezpieczeństwami, jak wypadki na poligonach wynikające z nagminnego opilstwa kadry i zużycia  przestarzałego sprzętu, zwłaszcza radzieckiej produkcji, oraz z rozmaitymi patologiami. Zaliczała się do nich “fala”: ponure zjawisko dręczenia młodszych żołnierzy (tzw.  kotów) przez starszych (tzw. dziadków) wzorowane na kulturze więziennej i nierzadko prowadzące do samobójstw wśród młodych ludzi. 

   

    Głodówka… i głód działania

Dla powołania nowego projektu istotne znaczenie miały także złowrogie pomysły komunistycznej władzy, przewidujące wprowadzenie roku przymusowej pracy fizycznej dla wszystkich absolwentów wyższych uczelni, którzy nie idą do wojska. A także obowiązku odpracowania dziesięciu lat w gospodarce uspołecznionej lub zwrotu kosztów wykształcenia przez kończących szkoły zawodowe, uczelnie oraz studia doktoranckie. Rządzący zarzucili te drastyczne rozwiązania pod wpływem aktywności WiP. 

Potrzebę jego powstania dyskutowano – co oczywiste – w trakcie głodówki w obronie Adamkiewicza w Podkowie prowadzonej przez  środowisko warszawskie młodej opozycji. Ruch Wolność i Pokój powołano jednak w Krakowie w kwietniu 1985 r, autorem deklaracji założycielskiej został Jan Rokita, założyciele nie byli uczestnikami wcześniejszego protestu głodowego. Przedstawiciele środowiska krakowskiego pojawili się jednak w  warszawskim mieszkaniu Jacka Czaputowicza przy Wilczej i tam uzgodniono zasady wspólnego działania. 

Jak wspomina w rozmowie przeze mnie przeprowadzonej prof. Czaputowicz: “W działalność nowego ruchu włączyli się Bartłomiej Sienkiewicz, Bogdan Klich i Radosław Huget. Ogłosili deklarację wiedząc, że ruch pokojowy lada moment powstanie w Warszawie, co zapowiedzieliśmy na głodówce w Podkowie Leśnej (..).  Przyjechali do Warszawy z nazwą i deklaracją, które uznaliśmy za dobre. Przekonałem kolegów, by nie tworzyć czegoś odrębnego, lecz podpisać się pod deklaracją krakowską” [3]. Potem Leszek Budrewicz we Wrocławiu stworzył własną deklarację,  którą także przyjęli pozostali inicjatorzy Ruchu i tamtejsze środowisko dołączyło do WiP.  

Z wystawy poświęconej Stowarzyszeniu Wolność i Pokój. Fot: Stowarzyszenie Wolnego Słowa.
Nazwa WiP – jak przypomniała podczas rocznicowej konferencji Anna Smółka, autorka książki o tej formacji – nawiązywała do Orędzia na Dzień Pokoju, autorstwa Papieża z Polski Jana Pawła II.
 
Formuła WiP jako ruchu skierowanego przeciw przemocy i zarazem programowo się jej wyrzekającego odnosiła się zarówno do papieskiej nauki społecznej jak świeżych doświadczeń procesu toruńskiego, w którym w pierwszych tygodniach 1985 roku sądzono wywodzących się ze służby bezpieczeństwa zabójców ks. Jerzego Popiełuszki.            
W chwili, gdy wiosną 1985 r. powstawał Ruch Wolność i Pokój, Konfederacja Polski Niepodległej Leszka Moczulskiego miała za sobą ponad pięć i pół roku aktywności a władze szykowały właśnie drugi proces jej kierownictwa. Solidarność działała piąty rok, z czego półtora przypada na legalną aktywność, a reszta tego czasu na jej kontynuację w podziemiu po wprowadzeniu stanu wojennego. Od prawie trzech lat organizowała opór społeczny znacznie bardziej radykalna Solidarność Walcząca Kornela Morawieckiego. WiP jako nowa jakość błyskawicznie wpisał się w panoramę ówczesnej opozycji i stał nową jakością. Nikomu przy tym nie odbierając miejsca na politycznej mapie środowisk antykomunistycznych.
Z wystawy poświęconej Stowarzyszeniu Wolność i Pokój. Fot: Stowarzyszenie Wolnego Słowa.

Bronił młodych ludzi,  odmawiających najpierw samej przysięgi, a z czasem i służby wojskowej. Początkowo władze wymierzały im kary bezwzględnego więzienia, jak Wojciechowi Jankowskiemu z Trójmiasta, który dostał trzy lata za odmowę pójścia do wojska. 

Z tych samych przyczyn trafili za kraty Jarosław Wojewódzki i Krzysztof Sokołowski.  Z czasem jednak “obdżektorów”, jak ich nazywano znajdowało się coraz więcej, a represje zmalały. Akcja masowego odsyłania książeczek wojskowych przełamywała barierę strachu u innych.   

Szczególnie istotne okazało się otwarcie Ruchu na środowiska robotnicze i jego działalność w mniejszych miastach, gdzie nie było ośrodków akademickich. Młodzi robotnicy z Gorzowa wspierani wtedy dyskretnie przez biskupa Józefa Michalika równocześnie odmawiali przysięgi wojskowej i angażowali się w działania na rzecz obrony życia poczętego. WiP połączył opozycjonistów o motywacjach chrześcijańskich i anarchistycznych. Z czasem liczył dwadzieścia ośrodków w całej Polsce.

Skłoniło to władze do selektywnego stosowania represji, chociaż liderów WiP: Jacka Czaputowicza i Piotra Niemczyka aresztowano pod zarzutem osłabiania zdolności obronnych PRL. Wyszli na mocy amnestii z września 1986 r.

W międzyczasie miała miejsce katastrofa w radzieckiej elektrowni jądrowej w Czarnobylu w czerwcu 1986 roku, która pokazała, że głoszone przez WiP hasła ochrony środowiska i sprzeciw wobec energetyki atomowej nie są wymysłem pięknoduchów, lecz nakazem chwili w sytuacji, gdy kolejne przestarzałe reaktory sowieckie mogą spowodować tragedię. Przebywający wtedy na Rakowieckiej Niemczyk opowiadał mi po latach, że najpierw bardzo się zdziwił, gdy podano mu tam rzodkiewkę i sałatę, zwykle nie zaliczane do jadłospisu za kratami, a dopiero później dowiedział się, co stało się w elektrowni za wschodnią granicą.

W trakcie spotkania rocznicowego, dr Dariusz Zalewski, który w latach 80. był robotnikiem w Bełchatowie wspominał, że jego kolega ze środowiska, gdy organizowali tam WiP jasno przyznawał: musimy mieć więźnia politycznego. Zapewniało to bowiem rozgłos opozycyjnemu działaniu. A młodzi ludzie okazali się gotowi do poświęceń, W robotniczym Bełchatowie obdżektorami zostali m.in. Tadeusz Kłębowski i Andrzej Łuczak. Kiedy pracownik miejscowej kopalni Krzysztof Krupa odmówił przyjęcia karty powołania ze względu na treść przysięgi wojskowej i swoją decyzję zakomunikował komisji w komendzie uzupełnień w Piotrkowie Trybunalskim, nie został zatrzymany. Niespodziewanie dano mu czas do namysłu – w praktyce do poboru jesiennego. A latem zdał egzamin wstępny na Katolicki Uniwersytet Lubelski, co chroniło przed wojskiem.

Mariusz Ambroziak z podaniem, uzasadniającym odmowę służby wojskowej użyciem LWP przeciw narodowi w 1970 i 1981 roku oraz przeciwko “bratniemu narodowi czechosłowackiemu” w 1968 r., jak napisał uprzednio na maszynie Jacka Czaputowicza w jego mieszkaniu przy Wilczej w Warszawie – udał się do komendy uzupełnień w mazowieckim Gostyninie. Tam już rozebrany do spodenek rozwinął rulon z tym materiałem i zaprezentował wojskowym swoje motywacje. Również konsekwencji nie poniósł i dalej działał zarówno w WiP jak w Solidarności.

Jak oceniali Leski i Holzer: “WiP, nastawiony zrazu na walkę o uwolnienie odmawiających przysięgi a następnie służby wojskowej, z czasem przekształcił się w szerszy ruch pokojowy i ekologiczny, którego szczytowa popularność przypadła na lata 1986 i 1987. 

W czerwcu 1988 r. odniósł on swój największy sukces: władze zdecydowały się na zmianę roty przysięgi, wprowadzenie zastępczej służby wojskowej i zapowiedziały skrócenie służby zasadniczej oraz służby absolwentów szkół wyższych” [4]. Jeśli zaś chodzi o postulaty ekologiczne, zamknięto Hutę Siechnice pod Wrocławiem, jak żądał tego WiP, bo zakład ten pozostawał ogromnym trucicielem środowiska naturalnego. Już przy Okrągłym Stole postanowiono wstrzymać budowę elektrowni atomowej w Żarnowcu, chociaż wcześniej był to sztandarowy projekt inwestycyjny ekipy gen. Wojciecha Jaruzelskiego.

Wzmagała się też aktywność Ruchu: jak podkreśla Anusz (“Nielegalna polityka”): “W 1988 roku część działaczy WiP utworzyła środowisko “Czasu Przyszłego”, mające za zadanie wspieranie i tworzenie ruchu obywatelskiego. Wśród sygnatariuszy znaleźli się (..) między innymi Jacek Czaputowicz i Jan Maria Rokita” [5]. 

Z wystawy poświęconej Stowarzyszeniu Wolność i Pokój. Fot: Stowarzyszenie Wolnego Słowa.
W trakcie konferencji na rocznicę WiP Andrzej Anusz wspominał akcję Niezależnego Zrzeszenia Studentów na studium wojskowe Uniwersytetu Warszawskiego. W odwet za szykanowanie go przez gospodarzy tej mieszczącej się w wysłużonych barakach instytucji, ekipa NZS z Akademii Teologii Katolickiej (bo obowiązywała zasada, że dla bezpieczeństwa podobnych akcji nie przeprowadza się na terenie własnej uczelni) w nocy pomalowała całe studium wymierzonymi w LWP hasłami. Ta “wojna sprayowa” przyniosła efekt. Po dwóch dniach wcześnie rano do Anusza do domu zadzwonił niespodziewanie komendant studium płk. Korga i powiadomił go  o terminie egzaminu poprawkowego, który – jak się później okazało – przeprowadzono uczciwie i bez cienia dyskryminacji. Nie tylko WiP ale i NZS, zwany już “drugim” ze względu na rotację kadr w porównaniu z 1981 rokiem, organizował wymierzone w LWP jako “zbrojne ramię partii” (jak to określał Czaputowicz) akcje uliczne, w tym happeningi pod hasłem “Przeróbmy czołgi na Wołgi”. Samochodami tej ostatniej marki jeździli wtedy dyrektorzy państwowych przedsiębiorstw dominujących w socjalistycznej gospodarce.
 

 

   Jak melexy z użyciem styropianu udawały czołgi w Stoczni Gdańskiej 

Działacze WiP w 1988 roku wspierali robotnicze strajki, zarówno w Nowej Hucie jak w Stoczni Gdańskiej.  W tym drugim zakładzie – jak opowiedziała na konferencji Małgorzata Tarasiewicz z sopockiego WiP – wipowiec Wojciech Jankowski namówił robotników, żeby powszechnie używane wtedy do komunikacji wewnętrznej w wielkich fabrykach melexy, wózki z napędem akumulatorowym, obłożyć styropianem i pomalować tak,  żeby mogły udawać czołgi.

Kawalkadą tak spreparowanych wehikułów wipowcy podjechali pod okrążający stocznię kordon ZOMO. Milicjanci byli zdezorientowani czy wręcz przestraszeni, więc cofnęli się nieco, bo żadna ich instrukcja nie przewidywała, jak powinni reagować w podobnych sytuacjach. WiP nawiązał tu w oczywisty sposób do happeningów Pomarańczowej Alternatywy, organizowanych we Wrocławiu przez Waldemara Fydrycha zwanego Majorem.           
Z wystawy poświęconej Stowarzyszeniu Wolność i Pokój. Fot: Stowarzyszenie Wolnego Słowa.

Zbigniew Bujak w trakcie rocznicowej dyskusji w Stowarzyszeniu Wolnego Słowa przyznał, że preferowana przez Ruch Wolność i Pokój formuła jawnego działania (nie dotycząca oczywiście poligrafii i kolportażu wydawnictw) wywarła pewien wpływ na Solidarność pod koniec lat 80, podobnie jak również poprzedzająca o prawie dwa lata czas okrągłostołowy legalizacja wydawanego przedtem w podziemiu przez Marcina Króla, Pawła Śpiewaka i Damiana Kalbarczyka miesięcznika “Res Publica”, co stanowiło pierwszy taki przypadek między Łabą a Władywostokiem. – Wielu ludzi od nas opowiadało się za kontynuowaniem konspiracji – zaświadczył w trakcie debaty Bujak, historyczny przywódca Regionu Mazowsze, a po 13 grudnia 1981 r. faktyczny lider całej Solidarności w podziemiu. Przykład innych, tak WiP jak “Res Publiki”, rzutował też na wybór, dokonany przez Związek.

Po zmianie ustrojowej Jan Rokita został najpierw szefem komisji, badającej zbrodnie służb w okresie stanu wojennego, potem zaś ministrem-szefem Urzędu Rady Ministrów w rządzie Hanny Suchockiej (1992-93). 

Zaś Piotr Niemczyk znalazł się na dyrektorskim stanowisku w służbach specjalnych demokratycznego państwa. Ludzie WiP pozostawali ministrami zarówno w rządach pisowskich – Konstanty Radziwiłł od zdrowia i Jacek Czaputowicz na czele resortu spraw zagranicznych – jak zdominowanych przez Platformę Obywatelską: Bogdan Klich (obrona) i Bartłomiej Sienkiewicz (kultura) oraz obecny szef Urzędu ds. Kombatantów Lech Parell. Nie to jednak stanowi o roli Ruchu Wolność i Pokój w najnowszej historii Polski. 
 
W czasach schyłkowych PRL, trudnych jednak także dla opozycji, WiP wyrywał najmłodsze roczniki z marazmu, oferując pomysłowe formy protestu i zaangażowania społecznego. A przy tym oprócz samej legendy jego dorobkiem stało się urzeczywistnienie umiejętnie stopniowanych zamierzeń, co stanowiło wyjątek w niełatwych realiach Polski jeszcze sprzed  4 czerwca 1989 roku.  
 
[1] Jerzy Holzer, Krzysztof Leski. Solidarność w podziemiu. Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1990, s. 99-100
[2] Andrzej Anusz.   Nielegalna polityka. Akces, Warszawa 2019, s. 192    
[3] Wpływ WiP na historię wynikał z kontaktów z robotnikami. Rozmowa z Jackiem Czaputowiczem. Samorządność.pl z 29 marca 2025
[4] J. Holzer, K. Leski. Solidarność w podziemiu… op.   cit. s. 100
[5] A. Anusz.  Nielegalna polityka… op.  cit, s. 193
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Pożegnanie Papieża

Jeszcze w niedzielę Wielkanocną Papież Franciszek spotkał się z wiernymi, chociaż orędzie dla nich przeznaczone odczytał już jego sekretarz; Ojciec Święty nie miał już siły, aby to uczynić osobiście. I tak podziwiano go za to, że publicznie się pojawił. Dzień później, w Wielki Poniedziałek, w Polsce potocznie zwany lanym, zakomunikowano

Wybór na najtrudniejszą kadencję

Niska jakość kampanii, jaką obserwujemy, a także format samych kandydatów, z których żaden jeszcze jako mąż stanu się nie zaprezentował nie zwalnia nas od monitorowania wszystkiego, co się w kampanii dzieje. Zaowocuje to bowiem wyborem prezydenta, który stawi – lub nie stawi – czoła zagrożeniom, z jakimi nie mieli do

Ani plebiscyt ani konkurs piękności

Skoro zasadnie utyskujemy na “płaskoziemców” i antyszczepionkowców, tym bardziej warto sprzeciwić się działaniom tych, co zachowują się jakby chcieli nam obrzydzić zbliżające się wybory prezydenckie. Nawet jeśli z ich kalkulacji wynika, że niska frekwencja sprzyja ich własnym szansom.Czytaj więcej ..

Polityka bez alibi

Nikt z nas nie pragnie na dłuższą metę żyć w państwie, w którym zarówno prokuratorzy jak liderzy najsilniejszej partii opozycji zachowują się w sposób odrażający i nie szanują nawet powagi śmierci człowieka: w tym wypadku nadzwyczaj pracowitego i innym życzliwego. Ale też innego państwa nie mamy. Drogą do tego, żeby

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments