Olbrzym, karły i zwykli Polacy

Przebudzenie olbrzyma obwieszcza na pierwszej stronie “Gazeta Wyborcza” dzień po masowym “marszu miliona serc”, jaki przeszedł przez Warszawę. Jednak jego lider Donald Tusk, przezywając rządzących “karłami”, sam nie objawił przy tej okazji wielkiego formatu przywództwa.
 
Każda aluzja do napoleońskiego wzrostu Jarosława Kaczyńskiego wzbudza zrozumiałą uciechę wśród jego sceptyków i oponentów. Sprowadzanie jednak przekazu głównej siły opozycji do podobnych grepsów na kilkanaście dni przed wyborami parlamentarnymi rodzi podejrzenia, że główna siła opozycji wiele więcej nam do powiedzenia nie ma. Dużo lepsze wystąpienie wygłosił Tusk przy okazji rocznicy sierpniowych Porozumień Gdańskich, kończących strajki, które zresztą jako student wspomagał. Zasadnie wskazał wtedy, że jeden z 21 stoczniowych postulatów: powoływania na stanowiska wedle kwalifikacji a nie przynależności partyjnej – nie został spełniony do dzisiaj.
 
Dodajmy, że to słuszne uogólnienie dotyczy rządów PiS ale w równie oczywisty sposób odnosi się do uprzedniego sprawowania władzy przez koalicję PO-PSL, zaś wcześniejsze kadencje SLD dowiodły, że pod względem doboru i jakości kadr formacja ta nie była w stanie się oderwać od własnej czyli wywodzącej się z PRL tradycji. 
Lider opozycji nie powiedział dotychczas w obecnej kampanii niczego, co mogłoby porwać nie tylko jego zdeklarowanych zwolenników. Długo wpatrywałem się w tekst wywiadu Tuska dla “Polityki” (nr 40 z 2023 r.), pisma bezsprzecznie opiniotwórczego. Żadnych nowatorskich recept ani innowacyjnego projektu a tym bardziej wizjonerskiego pomysłu na Polskę tam nie znalazłem.
Jak to porywa, skoro nie porywa – rzec można, trawestując niezrównanego Witolda Gombrowicza, którego prześladowcę Romana Giertycha (chciał go usuwać pośmiertnie z listy lektur) Tusk właśnie wziął na własne listy wyborcze, co gorsza wyznaczając mu okręg świętokrzyski, choć ta ziemia ze względu tak na tradycje 
Janusz Maksym, dyrektor biura zarządu regionu opolskiego Platformy Obywatelskiej, wzywa do „anihilacji Prawa i Sprawiedliwości”.

demokratyczne (Stefan Żeromski) jak bohaterskie (Ponury, Wykus i Jędrusie, ale też i fikcyjny, choć jak wiemy dzięki Krzysztofowi Kąkolewskiemu mający autentyczny pierwowzór Maciek Chełmicki z “Popiołu i diamentu” Jerzego Andrzejewskiego i Andrzeja Wajdy) zasłużyła sobie z pewnością na lepszych kandydatów do Sejmu. Ale znając rozwagę jej mieszkańców podejrzewam, że dawnego lidera Ligi Polskich Rodzin teraz w barwach Koalicji Obywatelskiej do Sejmu nie wybiorą. Okaże się tam podobnie nieobecny jak głębsza myśl o Polsce w wiecowych wystąpieniach i wywiadach jego aktualnego promotora Donalda Tuska.

Im dłużej Puchatek zaglądał przez okno, tym bardziej Prosiaczka nie było – odwołam się tu do innego klasyka Alana Alexandre’a Milne’a, w odróżnieniu od Gombrowicza całkiem nie kontrowersyjnego nawet dla Romana Giertycha w jego poprzednim wcieleniu zastępcy Kaczyńskiego w rządzie i betonowego ministra edukacji. 
 
Jak to porywa, skoro nie porywa – powtórzyć wypada jeśli nie całkiem dokładnie za Gombrowiczem to w zgodzie z jego duchem. Niezależnie od zwielokrotnionego przekazu całkiem w stylu “Ferdydurke” i ferdydurkizmu jako prądu myślowego (z prądem jednak, jak pamiętamy, zdarza się że w polskich rzekach płyną całe ławice martwych ryb, jak nie dawno z winy niedopatrzeń pisowskich urzędników zdarzyło się z Odrą), że “Tusk wielkim przywódcą był”. Zapewne rzeczywiście na takiego się zapowiadał, gdy w wyborach przed terminem pokonał rządzące wtedy po raz pierwszy PiS w 2007 r, po czym utrzymał się w fotelu premiera przez rekordowe dla polskiej demokracji siedem lat (Józefa Cyrankiewicza w tej konkurencji liczyć nie wypada, chociaż Starsi Panowie śpiewali w swoim Kabarecie: tylko jak długo tym premierem trzeba być?) a więc dwa razy dłużej niż najbardziej zasiedziały na tym stołku za sanacji Felicjan Sławoj-Składkowski. A fotel był to wywrotny niczym w samochodzie superagenta Jamesa Bonda, zważywszy na skalę zagrożeń – nieporównywalną z niedawnymi jak pandemia koronawirusa i wojna na Ukrainie ale też znaczącą. Przez kryzys światowy jakoś jednak Polskę ekipa Tuska przeprowadziła, zachowując dla nas status “zielonej wyspy”, a przy tym zbudowała autostrady i zorganizowała Piłkarskie Mistrzostwa Europy, piękne i udane jak nigdy, w 2012 r. wspólnie ze szczęśliwą jeszcze wtedy Ukrainą. Po czym w obliczu napięć wewnętrznych – skumulowanych w aferze taśmowej, kiedy to opinia publiczna poznała za sprawą podsłuchów szpetne zachowania oraz podobne poglądy i słownictwo rządzących, Donald Tusk zostawił z tym kłopotem nową premier Ewę Kopacz i zrejterował do Brukseli na prestiżowe stanowisko prezydenta Zjednoczonej Europy, przystając milcząco na przegranie wyborów przez swoich.  
 
Kto więc zna historię najnowszą – na żaden kult jednostki nie da się dziś nabrać. Nie wiemy, czy w obliczu kolejnego zagrożenia – a tych nie brakuje – Tusk nie ucieknie znów z Polski. Zajmuje go przecież piłka nożna, a wobec kryzysu w FIFA i UEFA objęcie fotela którejś z tych organizacji przez rozpoznawalną w świecie polityki postać, w dodatku z Europy Środkowo-Wschodniej, nie wydaje się poza zasięgiem możliwości.  
 
Olbrzymem pozostaje w tej kampanii nie tłum na ulicach – nawet jeśli był milionowy, to stanowi 2,5 proc Polaków tylko – lecz milcząca większość. To ona rozstrzygnie o wynikach głosowania. Polska to nie Białoruś i wybory, przynajmniej na skalę wpływającą na wynik, fałszowane nie będą, chociaż liczne regulacje dotyczące choćby prawa Polonii do głosu (mówiła o tym niedawno dla Gruszki Krystyna Krzekotowska) pozostawiają wiele do życzenia, podobnie jak dostęp głównych sił politycznych do państwowych środków przekazu. Nie zmienia to faktu, że zdecydujemy sami. Niedawny wybór dokonany na Słowacji pokazuje, że rozstrzygnięcia nawet demokratyczne nie zawsze okazują się roztropne. Ale podważać ich później nie sposób. 
 
Mądrość zbiorowa nie zawiodła Polaków w czasach Solidarności. O Porozumieniach Gdańskich była już mowa. Ale pamiętamy też niedościgniony dialog starego adwokata z aresztowanym przywódcą strajku po 13 grudnia 1981 r. w przejmującym filmie “Bez końca” Krzysztofa Kieślowskiego, który w odróżnieniu od obecnej “Zielonej granicy” Agnieszki Holland w trudnych czasach wzbudzał w setkach tysięcy Polaków dobre emocje i zamiast agresji refleksję:
– Nie poszliście z gołymi rękami na czołgi.
– Nie poszliśmy…
– To teraz trzeba będzie wiele wytrzymać.
W warunkach demokracji, nawet pod wielu względami niedoskonałej, tłumaczy się to na maksymę najprostszą. Wybieramy sami ale też ponosimy odpowiedzialność za własne decyzje. Tylko tyle i aż tyle… 
Udostepnij na Facebook
Dodaj na Twitter
Konferencja w Jałcie – lekcja historii

O ile klęska wrześniowa z 1939 r. zaważyła na następnych pięciu latach historii Polski, to decyzje konferencji jałtańskiej na niemal półwieczu naszych dziejów. Dopiero wielomilionowy ruch społeczny Solidarności przełamał pojałtański podział Europy. Podział nazywany żelazną kurtyną i objawiający się zasiekami na granicy obu państw niemieckich.Czytaj więcej ..

Wybory przed terminem? Wolne żarty…

Gdyby wybory do Sejmu odbyły się teraz, nową koalicję rządową po nich zbudowałyby PiS i Konfederacja, oczywiście pod warunkiem, że umiałyby się porozumieć. Równocześnie zdecydowana większość Polaków (58 proc) przewiduje, że Koalicja 15 Października rządzić będzie do końca kadencji. Czytaj więcej ..

Tumult czy wspólna Polska

Nie potrzeba szczegółowych badań opinii, wystarczą codzienne rozmowy, by spotkać się z przekonaniem, że nie tylko klasa polityczna ale również decydenci gospodarki nie zajmują się kwestiami najistotniejszymi dla przeciętnego Polaka. Czytaj więcej ..

Wspólny 11 Listopada

Tak ni z tego, ni z owego była Polska od pierwszego – tak sam Józef Piłsudski na zjeździe Legionistów w Kaliszu już po przewrocie majowym miał się wyrazić o okolicznościach odbudowy państwa w 1918 r. Czytaj więcej ..

© 2023 Copyright: Grupa Medialna Gruszka

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Notify of
0 Comments
Newest
Oldest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments