Dziurawe spadochrony polityków

o wynikach wyborów zadecydują ..
w Gruszce, pod Kielcami

Interes świętokrzyskiego wyborcy i szacunek dla niego to wątki prawie nieobecne w spekulacjach i komentarzach wokół kształtu list do Sejmu w tym okręgu, z którego wybiera się najwięcej – po samej Warszawie – posłów. A dla funkcjonowania demokracji to kwestia ważniejsza niż medialne ustawki
 
Okręgi wyborcze to nie pola szachownicy. Zamieszkują je żywi ludzie ze swoimi emocjami i oczekiwaniami wobec tych, których wybierają. 
 
Rodzina Kaczyńskich – o czym wie każde dziecko w Polsce, nie tylko wnuki Tuska – pochodzi z warszawskiego Żoliborza, Giertychów z Wielkopolski. Teraz w kampanii będą nas przekonywać, że nigdzie nie oddycha się tak pełną piersią jak w Puszczy Jodłowej. Marketingowcy podpowiedzą im, co trzeba mówić. A my im uwierzymy lub nie…
 
Dla Jarosława Kaczyńskiego decyzja kandydowania ze Świętokrzyskiego zamiast z macierzystej Warszawy oznacza rejteradę – nie dezercję ani ucieczkę, trzymajmy się rzeczowej terminologii. Zarazem pokazuje słabość lidera, bo w rozwiniętych demokracjach przywódca partyjny kampanię skupia raczej na pozyskiwaniu głosów w swinging states, jak w USA nazywa się wahające się do końca między republikanami a demokratami stany, a nie tam, gdzie poparcie większości jest pewne.
 
Dla Donalda Tuska wystawienie w tym samym Świętokrzyskim okręgu wyborczym Romana Giertycha stanowi kpinę z wyborców, jeszcze kilkanaście lat temu oburzonych faktem, że ten sam polityk jako wicepremier i minister edukacji w rządzie Kaczyńskiego przymierzał się do usuwania Witolda Gombrowicza z listy lektur. Ale także selekcjonerska decyzja przewodniczącego PO naraża go na zarzut prywaty: promuje bowiem z partyjnej listy do Sejmu… adwokata rodziny Tusków.

W przekazach i odniesieniach do tej sytuacji dominuje motyw właściwy raczej walce sportowej, niż politycznej. Kto kogo, jak w MMA. To fałszywe, bo mieszkańcy Świętokrzyskiego wybierają 16 posłów (więcej ich pochodzi tylko z Warszawy – dwudziestu), rywalizacja nie toczy się na zasadzie znanego ze sportu właśnie systemu pucharowego, w którym przegrywający odpada: to do Senatu, gdzie obowiązują okręgi jednomandatowe, żeby wygrać, trzeba pokonać wszystkich innych. Do Sejmu mamy ordynację proporcjonalną. Zachęcać to powinno do gry zespołowej. 

Fot: Rickjbrown (pixabay)

Taka była – jak się mówi – intencja ustawodawcy. Na razie gra się, ale na emocjach wyborcy.

Kaczyński, żeby uniknąć porażki w stolicy, chociaż tylekroć podkreśla swój warszawski rodowód, pochodzenie z żoliborskiej inteligencji – wybiera okręg świętokrzyski, z którym wprawdzie nic go nie łączy, ale gdzie jego partia od dawna zawsze wygrywa. Tusk zaś promuje Giertycha na złość Kaczyńskiemu, a mecenasowi podobnie nie uda się udowodnić związków, jakie łączyły by go z regionem, skąd o mandat się ubiega.

 
Świętokrzyskie z pewnością godne jest lepszego losu. Wyznacza mu się jednak rolę pola walki polityków. Co z tego mieć będą wyborcy z Sandomierza i Ostrowca, Kielc czy Skarżyska-Kamiennej – o tym milczą selekcjonerzy obu partii, bo też jak się wydaje, niewiele mają do powiedzenia.
 
Jak rozumiem, w ich przekonaniu powinni się cieszyć, że w roli kandydatów mają u siebie wszechmocnego lidera od którego niemal wszystko w Polsce zależy lub adwokata-celebrytę, znanego nie tyle z procesów, w których reprezentuje innych – z wyłączeniem rodziny Tusków, bo te pozostają głośne i obserwowane bacznie – co tych, co przeciw niemu samemu się szykują.    
 
I nie powinni się zrażać, że Kaczyński okazuje się kunktatorem, który – zamiast jak na pełnokrwistego przywódcę przystało – mozolnie budować większość w jednym z wahających się między głosowaniem na PiS a poparciem KO okręgów – przytula się do tej, która już istnieje.

 

Niedoczekanie ich – chciałoby się powiedzieć. 

Świętokrzyskie, w znacznej mierze niezasłużenie pokrzywdzone w toku transformacji ustrojowej, kiedy to w miejsce masowo likwidowanych zakładów pracy nie uruchamiano tam w podobnym tempie nowych i rozwojowych inwestycji – zasługuje nie na plemienną walkę międzypartyjną, sprowadzającą się do wzajemnych połajanek dawnych koalicjantów i kolegów z prezydium rządu z lat 2006-7. Tamtejsi wyborcy, jak wszędzie zresztą, mają prawo do kampanii rzeczowej i nie zanurzonej w rozliczenia przeszłości, lecz wybiegającej w przyszłość. Z giełdą rozwiązań pomyślnych i skutecznych dla rozwoju regionu. Politycy z desantu – nawet najmocniejsi – tego nie wypracują, nie zapewnią. 
 
Komandos nie troszczy się o pole, na którym ląduje, tylko jak samemu przetrwać a wrogowi dać się jak najbardziej we znaki. Czasem pozostawia po sobie spaloną ziemię. 
 
Szanowni Państwo Internauci spytać mogą, co łączy autora tych słów z regionem Świętokrzyskim, skoro wymądrza się na jego temat. Odpowiem pokrótce: nigdy tam nie mieszkałem, jednak w latach 1986-89 uczestniczyłem w zainicjowanych w Regionie przez Jarosława Malika działaniach opozycji antykomunistycznej, w pracach podziemnych gazet “Nurt” i “Ulotka Świętokrzyska” oraz Skarżyskiej Oficyny Wydawniczej SOWA. Z kolei przed dwunastu laty, przygotowując książkę o pochodzącym z Kielc wiceministrze kultury w trzech rządach wolnej Polski i poecie Tomaszu Mercie odwiedziłem wspólnie ze współautorką tej biografii Beatą Mikluszką jego dawną szkołę, rozmawiałem z nauczycielami i kolegami z klasy w IV Liceum im. Hanki Sawickiej. Zaś w 2019 r. spędziłem jedną z niedziel w Sandomierzu relacjonując poprzednią kampanię wyborczą. Tylko tyle, i aż tyle. Niewiele, przyznam. Ale zapewne więcej łączy mnie z Ziemią Świętokrzyską niż wymienionych w tekście polityków, pretendujących teraz do reprezentowania w polskim Sejmie jej mieszkańców. Dziennikarz absurdy tylko opisuje. Tworzą je partyjni działacze i beneficjenci.    

 

Rozum wyborcy ponad kalkulacją selekcjonerów 

Przed laty partyjni selekcjonerzy z tej samej PO, którzy teraz Giertycha w teczce przywiezionego rekomendują świętokrzyskim wyborcom – to zresztą ozdobnik stylistyczny tylko, mecenas bowiem w kampanii się nie pojawi, żeby nie został zatrzymany, zapewne będzie ją prowadził przez Internet z Włoch – otóż ci sami mędrcy próbowali narzucić innego uciekiniera z dawnego rządu PiS Ludwika Dorna 
Fot: GuentherDillingen(pixabay)

elektoratowi z pobliskiego okręgu radomskiego. Wyborcy jednak swój rozum mieli. Elektorat Platformy Obywatelskiej wskazał zasłużonych chociaż nie występujących w ogólnopolskich stacjach telewizyjnych działaczy lokalnych.
A Dorn, którego transfer z Prawa i Sprawiedliwości tak szeroko reklamowano, w ogóle mandatu nie zdobył Elektorat nie lubi bowiem ani politycznych wędrowników, pielgrzymujących po rozmaitych partiach, ani partyjnych desantów.

Spadochron okazał się dziurawy.

Co do Jarosława Kaczyńskiego, kwestia przedstawia się inaczej. Oczywiście prezes jest w stanie wejść do Sejmu z każdego okręgu wyborczego w Polsce. Również z takiego, z którym nic lub prawie nic go nie łączy. I któremu nic nie ma do zaoferowania, bo gdyby było inaczej, dowiedzielibyśmy się o tym przez minione osiem lat. Pytanie, czy byłemu premierowi i liderowi formacji od ośmiu lat rządzącej wypada zdobywać mandat w tak kiepskim stylu. 
 
A przecież styl to człowiek. Nie da się ukryć.   

Zdjecie glowne: jarmoluk(pixabay), dziekujemy.
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Piramida demokracji

Jeden bunt przy urnach dopiero co nastąpił. Obywatele w ostatnim głosowaniu zawstydzili polityków, powtarzających przedtem, że życie publiczne przeciętnego Polaka nie pasjonuje. Zaprzeczyły temu długie wieczorne kolejki do urn wyborczych.Czytaj więcej ..

Jedziemy na Euro

Po wyeliminowaniu Walii rzutami karnymi w barażowym meczu na wyjeździe – polscy piłkarze pojadą na Mistrzostwa Europy. Nie ma sensu narzekanie, że awans zdobyli w ostatnim momencie albo nie w takim stylu jak trzeba. Kto nie umie cieszyć się z sukcesów, kolejnych już nie odniesie.Czytaj więcej ..

Między nami a Walijczykami

Ustrzegliśmy się podobnie niemiłej niespodzianki, jaką w grupie eliminacyjnej stała się porażka z Mołdawią. Piłkarze Michała Probierza zgodnie z planem i rankingami pokonali Estonię 5:1 i o awans do finałów Euro zagrają w Cardiff z Walią. To symboliczne dla nas miejsce i przeciwnik.Czytaj więcej ..

Jaka tragedia taka Balladyna

Minął czas, kiedy Nową Lewicę uosabiały miła buzia i posągowa sylwetka Magdaleny Ogórek. Z sejmowej trybuny gorszą twarz postkomunizmu zaprezentowała przewodnicząca klubu Anna Maria Żukowska, zapowiadająca, że znane ze “strajku kobiet” błyskawice powrócą i jedna z nich porazi Szymona Hołownię ..Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments