1988: geneza zwycięstwa

czyli mamy co świętować, bez wstydu i podziałów

Zazdrościć możemy Brytyjczykom pięknej celebry, związanej z koronacją Karola III. Pomimo deszczu i braku najpotężniejszego sojusznika Joe’go Bidena (Amerykę reprezentowała “first lady” a barwy stroju jej i wnuczki świadomie ułożyły się we flagę ukraińską), ceremonia pokazała majestat i dostojeństwo państwa, a nie tylko monarchii.  
 
U nas oba święta – demokracji i niepodległości – przegrywają zwykle z pogodą, jakbyśmy zamierzali przyznać rację tyleż pamiętnym co niemądrym, bo fatalistycznym słowom komisarz Elżbiety Bieńkowskiej: sorry, taki mamy klimat. 3 Maja rocznica Konstytucji nie wytrzymuje konkurencji z grillowaniem i wyjazdami. 11 Listopada jest zimno i wielu rodaków zamiast obchodów wybiera “last minute” w ciepłych krajach. 

Nieprawdą okazuje się znane pochodzenie, że Polacy najlepiej potrafią obchodzić rocznice i przepisy. Już widać, że również 4 czerwca każdy świętować zamierza co innego: Koalicja Obywatelska planuje marsze wraz z pokonaną w wyborach z 1989 r. lewicą, co stanowi oczywisty absurd historii. Trudno się dziwić Szymonowi Hołowni i PSL, że razem z nimi nie pójdą. Rządzący z PiS z kolei zamierzają uczcić rocznicę “obalenia” rządu Jana Olszewskiego, co stanowi kłamstwo podwójnie: po pierwsze ten jeden z najlepszych polskich gabinetów po zmianie ustrojowej (pierwszy w czasie transformacji osiągnął wzrost gospodarczy w kwietniu 1992 r, co 

ZOMO w Nowej Hucie. Autor fotografii nieznany.

stanowiło namacalny dowód słuszności odejścia od socjalizmu) nie został obalony, lecz odwołany w majestacie dopełnionych procedur sejmowych. Po drugie – przyczynił się do tego Jarosław Kaczyński, który zamiast Mecenasa wesprzeć (młodzi posłowie Porozumienia Centrum przygotowali umowy rozszerzające zaplecze rządu o Konfederację Polski Niepodległej, Polskie Stronnictwo Ludowe i Kongres Liberalno-Demokratyczny, za co prezes… pozbył się ich z klubu) marzył już o nowej, gwarantującej mu wstęp na warszawskie salony koalicji z Unią Demokratyczną. Jak na ironię, rzeczywiście ona w połowie 1992 r. powstała, ale… bez PC. Wszystkie okoliczności tej obłudnej gry Kaczyńskiego opisuje w “Osobistej historii Porozumienia Centrum” Andrzej Anusz, wtedy poseł i zwolennik skutecznego wzmocnienia rządu Olszewskiego, teraz zaś socjolog, posługujący się wprowadzoną do światowej nauki przez francuskiego filozofa polityki Raymonda Arona strategią “widza i uczestnika” [1]. 

Warto świętować 35-lecie strajków z 1988 roku, skoro to one utorowały drogę do 4 czerwca 1989 r. nie z powodu dobrej woli komunistycznej władzy, ale dlatego, że dzięki oporowi społecznemu została zmuszona do kompromisu. Tym bardziej, że ich rocznica nie dzieli ale łączy. 
 
Wprawdzie 31 sierpnia 1980 r. gdy Lech Wałęsa wielkim długopisem podpisał Porozumienia Gdańskie wskazywał zarazem, że “dogadaliśmy się jak Polak z Polakiem” i “nie ma zwycięzców ani zwyciężonych” – ale władza potajemnie szykowała już “rozwiązanie siłowe”. Przeprowadzona w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. największa w dziejach PRL operacja wojskowo-milicyjna nie poskutkowała jednak oczekiwaną przez ekipę gen. Wojciecha Jaruzelskiego “normalizacją”. Zepchnięcie Solidarności do podziemia nie zmieniło prawdziwości znanego powiedzenia, że na bagnetach nie da się siedzieć.
Starcia z siłami ZOMO, Nowa Huta 1988. Autor fotografii nieznany.

Rozwój drugiego obiegu, jego popularności i wiarygodności a zwłaszcza krach gospodarki socjalistycznej, niezdolnej do zaspokojenia podstawowych ludzkich potrzeb (niedobory trwały, a jak krezusi poza wysokimi rangą partyjnymi żyli wyłącznie “powracający z zagranicy”, co w prasowych ogłoszeniach stanowiło eufemizm, oznaczający… możliwość zakupu dóbr za dolary), jak również społeczny rezonans słów Jana Pawła II skierowanych w 1987 r. do młodzieży na Westerplatte – wszystko to przyniosło prawdziwą przemianę świadomości młodych

 Polaków. Pokolenia, któremu dane było zrealizować cel, niedosiężny dla pierwszej dziesięciomilionowej i legendarnej Solidarności. Jak opisała socjolog Mirosława Marody (“Społeczeństwo polskie u progu zmiany systemowej”): “Jeszcze w 1987 roku 69,9 proc. młodzieży uważało, że socjalizm przyniósł ludziom w Polsce więcej korzyści lub co najmniej tyle samo korzyści co strat, podczas gdy 23,2 proc uznawało, iż więcej strat niż korzyści. W kwietniu 1989 roku dwie pierwsze opinie były już akceptowane przez 39,7 proc badanych, podczas gdy opinię o przewadze strat nad korzyściami popierało 55 proc. respondentów (CBOS 1989)” [2]. Znalazło to wyraz w wyniku wyborów czerwcowych 1989 r, najpierw jednak, co oczywiste, zapaść musiała decyzja, że się odbędą przy uczciwym liczeniu głosów. Nie stanowiło to wyrazu dobrej woli władzy. Ustąpiła przed dwoma falami protestów społecznych w 1988 roku. 

 

A na Hucie strajk

Od 25 kwietnia strajkowała komunikacja miejska w Bydgoszczy z żądaniami płacowymi i socjalnymi. Z Janem Rulewskim w zajezdni nie chciano jeszcze rozmawiać. Złapała go zresztą szybko straż zakładowa i przekazała służbie bezpieczeństwa.  Ale już we wtorek 26 kwietnia 1988 r. od rana zastrajkowali robotnicy wydziału zgniatacza Huty im. Lenina, w ciągu dnia dołączyły walcownia drobna i karoseryjna oraz zakład mechaniczny. Komitet strajkowy z Andrzejem Szewczuwańcem w nocy przedstawił dyrektorowi obok postulatów płacowych, w tym podwyżki 12 tys zł miesięcznie dla każdego pracownika w Polsce, nie tylko Nowej Hucie – i socjalnych, jak opisali Jerzy Holzer i Krzysztof Leski (“Solidarność w podziemiu”) “także żądanie przyjęcia do pracy działaczy Solidarności represyjnie zwolnionych z Huty, w tym Stanisława Handzlika i Edwarda Nowaka, wyrzuconych w stanie wojennym” [3]. W czwartym dniu strajku 29 kwietnia w skład komitetu strajkowego weszli m.in. Handzlik i Mieczysław Gil. Wydarzenia te stały się kanwą m.in. doskonałej książki reporterskiej “A na Hucie strajk” Pawła Smoleńskiego, którego niedawno pożegnaliśmy.

Rychło nastąpiła kulminacja. Jak relacjonowali Leski i Holzer: “4 maja do Huty im. Lenina przybyli pełnomocnicy Episkopatu – Halina Bortnowska, prof. Andrzej Stelmachowski i adwokat Jan Olszewski. Ich zadaniem było doprowadzenie do rozmów dyrekcji z Komitetem Strajkowym. Władze zapewniały, że popierają tę misję. Ale w rzeczywistości zdecydowały się już na 

Głos Wyborczy - Solidarność, podziemna gazeta hutników Nowej Huty.

zastosowanie siły. Nocą z 4 na 5 maja Hutę, w której pozostało już tylko około 2 tysięcy strajkujących, zaatakowała brygada antyterrorystyczna. Następnie wkroczyły tam duże oddziały ZOMO (..). Pacyfikacja była niezwykle brutalna” [4].

Jednak już od rana zastrajkował Uniwersytet Warszawski, gdzie protest przybrał pomimo powagi sytuacji format pogodnego pikniku. Chociaż zaplanowano go wcześniej, zanim ZOMO rozbiło Nową Hutę, ta wymiana ról okazała się symbolem jedności pokolenia: spacyfikowanych robotników zastąpili studenci. Do głosu doszły nowe roczniki, pozbawione złudzeń co do socjalizmu i jego możliwości. Obca im też była trauma stanu wojennego (czas ten młodzi bohaterowie 1988 roku spędzili jeszcze w szkole), bliska za to solidarnościowa legenda.
 

 

Wyjście robotników z fabryki

Strajkowała też Stalowa Wola oraz od 2 do 10 maja Stocznia Gdańska, gdzie protest zakończył się nie tylko honorowym ale i niezmiernie spektakularnym – niczym w jednym z pierwszych filmów w historii braci Louisa i Augusta Lumiere – “wyjściem robotników z fabryki”.   
 
Idąc nieprzebranym tłumem do Kościoła Świętej Brygidy stoczniowcy skandowali dowcipnie: “jest nas trzystu”. Bo na tyle przedtem w telewizji szacował liczebność strajkujących Jerzy Urban. Zapewne data 10 maja – wtedy odbierana jako smutny czas – nadaje się najlepiej na symbol tamtego przełomu, chociaż wtedy wcale się nie zakończył.
 
Zanim nastąpi druga, rozstrzygająca fala protestów – ma miejsce niezmiernie istotne wydarzenie. Latem podczas wizyty Michaiła Gorbaczowa w Polsce, a konkretnie w trakcie spotkania z intelektualistami – 14 lipca 1988 r, a więc symbolicznie w rocznicę rewolucji francuskiej – na Zamku Królewskim w Warszawie, w odpowiedzi na pytanie opozycyjnego historyka idei i redaktora naczelnego “Res Publiki” Marcina Króla, radziecki przywódca nie potwierdza, że wciąż obowiązuje doktryna Leonida Breżniewa o “ograniczonej suwerenności państw socjalistycznych”. Rządzący z PZPR odbierają to jako sygnał, że muszą sobie poradzić sami, bez towarzyszy radzieckich. Za to młode pokolenie robotników znajduje dowód, że warto wzniecać kolejne strajki.
 

 

Wtedy też był Sierpień

Wybuchają w sierpniu 1988 r, w śląskich kopalniach, które ZOMO rozbija kolejno, ale wtedy protest podejmują następne. I znów w Stoczni Gdańskiej.
Zamieszki na ulicach Nowej Huty. Autor zdjęcia nieznany.

Gdy w poniedziałek 15 sierpnia 1988 roku zastrajkowała kopalnia Manifest Lipcowy w Jastrzębiu, na pierwszym miejscu wśród 22 postulatów znalazły się pluralizm związkowy i legalizacja Solidarności. “W środę stanęła sąsiednia Moszczenica i utworzono Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. W czwartek dołączyły kopalnie Jastrzębie i XXX-Lecia PRL”, z czasem ich liczba sięgnęła czternastu, jak wyszczególniali Leski i Holzer [5].

Władza niespodziewanie przystała na rozmowy. Pod auspicjami Kościoła doszło do spotkania Czesława Kiszczaka, wicepremiera i ministra spraw wewnętrznych a także głównego po samym Wojciechu Jaruzelskim wykonawcy stanu wojennego z przewodniczącym Solidarności Lechem Wałęsą. Symbolicznie akurat 31 sierpnia 1980 r, w ósmą rocznicę porozumień, kiedyś torujących drogę do legalizacji pierwszej Solidarności. W ich rozmowie uczestniczyli również biskup Jerzy Dąbrowski oraz sekretarz KC PZPR Stanisław Ciosek. Od tego momentu Wałęsa gasił strajki zamiast je wzniecać. Zapowiedziano rozmowy Okrągłego Stołu. 

 

Kto pił wódkę w Magdalence

Ich przedakcją i przygotowaniem stały się zakulisowe pertraktacje w podwarszawskiej Magdalence w rezydencji MSW. Panował tam klimat biesiadnego rozluźnienia. W pierwszym tamtejszym spotkaniu roboczym uczestniczyli 16 września w godzinach 15,15 – 19,00, jak skrzętnie odnotowuje sekretarz obrad Krzysztof Dubiński, po stronie rządowej m.in. gen. Czesław Kiszczak, Stanisław Ciosek, Jerzy Ozdowski i Jan Szczepański, zaś ze strony solidarnościowej m.in. Lech Wałęsa, Władysław Frasyniuk, Lech Kaczyński i Tadeusz Mazowiecki [6]. W drugim zaś 27 stycznia 1989 r, w godz. 11,30 – 22,15 ze strony partyjno-rządowej m.in. gen. Kiszczak, Ciosek, Andrzej Gdula i Janusz Reykowski zaś z opozycyjnej Lech Wałęsa, Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, Bronisław Geremek, Mieczysław Gil, Lech Kaczyński, Tadeusz Mazowiecki i Andrzej Stelmachowski [7]. Rozmowy, przed uzgodnieniem komunikatu i podsumowaniem biskupa Tadeusza Gocłowskiego, który “wyraził przekonanie, że przeszkody na drodze porozumienia zostaną usunięte”, kończą się dość niezwykłą wymianą zdań, którą utrwalił Dubiński:

B. GEREMEK: Jest zgodność co do tego, że bez deklaracji, dotyczącej terminu legalizacji Solidarności “okrągły stół” jest nieaktualny.
S. CIOSEK: Nieaktualny jest cały kontrakt, całość transakcji.
A. STELMACHOWSKI przypomina hasło, jakim w 1948 r. przekonywali się socjaliści do zjednoczenia z PZPR: Lepiej się zlać razem, niż zes… osobno.
S. CIOSEK: Powołanie zespołu ekspertów, którzy pracują nad ordynacją wyborczą. Po 3 osoby z obu stron” [8].

 

Ani Rumunia ani Ukraina

Decyzje dotyczące wyborów podejmie już Okrągły Stół, obradujący od 6 lutego do 5 kwietnia 1989 r. Komuniści, jak się okazało, na własną zgubę, prą do szybkiego ich terminu. Kampania utrwali wyłącznie symbole Solidarności, jak plakat z kowbojem “W samo południe” czy z budzikiem: “Nie śpij, bo cię przegłosują”. Do historii przejdzie też warszawska kawiarnia “Niespodzianka”, gdzie mieści się sztab opozycji.

Nastroje okażą się jednak dalekie od euforii. W wyborach z 4 czerwca 1989 r. udział weźmie zaledwie 62 proc uprawnionych: jak na pierwsze demokratyczne głosowanie po sześćdziesięciu latach (do uczciwego werdyktu nie dopuszczała ani sanacja począwszy od 1930 r. ani komuniści od referendum w 1946 r. i cudu nad urną w rok później) to niewiele. Wiele wybitnych postaci obozu Solidarności, jak mec. Jan Olszewski, Tadeusz Mazowiecki i Aleksander Hall zrezygnuje z kandydowania na znak protestu przeciwko sposobowi wyłaniania “drużyny Wałęsy”, który uznają za niedemokratyczny. Do porozumienia nie zostanie też dopuszczona Konfederacja Polski Niepodległej, 

Na zdjęciu od lewej członkowie Komitetu Strajkowego Nowej Huty, maj 1988: Adam Skałbania, śp. Marek Domagała, Andrzej Szewczuwaniec, śp. Tadeusz Szczypczyński, Władysław Kielian. Autor zdjęcia nieznany.

najstarsza antykomunistyczna partia polityczna działająca nieprzerwanie między Łabą a Władywostokiem: zmuszona iść samodzielnie, w 1989 nic nie uzyska, za to dwa lata później w całkiem już wolnych wyborach do Sejmu wprowadzi 50 własnych posłów. Te z czerwca są jednak jeszcze kontraktowe.

Za to wynik okaże się jak nigdy jednoznaczny. Zdjęcie z Wałęsą gwarantuje miejsce w parlamencie. Poza jednym mandatem senatorskim z Piły, który zamiast Piotra Baumgarta zdobędzie przedsiębiorca Henryk Stokłosa, Solidarność uzyska wszystko, co tylko może wygrać wedle ordynacji, w której zawierają się elementy kontraktu politycznego. Pozwoli to na odwrócenie koalicji: dotychczasowi satelici komunistów Zjednoczone Stronnictwo Ludowe i Stronnictwo Demokratyczne zbudują sojusz z Solidarnością wokół niekomunistycznego premiera Tadeusza Mazowieckiego ale z udziałem ministrów z PZPR, którzy obejmą resorty siłowe. Kiszczak pozostanie wicepremierem i szefem MSW aż do lata 1990 r. Jeszcze gorzej duża część opinii publicznej odbierze prezydenturę Wojciecha Jaruzelskiego. Generał obejmie ten fotel za sprawą manewrów części posłów i senatorów wybranych z Solidarności, bo wtedy jeszcze prezydenta wyłania Zgromadzenie Narodowe. Dlatego też 4 czerwca 1989 r. i później zabraknie w Polsce radosnych tłumów na ulicach, chociaż to my zapoczątkowaliśmy w 1980 r. proces rozpadu bloku wschodniego.
Parafia św. Maksymiliana w Mistrzejowicach, niegdyś centrum duchowe Solidarności hutników z Nowej Huty, 1988. Źródło: Facebook

Na upamiętnienie tym bardziej zasługują strajki z 1988 r, skoro przyniosły skuteczny efekt w postaci bezkrwawego odzyskania niepodległości i ponownego ustanowienia demokracji w Polsce. Nie budzą takich emocji jak 4 czerwca 1989 r, po którym rychło wprowadzony plan Leszka Balcerowicza (od Nowego Roku 1990 r.) mnożyć zaczął szeregi przegranych polskiej transformacji ustrojowej. Nie było to już winą robotników Nowej Huty ani studentów Uniwersytetu Warszawskiego: jedni i drudzy zrobili swoje w maju 1988 r, później w sierpniu tego samego roku wsparci jeszcze skutecznie przez górników śląskich kopalń. 

Odzyskanie wolności bez przemocy w latach 1988-89 przez Polskę zwykle zestawiane było z dramatyczną rewolucją w Rumunii, kiedy to w grudniu 1989 r. tamtejsza komunistyczna dyktatura Nicolae Ceausescu obalona została dopiero po krwawych walkach. Na ich przykładzie wytłumaczyć dziś można obłudnym entuzjastom rządu Olszewskiego, którzy go nie wsparli w 1992 r, czym się różni obalenie od odwołania. Nie to jednak pozostaje najważniejsze. Od ponad roku znajdujemy świeży przykład, pokazujący dobitnie, czego Polska uniknęła za sprawą mądrości zbiorowej, ujawnionej w 1988 roku i przynoszącej efekty w kolejnym, już w wyborczym dniu czerwcowym. Wprawdzie Ukraina w parę lat później także wybiła się na niepodległość, ale władzę u siebie powierzyła dawnym poradzieckim sekretarzom, na długo utrzymując się w zależności od dawnego imperialnego centrum. Dopiero Pomarańczowa Rewolucja i Euromajdan przybliżyły naszych wschodnich sąsiadów do samostanowienia, ale nie zapobiegły sytuacji, w której o to samo, czym my się cieszymy od 1989 r. muszą walczyć zbrojnie, w warunkach “pełnoskalowej” inwazji Kremla. W historii czasem analizuje się stracone szanse. Tym bardziej warto pamiętać o złych wariantach, których uniknęliśmy. Nie za sprawą szczęścia, lecz zbiorowej mądrości Polaków.

[1] por. Andrzej Anusz. Osobista historia Porozumienia Centrum. Akces, Warszawa 2021
[2] Co nam zostało z tych lat… Społeczeństwo polskie u progu zmiany systemowej. Praca zbiorowa pod redakcją Mirosławy Marody. “Aneks”, Londyn 1991, s. 255
[3] Jerzy Holzer, Krzysztof Leski. Solidarność w podziemiu. Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1990, s. 145
[4] Holzer, Leski, op. cit, s. 148
[5] ibidem, s. 154
[6] por. Krzysztof Dubiński. Magdalenka, Transakcja epoki. Sylwa, Warszawa 1990, s. 18
[7] por. ibidem s. 38
[8] Krzysztof Dubiński. Magdalenka, Transakcja epoki. Sylwa, Warszawa 1990, s. 57-58

Poniżej archiwalne materiały dźwiękowe nagrane przez Jarosława Malika i Janusza Gebskiego, niezależnych wydawców Skarżyskiej Oficyny Wydawniczej – SOWA, podczas strajku w Nowej Hucie w maju 1988. Gruszka.TV

Do ścisłego grona animatorów działalności Skarżyskiej Oficyny Wydawniczej należeli: Jarosław Malik, Janusz Gębski – student Politechniki Krakowskiej, pochodzący z Długojowa, gm. Zagnańsk, Tadeusz Sikora – student KUL, zamieszkały w Skarżysku-Kamiennej oraz Mariusz Sikora – uczeń Technikum Elektrycznego w Skarżysku-Kamiennej. Więcej ..

Rozmowa z suwnicową Elżbietą Krzyrzastanek z wydziału Z1 na temat przebiegu pacyfikacji

Homili ks. Józefa Orawczaka w Mistrzejowicach o strajku w Nowej Hucie, maj 1988.

Homilia ks Kazimierza Jancarza 3 maja 1988 roku w kombinacie Nowa Huta.

Rozmowa z Andrzejem Szewczuwiańcem, szefem strajku hutników w maju 1988. Część 1.

Rozmowa z Andrzejem Szewczuwiańcem, szefem strajku hutników w maju 1988. Część 2

Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Śmigłowce, papierowy tygrys i szczerzenie zębów

Władza, raczej bezradna wobec codziennych prostych spraw obywateli, zapewnia wobec narastającego zagrożenia, że jesteśmy silni, zwarci, gotowi. Co ciekawe, tromtadracja ta łączy zwalczających się nawzajem premiera Donalda Tuska i prezydenta Andrzeja Dudę. Wzbudza obawy, wynikające nie tylko ze smutnych analogii historycznych.Czytaj więcej ..

Panika aż Trzaska

Postrzeganie Trzaskowskiego przez resztę kraju przez pryzmat awarii Czajki czy potiomkinowskich inwestycji w Warszawie wydaje się czymś naturalnym, bo zabrakło przez siedem lat rządów tego prezydenta w stolicy projektów naprawdę wizjonerskich i potrzebnych mieszkańcom, a nie tylko atrakcyjnych jak kładka dla turystów wpadających do Warszawy na jeden weekend.Czytaj

Kruche sojusze i linia Wisły

Wstrzymanie przez Donalda Trumpa pomocy dla Ukrainy dało się przewidzieć. Polska płaci dziś krańcowym niepokojem za zaniechania kolejnych ekip nią rządzących. Zarówno naiwny proamerykanizm Prawa i Sprawiedliwości jak opcja niemiecka Koalicji Obywatelskiej nie okazują się przydatne do odnowienia systemu bezpieczeństwa.Czytaj więcej ..

Żegnamy Wojciecha Gawkowskiego (1966-2025)

Miał niepowtarzalny styl zarówno w sądowej sali, gdy występował w adwokackiej todze, reprezentując m.in. Tomasza Sakiewicza na długo przed obecną dekadą, ale też w polityce, w której kariery sam wprawdzie nie zrobił, ale jako szef młodzieży w KPN utorował drogę mnóstwu znakomitych inicjatyw. Czytaj więcej ..

Trzecia siła nie ma szczęścia

To ich wynik w wyborach temu przesądził o tym, kto sprawuje władzę w Polsce. Ale w następnym Sejmie może ich zabraknąć. Podobnie jak w drugiej turze wyborów prezydenckich Szymona Hołowni był rewelacją. Do niedawna najbardziej obiecujący polityk w Polsce ciągnie na dno własną formację.Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments