W 20 lat później. Polska bez Jana Pawła II ale z jego trwałą obecnością

Dla świata był – jak na razie – ostatnim z wielkich papieży. Warto to przyznać, nic nie ujmując jego następcy Benedyktowi XVI, który zdobył sobie szacunek Polaków wtedy, gdy samotnie przekraczał bramę obozu oświęcimskiego, biorąc tym samym na siebie brzemię popełnionych tam przez jego niemieckich rodaków zbrodni. O tym, jak wielkie miał Jan Paweł II wyczucie spraw współczesnego świata, przekonuje nas również porównanie z obecnym gospodarzem Watykanu, Franciszkiem, niezdolnym do wiarygodnej reakcji na kremlowską inwazję na Ukrainę i związane z nią potworności. Dawny kardynał krakowski Karol Wojtyła, gdy już objął Stolicę Piotrową, rozumiał nie tylko problemy naszej części Europy, ale także Trzeciego Świata i wiernych innych wyznań. Stał się również pierwszym w historii papieżem cenionym przez niewierzących.   

Jana Pawła II nie ma z nami od dwudziestu lat. Pożegnanie z nim stało się okazją do symbolicznej manifestacji. Tysiące rodaków zmierzało do Rzymu wszelkimi dostępnymi środkami transportu. Znicze palono na warszawskim placu Piłsudskiego, na którym, w czasach gdy nosił on nazwę, symboliczną jak się okazało placu Zwycięstwa, podczas pierwszej pielgrzymki do  kraju w czerwcu 1979 r. Papież z Polski wypowiedział niezapomniane słowa: Niech zstąpi Duch Twój.  I odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi. 

W nieco  ponad rok później stały się one rzeczywistością w papieskiej ojczyźnie odmienionej nie do poznania przez sierpniowe strajki i angażujący dziesięć milionów ludzi ruch społeczny pierwszej Solidarności. 

16 października 1978 roku kardynał Karol Wojtyła został wybrany na papieża. O 18:18 znad Kaplicy Sykstyńskiej na placu świętego Piotra w Rzymie uniósł się biały dym, co oznaczało, że kardynałowie wybrali nowego papieża. 264. papież w historii Kościoła przyjął imię Jan Paweł II. Jego pontyfikat trwał niemal 27 lat.

Żegnając go, światełka zapalano również na ulicach i placach w całej Polsce noszących jego imię. Wcześniej, gdy masowo wznoszono mu pomniki, wielu raziło podobne upamiętnianie osoby żyjącej. Teraz widzimy, że się to należało, bo okazał się ostatnim autorytetem uznawanym przez wszystkich niemal Polaków. Przecież paradoksalnie, nawet w ironicznych słowach dawnego rzecznika rządu stanu wojennego Jerzego Urbana o “Breżniewie Watykanu: czy “białym ojcu” dopatrzyć się można swoistego uznania dla wyjątkowości tej postaci. Drukujący je w tygodniku “Nie” były prominent komunistyczny korzystał z wolności wyrażania własnych przekonań, której przedtem będąc u władzy odmawiał innym, bo trwale zaprowadziło w Polsce pokojowe zwycięstwo Solidarności inspirowanej papieską nauką społeczną.

VI Światowe Dni Młodzieży, Częstochowa, sierpień 1991.

Podobnie niedawne ataki stacji TVN na Papieża, że jeszcze jako biskup Karol Wojtyła miał jakoby w swojej diecezji tolerować krzywdzenie dzieci przez księży – nie zmieniły ocen Polaków, uznających jego autorytet, co potwierdzają niezbicie sondaże laickich ośrodków demoskopijnych. Znaczące, że nie zyskali też wielkiego poparcia obłudni obrońcy jego pamięci, próbujący nadaremno wzywać jego imienia w politycznej grze – kolejne wybory przyszło im przegrać właśnie dlatego, że w działalności publicznej nie przestrzegali wskazywanych przez niego zasad. 

Miarę formatu przywództwa duchowego, jakie reprezentował Jan Paweł II wyznaczają również kłopoty obecnego Kościoła – o bezradności Franciszka wobec tragedii, jaka spotyka Ukraińców była już mowa – ze skutecznym zmierzeniem się z problemami współczesności. Od katolickich intelektualistów z Krakowa powszechnie słyszymy uzasadnione narzekania na jakość arcybiskupiej tam posługi Marka Jędraszewskiego w porównaniu z czasami, gdy metropolitą pozostawał na Wawelu Karol Wojtyła.uwielbiany zarówno przez studentów z oazowych ruchów, jak ich babcie z kółek różańcowych.

Kiedy biały dym objawił nowe dla niego wyzwanie, nie stał się papieżem elit, chociaż film o nim nakręcił wielki reżyser Krzysztof Zanussi, a pielgrzymowali do niego nie tylko artyści, ale ludzie biznesu i polityki. Przyjmował ich i umiał z nimi rozmawiać, ale o randze jego postaci świadczą odczucia zwyczajnych Polaków. Czasem przybierające barwy właściwe pop-kulturze jak popularność kremówek, które lubił w rodzinnych Wadowicach gimnazjalista Wojtyła, czy zgiełk niezliczonych festiwali sacrosongów i tygodni kultury chrześcijańskiej. Przyzwyczailiśmy się zresztą,  że każdy  ma prawo po swojemu manifestować swoją dla niego sympatię.                     
 
Dawny aktor podziemnego Teatru Rapsodycznego w okupowanym przez Niemców Krakowie wystawiającego dramaty romantyczne, student polonistyki na tajnych kompletach, nie tylko połączył w swojej działalności najlepsze rozdziały polskiej tradycji i historii, ale nadał im niepowtarzalny walor aktualności i nowoczesności.
 
Słynne papieskie okno tuż przy Plantach stało się symbolem otwartości i dialogu ze światem. Rozmowy nie tylko z tymi, z którymi się zgadzamy.
Encyklika “Laborem Exercens” zmieniła pojmowanie pracy ludzkiej przez Kościół katolicki, co oznaczało milowy krok od rozumienia jej jako kary Bożej, rodem ze średniowiecza,  do nadania jej waloru godności,  której nikomu – żadnej władzy – nie uda się już odebrać człowiekowi, realizującemu swoje ambicje dla wspólnego dobra.   
 
Obejmując Stolicę Piotrową, przybrał imię na cześć wielkich postaci Jana XXIII i Pawła VI, powtarzając tym samym hołd im złożony przez bezpośredniego poprzednika,  który tron papieski objął ciężko już schorowany na zaledwie 33 dni pontyfikatu. Niedawny kardynał “z dalekiego kraju” nie tylko trafnie odczytał intencje Włocha Jana Pawła I, ale skutecznie wprowadził je w życie. Nie tylko wyborem imienia nawiązał do tradycji papieży, którzy robili wszystko, aby przełamać kryzys Watykanu, wynikający z niedostatecznej reakcji na zbrodnie nazistowskie w czasach, gdy były dokonywane. Formą zadośćuczynienia stało się żywe zaangażowanie w problemy współczesne.
Wojtyła był pierwszym papieżem z Polski, ale też pierwszym od 455 lat biskupem Rzymu niepochodzącym z Włoch oraz, mając 58 lat, został wybrany najmłodszym papieżem od czasu wyboru Piusa IX w 1846 r., który w chwili wyboru miał 54 lata.
Zachowując niezwykłą charyzmę i status duchowego, a nie politycznego lidera, stał się – obok Ronalda Reagana, Francoisa Mitteranda czy Margaret Thatcher jednym z przywódców wolnego świata. Dawał też do zrozumienia,  że miejsce w tym gronie należy się również Lechowi Wałęsie czy Vaclavowi Havlowi, niezależnie od ich ludzkich słabości, jako wyrazicielom aspiracji ruchów społecznych, odwołujących się zarówno do trwałych wartości chrześcijańskiej kultury i tradycji, jak idei i praktyki praw człowieka.
 
Sam ciężko ranny w zamachu na placu świętego Piotra 13 maja 1981 r, stał się inspiracją dla pokojowych, bo z założenia wystrzegających się przemocy działań na rzecz społeczeństwa obywatelskiego, pojmowanego jako wspólnota ludzi wolnych. Miał swój wielki udział w ustanowieniu demokracji we własnej Ojczyźnie, gdzie wymagało to skruszenia dyktatury komunistycznej, ale również na Filipinach i w Chile, gdzie rządziły reżimy prawicowe. Jak żaden inny przywódca, przyczynił się do zniesienia żelaznej kurtyny i przełamania podziałów w świecie. Geopolitycznym przełomom nadawał ludzki wymiar. Patronował posoborowej myśli katolickiej w Polsce (zwłaszcza środowisku “Tygodnika Powszechnego”) ale jasno sprzeciwił się próbom łączenia inspiracji chrześcijańskich z marksistowsko-leninowskimi w formie popularnej w Ameryce Łacińskiej (czerwona dyktatura w Nikaragui z jezuitami w składzie rządu) “teologii wyzwolenia”..Z wielkich zamierzeń nie udało mu się urzeczywistnić tylko jednego: pielgrzymki do Rosji.      
Nie poprzestawał nigdy na tym, czego już udało się dokonać,  a w trakcie pierwszej pielgrzymki do Polski po zmianie ustrojowej wypowiedział w 1991 r.  pamiętne słowa: – Nie niszczcie. Zbyt długo niszczono. I nie o aborcję wcale mu wtedy chodziło, jak interpretowali krótkowzroczni i pozbawieni jego głębi doraźni komentatorzy.
 
Wprawdzie  modne stało się jeszcze za jego życia porzekadło, że Polacy kochają Papieża, ale go nie rozumieją – jednak wydaje się ono odnosić bardziej do polityków i elit, niż do całego społeczeństwa. Tłumne powitanie Papieża w Polsce nie tylko w 1983 r,   kiedy spora część rodaków uległa zniechęceniu, a on zamanifestował swoje stanowisko niespodziewanym spotkaniem w Dolinie Chochołowskiej z przewodniczącym zdelegalizowanej Solidarności Lechem Wałęsą – ale również w 1987 roku,  kiedy mówił młodzieży, że każdy ma swoje Westerplatte, czym znowu wpłynął na historię – zaprzeczają obiegowym schematom, że rodacy potrafili Ojca Świętego tylko  oklaskiwać.
 
Także doświadczenie sprzed dwudziestu  lat, spontanicznego i masowego pożegnania Jana Pawła  II, wpłynęło niewątpliwie na kolejne momenty, w  których skutecznie odnajdowaliśmy się jako wspólnota: w spontanicznej akcji wzajemnej pomocy rówieśniczej i sąsiedzkiej podczas złowrogiej pandemii koronawirusa. A zwłaszcza w wielkim dziele humanitarnego wsparcia milionów wojennych uchodźców ukraińskich, przed którymi nie oglądając się na urzędników i zapominając o historycznych krzywdach i urazach sprzed wielu dekad, powszechnie otworzyliśmy serca, portfele i drzwi naszych mieszkań. Świat znów nas wtedy podziwiał, całkiem jak za życia naszego Papieża. I był to zapewne najlepszy dla niego hołd, taki, jakiego by sobie życzył.
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Pożegnanie Papieża

Jeszcze w niedzielę Wielkanocną Papież Franciszek spotkał się z wiernymi, chociaż orędzie dla nich przeznaczone odczytał już jego sekretarz; Ojciec Święty nie miał już siły, aby to uczynić osobiście. I tak podziwiano go za to, że publicznie się pojawił. Dzień później, w Wielki Poniedziałek, w Polsce potocznie zwany lanym, zakomunikowano

Wybór na najtrudniejszą kadencję

Niska jakość kampanii, jaką obserwujemy, a także format samych kandydatów, z których żaden jeszcze jako mąż stanu się nie zaprezentował nie zwalnia nas od monitorowania wszystkiego, co się w kampanii dzieje. Zaowocuje to bowiem wyborem prezydenta, który stawi – lub nie stawi – czoła zagrożeniom, z jakimi nie mieli do

Ani plebiscyt ani konkurs piękności

Skoro zasadnie utyskujemy na “płaskoziemców” i antyszczepionkowców, tym bardziej warto sprzeciwić się działaniom tych, co zachowują się jakby chcieli nam obrzydzić zbliżające się wybory prezydenckie. Nawet jeśli z ich kalkulacji wynika, że niska frekwencja sprzyja ich własnym szansom.Czytaj więcej ..

40 lecie Ruchu Wolność i Pokój

W czasach schyłkowych PRL, trudnych jednak także dla opozycji, WiP wyrywał najmłodsze roczniki z marazmu, oferując pomysłowe formy protestu i zaangażowania społecznego. Oprócz samej legendy jego dorobkiem stało się urzeczywistnienie umiejętnie stopniowanych zamierzeń, co stanowiło wyjątek w niełatwych realiach Polski.Czytaj więcej ..

Polityka bez alibi

Nikt z nas nie pragnie na dłuższą metę żyć w państwie, w którym zarówno prokuratorzy jak liderzy najsilniejszej partii opozycji zachowują się w sposób odrażający i nie szanują nawet powagi śmierci człowieka: w tym wypadku nadzwyczaj pracowitego i innym życzliwego. Ale też innego państwa nie mamy. Drogą do tego, żeby

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments