Doktryna Biejat

...czyli gdy rozum zostaje w szatni

Posłanka Lewicy Magdalena Biejat wezwała media, żeby nie relacjonowały obrad powołanej przez pisowską większość sejmową i potwierdzonej podpisem prezydenta Andrzeja Dudy komisji ds. wpływów rosyjskich, kiedy ta już powstanie i zacznie pracę. Komisja zapowiada się paskudnie, ale po co zwalczać ją sposobami równie odrażającymi… 

Apel o bojkot pos. Magdalena Biejat kieruje do “mediów wspierających demokrację w Polsce”.
 
Do tej pory pozostawałem w przekonaniu, że wspierają demokrację te media, które rzetelnie o wszystkim, co istotne swoich odbiorców powiadamiają. Zaś na przeciwnym biegunie znajdują się “środki musowego przykazu”, wychowujące widza, słuchacza lub czytelnika, żeby się nie zdemoralizował, zamiast zaspokajania jego potrzeb informacyjnych.
 
Chociaż cenzura w Polsce przestała działać dopiero w połowie 1990 r. – podział ten zarysował się dużo wcześniej, kiedy do tych pierwszych zaliczano “PWA”, “Tygodnik Mazowsze”, KPN-owskiego “Orła Białego” i NZS-owski “Kurier Akademicki”, a także “Ulotkę Świętokrzyską”, powołaną w tymże regionie przez obecnego animatora Gruszki Jarosława Malika, do której miałem zaszczyt pisywać.

Również o kwestiach wzbudzających konfuzję czy zakłopotanie, jak tego dowodzi artykuł “Wobec Gorbaczowa”, niedawno przez tę właśnie Gruszkę przypomniany po śmierci dawnego sekretarza generalnego KPZR. W czasach, gdy wielu poważnych polityków opozycji głosiło, że zarówno “głasnost'” jak “pierestrojka” pozostają wyłącznie intrygami KGB, mającymi na celu zamaskowanie istoty systemu i wyłudzenie zachodnich kredytów przez władców Kremla – doradzałem staranne monitorowanie przemian w ówczesnym Związku Radzieckim i wyciąganie z nich wniosków dla Polski. 

Magdalena Biejat, partia Razem. Źródło: YouTube

A Jarosław Malik to w “Ulotce Świętokrzyskiej” wydrukował. Chociaż zapewne niejeden czytelnik uznał artykuł za przejaw “gorbomanii”, trapiącej wówczas zwłaszcza zachodnie elity.

Teraz – w opinii posłanki Biejat – relacjonowanie prac komisji weryfikacyjnej, powołanej przez posłów PiS na mocy “lex Tusk”, co potwierdził podpis prezydenta Andrzeja Dudy, służyć ma reklamie flagowego przedsięwzięcia propagandowego obozu rządzącego. Co stanowi nieprawdę oczywistą. 
 
To odbiorca decyduje, jaki z pozyskanej informacji uczyni użytek. Decydować za niego próbowały w tym samym czasie media takie jak “Dziennik Telewizyjny”, “Trybuna Ludu” czy “Życie Warszawy”. Dziś sygnał dźwiękowy tego pierwszego towarzyszy demonstracjom opozycyjnym przed siedzibą TVP, obwinianej o podobne praktyki.      
 

 

Jak pomijani zyskują na popularności

Apel Biejat ma dwa najpoważniejsze z możliwych mankamenty: po pierwsze pozostaje niegodziwy, bo polityk nie ma prawa zwracać się do dziennikarzy, jak mają swój zawód wykonywać. To on podlega ich kontroli, nie oni poselskiej indoktrynacji. Po drugie zaś – okaże się przeciwskuteczny. Wszelkie próby bojkotu tylko popularyzują osoby czy formacje nimi dotknięte. Nieudana próba przemilczania przez media działań politycznego watażki Andrzeja Leppera zwiększyła tylko poparcie dla jego Samoobrony do kilkunastu procent, co pozwoliło jej zająć miejsce w koalicji rządzącej – zresztą z PiS.
Foto: James Yarema

Pamiętam jak przed ćwierćwieczem w redakcji “Życia” operetkowy zastępca charyzmatycznego naczelnego Tomasza Wołka, niejaki Jan Wróbel próbował mnie pouczać, że jakoby media umówiły się, żeby nie cytować Jerzego Urbana. Nie ustąpiłem zarówno ze względów zasadniczych (zapisy na nazwisko cechowały prasę właśnie w PRL, gdy Urban był ministrem) jak warsztatowych: wypowiedź eks rzecznika pozostawała nieodzowna dla kompletności artykułu. Odpowiedziałem więc, że o żadnej podobnej umowie, od lat w mediach pracując, nic nie wiem. Cytatu wyciąć mi z tekstu nie 

śmiał, do odważnych red. Wróbel bowiem się nie zalicza. Teraz zaś, chociaż Urban już nie żyje, jego nazwisko wciąż pozostaje znane każdemu dziecku w Polsce. Za to mało kto wie, kto zacz Wróbel, namawiający wtedy, by nie cytować dawnego rzecznika rządu dla uniknięcia zgorszenia publicznego.  

 

Do czego prowadzi bojkot czyli przeskocz pilotem na Info

Gdy rozum śpi budzą się upiory, głosi znane powiedzenie, wywodzące się od tytułu przejmującej ryciny Francisca Goi. W tym upiór Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, czyli po prostu cenzury.

Posłanka Biejat, rocznik 1982 r. ma prawo jej nie pamiętać, chociaż jednak powinna, zważywszy na historyczny rodowód formacji, w której imieniu poselski mandat sprawuje.

Cenzura też najpierw apelowała: stąd pamiętne “wicie, rozumiecie”. Do autorów i ich naczelnych. Gdy nie słuchali – cięła teksty. Jej szaleństwa stały się jednym z powodów społecznego buntu, narastającego lawinowo od wydarzeń czerwcowych 1976 r. Jak podaje Andrzej Anusz w “Nielegalnej polityce”, pod koniec poprzedniego ustroju dostęp do wydawanych poza cenzurą publikacji miało 7 milionów Polaków. Z całym szacunkiem dla rosyjskiego samizdatu i czechosłowackiej “Karty 77”, rozmach drugiego obiegu w Polsce stanowił fenomen w skali całego bloku wschodniego. Przygotował grunt pod Sierpień 1980 a później wynik wyborów z 4 czerwca 1989 r. – wydarzenia, z powodu których do dziś wolny świat podziwia mądrość zbiorową Polaków. Zrodziła się ona również przy lekturze “bibuły”, podobnie jak w czasach Józefa Piłsudskiego, który pierwszy jej nazwę spopularyzował – dostarczającej wiadomości przez innych źle widzianych. Zwolennicy selekcji informacji powinni o tym sobie przypomnieć.

Każda stacja telewizyjna, która ze względów pryncypialnych odmówi relacjonowania pisowskiej komisji, jakkolwiek bezprawna by ona nie była, zdawać musi sobie sprawę, że widz ma w ręku pilota. A na nim cyferkę, pozwalającą obejrzeć TVP Info, gdzie przekaz z tejże komisji znajdzie niezawodnie. 

Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Zawsze po złej stronie

Różne ksywy noszą politycy ale w tej tak nieprzyjaznej ujawnia się oczywisty fakt: Giertycha nikt nie lubi. Zwłaszcza we własnym ugrupowaniu. Nie inaczej jest dzisiaj w Platformie Obywatelskiej, której posłem został półtora roku temu ze Świętokrzyskiego. Nie przypadkiem pobranie przez Giertycha partyjnej legitymacji ujawniono dopiero po wyborach prezydenckich, żeby jeszcze

Jak pisać o polityce, by nas nie przerosła

Jeśli z dwóch powieści, zaliczanych do gatunku political fiction, słabsze wrażenie wywiera książka celebryty i skandalisty, a lepsze debiut samorządowca dotychczas z pióra się nie utrzymującego – daje to do myślenia. I wiele mówi nie o literaturze tylko. Czytaj więcej ..

Lewandowski, bój się Boga

Jakie czasy tacy bohaterowie. Nikt oczywiście nie odbierze Lewandowskiemu tego, co sobie na boisku wywalczył. Nie ma też chyba sensu go zmuszać, żeby na nie wybiegał, w biało-czerwonych barwach. Mamy go jednak prawo oceniać. I tego powinien się bać jako celebryta, wieloletni bohater wyobraźni zbiorowej. Niby tak wielki, a okazał

Pięć lat Polski z prezydentem Nawrockim

Prezydentura Karola Nawrockiego, od poniedziałkowego poranka staje się jednym z elementów stabilizujących układ władzy w Polsce. Wyborcy wypowiedzieli się 1 czerwca przeciw temu, żeby prezydentem został Rafał Trzaskowski, zastępca premiera Donalda Tuska w partii PO.Czytaj więcej ..

Wartość naszego głosu

Tylko w wyborczą niedzielę nasz głos znaczy tyle samo, co każdego z polityków, na co dzień zasadnie przez nas krytykowanych. Warto skorzystać z tej równości. To nie casting. Ani konkurs piękności. Nie dla polityków tego dnia głosujemy lecz dla Polski i dla siebie. Wskazujemy głowę państwa na trudne czasy.<a

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments