Celebryci i żarliwi – Ranking medialny polityków

subiektywny ale rzeczowy ranking medialny

NAJLEPSI

1. Szymon Hołownia (Polska 2050).

Kamera go kocha równie mocno jak nienawidzą go zgodnie politycy PiS i PO, spanikowani, że może im odebrać frukta. W ciężkich czasach pandemii koronawirusa i wojny na Ukrainie wyszedł naprzeciw oczekiwaniom Polaków. Wie, że na wielkie wiece ludzie już nie przyjdą, więc ich nie organizuje. Robi show, ale kameralne, bez zadęcia. Jedyny z grona politycznej czołówki, który umie zacytować nie tylko postaci z kręgu sanacji czy endecji, ale i filozofów, ostatnio wyjątkowo trudnego w czytaniu duńskiego prekursora egzystencjalizmu Soerena Kierkegaarda. Bywają liderzy, którzy stanowią mocne punkty swoich ugrupowań. Hołownia wystarczy za całą partię. Skupia na sobie uwagę. Przykładny katolik i ojciec rodziny, z żoną pilotką myśliwca, co w wojenny czas procentuje dodatkowo. Potrafi i łzę na wizji uronić i twardo nazwać Władimira Putina faszystą i zbrodniarzem, co chronologicznie uczynił jako pierwszy z grona polskich polityków. Nie jest posłem, co przy fatalnych ocenach Sejmu przez opinię publiczną stanowi dodatkowy atut. W parlamencie bywa tylko jako gość. Jeśli Polsce 2050 zdarzy się tam zorganizować briefing bez udziału Hołowni, rozleniwieni dziennikarze nawet nie wstają od stolika. I wiedzą, co robią. Jedyny dba o media spoza głównego nurtu. Da się od niego po prostu podejść do konferencji i przeprowadzić wywiad “na długopis”. Dla znacznej części Polaków pozostaje chłopakiem z Białegostoku, co jeszcze nie dał się skorumpować. Ziomalem i swojakiem. Już otoczył się mnóstwem ludzi, którzy wszystko obiecają, ale nie dotrzymają niczego, co zapewne rzutować będzie na jego dalszą drogę. Na razie pytany o likwidację kopalń umie w odpowiedzi zawrzeć przekonanie o potrzebie zielonej energii i ochrony środowiska jak troskę o miejsca pracy na Śląsku. Jednak gdy znajdzie się w kręgu władzy, choćby jako koalicjant mniejszościowy, trudniej mu przyjdzie zadowolić wszystkich. Chociaż u nas inaczej niż w Chinach trudno przewidzieć następstwo pokoleń u steru, tam z góry określone, można zakładać, że z czasem zostanie premierem. Chociaż droga do tego nie wiedzie poprzez medialne zdolności, jak dowodzą przykłady Tadeusza Mazowieckiego, Waldemara Pawlaka a ostatnio Beaty Szydło.

 

2. Ryszard Terlecki (wicemarszałek Sejmu, przewodniczący klubu parlamentarnego PiS).

Spiker obozu rządzącego. To on, a nie jego zwierzchnik Jarosław Kaczyński ogłasza przekaz dnia, który aż do północy międlą później media. Żurnaliści niby go nie znoszą, ale gdy tylko się pojawi, drałują za nim niczym sfora chartów, aż mało nóg nie połamią. Intelektualista, z pięknym opozycyjnym życiorysem, były hipis i redaktor podziemnej krakowskiej “Arki”, autor niezłych książek historycznych (“Dyktatura zdrady” o rządach komunistów), cierpi zapewne mocno mając w klubie takich podwładnych jak Joanna Lichocka. Ale jego ascetyczna twarz żadnych emocji nie wyraża. Zupełnie pozbawionemu medialnych talentów Kaczyńskiemu stwarza poczucie bezpieczeństwa. Takich ludzi w anglosaskim świecie nazywa się trendmakerami. Prezes nie musi się go obawiać, bo obaj są z tego samego rocznika (1949) więc sukcesja nie wchodzi w grę.

 

3. Tomasz Grodzki (marszałek Senatu, Koalicja Obywatelska)

Stanowi odwrotność Terleckiego w tym sensie, że lider partii Donald Tusk serdecznie go nie znosi i najchętniej, gdyby tylko mógł, toby go ze stanowiska usunął. Jednak to marzenie ściętej głowy, bo Grodzki jest najwyżej umocowanym w strukturach państwa przedstawicielem opozycji i umie sobie z tego zbudować narrację. Celebruje, podkreśla przywiązanie do demokracji. Jak Hołownia wykorzystuje fakt, że późno przyszedł do polityki. I szacunek, jakim w Polsce cieszy się lekarz. Zwłaszcza zaś ratujący życie chirurg. Każdy jego briefing stanowi dla mediów wydarzenie, nawet jeśli jego bohater ogranicza się do komentowania tego, co zaszło. Nawet fatalne lapsusy jak pomówienie całej Polski o wspieranie Putina (chodziło o rządową opieszałość w kwestii wprowadzania sankcji, ale… wyszło inaczej) nie zaszkodziły jego pozycji. Wywalczył sobie taką jako pierwszy w historii marszałek “izby refleksji”. Dba o osobisty dobry kontakt z dziennikarzami, okazał się pierwszym na podobnym stanowisku, do którego wejść można na kawę i złożyć reklamację na postępowanie parlamentarnych urzędników, zresztą skuteczną.

 

4. Donald Tusk (przewodniczący Platformy Obywatelskiej).

O ile za Terleckim żurnaliści biegają, to żeby nagrać Tuska, przepychają się bez pardonu, gdziekolwiek się tylko pojawi. Również gdy objeżdża Polskę, wszędzie ściąga tłumy. Nawet jeśli wszędzie powtarza to samo. Ale kto inny ma budować przekaz Platformy: przecież nie szef klubu Borys Budka, o którym będzie jeszcze mowa. Zaś Tusk, pomimo wielu dekad w polskiej polityce i wypracowanej już emerytury europejskiej zachował medialny w lor chłopięcości, w czym pomaga mu piłka nożna. Przywara mściwości nie jest mu obca: w latach 90 napisałem o nim, że jest leniwy, za co nie znosi mnie do dzisiaj, chociaż w międzyczasie zdarzyło mu się być prezydentem Zjednoczonej Europy.

 

5. Mateusz Morawiecki (premier, PiS).

Opanowany, z twarzą cyborga, bezsprzecznie inteligentny, wciąż skupia na sobie uwagę inteligenckich wyborców PiS. Umiarkowany na tle kolegów partyjnych, perorujących o ideologii. Kojarzy się z rozbudowanymi świadczeniami społecznymi, co być może pozwoli mu powalczyć o prezydenturę. I wydaje się faworytem w tym wyścigu, chyba, że preferencje Polaków zmienią się radykalnie. Niechętni przezywają go Pinokio, bo gdy mija się z prawdą, nawet powieka mu nie drgnie. Jednak to pierwszy polski premier, który uprzednio jako prezes prywatnego banku odniósł sukces w rynkowej gospodarce. Gdy inni szaleją, wciąż gra rolę technokraty. Słynne stały się jego prezentacje w Powerpoincie. Nie cierpią go we własnym obozie i przezywają banksterem. Gdy przemieszcza się w szpalerze ochroniarzy, nigdy nie przystanie, by odpowiedzieć na dziennikarskie pytania, co potrafiła nawet Ewa Kopacz, przy której rola “goryli” ograniczała się do pilnowania, żeby za blisko mikrofonów nie podtykać.

 

6. Marek Sawicki (Polskie Stronnictwo Ludowe).

Od wielu kadencji uchodzi za jednego z polityków, którzy wiedzą najwięcej. Chociaż nigdy nie powie wszystkiego, jego wypowiedzi mają swoją wagę. Życzliwy dziennikarzom, nigdy im nie nadskakuje. Zamiast wysyłać sprostowania, potrafi zadzwonić na komórkę i przekonywać, że naprawdę było inaczej niż w artykule. Bezpośredni, czasem pierwszy zagada do dziennikarza, spyta, dlaczego jeszcze nosi maskę, z czego wywiąże się zaraz pogadanka o japońskich turystach, którzy na wiele lat przed pandemią wprowadzili ten zwyczaj w Paryżu oraz o smogu w Pekinie, który do noszenia maski zmusza. Pozuje na swojego chłopa, w grze politycznej sprawny jak nikt inni. Kolejni prezesi partii mówią na okrągło i ładnie, ale po rzeczywiste stanowisko PSL lepiej iść do Sawickiego.

 

7. Rafał Grupiński (PO-KO).

Intelektualista, daje zwykle głębszy komentarz do każdego wydarzenia niż funkcyjni z jego partii. Uosabia klasę, ponad pyskówkami. Wydał już książkę “Polityka i kultura”, teraz pracuje nad następną: “Polityka i filozofia”. Uzupełnia Tuska, dając chłopakowi z podwórka inteligencki bacground i podpowiadając co odrzec na pytania life-stylowych magazynów “co pan ostatnio przeczytał”.

 

8. Tadeusz Cymański (PiS, Solidarna Polska).

Od czasów AWS znany z barwnych komentarzy, wzbogacanych wyjątkowo sugestywną gestykulacją. Każde jego zatrzymanie na sejmowym korytarzu przez dziennikarzy zapoczątkowuje teatr jednego aktora. Nawet szefowie zmuszeni są mu darować, gdy wychodzi poza przekazy dnia, w PiS rozsyłane sms-ami i rygorystycznie obowiązujące poselską drobnicę.

 

9. Artur Dziambor (Konfederacja).

Intelektualista, zawsze rzeczowy, ma sporo do powiedzenia i unika skrajnych sformułowań. Widać, że wie, czego chce w polityce, jako reprezentant środowisk wolnościowych. W odróżnieniu od kolegów nie powiedział nic strasznego po inwazji Rosji na Ukrainę.

 

10. Marek Suski (PiS).

Gdy Terlecki przekazuje wykładnię stanowiska PiS, od Suskiego dowiedzieć się można co rządzący naprawdę myślą. Pytany o pomoc zadłużonym, potrafi odparować, że kredyty trzeba spłacać. Wspólne śniadanie z Markiem Suskim w sejmowym bufecie owocuje dla opozycyjnego dziennikarza wiedzą, która starczy na wiele tekstów. Towarzyski, kontaktów nie unika. W wolnych chwilach maluje obrazy, całkiem niezłe.

NAJGORSI

 

1. Borys Budka (przewodniczący klubu Koalicji Obywatelskiej).

Nawet podwładni wyrażają się o nim bez respektu. Trudno coś powiedzieć o jego poglądach, poza kwestiami praworządności, w których specjalizował się, zanim został szefem. Jego błędami obdzielić dałoby się wielu liderów. Najpierw przystał w potajemnej rozmowie z Terleckim na podwyżki dla parlamentarzystów i ministrów, potem, gdy zbuntowali się przeciw temu senatorowie jego formacji, został skompromitowany ujawnieniem tych zakulisowych ustaleń przez partnera rozmów. Do reszty stracił twarz, biorąc udział w popijawie z politykami PiS Markiem Suskim i Łukaszem Szumowskim, o których zwykle mówi, że szkodzą Polsce. Pomimo to Tusk zostawił go na stanowisku, wiedząc, że Budka nigdy mu nie zagrozi. Kiedy zatrzymałem go na sejmowym korytarzu, opowiadając, jak policja dobijała mi się do mieszkania, przewodniczący klubu PO po prostu przede mną uciekł. Jak w bajce: aż dotąd czmycha.

 

2. Joanna Lichocka (posłanka PiS).

Powiedzieć o niej, że jest ordynarna to eufemizm: całkiem jakby nazwać Putina brutalnym politykiem. Zasłynęła obelżywym gestem wystawiania palca, wykonanym w sejmowej sali. Niby specjalizuje się w mediach, ale szefowie robią wszystko, żeby pojawiała się w ich jak najrzadziej. W Sejmie mówi się, że gdyby Lichocka nie istniała, Platforma musiałaby ją wymyślić. Nieudana dziennikarka, trudno oprzeć się wrażeniu, że mści się na zdolniejszych kolegach, redukując w ten sposób kompleksy. Na pewno uzasadnione.

 

3. Barbara Nowacka (posłanka Koalicji Obywatelskiej).

Przeszła do historii tym, że gdy Budka w pandemii wynegocjował z Terleckim gorszące podwyżki wynagrodzeń posłów i ministrów – pytana o nie paplała, że pani prezydentowa nie ma pensji, chociaż powinna. Trudno przewidzieć, co za chwilę palnie, ale nigdy nie okazuje się to korzystne dla jej własnego ugrupowania. Jakby chciała umocnić najgorszy stereotyp blondynki z seksistowskich żartów.

 

4. Anita Czerwińska (podobno rzeczniczka PiS).

Gdy spikerem PiS pozostaje Terlecki, a czasem uzupełnia go Suski, nominalna rzeczniczka pozostaje bezradna. Czerwińska po prostu nigdy nic nie wie, a gdyby nawet – nie potrafi tego ładnie powiedzieć. Zresztą liderzy dawno już uznali, że im mniej mówi, tym mniej partii szkodzi. Coś w tym jest.

 

5. Jan Grabiec (rzecznik Platformy Obywatelskiej).

Gdy Tusk miał duża konferencję w sali przy Foksal, przez półtorej godziny trzymałem rękę w górze, ale rzecznik nie wywołał mnie do zadania pytania. Dziennikarz TVP na zaproszenie nie czekał i z miejsca wprawił lidera w zakłopotanie. Chorobliwie podejrzliwy: gdy kiedyś podszedłem do niego z odwróconym w drugą stronę mikrofonem i tak miał wrażenie, że go potajemnie nagrywam. Położyłem więc sprzęt za filarem Pałacu Kultury, bo tam rozmowa miała miejsce. Nie potrafi pojąć, że polskie media to nie tylko “nasza telewizja” TVN jak rzecz ujmował Andrzej Wajda oraz TVP, której trzeba dać odpór.

 

6. Radosław Sikorski (eurodeputowany Koalicji Europejskiej).

Bohater wojny afgańskiej, z której wrócił z nagrodą World Press Photo, miał wszelkie dane aby odnieść sukces. Jednak jako marszałek Sejmu zasłynął z arogancji, jako pierwszy używając straży marszałkowskiej w charakterze ochrony osobistej, wbrew właściwemu jej przeznaczeniu, Szpaler cerberów oddzielał go od dziennikarzy. Od tamtego czasu kojarzy się głównie z przegranymi przedsięwzięciami. Potrafi wtrącać się w trakcie konferencji liderów innych partii (np. Krzysztofa Bosaka) i podejmować polemikę. Zamiast efektu pluralizmu stwarza to wrażenie awantury. Zbyt wysokie mniemanie o sobie pozostaje jego głównym wrogiem.

 

7. Włodzimierz Czarzasty (wicemarszałek Sejmu, lider Lewicy).

Uderzająco niesympatyczny, wypytywany o cokolwiek sprawia wrażenie zniecierpliwionego. Dodatkowo szkodzi mu fatalne odnoszenie się do kobiet, zwłaszcza wulgarny atak na wicemarszałek Senatu Gabrielę Morawską-Stanecką. Nie dotyczy to tylko posłanki Anny Marii Żukowskiej, ale rzecz już komentowała Monika Jaruzelska. My nie musimy, nie jesteśmy brukowcem.

 

8. Łukasz Mejza (poseł niezależny, jednoosobowy koalicjant PiS).

Zapowiadał się nieźle, jako młody samorządowiec obejmujący poselski mandat, ale wszystko zmarnował jako bohater obrzydliwej afery. Gdy rodzice chorych dzieci, którym za ciężkie pieniądze proponował eksperymentalne terapie, oskarżyli go o nieuczciwość, zamiast się wytłumaczyć i pokajać, straszył ich sądem. Podobno doradza mu profesjonalna agencja PR. Jeśli to prawda, jej usług nie polecam.

Jedziemy na Euro

Po wyeliminowaniu Walii rzutami karnymi w barażowym meczu na wyjeździe – polscy piłkarze pojadą na Mistrzostwa Europy. Nie ma sensu narzekanie, że awans zdobyli w ostatnim momencie albo nie w takim stylu jak trzeba. Kto nie umie cieszyć się z sukcesów, kolejnych już nie odniesie.Czytaj więcej ..

Między nami a Walijczykami

Ustrzegliśmy się podobnie niemiłej niespodzianki, jaką w grupie eliminacyjnej stała się porażka z Mołdawią. Piłkarze Michała Probierza zgodnie z planem i rankingami pokonali Estonię 5:1 i o awans do finałów Euro zagrają w Cardiff z Walią. To symboliczne dla nas miejsce i przeciwnik.Czytaj więcej ..

Jaka tragedia taka Balladyna

Minął czas, kiedy Nową Lewicę uosabiały miła buzia i posągowa sylwetka Magdaleny Ogórek. Z sejmowej trybuny gorszą twarz postkomunizmu zaprezentowała przewodnicząca klubu Anna Maria Żukowska, zapowiadająca, że znane ze “strajku kobiet” błyskawice powrócą i jedna z nich porazi Szymona Hołownię ..Czytaj więcej ..

Lumpen-lewica czyli powrót do źródeł

Małpie wrzaski rozlegały się w piątek 8 marca kiedy Hołownia w trakcie briefingu uzasadniał swoje umiarkowane stanowisko wobec aborcji. Przeszkadzając marszałkowi i dziennikarzom, wydawały je osoby, zaproszone do Sejmu przez klub, na którego czele stoi Żukowska. Czytaj więcej ..

Pan Poeta – Pożegnanie Ernesta Brylla (1935-2024)

To on zapisał słynne słowa “Za czym kolejka ta stoi?” znane z wykonania jego “Psalmu stojących w kolejce” przez Krystynę Prońko. Kiedy kończyła to śpiewać, na widowni musicalu “Kolęda nocka” zapadała cisza zamiast braw. A po 13 grudnia 1981 r. spektaklu nie wznowiono, co nie znaczy, ze tylko cisza po

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Inline Feedbacks
View all comments